https://ioannesoculus.com/ https://www.patreon.com/ioannesoculus
Material is from LingQ, a language learning platform. This page was generated using a Python script that uses the LingQ API to fetch the course material and the spaCy library to process and display the text.
Hover your cursor over any word to see more morphological information, including what is the dictionary (lemmatized) form of the word and what part of speech it is in the context.
Nazywam się Jan Oko– Polish with John # 1
Cześć! Witajcie w pierwszym podcaście dla uczących się polskiego“ Polish with John”.
Na początek opowiem Wam coś o sobie.
Nazywam się Jan Oko i pochodzę z Polski. Urodziłem się w Katowicach. Mam 35 lat. Studiowałem teologię, a obecnie studiuję język angielski na uniwersytecie. Bardzo lubię języki obce i chcę pomóc Tobie w nauce języka polskiego.
Jestem nauczycielem– uczę angielskiego, polskiego i niemieckiego. Sam też dużo się uczę. Obecnie poznaję hiszpański, rosyjski i uzbecki. Lubię też języki starożytne, takie jak łacina i greka. Chciałbym kiedyś mówić płynnie po łacinie. Tak! Mówić, nie tylko czytać i rozumieć, ale rozmawiać jak prawdziwy Rzymianin. Interesuję się też historią i mitologiami.
Większość czasu pracuję albo uczę się języków. Nie jestem bardzo towarzyski i nie chodzę na dyskoteki i do klubów. Wolę spotykać się ze znajomymi w domu albo pubie. Rozmawiamy i często gramy w planszówki. Moją ulubioną jest Zombicide. Lubię czytać książki. Moją ulubioną autorką jest Marta Kisiel, o której na pewno kiedyś wam opowiem.
Mam psa, który ma na imię Bloger. Lubi się bawić i jest bardzo przyjazny. Nie jest to pies rasowy, ale zwykły kundel. Jak był mały nie miał domu, więc zabrałem go do siebie.
W przyszłości chcę więcej podróżować po świecie. Jeszcze nigdy nie byłem poza Europą. Bardzo chciałbym zobaczyć Egipt i piramidy. Albo pojechać do Uzbekistanu i zwiedzić Taszkent i Samarkand. Innym moim marzeniem jest odkrywać historię języków świata. Chciałbym wiedzieć jak mówili nasi odlegli przodkowie. Na pewno chciałbym mieć więcej czasu. Dzień jest zdecydowanie za krótki!
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeśli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com( link znajdziesz w opisie odcinka). Na stronie jest cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek podcastu dla uczących się polskiego“ Polish with John”.
Układ Słoneczny– Polish with John # 2
Witam serdecznie w podcaście dla uczących się polskiego“ Polish with John”. Mam na imię Jan i dzisiaj opowiem Wam trochę o Układzie Słonecznym, a jednocześnie poćwiczymy stopniowanie przymiotników. Posłuchajcie tekstu, a potem zapraszam na mój blog, gdzie znajdziecie kilka ćwiczeń. Link do bloga jest podany w opisie odcinka.
Układ Słoneczny to Słońce i osiem planet. Najbliżej Słońca znajduje się Merkury. Dalej krążą Wenus, Ziemia i Mars. Za Marsem jest pas asteroid, a potem coraz dalej planety Jowisz, Saturn, Uran i, najdalej od Słońca, Neptun. Jowisz, Saturn, Uran i Neptun są nazywane gazowymi olbrzymami. Pluton nie jest planetą i jest dalej niż Neptun.
Dwie planety są więc bliżej Słońca niż Ziemia. Są to Merkury i Wenus. Pozostałe planety są dalej od Słońca.
Najmniejszą planetą Układu Słonecznego jest Merkury, a największą Jowisz. Od Ziemi mniejsze są trzy planety– Merkury, Wenus i Mars, a większe są cztery gazowe olbrzymy. Pluton jest mniejszy nawet od Merkurego.
Wokół Ziemi krąży Księżyc. Księżyc jest bliżej Ziemi niż planety. Księżyców nie mają Merkury i Wenus. Inne planety mają więcej księżyców niż ziemia. Mars ma dwa księżyce, Jowisz aż 79, Saturn 62, Uran 27, a Neptun 14. Pluton także ma księżyce– pięć. Najwięcej księżyców ma Jowisz, najmniej Merkury i Wenus. Największym księżycem Jowisza jest Ganimedes. Tytan, największy księżyc Saturna jest mniejszy od Ganimedesa. Księżyc Ziemi jest mniejszy od Ganimedesa i Tytana, ale większy od wielu innych księżyców w Układzie Słonecznym. Najmniejszym jest S/2009 S1, który krąży wokół Saturna.
Serdecznie dziękuję za wysłuchanie podcastu. Jeżeli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com( link znajdziesz w opisie odcinka). Jest tam cały zapis całego odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek podcastu dla uczących się polskiego“ Polish with John”.
Gdzie chciałbym mieszkać– Polish with John # 3
Cześć! Witajcie w trzecim podcaście“ Polish with John”. Jest to program dla uczących się polskiego. Dzisiaj opowiem Wam jakie mieszkanie chciałbym mieć. Poćwiczymy słowa związane z mieszkaniem i czasownik' chciałbym'. Na blogu znajdziecie dodatkowe ćwiczenia. Link znajduje się w opisie odcinka. Zaczynamy!
Chciałbym mieć duże mieszkanie albo duży dom. Mam dużo książek, ale nie mam dużo miejsca. Obecnie mieszkam w dużym mieszkaniu, ale wynajmuję tylko jeden pokój. Razem ze mną mieszkają tutaj cztery osoby– moi współlokatorzy. Każdy ma swój pokój. Mamy też kuchnię i dwie łazienki. To nie jest moje mieszkanie. Ja tylko wynajmuję pokój, czyli płacę co miesiąc i mogę tutaj mieszkać. W moim pokoju jest dziewięć regałów z książkami, biurko, łóżko i szafa. Mam też kanapę i fotel. Na biurku mam komputer. W moim pokoju są właściwie trzy pokoje– sypialnia, pokój gościnny i gabinet, czyli pokój do pracy.
Chciałbym mieć swój dom albo swoje mieszkanie. Duże! Chciałbym mieć jeden pokój na książki– moją bibliotekę. Nie… chciałbym mieć dwa pokoje na książki. Chciałbym mieć dużo regałów na książki i bardzo duże, stare biurko. Poza tym sypialnię i duże łóżko, pokój gościnny, kuchnię i łazienkę. W pokoju gościnnym chciałbym mieć duży stół. Lubię grać w gry planszowe, więc duży stół to dobry pomysł. W łazience wystarczy mi prysznic, nie potrzebuję wanny. Chciałbym mieć też ogród. Właściwie, to mój pies chciałby mieć ogród. On bardzo lubi biegać i bawić się na dworze.
Chciałbym mieszkać w mieście, ale nie w centrum. Lubię spokój, bo wtedy mogę czytać i pracować.
Myślę, że inne osoby, z którymi mieszkam, też chciałyby mieć swoje mieszkania albo domy. Niestety na razie nie mamy pieniędzy, więc tylko chcielibyśmy mieszkać gdzie indziej, a mieszkamy na razie tam, gdzie mieszkamy.
A ty? Jaki chciałbyś mieć dom? Gdzie chciałbyś mieszkać?
Dziękuję bardzo za wysłuchanie podcastu. Jeżeli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com( link znajdziesz w opisie odcinka). Jest tam zapis całego odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia. Zapraszam w następny poniedziałek na kolejny odcinek podcastu dla uczących się polskiego“ Polish with John”.
Dzień jak co dzień– Polish with John # 4
Cześć! Witajcie w czwartym podcaście dla uczących się polskiego“ Polish with John”. Chcę opowiedzieć dzisiaj o tym jak wygląda mój zwyczajny dzień. W ten sposób przypomnimy sobie czas teraźniejszy oraz kilka przydatnych czasowników. Do dzieła!
Wstaję zazwyczaj rano, o siódmej albo o ósmej. Czasami muszę wstać wcześniej, ale bardzo tego nie lubię. Najpierw idę na spacer z moim psem. Potem biorę prysznic i jem śniadanie. No i oczywiście kawa! Bez niej nie potrafiłbym się obudzić.
Przed południem mam zazwyczaj lekcje. Czasami to ja się uczę jakiegoś języka, a zwykle uczę innych. Między lekcjami sprawdzam zadania domowe i przygotowuję się do kolejnych zajęć.
Około trzynastej jem obiad, a po obiedzie mam trochę wolnego. Idę na miasto, na zakupy albo czytam i odpoczywam. Oczywiście idę też znowu z psem na spacer! Jeżeli mam więcej czasu to długo się bawimy na spacerze. Ja mu rzucam kijek, a on… czasem przynosi, a czasem nie. Staram się znaleźć choć chwilę czasu, aby pouczyć się jakiegoś języka.
Po południu dalej pracuję i uczę. Muszę też przygotować wszystko na następny dzień, więc czasem pracuję długo, także wieczorem. Niekiedy mam czas i oglądam serial albo czytam książkę. Czasami jestem tak zmęczony, że szybko idę spać. Naturalnie nie zapominam o moim psie. Jeżeli mam czas to idę z nim na dłuższy spacer do parku. Podczas spacerów często słucham audiobooków.
Nie mam stałych godzin pracy, więc każdy mój dzień jest trochę inny. Muszę być dobrze zorganizowany, ale podoba mi się to. Nigdy się nie nudzę!
Dziękuję bardzo za wysłuchanie podcastu. Jeżeli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com( link znajdziesz w opisie odcinka). Jest tam zapis całego odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia. Zapraszam w następny poniedziałek na kolejny odcinek podcastu dla uczących się polskiego“ Polish with John”.
Zaczyna się szkoła– Polish with John # 5
Cześć! Witajcie w piątym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i dzisiaj opowiem trochę o polskiej szkole. Jest początek września, czyli miesiąca, w którym dzieci w Polsce zaczynają szkołę. Jak wygląda szkoła w Polsce? Zapraszam do wysłuchania tego odcinka“ Polish with John”.
Nauka w szkole zaczyna się pierwszego września. Najmłodsi, którzy idą do szkoły, mają siedem lat. To może być bardzo stresujące i wiele dzieci jest zdenerwowanych. Ja pamiętam swój pierwszy dzień w szkole. Najpierw była Msza święta w kościele, a potem uroczystość w szkole. Poznaliśmy naszą nauczycielkę– bardzo miłą panią Beatę. W kolejne dni i miesiące uczyliśmy się pisać i czytać. Pierwszą książką, którą przeczytałem były“ Dzieci z Bullerbyn”.
Dzieci w Polsce najpierw idą do szkoły podstawowej. Trwa ona osiem lat. Ja też chodziłem do takiej szkoły. Potem przez trzy, cztery albo pięć lat uczniowie chodzą do szkoły średniej. Przez pewien czas istniało w Polsce gimnazjum, taka szkoła między szkołą podstawową a średnią. To był zły pomysł i na szczęście już takiej szkoły nie ma.
Jest kilka rodzajów szkół średnich. Najkrótsza jest szkoła zawodowa. Trwa trzy lata i uczy konkretnego zawodu. Uczniowie po tej szkole nie zdają matury, czyli egzaminu na zakończenie szkoły. Cztery lata trwa liceum ogólnokształcące, a pięć lat technikum. Po liceum i technikum można zdawać maturę i iść na studia.
Ja chodziłem do liceum. To była bardzo dobra szkoła i wiele się tam nauczyłem. Miałem wspaniałych nauczycieli. Zdałem maturę i poszedłem na studia. W szkole miałem bardzo dobre oceny, choć nie zawsze były to piątki i szóstki.
Co to są piątki i szóstki? To najwyższe oceny, które może dostać uczeń w szkole. Najgorszą oceną jest jedynka, na którą uczniowie mówią“ pała”. Potem jest dwójka, trójka, czwórka, piątka i szóstka. Jeżeli uczeń dostanie jedynkę może nie przejść do następnej klasy, czyli będzie musiał jeszcze raz uczyć się w tej samej klasie. Mam jednak nadzieję, że takich uczniów w tym roku będzie bardzo mało!
Dziękuję bardzo za wysłuchanie podcastu. Jeżeli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com( link znajdziesz w opisie odcinka) albo na stronę podcastu polishwithjohn.com. Znajdziesz tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już w następny poniedziałek na kolejny odcinek“ Polish with John”.
Kuzyn mojego pradziadka– Polish with John # 6
Cześć! Witajcie w szóstym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i dzisiaj opowiem wam o Janie Oko. Nie jest to odcinek o mnie, ale o kuzynie moje pradziadka, który miał tak samo na imię jak ja. Jest to trochę trudniejszy podcast niż zwykle. Mam jednak nadzieję, że bardzo ciekawy.
W mojej rodzinie nie tylko ja mam na imię Jan Oko. Mój pradziadek, czyli tata mojego dziadka miał też na imię Jan Oko i jego kuzyn też!
Jan Oko urodził się w miejscowości o nazwie Zameczek. Uczył się we Lwowie i tam też studiował filologię klasyczną, czyli łacinę i grekę. Był też nauczycielem gimnazjum w Stryju, a potem nauczycielem i dyrektorem we Lwowie. Dodatkowo studiował także filologię polską.
W 1920 roku został profesorem na uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Tam pracował aż do rozpoczęcia II Wojny Światowej. Był bardzo dobrym nauczycielem i wykładowcą. Był bardzo wymagający. Wielu znanych polskich profesorów było uczniami Jana Oko. Napisał wiele książek naukowych o starożytnym Rzymie i literaturze starożytnego Rzymu.
Szczególnie interesował się polskim poetą Maciejem Kazimierzem Sarbiewskim, który pisał po łacinie. Jan Oko napisał kilka książek i artykułów o tym poecie. Lubił też starożytnych poetów Wergiliusza i Horacego.
W czasie wojny przez pewien czas mógł pracować na uniwersytecie, ale uczył też nielegalnie. Tak, żeby Niemcy nie wiedzieli, że Polacy się uczą. Po wojnie pracował na uniwersytecie w Łodzi, ponieważ Wilno i Lwów zostały Polsce zabrane. Zmarł w 1946 roku.
Znał wiele języków obcych. Oczywiście uczył się łaciny i potrafił mówić po łacinie! Znał też grekę i francuski. Dla mnie Jan Oko jest przykładem ciężkiej pracy i bardzo dużego zainteresowania językiem. Może dlatego też bardzo lubię uczyć się języków obcych i interesuję się łaciną?
Czy Ty masz kogoś szczególnego w rodzinie? Jakąś znaną osobę?
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeśli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga. Znajdziesz tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już za tydzień na kolejny odcinek“ Polish with John”.
Zdrowie jest najważniejsze– Polish with John # 7
Cześć! Witajcie w nowym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i pomagam uczyć się polskiego. Zbliża się jesień. Jest to czas, kiedy łatwiej się przeziębić albo złapać grypę. Dlatego opowiem wam co robić, kiedy jest się chorym.
Najpopularniejsze jesienne i zimowe choroby to przeziębienie i grypa. Kiedy ktoś jest przeziębiony to ma katar i kaszel. Często wydmuchuje nos i kaszle. Osobę przeziębioną zwykle też boli gardło. Jeżeli ktoś ma grypę to nie zawsze ma katar. Objawy grypy, czyli to po czym poznać, że ktoś jest chory na grypę, to między innymi ból głowy i gorączka. Gorączką nazywamy wysoką temperaturę ciała, wyższą niż normalna.
Bardzo ważne jest, żeby wyleczyć chorobę. Dużo pracujemy i często nie chcemy leżeć w łóżku. Jednak to jest najlepsze lekarstwo. Na przeziębienie najlepiej jest zrobić sobie gorącej herbaty z miodem albo sokiem malinowym, a potem wejść do łóżka i wygrzać się.
Podobnie, gdy chorujemy na grypę. Trzeba leżeć w łóżku, pić gorącą herbatę. Pomaga też gorący rosół z kury. Mamy zawsze mówią też, że trzeba jeść czosnek i cebulę. Lekarze mówią, żeby nie brać niepotrzebnie antybiotyków– lepiej odpocząć i wyleczyć się naprawdę. Grypa może nas osłabić na dłużej niż przeziębienie.
Jeżeli choroba się nie kończy, to trzeba iść do lekarza. Lekarz powie co należy robić, jakie lekarstwa trzeba zażywać. Wypisze nam receptę, czyli taki dokument, dzięki któremu będziemy mogli kupić wszystkie potrzebne lekarstwa w aptece.
Kiedy przyjdą chłodniejsze dni trzeba pamiętać o tym, żeby się ciepło ubierać. Nie za ciepło, ale nie można wychodzić lekko ubranym, kiedy jest chłodno i wieje. W zimie przyda się też czapka i szalik.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcesz lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziesz tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
W galerii handlowej– Polish with John # 8
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. W Polsce jest wiele ciekawych galerii. W wielu z nich można zobaczyć obrazy i inne dzieła sztuki. Są też galerie, do których chodzi się na zakupy, czyli centra handlowe. Dzisiaj opowiem wam o nich.
Kiedyś dużych sklepów było bardzo mało. Potem zaczęło ich przybywać i były coraz większe. Obecnie największe centrum handlowe w Polsce nazywa się“ Manufaktura” i jest w Łodzi. Ma 110 tysięcy metrów kwadratowych. To jest 16 boisk piłkarskich. W każdym większym mieście w Polsce jest nawet kilka galerii handlowych.
Co można kupić w galerii handlowej? Prawie wszystko. Zazwyczaj jest tam supermarket, w którym można kupić bardzo różne rzeczy w niskich cenach. Są też sklepy z odzieżą, elektroniką a nawet sklepy zoologiczne. Można napić się tam kawy albo zjeść obiad, bo w takich centrach są kawiarnie i restauracje. Często jest też kino a nawet siłownia i poczta. Takie małe miasto w mieście. W Katowicach w galerii jest nawet mały teatr.
Wiele osób lubi robić zakupy w galeriach, bo wszystkie sklepy są w jednym miejscu. To bardzo wygodne. Nie zawsze jednak szybkie. Często ludzie spędzają dużo czasu wybierając nowy telewizor czy przymierzając ubrania. Robienie zakupów to nie zawsze jest łatwa sprawa. Wiele sklepów zaprasza i zachęca promocjami. Trzeba uważać, bo łatwo wydać bardzo dużo pieniędzy!
Galerie są drogie. Jeżeli ktoś chce zrobić zakupy tanio, to powinien iść gdzie indziej. Jest wiele innych sklepów z dobrymi ubraniami i innymi rzeczami w różnych miejscach miasta. Jeżeli jest ładny słoneczny dzień, to lepiej spędzić czas w parku niż na zakupach.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeśli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Co robić w wolnym czasie?– Polish with John # 9
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. Dzisiaj zajmiemy się tym wszystkim, co można robić w wolnym czasie. Dzięki temu powtórzymy kilka ważnych czasowników.
Ja bardzo lubię czytać książki i uczyć się języków obcych. Wiem, to może wydawać się dziwne. Jestem nauczycielem i uczę języków obcych moich studentów, a w czasie wolnym sam się uczę. Jednak bardzo to lubię i ta nauka to przyjemność! Czasami śpiewam, ale tylko gdy nikt mnie nie słyszy!
Dużo ludzi ogląda telewizję. Moim zdaniem to nie jest dobre hobby. Programy w telewizji zazwyczaj nie są interesujące. Tylko czasami jest jakiś dobry film. Lepiej oglądać filmy na Netflixie. Nie ma tam reklam i można oglądać co się chce i kiedy się chce.
Sport to także popularny sposób spędzania wolnego czasu. Można jeździć na rowerze albo grać w piłkę. Sport czasami jest drogi– narty to jedno z takich zajęć. Każdy jednak może biegać. Ja kiedyś często biegałem. Teraz już jestem zbyt leniwy. A ty? Lubisz biegać? Może grasz w tenisa?
Są ludzie, którzy bardzo oryginalnie spędzają wolny czas. Znam osoby, które interesują się genealogią, czyli historią swojej rodziny. To bardzo ciekawe zajęcie i można wiele się nauczyć. Inni moi znajomi grają w gry planszowe. Ja też często z nimi gram. Razem miło spędzamy czas. Często gramy w gry, które wymagają dużo myślenia. Znam też osobę, która interesuje się kaligrafią, czyli bardzo ładnym pisaniem. Ta osoba pięknie pisze, też chciałbym tak ładnie pisać.
Jest jeszcze wiele sposobów spędzania wolnego czasu. Jak wy spędzacie wolny czas? Co robicie, a czego nie lubicie robić?
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Jak się uczyć, żeby się nauczyć?– Polish with John # 10
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. Dzisiaj chciałbym z Wami porozmawiać o tym jak się uczyć, żeby się nauczyć. Przy okazji użyję czasowników w różnych aspektach– dokonanym i niedokonanym.
Czym się różnią te aspekty? Jeden– dokonany, podkreśla, że już coś skończyliśmy albo skończymy. Interesuje nas koniec czynności, efekt. Niedokonanego używamy wtedy, kiedy coś się powtarza, jeszcze się nie skończyło. Na przykład można się dużo uczyć( aspekt niedokonany), ale się nie nauczyć( aspekt dokonany). Inny przykład–“ czytałem wczoraj książkę” oznacza, że jej nie skończyłem, a“ przeczytałem wczoraj książkę” oznacza, że skończyłem ją czytać.
Kiedy się uczymy jest to dla nas bardzo ważne. Chcemy się przecież nauczyć, czyli wiedzieć, a nie tylko się uczyć. Dlatego warto podzielić sobie naukę na małe kawałki, zaplanować( czyli zrobić plan i go mieć, a nie tylko planować i planować bez końca). Wtedy, kiedy zrobimy kolejny krok( aspekt dokonany), będziemy wiedzieli, że czegoś się nauczyliśmy. W przeciwnym przypadku będziemy robić różne rzeczy( aspekt niedokonany), ale nie będzie rezultatu.
Kiedy się uczymy ważne jest też, żeby powtarzać to, czego się nauczyliśmy. Inaczej zapomnimy i będziemy musieli uczyć się od nowa. Ucząc się języka warto codziennie robić powtórkę, nawet krótką. Ja przed każdym sprawdzianem z angielskiego w szkole powtarzałem słówka i dzięki temu je zapamiętałem.
Przy nauce wyłącz wszystko, co będzie cię rozpraszać. Odłóż na bok telefon, komputer( a przynajmniej wyłącz Facebooka). Skoncentruj się na tym co masz zrobić. Podziel czas na krótkie etapy, np. po 10- 15 minut. Po każdym możesz zrobić małą przerwę, a potem dalej się uczyć. Ważne, żeby być skoncentrowanym w czasie nauki, bo jeśli ciągle będziesz robił inne rzeczy, to wiele się nie nauczysz.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już w kolejny poniedziałek na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Na dworcu kolejowym– Polish with John # 11
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. Dzisiaj pójdziemy na dworzec kolejowy i może wybierzemy się w podróż pociągiem?
Kiedyś zespół muzyczny Czerwone Gitary śpiewał: Wsiąść do pociągu, byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet. Czyli nie ważne jaki to pociąg, dokąd będziemy jechać i czy mamy bagaż. Ważne to wyruszyć w podróż.
Żeby pojechać pociągiem potrzebujemy jednak bilet. Możemy go kupić na dworcu kolejowym albo przez internet. Niestety, nie da się tak jak w piosence pojechać bez biletu, czyli na gapę. W każdym pociągu jest konduktor, czyli osoba, która sprawdza czy mamy bilet. Jeżeli nie mamy biletu albo mamy zły bilet wtedy dostajemy karę– mandat. Będziemy musieli zapłacić dużo więcej niż kosztuje bilet.
Bilety są normalne i ulgowe. Normalny to taki zwykły bilet. Ulgowy jest tańszy i mogą go kupić uczniowie i studenci. Potrzebny jest jednak dokument– legitymacja szkolna lub studencka. Jeżeli jej nie mamy, to musimy kupić normalny bilet, inaczej dostaniemy mandat.
Jeżeli mamy już bilet i chcemy wsiąść do pociągu to idziemy na odpowiedni peron. Tam możemy poczekać, aż przyjedzie nasz pociąg. Na peronie możemy sprawdzić na specjalnych tablicach jaki pociąg przyjedzie na ten peron.
Niestety pociągi w Polsce nie zawsze są punktualne. Czasami przyjeżdżają później niż powinny. Wtedy pociąg ma opóźnienie. Czasami pięć, czasami dziesięć minut, a czasami ponad godzinę. Na szczęście zazwyczaj opóźnienia nie są aż tak duże. Lepiej więc być trochę wcześniej niż spóźnić się na pociąg, czyli przyjść po tym jak pociąg już odjedzie.
Na dworcu można także coś zjeść i napić się kawy. W dużych miastach na dworcach są kawiarnie, księgarnie i inne sklepy. Czasami razem z dworcem jest galeria handlowa. Możemy więc po podróży pójść na zakupy.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki. Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Kościół w Polsce– Polish with John # 12
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. W moich podcastach mówię o różnych tematach, które mogą Wam się przydać. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć krótko o Kościele katolickim w Polsce.
Kościół to wspólnota, grupa osób, które są chrześcijanami. To osoby, które wierzą w Boga. W Polsce bardzo dużo osób mówi, że jest katolikami. Według statystyk to prawie 90 % Polaków. Ponad połowa z tej liczby to osoby, które chodzą do kościoła– regularnie albo co jakiś czas. Są też osoby, które chodzą do kościoła rzadko albo wcale, ale mówią, że są katolikami.
Do kościoła chodzi się przede wszystkim na mszę świętą. To jest czas, kiedy ludzie razem się modlą, śpiewają i przyjmują Komunię świętą. Na msze ludzie chodzą przede wszystkim w niedzielę, ale niektórzy także w inne dni tygodnia. W święta, na przykład na Boże Narodzenie, na mszy jest bardzo dużo osób.
Kościół zajmuje się też działalnością charytatywną, czyli pomaga ludziom biednym i tym, którzy potrzebują pomocy. Z tej pomocy korzysta w sumie około trzy miliony osób. To bardzo, bardzo dużo! Są to różne akcje– np. rozdawanie żywności i ubrań, pomoc bezdomnym i bezrobotnym, pomoc psychologiczna.
Często w kościołach organizowane są darmowe koncerty. Można więc posłuchać pięknej muzyki. Czasami są też spotkania z ciekawymi osobami.
Kościół to bardzo ważna część polskiej kultury i historii. Często pomagał Polakom w trudnych czasach i był miejscem, gdzie ludzie czuli się wolni nawet w czasie wojny czy komunizmu. Dlatego do dzisiaj jest ważny dla wielu osób.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki.
Jeżeli podoba ci się mój podcast wesprzyj mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie.
Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Wybory– Polish with John # 13[ B1]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. W moich podcastach mówię o różnych tematach, które mogą Wam się przydać. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć krótko o wyborach i demokracji w Polsce.
Niedawno w Polsce były wybory do samorządów. Polacy wybierali więc osoby, które będą prezydentami miast i radnymi. Przed wyborami miasta są pełne plakatów, a kandydaci, czyli osoby, które startują w wyborach, obiecują wszystkim, że będzie lepiej.
Nie będę opowiadał o partiach, za to opowiem jak wygląda dzień wyborów. Zawsze jest to niedziela, żeby łatwo było wziąć udział w wyborach. W ten dzień od rana do wieczora są otwarte miejsca, gdzie można oddać głos, czyli zagłosować. Ludzie przychodzą tam, pokazują dowód osobisty i dostają karty do głosowania. Na kartach są wszyscy kandydaci. Żeby oddać głos, trzeba zrobić krzyżyk przy naszym kandydacie. Potem taką kartę wrzuca się do urny wyborczej, czyli specjalnego pojemnika. Wieczorem wszystkie karty są liczone i zazwyczaj już następnego dnia znany jest wynik. Jedni się cieszą, inni smucą.
Czasami potrzebna jest druga tura wyborów. Kiedy wybiera się prezydenta i żaden kandydat nie dostanie więcej niż połowy głosów, wtedy dwóch najlepszych– z największą ilością głosów, są w drugiej turze. Ludzie znowu będą szli głosować, ale teraz do wyboru będą tylko dwie osoby. W tym roku w Katowicach nie było drugiej tury, bo pan Marcin Krupa dostał więcej niż połowę głosów. Natomiast w Bytomiu będzie druga tura. Tam najwięcej głosów dostał pan Mariusz Wołosz, ale było to mniej niż połowa.
W Polsce są też wybory do parlamentu oraz wybory prezydenckie– wtedy wybieramy prezydenta państwa. Tradycja wyborów w Polsce jest bardzo, bardzo stara. Ponad czterysta pięćdziesiąt lat temu odbyły się w Polsce wybory na… króla! Wtedy było kilku kandydatów, a wybrany został Henryk Walezy. A sejmiki ziemskie, czyli takie wybory samorządowe, odbywały się już ponad sześćset lat temu!
Demokracja w Polsce ma długą tradycję i dzisiaj także każdy może kandydować i zostać wybranym. Niektórzy mówią, że tak nie jest, ale sami kandydują i nikt nie przeszkadza im krytykować rządu. Bardzo się cieszę, że u mnie w kraju jest wolność słowa i możemy swobodnie wybierać osoby, które mają za zadanie rządzić w miastach i w państwie. Gdyby w Polsce demokracja była zagrożona, to te osoby nie mogłyby cały czas mówić źle o obecnym rządzie w radio, telewizji i internecie, nie mogłyby startować w wyborach. Chciałbym, żeby na całym świecie była wolność słowa, tak jak w Polsce.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki.
Jeżeli podoba ci się mój podcast wesprzyj mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie.
Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Idziemy do kina– Polish with John # 14[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. Dzisiaj wybierzemy się razem do kina.
Początki kina to koniec dziewiętnastego wieku. Wtedy filmy były czarno- białe i bez dźwięku. Później pojawiły się filmy z dźwiękiem, jeszcze później kolorowe. Dzisiaj można obejrzeć filmy w systemie Dolby Surround, czyli głośniki są przed i za widzem, a dźwięk otacza nas i czujemy się jakby w środku akcji. Coraz popularniejsze stają się filmy 3D, czyli trójwymiarowe.
Większość kin to duże obiekty, gdzie jest wiele sal kinowych i często kilka filmów leci na raz, czyli jest wyświetlanych jednocześnie. Można po prostu przyjść a jakiś film będzie się niedługo zaczynał.
Oczywiście, zazwyczaj nie idziemy do kina na jakiś film, ale na taki, który nam się może spodobać. Dlatego wcześniej sprawdzamy repertuar, czyli to jakie filmy lecą danego dnia i o jakich godzinach. Jeżeli film jest popularny, to jest wyświetlany kilka razy w ciągu dnia. Jeżeli nie, to czasami tylko raz.
Bilety nie są tanie. Za jeden film zapłacimy około 25 złotych. Dlatego wiele osób woli zostać w domu i obejrzeć film w internecie. Jednak moim zdaniem w kinie lepiej ogląda się filmy, bardziej czuje się emocje. Zwykle przed filmem wyświetlane są reklamy i zapowiedzi innych filmów. Dlatego wiele osób spóźnia się do kina, żeby nie oglądać reklam, ale tylko film.
W Polsce są też kina studyjne. Są to małe kina, gdzie bilety są zwykle tańsze. W repertuarze są inne filmy, trochę mniej popularne, ale często ciekawsze i, jak to się mówi, bardziej ambitne, czyli z bardziej interesującą, głębszą treścią.
Zagraniczne filmy można zobaczyć w dwóch wersjach– z dubbingiem lub z napisami. Filmy z dubbingiem to takie, w których nie słychać oryginalnych aktorów, ale polskich. Wszystko co mówią postacie z ekranu jest po polsku. Wersja z napisami to taka, kiedy słyszymy wszystko w oryginalne, a tłumaczenie można przeczytać na dole ekranu. Zdecydowanie bardziej wolę tę drugą opcję. Dubbing, poza wyjątkami, nigdy mi się nie podoba. Do wyjątków należy“ Shrek”, którego polska wersja jest bardzo zabawna.
W Polsce popularne są przede wszystkim zagraniczne filmy. Jest także wiele polskich filmów w kinach. Które są lepsze? To kwestia gustu, choć osobiście lubię polskie komedie, a reszta filmów moim zdaniem nie jest najlepsza. Może kiedyś w Polsce będzie się robić lepsze filmy. Mam taką nadzieję.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki.
Jeżeli podoba ci się mój podcast wesprzyj mnie, proszę, na serwisie Patreon! Link jest w opisie.
Zapraszam już niedługo na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Święto Niepodległości– Polish with John # 15[ B1]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chce pomóc Wam w nauce języka polskiego. Opowiem Wam dzisiaj o polskim Święcie Niepodległości.
Święto Niepodległości obchodzimy w Polsce jedenastego listopada. Tego dnia, w tysiąc dziewięćset osiemnastym roku, po stu dwudziestu trzech latach zaborów Polska odzyskała niepodległość. Wcześniej ziemie polskie okupowały Rosja, Niemcy( wtedy nazywały się Prusami) oraz Austria. Najtrudniejsza sytuacja była w Rosji i Prusach, bo tam najbardziej nie lubiano Polaków. Dlatego koniec tego czasu jest tak ważny w naszej historii. Odzyskaliśmy dom, nasz kraj, Polskę.
Pierwsze lata wolności były bardzo trudne. Trzeba było walczyć o polską ziemię, bo nie było wyznaczonych granic. Polacy z różnych miejsc chcieli być w Polsce, dlatego walczono o to między innymi na Śląsku czy w Wielkopolsce. Bardzo dużym zagrożeniem była komunistyczna Rosja. W tysiąc dziewięćset dziewiętnastym roku Armia Czerwona, bo tak nazywała się armia rosyjska, zaatakowała Polska. Młode państwo musiało się bronić. Na szczęście udało się– dlatego mamy jeszcze jedno święto piętnastego sierpnia w rocznicę Cudu nad Wisłą, czyli bitwy warszawskiej, kiedy pokonaliśmy Rosję. Gdyby Rosja wygrała, zaatakowałaby Niemcy i inne kraje, zmuszając je do przyjęcia komunizmu.
To był trudny czas dla Polski. Nowe państwo budowano prawie od nowa, bo ziemie polskie były podzielone przez ponad sto lat. Różniły się od siebie bardzo i były inaczej administrowane. Jednak całe społeczeństwo pracowało ciężko. Szybko rozwijała się kultura i gospodarka.
Niedługo cieszono się wolnością w Polsce. W tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym roku Niemcy i Rosja zaatakowały Polskę i zniszczyły nasz kraj. Po drugiej Wojnie Światowej Polska była rządzona przez komunistów i musiała słuchać rozkazów z Moskwy. Święto 11 Listopada zostało zakazane. Komuniści nie chcieli słyszeć o wolnej Polsce, woleli kraj, który był podporządkowany Związkowi Radzieckiemu. Sytuacja zaczęła się zmieniać w latach osiemdziesiątych, ale naprawdę można było świętować dopiero od 1989 roku.
11 Listopada to bardzo ważny dzień i co roku wiele osób dyskutuje i zastanawia się nad tym, co to jest wolność i jak dobrze z niej korzystać. Jest to też okazja do świętowania i setki tysięcy osób w tym dniu bierze udział w marszach i innych wydarzeniach.
Osobiście bardzo się cieszę, że żyję w wolnym kraju, że mogę mówić po polsku. W czasie zaborów nie było to takie proste. W szkołach nie wolno było mówić w języku ojczystym. Za komuny natomiast nie wolno było sprzeciwiać się systemowi komunistycznemu. Dzisiaj na szczęście Polska jest wolna, a nie socjalistyczna czy komunistyczna.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki.
Jeżeli podoba ci się mój podcast, proszę, wesprzyj mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie.
Zapraszam już za tydzień na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Seriale telewizyjne– Polish with John # 16[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Porozmawiajmy dzisiaj o serialach.
Serial to cykl filmów, które mają te same postaci, charakter lub temat. Można powiedzieć, że serial to film w odcinkach. Niektóre mają tylko kilka odcinków, inne bardzo dużo. Jednym z najdłuższych jest z pewnością Moda na sukces, serial który ma prawie osiem tysięcy odcinków! Jest to produkcja amerykańska. Natomiast najdłuższy polski cykl to Klan, który ma już ponad trzy tysiące trzysta odcinków! Ktoś, kto tworzy te seriale musi mieć dużą wyobraźnię.
W Polsce powstało wiele dobrych seriali i na pewno nie opowiem Wam o wszystkich. Wybiorę kilka, które sam oglądałem i mi się podobały.
Jednym z starszych jest Wojna domowa. Serial powstał w latach 1965- 1966. To zabawna historia o problemach polskich nastolatków w tamtych czasach. Co się tam nie działo! Choć to film czarno- biały i starszy ode mnie, to bawiłem się bardzo dobrze kiedy oglądałem przygody Pawła i Anuli. W serialu grała Irena Kwiatkowska, była mamą Pawła. To była świetna aktorka i bardzo przyjemnie jest ją oglądać.
Inny bardzo dobry serial z dawnych czasów to Czterdziestolatek. Głównym bohaterem jest inżynier Stefan Karwowski, tytułowy czterdziestolatek. Akcja jest osadzona w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, czyli za czasów PRL'u. Serial jest zabawny, a jednocześnie pokazuje problemy wieku średniego( czyli tego, kiedy ma się ponad czterdzieści lat). Ja mam już trzydzieści pięć i przyznam się, że trochę się boję co to będzie.
Przenieśmy się teraz do lat dziewiędziesiątych. W 1998 roku rozpoczęto produkcję serialu Miodowe Lata. To też jest komedia. Tym razem o dwójce sąsiadów i przyjaciół– motorniczym Karolu Krawczyku oraz Tadeuszu Norku, pracowniku miejskiej kanalizacji. Każdy z nich ma wspaniałą i bardzo rozsądną żonę. Bez nich nasi bohaterowie mieliby ciężko. Ciągle mają różne pomysły jak stać się bogatymi i przez to mają wiele kłopotów. Miodowe lata to nie tylko serial. Serial nagrywany był w teatrze, więc to jednocześnie spektakl teatralny. Byli tam widzowie, którzy oglądali wszystko na żywo.
Muszę opowiedzieć o jeszcze jednym serialu komediowym, który bardzo mi się podobał. Chodzi o Ranczo. Tym razem jesteśmy na wsi, na którą przyjeżdża Lucy, Amerykanka, która dostała w spadku piękny dworek w Wilkowyjach. To jeden z najpopularniejszych polskich seriali, bardzo ciekawy i poruszający także, na wesoło, aktualne problemy społeczne. Na podstawie serialu powstał także film Ranczo Wilkowyje.
W każdym serialu ważna jest obsada, czyli aktorzy, którzy grają różne role. Wspomniałem już o Irenie Kwiatkowskiej. Chciałbym także powiedzieć o bardzo dobrej grze Cezarego Żaka w serialach. Zagrał on Karola Krawczyka w Miodowych Latach oraz bliźniaków– Piotra i Pawła Kozioła w Ranczu. W serialach występowało także wielu innych, bardzo dobrych aktorów i mam nadzieję, że kiedyś więcej Wam o nich opowiem.
Fragmenty, a czasem całe odcinki tych seriali można znaleźć na Youtubie. Ranczo jest na platformie VOD polskiej telewizji. Zachęcam więc do poszukania i obejrzenia chociaż kilku odcinków. To bardzo dobry sposób nauki języka polskiego.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Jeżeli chcecie lepiej poznać słowa, które pojawiły się w tym odcinku, jak zwykle, zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie tam cały zapis odcinka oraz dodatkowe ćwiczenia, aby utrwalić trochę gramatyki.
Jeżeli podoba ci się mój podcast, proszę, wesprzyj mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie.
Zapraszam już za tydzień na kolejny odcinek“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Polskie Naj– Polish with John # 17[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Każdy kraj ma swoje naj– najwyższe, najdłuższe i tak dalej. Co w Polsce jest naj?
Zacznijmy od geografii. Nawyższa góra Polski to Rysy. Wysokość Rysów to 2499 metrów nad poziomem morza. Nie jest to jednak najtrudniejsza góra do zdobycia. Najtrudniej jest wejść na Orlą Perć. Najdłuższa rzeka to Wisła. Ma długość 1047 kilometrów. Największe jezioro to Śniardwy, które ma powierzchnię 113,4 kilometra. Najgłębsze natomiast ma głębokość około 110 metrów. Nazywa się Hańcza.
Jeżeli spojrzymy na miasta to największa jest Warszawa, w której mieszka ponad milion siedemset tysięcy mieszkańców. Specjalny statut ma Górnośląsko- Zagłębiowska Metropolia, która nie jest właściwie miastem. Gdyby była, to byłoby to największe miasto w Polsce. W Metropolii mieszka prawie dwa miliony trzysta tysięcy mieszkańców.
Największą wsią w Polsce jest Zawoja, która ma około 100 kilometrów kwadratowych powierzchni. Jest to także najdłuższa wieś, bo ma 25 kilometrów długości. Najludniejsza natomiast wieś to Kozy, gdzie mieszka 12,5 tysiąca mieszkańców. Ciekawe, że najmniejsze miasto w Polsce ma 906 mieszkańców.
Teraz trochę historii. Najstarsze miasto w Polsce to prawdopodobnie Kalisz, o którym pisał już Ptolemeusz, geograf ze starożytnej Grecji. Trudno jednak potwierdzić, czy na pewno pisał o tym mieście, gdzie dzisiaj jest Kalisz. Dlatego często mówi się, że najstarsze miasto w Polsce zostało założone w 1211 roku, a jest nim Złotoryja. Jeżeli mowa o historii, to muszę powiedzieć o pewnych drzwiach. Najstarsze drzwi w kraju mają ponad 800 lat i znajdują się w Gnieźnie. Stare są też polskie drzewa, a najstarszy jest Cis Henrykowski, który ma prawie 1300 lat!
Wyjątkowy pod tym względem jest Kraków. W tym mieście jest największy średniowieczny plac Europy. Krakowski Rynek istnieje od 1257 roku. W Krakowie jest też najstarszy kościół w Polsce, nastarszy polski uniwersytet, hotel, najstarsze centrum handlowe. Prawdziwe miasto rekordów.
Inne ciekawe miejsca to między innymi najdłuższa fontanna w Europie, która jest w Łodzi. Mierzy ona 300 metrów długości. Natomiast najwęższy dom świata jest w Warszawie. Ma tylko 152 centymetry szerokości. Jest także jedna wyjątkowa ulica. Zaczyna się na wysokości 830 m n.p.m., a kończy przy obserwatorium meteorologicznym na górze Śnieżce w Karpaczu na wysokości 1602 m n.p.m. Jest to najwyżej położona ulica w kraju.
Niektórzy mówią, że polski jest najtrudniejszym językiem świata. Trudno powiedzieć czy to prawda. Na pewno nie jest najłatwiejszym. Wiele słów jest bardzo trudnych do wymówienia, na przykład Szczebrzeszyn, źółć czy szczęście. Jeszcze trudniejsze są łamańce językowe, jak na przykład“ Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego”. Jeszcze trudniejszy jest wiersz Jana Brzechwy, który zaczyna się tak: W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie/ I Szczebrzeszyn z tego słynie”.
Polska ma wiele swoich“ naj”, dużo więcej niż mogłem Wam dzisiaj opowiedzieć. Mamy jeszcze coś, czego nie ma nikt na świecie. Jest takie powiedzenie:“ Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”. To znaczy, że są najpiękniejsze na świecie. Coś w tym jest. Dużo osób uczy się polskiego, bo poznało dziewczynę z Polski!
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com, gdzie znajdziecie zapis całego odcinka, dodatkowe ćwiczenia oraz wiele innych ciekawych materiałów. Jeżeli podoba Wam się to co robię, to proszę, wesprzyjcie mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie. A już w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Kawa czy herbata?– Polish with John # 18[ B1]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Codziennie rano kawa stawia mnie na nogi, a w zimne dni nie ma to jak herbata z miodem. Te dwa niezwykle popularne napoje są z nami codziennie.
Wiele osób nie wyobraża sobie dnia bez filiżanki jednego z tych gorących napojów. Anglicy tradycyjnie o piątej po południu piją filiżankę herbaty. W Japonii istnieje cały rytuał parzenia, czyli przygotowania, herbaty, i jej picia. W Rosji używa się specjalnego urządzenia, które nazywa się samowarem. Pomaga ono zagotować wodę i zaparzyć herbatę. Jeszcze inne tradycje ma Tybet, jeszcze inne Chiny.
Jeżeli chodzi o kawę to dla Włochów najważniejsze jest espresso, ale cappuchino też pochodzi z tego kraju. W ogóle rodzajów herbaty i kawy jest mnóstwo. Są herbaty czarne, zielone, czerwone i inne. Można je pić z mlekiem, z cukrem albo z cytryną. Kawy też pije się z mlekiem, wtedy mówimy, że jest to biała kawa. Jeżeli nie dajemy do kawy mleka to jest to kawa czarna. Kawa może być też rozpuszczalna, sypana albo z ekspresu. Można powiedzieć, że ludzka wyobraźnia ciągle stwarza nowe rodzaje tych napojów.
Najstarsza kawiarnia w Europie, o której istnieniu udało mi się dowiedzieć, została założona w Belgradzie w 1522 roku! W Polsce pierwsza była w Warszawie, otwarta w 1724. Co ciekawe pierwszą kawiarnę w Austrii założył Polak Jerzy Kulczycki. On też miał jako pierwszy dodać do kawy mleka, bo czarna kawa nie zasmakowała mieszkańcom Wiednia.
Na dworach pojawili się specjaliści od parzenia kawy, także w Polsce. Osoby odpowidzialne za parzenie kawy nazywano kawiarkami. Pisał o nich Adam Mickiewicz w„ Panu Tadeuszu”. Choć nie jest to łatwy tekst, to proszę posłuchajcie:
„ Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju: W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju, Jest do robienia kawy osobna niewiasta, Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku I zna tajne sposoby gotowania trunku, Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu, Zapach moki i gęstość miodowego płynu”.
Oba napoje są korzystne dla zdrowia, o ile korzysta się z nich w umiarze. Jest takie polskie powiedzenie“ co za dużo to niezdrowo”. Jednak kilka filiżanek, to nic złego.
Korzyści z picia herbaty to między innymi łatwiejsze odchudzanie. Herbata pomaga też walczyć ze stresem i opóźnia starzenie. Chroni wątrobę i zmniejsza ryzyko zachorowań na raka. Lista zalet herbaty jest bardzo, bardzo długa i można by o nich opowiadać bez końca.
Kawa natomiast zapobiega cukrzycy, zmniejsza również ryzyko zachorowań na raka oraz inne choroby, jak Parkinson czy Alzheimer. Pomaga również w walce z depresją. No i oczywiście dodaje energii!
W obu przypadkach nie należy przesadzać. Jeżeli ktoś pije ponad pięć kaw dziennie, to jest to za dużo. Natomiast jedna, dwie lub trzy filiżanki mogą jak najbardziej pomóc.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com, gdzie znajdziecie zapis całego odcinka, dodatkowe ćwiczenia oraz wiele innych ciekawych materiałów. Jeżeli podoba Wam się to co robię, to proszę, wesprzyjcie mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie. A już w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Jedziemy na wieś!– Polish with John # 19[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Większość ludzi w Polsce mieszka w miastach. Jednak we wsi jest coś magicznego, co powoduje, że wiele osób bardzo lubi spędzać czas na wsi.
Znany polski poeta, Jan Kochanowski, pisał:
Wsi spokojna, wsi wesoła! Który głos twej chwale zdoła? Kto twe wczasy, kto pożytki Może wspomnieć zaraz wszytki?
Jest to stary tekst, który mówi, że wieś jest miejscem spokojnym i wesołym. Poeta mówi, że nie da się łatwo opisać jak piękna jest wieś. Co więc takiego dobrego jest na wsi?
Przede wszystkim świeże powietrze. Na wsi jest czyściej i zdrowiej niż w mieście. Powietrze jest tam mniej zanieczyszczone. Jest to bardzo ważne i osoby, które na co dzień mieszkają w mieście, lubią spędzać czas w czystszych miejscach. Dzisiaj ważna jest dla nas ekologia i kontakt z naturą. Na co dzień możemy być bliżej przyrody właśnie na wsi.
Innym powodem jest zdrowa żywność, szczególnie owoce i warzywa. Są one tam hodowane w tradycyjny, ekologiczny sposób. Jeżeli ktoś jest na wakacjach na wsi, często może zerwać owoce bezpośrednio z drzewa albo z krzewu. Bezpośrednio u rolnika można kupić warzywa, jajka czy mleko. Wszystko bez konserwantów, bez niezdrowej chemii dodawanej do żywności, którą kupujemy w sklepach.
Mieszkanie na wsi jest też tańsze niż w mieście. Jeżeli ktoś spędza tam tylko wakacje, to nie tylko może odpocząć, ale też sporo zaoszczędzić. Także taniej niż w mieście można kupić tam dom. Kto zamieszka na wsi poznaje też nowych ludzi i nowe zwyczaje. Wiele tradycji jest tam ciągle żywych i można lepiej poznać kulturę ludową swojego kraju.
Kiedy jesteśmy wśród pól i lasów czas płynie wolniej. Można się uspokoić i zapomnieć o stresie. Przyroda jest wokół nas, więc można obserwować jak żyją zwierzęta, a w nocy lepiej widać gwiazdy. Bardzo lubię patrzeć w niebo i interesuję się astronomią. Poza miastem widziałbym dużo więcej!
Czy ja lubię wieś? Bardzo! Z rodzicami często jeździłem na agrowczasy. Są to wakacje na wsi. Rolnicy wynajmują pokoje albo osobny domek dla osób, które chcą spędzić spokojne wakacje. Częstują domowej roboty jedzeniem, a chętnym pozwalają lepiej poznać wiejskie zwyczaje. Dla mnie to był czas, kiedy mogłem zwiedzić ciekawe miejsca, a także przeczytać mnóstwo książek. Lubiłem długie spacery wśród pól z moim psem. Teraz już nie jeżdżę tak często na wieś. Mam mniej czasu i więcej pracy. W przyszłości jednak mógłbym zamieszkać na wsi. Fajnie byłoby mieć ładny dom w pięknej okolicy. Ja bym czytał książki, a mój pies biegałby po całym ogrodzie.
Oczywiście życie codzienne na wsi nie jest łatwe, jeżeli ktoś jest rolnikiem. To ciężka i trudna praca. Dlatego życie na wsi wygląda ładnie i łatwo jeżeli ktoś tam tylko spędza wakacje albo mieszka, ale pracuje w mieście albo przez internet. Są też sprawy, które załatwić można tylko w mieście. Często jest więc potrzebny samochód. Mimo to, jeżeli byłaby taka możliwość, to chętnie zamieszkałbym na wsi i tam tworzył nowe podkasty! Jednak rolnikiem bym nie został, bo nie wiem jak uprawia się pole.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com, gdzie znajdziecie zapis całego odcinka, dodatkowe ćwiczenia oraz wiele innych ciekawych materiałów. Jeżeli podoba Wam się to co robię, to proszę, wesprzyjcie mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie. A już w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Idzie zima– Polish with John # 20[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Dni są teraz coraz krótsze, robi się coraz zimniej. To znaczy, że nadchodzi zima. W Polsce pada już śnieg, więc czas na podkast o zimie!
Zima to jedna z czterech pór roku. Pozostałe to wiosna, lato i jesień. Zima to czas, kiedy pada śnieg, a temperatury są poniżej zera. To co najczęściej kojarzymy z tym okresem to właśnie śniegi i mrozy, ale także sanki, święta, narty albo lepienie bałwana. Jak więc wygląda zima w Polsce?
Oficjalnie, według kalendarza, zima zaczyna się dwudziestego pierwszego grudnia. Zazwyczaj już wcześniej pojawia się pierwszy śnieg– czasami nawet w listopadzie. Ten śnieg jest różny. Czasami sypie delikatnie, innym razem gęsto pada. Najładniejszy jest świeży, kiedy jeszcze nie widać śladów butów i samochodów. Na wsiach i przedmieściach tworzą się piękne widoki. Na ulicach i w centrach miast śnieg niestety szybko robi się szary i brudny.
Temperatura zimą jest różna, ale nigdy nie jest ciepło. Czasami jest dodatnia, czyli powyżej zera i wtedy śnieg topnieje, czyli zamienia się w wodę. Potem, gdy temperatura spada, woda zamarza, czyli zamienia się w lód. Trzeba wtedy bardzo uważać, bo można się pośliznąć! Zimą może być nawet minus dwadzieścia stopni, a rekord to mniej niż minus czterdzieści! Latem czasem jest więc bardzo gorąco, a zimą zimno. To bardzo ważne, żeby się ciepło ubierać i się nie przeziębić.
Kiedy ubieramy się ciepło zakładamy sweter, kurtkę, szalik na szyję, czapkę na głowę i rękawiczki na dłonie. Niektórzy ubierają się na cebulę, żeby było jeszcze cieplej. Zakładają koszulkę, bluzę, sweter, polar i kurtkę. Mają na sobie kilka warstw ubrań. Mają warstwy– tak jak cebula.
Jeżeli jesteśmy ciepło ubrani, to możemy iść na spacer. Kiedy jest dużo śniegu dzieci lepią śnieżki– takie kulki ze śniegu i rzucają się nimi. To jest wojna na śnieżki. Bardzo mi się to podobało jak byłem dzieckiem. Lepiłem też, jak inne dzieci, bałwana. Trzeba było zrobić wielką śniegową kulę, potem kolejną, mniejszą i jeszcze jedną, a potem postawić je na sobie. Z patyków zrobić ręce, z kamyczków oczy i nos. Na filmach nos bałwana jest zazwyczaj z marchewki, ale ja nigdy takiego nie widziałem. Jako dziecko bardzo lubiłem też jeździć na sankach. To była ogromna frajda!
Wiele osób uprawia sporty zimowe. Jeżdżą na nartach albo na snowboardzie. Te sporty są trochę ryzykowne, bo można złamać nogę albo rękę, ale mimo to są bardzo popularne. Ludzie jadą w góry, żeby poszaleć na śniegu. Inny zimowy sport to łyżwy. Są to takie specjalne buty, do których przyczepione są specjalne stalowe części, dzięki którym można jeździć i ślizgać się po lodzie. Często w miastach organizowane są lodowiska, gdzie każdy może dobrze się pobawić i pojeździć na łyżwach.
Kiedy wrócimy do domu po tych wszystkich zimowych szaleństwach, to nie ma to jak gorąca herbata. Zwykła albo owocowa, często z dodatkiem miodu. Trzeba się przecież rozgrzać. Do tego często jemy coś słodkiego. Jak szaleć, to szaleć!
Zimą oczywiście są też święta Bożego Narodzenia. To bardzo ważny czas, ale o nich opowiem innym razem.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com, gdzie znajdziecie zapis całego odcinka, dodatkowe ćwiczenia oraz wiele innych ciekawych materiałów. Jeżeli podoba się Wam to co robię, to proszę, wesprzyjcie mnie na serwisie Patreon! Link jest w opisie. A już w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Dziś jest Wigilia– Polish with John # 21[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Ten odcinek ukazuje się w szczególny dzień w roku– w Wigilię!
Wigilia to dzień przed Świętami Bożego Narodzenia. To dzień 24 grudnia. Wtedy w Polsce, wieczorem zaczyna się obchodzenie Świąt. Przed południem dużo ludzi jeszcze pracuje. Inni przygotowują już wyjątkową kolację, która nazywa się wieczerzą wigilijną. Jest z nią związane bardzo dużo tradycji. Wiele rodzin siada do wigilijnego stołu po tym jak na wieczornym niebie pojawi się pierwsza gwiazdka. Na stole według tradycji powinno być 12 potraw, bo tylu było apostołów. Zanim jednak zaczniemy jeść, dzielimy się opłatkiem. To taki specjalny kawałek chleba. Wtedy też składamy sobie życzenia. Dzielenie się opłatkiem to symbol– pokazuje, że chcemy dzielić się z bliskimi tym co ważne w życiu– chlebem. A chleb to symbol wszystkiego co mamy. Po prostu pokazujemy, że chcemy tego co najlepsze dla naszych krewnych i przyjaciół.
W Wigilię staramy się spotkać przede wszystkim z rodziną. Jednak zawsze w Polsce przy stole jest jedno wolne miejsce. Jest ono dla kogoś, kto może jest samotny albo nawet bez domu. W ten wieczór jesteśmy gotowi zaprosić do domu każdego, kto zapuka do naszych drzwi. Bardzo podoba mi się ten zwyczaj. Pokazuje tradycyjną polską gościnność.
W czasie wieczerzy według niektórych tradycji nie wolno wstać od stołu. Wszyscy muszą siedzieć przez cały czas. Być może pokazuje to, że rodzina powinna być w tym czasie razem, a nie zajmować się przygotowywaniem jedzenia i innymi mniej ważnymi rzeczami.
Bardzo ważne są kolędy, czyli pieśni bożonarodzeniowe. Wiele rodzin wspólnie je śpiewa po kolacji. Polskie kolędy są piękne, a moja ulubiona to Bóg się rodzi. Tą i wiele innych polskich kolęd możecie znaleźć na Youtube, Spotify i w wielu innych miejscach w internecie, także gorąco polecam. Jest też dostępna wykonana przez artystów studia Accantus na Wikipedii. Posłuchajmy.“ Bóg się rodzi, moc truchleje, * Pan niebiosów obnażony, * Ogień krzepnie, blask ciemnieje, *( Wszyscy). Ma granice nieskończony: * Wzgardzony, okryty chwałą; * Śmiertelny król nad wiekami, * A słowo Ciałem się stało, * I mieszkało między nami.”
Oczywiście obowiązkowe są prezenty pod choinką. To właśnie w Wigilię w Polsce pod choinką leżą prezenty. Wręcza je Aniołek, Dzieciątko, Mały Jezus albo Gwiazdor. Święty Mikołaj wręcza prezenty wcześniej, bo szóstego grudnia, ale już nie w Wigilię. Taka jest tradycja, chociaż dzisiaj trochę się to zmienia. U mnie w domu jednak to właśnie Dzieciątko zawsze przynosiło prezenty. Najwięcej radości z prezentów mają oczywiście dzieci! Czasami prezenty leżą pod choinką cały dzień, ale nie wolno ich otwierać za wcześnie.
Święta Bożego Narodzenia to święto chrześcijańskie, więc bardzo dużo rodzin idzie w nocy do kościoła. Tam, o północy jest specjalna msza święta, która nazywa się pasterka. Ludzie, tak jak pasterze, chcą przywitać na świecie Jezusa. To bardzo szczególny i piękny czas.
Potem są dwa dni Świąt. Ten czas spędza się z rodziną i przyjaciółmi. Ludzie nie idą do pracy, żeby świętować i być razem. Bardzo podobają mi się polskie tradycje, bo pokazują to, co jest najważniejsze w tych świętach. Nie chodzi o prezenty albo jedzenie. Najważniejsze jest coś innego. Moim zdaniem każdy, także osoby, które nie są wierzące, mogą zobaczyć to coś w tych świętach. Bo to czas, żeby być dobrym. Pogodzić się, jeżeli z kimś się pokłóciliśmy. Postarać się zmienić swoje życie. Na Nowy Rok mamy postanowienia, żeby schudnąć czy nauczyć się nowego języka. W Boże Narodzenie naszym postanowieniem może być to, żeby być lepszymi ludźmi dla innych. Myślę, że to bardzo ważne. Dzisiaj na świecie jest dużo nienawiści i kłótni. Trzeba to zmienić, a to jest możliwe tylko wtedy, jeżeli zaczniemy od siebie.
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka i życzę Wam wszystkiego najlepszego na Święta. Niech to będzie dla was szczególny czas– czas miłości i dobra. Jestem osobą wierzącą, więc życzę Wam błogosławieństwa Bożego. Niech Ten, którego narodziny właśnie obchodzimy, zawsze Wam pomaga w życiu stawać się lepszymi. Oczywiście w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Wesołych Świąt!
Jaka będzie przyszłość?– Polish with John # 22[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Dzisiaj jest ostatni dzień 2018 roku. To czas, kiedy robimy podsumowanie przeszłości, ale też patrzymy w przyszłość. Co będzie się działo w najbliższym czasie? Co będzie się działo za rok, dwa i więcej?
Jaka będzie przyszłość? Kiedy byłem dzieckiem, rok 2019 to było dla mnie science- fiction. Czas mijał i fantastyka naukowa stawała się teraźniejszością. Teraz też patrzymy w nadchodzące lata i pytamy się: jak będzie? Czy będzie lepiej czy gorzej?
Jak co roku będziemy więcej kupować w internecie. Być może zwykłych sklepów będzie coraz mniej. Czy cała gospodarka będzie się rozwijać? Tego nie wiadomo. W Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie tak, w Unii Europejskiej nie jest to już tak pewne. Czy będziemy bogatsi? Trudno powiedzieć. Jeżeli podatki wzrosną, to prawdopodobnie nie będziemy.
W polityce prawie na pewno będzie Brexit, czyli Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej. Ale co jeszcze? Unia Europejska przeżywa trudny czas. Jest coraz więcej terroryzmu, a ludzie są coraz bardziej niezadowoleni. Czy będą duże zmiany w polityce? Ja tego niestety nie wiem.
Jeżeli chodzi o seriale i filmy, to fani Wiedźmina na pewno się ucieszą, bo w przyszłym roku ma pojawić się serial na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego. Ciekawe czy odniesie sukces. Mają się pokazać także nowe Gwiezdne Wojny.
Co jeszcze przyniesie nowy rok? Może uda nam się bardziej dbać o planetę? Ludzie coraz bardziej starają się żyć ekologicznie. W przyszłym roku albo za dwa, trzy lata będziemy produkować mniej plastiku, a bardziej chronić przyrodę. Chciałbym, żeby było więcej drzew i terenów zielonych, żebyśmy mieli czym oddychać.
Każdy ma nadzieję, że będziemy leczyć wszystkie choroby. Obecnie wiele chorób jest nieuleczalnych, czyli nie znamy na nie lekarstwa. Za kilka albo kilkadziesiąt lat medycyna będzie już znała lekarstwa na takie choroby. Ludzie będą żyć dłużej i będą mieć więcej sił i energii.
Będziemy także więcej latali w kosmos. Za około dwadzieścia lat na Marsa poleci misja załogowa. To będzie wielkie wydarzenie, tak jak kiedyś odkrycie Ameryki czy lot na Księżyc. Ciekawe kiedy będziemy latać dalej, na inne planety czy do innych gwiazd? Może za sto albo dwieście lat? Już teraz są pomysły, aby wysłać sondy do najbliższych gwiazd, ale kiedy stanie się to rzeczywistością? Czy za rok czy za dziesięć lat? Tego nie wiemy, bo nie ma jeszcze konkretnych planów.
Przyszłość na pewno będzie niespodzianką. Dwadzieścia lat temu nikt by nie przewidział Facebooka czy smartfonów. Podobnie przyszłe wynalazki też będą dla nas niespodzianką. Bardzo trudno przewidzieć przyszłość, nawet tą bliską. Autorzy książek science- fiction często opisywali nasze czasy. Według ich prognoz już dzisiaj ludzie latają regularnie na Księżyc i inne planety. Tak się jednak nie stało, więc być może będziemy musieli poczekać na wiele z nowych odkryć trochę dłużej. Inne za to przyjdą wcześniej i będą dla nas zaskoczeniem.
Przyszłość jest natomiast jasna dla wróżek i jasnowidzów. Oni widzą w gwiazdach i szklanych kulach to, co wydarzy się w nadchodzącym roku. Jednak tego typu przepowiednie są niewiele warte, bo nie oparte na faktach. Wypowiedzi tych osób można interpretować na wiele sposobów, a często są one po prostu bardzo ogólne. Przyszłość jest natomiast w naszych rękach. Często to nasze wybory i działania mają największy wpływ na to co będzie w naszym życiu.
Jakie ja mam plany na rok 2019? Chcę regularnie uczyć się języków obcych. Chcę dalej tworzyć podcasty i inne materiały do nauki polskiego. Chciałbym także robić rzeczy do nauki innych języków– angielskiego i niemieckiego. Może będę tworzyć podkast o językach po angielsku, jeżeli będę miał czas. Na pewno łatwiej będzie mi go znaleźć, jeżeli będę wiedział, że podobają się Wam moje materiały. Dlatego zapraszam na mojego bloga, na mój Facebook, Twitter i Instagram. Piszcie do mnie, a ja postaram się odpowiedzieć. Co chcielibyście znaleźć na moim blogu, usłyszeć w moich podcastach?
Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka i życzę Wam wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Zakupy– Polish with John # 23[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Każdy z nas robi zakupy. Niektórzy codziennie, inni rzadziej. Dzisiaj porozmawiamy na ten właśnie temat.
Już kiedyś opowiadałem wam o galeriach handlowych, czyli dużych centrach, gdzie jest wiele sklepów. W Polsce są nie tylko galerie sztuki, ale też właśnie galerie handlowe. Kto to wymyślił? Nie wiem. Nie bardzo mi się to podoba, ale nic nie mogę zrobić. Zakupy możemy robić w galeriach handlowych, ale też w innych sklepach– małych, osiedlowych albo w dużych marketach. Istnieją też dyskonty, gdzie ceny są zazwyczaj niskie.
Ja nie lubię robić zakupów. Bardzo długo miałem bardzo blisko do sklepu. Wystarczyło zejść po schodach, wyjść z kamienicy i zaraz obok drzwi były drzwi do sklepu. Niestety, tego sklepu już nie ma, a ja muszę iść gdzie indziej na zakupy. W tym sklepie było wszystko co potrzeba na co dzień do jedzenia. Bardzo dobre owoce i warzywa, sery i wędliny, ciastka i słodycze. Można było kupić mrożone pierogi, kluski a nawet pizzę. Ja najczęściej kupowałem tam jedzenie na śniadanie i obiad. W tym sklepie można było kupić bardzo dobre pieczywo.
Pieczywo tam nie było najtańsze, ale też nie najdroższe. Duży bochenek kosztował cztery złote czterdzieści groszy. W marketach, np. w Biedronce czy Lidlu można kupić chleb taniej, ale on mi tak nie smakuje. Podobnie jest z owocami. Może te z dyskontów są ładniejsze, ale za to mniej smaczne. Zazwyczaj zawierają też więcej chemii.
“ Chemia” oznacza tutaj wszystko to co nienaturalne, np. konserwanty czy środki przeciw owadom. Jeżeli coś ma dużo chemii, to nie jest ekologiczne. Jedzenie w dyskontach i marketach często jest tańsze, ale zawiera dużo chemii.
Małe sklepy to zazwyczaj sklepy spożywcze, czyli takie gdzie można kupić jedzenie. Inne sklepy to np. kwiaciarnie, gdzie kupujemy kwiaty. W sklepach obuwniczych można kupić buty. Są też sklepy z odzieżą, czyli ubraniami. Ubrania można kupić także w marketach i supermarketach. Tych zakupów nie lubię najbardziej. Nie lubię przymierzać ubrań, bo często nie ma mojego rozmiaru. Jestem wysoki i trudno mi znaleźć mój rozmiar. Nogawki są za krótkie albo spodnie za wąskie. Swetry zbyt obcisłe. Wszystko jest na mnie za małe. Poza tym wolę wydawać pieniądze na inne rzeczy.
Moje ulubione sklepy to księgarnie i antykwariaty. W księgarniach można kupić nowe książki, a w antykwariatach używane. Kiedy znajdę interesującą książkę, to sprawia mi to dużo radości. Bardzo lubię czytać i uczyć się, więc książki są moimi przyjaciółmi. Dobra lektura, czyli czytanie książki, to mój sposób spędzania wolnego czasu. Niektóre są bardzo rzadkie i trudne do zdobycia. To są prawdziwe perełki, białe kruki. Takie książki są ozdobą każdej biblioteki.
Czasami zaglądam też do sklepów z elektroniką, żeby popatrzeć na nowe sprzęty elektroniczne, na przykład komputery i telefony. Jednak zazwyczaj elektronikę kupuję przez internet. W dzisiejszych czasach takie zakupy są coraz popularniejsze. W internecie ceny są niższe, a wybór większy. Najpopularniejszym miejscem na zakupy jest Allegro. Można tam znaleźć prawie wszystko– nowe i używane, można porównać ceny różnych sprzedawców. Kupujący, czyli klienci, mogą wystawić opinię, ocenę sprzedającym. W ten sposób inni wiedzą, czy sprzedawca jest godzien zaufania.
To wszystko o zakupach, przynajmniej na razie. Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Idziemy na studia– Polish with John # 24[ B1]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Do szkoły każdy musi albo musiał chodzić. Na studia idą tylko ci, którzy chcą się dalej uczyć. Uczą się w szkole wyższej albo na uniwersytecie.
Każdy z nas jak był dzieckiem poszedł do szkoły. W Polsce dzieci w wieku siedmiu lat idą do szkoły podstawowej. Potem idą do szkoły średniej, a potem mogą, jeśli chcą iść na studia. Jest to nauka inna niż w szkole, trudniejsza i wymagająca dużo czasu i pracy. Studiować można różne rzeczy na różnych typach uczelni, czyli szkół wyższych.
Najbardziej znany typ to uniwersytet. To główne szkoły wyższe, gdzie można studiować prawie wszystko. Jak sama nazwa wskazuje, są bardzo uniwersalne. Na uniwersytetach są różne wydziały. To takie części uniwersytetu, które zajmują się jedną dziedziną nauki. Są więc wydziały filologiczne, gdzie studiuje się języki, biologiczne, chemiczne, matematyczne, historyczne, nauk społecznych i tak dalej.
Inny rodzaj szkoły wyższej to politechnika. Jest podobna do uniwersytetu, ale specjalizuje się, zajmuje się przede wszystkim naukami technicznymi. Tu można studiować na przykład elektronikę czy informatykę. Są też szkoły medyczne, rolnicze i wiele innych. Kiedyś nazywały się akademiami, a teraz to też uniwersytety, mimo że uczy się tam tylko wybranych dziedzin nauki.
W Polsce studiować może każdy, kto zda maturę. Matura to egzamin na koniec szkoły średniej i bez niej nie da się iść na studia. A potem trzy albo pięć, albo i więcej lat uczenia się.
Pierwszym stopniem, który można zrobić na studiach to licencjat. Trzeba się uczyć trzy lata i na koniec napisać pracę albo zdać egzamin. Potem jest magister. To kolejne dwa lata i kolejna, dłuższa praca. Praca licencjacka to około pięćdziesięciu stron, a magisterska stu. Jeżeli ktoś chce iść dalej to może robić doktorat. Nie chodzi jednak o doktora– lekarza, kogoś kto pracuje w szpitalu. Doktor to też tytuł naukowy. Kolejne tytuły to doktor habilitowany, a potem profesor.
Na uniwersytecie wykładają, czyli uczą, profesorowie, doktorzy a czasem też magistrzy. Studenci chodzą na zajęcia, czyli takie lekcje, ale na uniwersytecie. Zajęcia to mogą być wykłady, kiedy studenci słuchają tego co mówi wykładowca, nauczyciel. Mogą to być ćwiczenia, które są bardziej podobne do lekcji, bo studenci aktywnie na nich pracują.
Bardzo ważnym miejscem jest biblioteka. Studenci nie zawsze chętnie tam chodzą, ale to bardzo ważne miejsce. Można tam znaleźć specjalistyczne książki. W pracy naukowej bardzo ważne jest wiedzieć, co zrobili już inni naukowcy. W bibliotece można też przeczytać fachowe czasopisma i periodyki naukowe. Periodyk to też czasopismo, ale często zamiast czasopismo naukowe mówi się periodyk naukowy.
Ja ukończyłem studia, a tak to polubiłem, że teraz kończę kolejne. Bo można zrobić w życiu kilka kierunków, czyli mieć tytuły naukowe z różnych dziedzin. Moim marzeniem jest móc dalej się uczyć– pasjonuje się językami i chciałbym studiować lingwistykę. Czas pokaże czy to marzenie się spełni. Jeżeli jednak nie uda mi się na uniwersytecie, to sam mam dużo książek i będę je czytać. Jak to mówi przysłowie“ człowiek uczy się całe życie”. Tak naprawdę nie ma końca nauki i warto cały czas się rozwijać i poszerzać swoją wiedzę.
Mam nadzieję, że daliście radę. To był trudniejszy odcinek, ale czasem warto sobie postawić wyzwanie. Dziękuję Wam bardzo. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Na planie filmowym– Polish with John # 25[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Dzisiaj przeniesiemy się do świata filmu. Nie będę jednak mówił o rodzajach filmu, ale o tym jak się robi filmy. Dlaczego? Bo sam zagrałem niedawno w filmie! Jeśli chcecie wiedzieć jaką miałem rolę, musicie trochę poczekać.
Wszystko zaczęło się kilka dni temu. Mój znajomy napisał do mnie na Facebooku: Cześć, Janek! Jak życie? Mam do ciebie interes, poszukujemy kogoś do kilku ujęć filmowych w tę sobotę o godzinie dziewiętnastej. Czy byłbyś zainteresowany czymś takim?
Oczywiście, że powiedziałem, że tak! O godzinie dziewiętnastej byłem w umówionym miejscu. Spotkaliśmy się, żeby kręcić film. Kręcić film to znaczy robić film. Film kręci się na planie filmowym. Plan filmowy to miejsce, gdzie kręci się film. Na planie filmowym pracują następujące osoby.
Najważniejszy jest reżyser. To on mówi wszystkim, co mają robić. Jest szefem i kieruje pracą na planie filmowym. Jest też operator kamery. To osoba, która nagrywa to co się dzieje. Kolejna osoba to oświetleniowiec, czyli ktoś kto jest odpowiedzialny za światło. Bardzo ważne jest, żeby na filmie wszystko było dobrze widać. Żeby było dobrze słychać mamy też dźwiękowca. Poza tym na planie filmowym pracuje scenograf, który pilnuje, żeby wszystko było dobrze ustawione oraz wiele innych osób.
Oczywiście na planie filmowym pracują też aktorzy. Od najważniejszych, czyli pierwszoplanowych do tych mniej ważnych, którzy zwykle nic nie mówią. To są statyści, czyli ci, którzy nie odgrywają ważnych ról. Choć bez nich na planie filmowym byłoby pusto. Jeżeli w filmie oglądamy jak akcja dzieje się w autobusie to większość pasażerów jest statystami.
Teraz przyszedł czas wyjawić tajemnicę. W filmie, w którym brałem udział, byłem… statystą! Miałem jednak rolę mówioną! Dwa słowa, ale zawsze coś! Kto wie, czy nie czeka mnie fantastyczna kariera w filmie? Na pewno jeżeli ten film będzie dostępny na Youtubie, to Wam go udostępnie.
Kręcenie filmu nie jest takie proste jak się wydaje. Film, w którym biorę udział będzie miał około 10 minut, a jego produkcja zajęła całą noc. Często trzeba powtarzać, jechać w różne miejsca. To bardzo ciekawe, bo trzeba nauczyć się pokazywać różne emocje.
Kończę ten odcinek. Chciałem opowiedzieć Wam jak to jest kręcić film. Niestety chyba się trochę przeziębiłem i powinienem odpocząć. Może następnym razem uda mi się przygotować dla Was dłuższy odcinek.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Tajemnicze mieszkanie– Polish with John # 26[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Tym razem zamiast zwykłego podcastu chciałem zaproponować Wam opowiadanie.
Kto kupuje mieszkanie, nie oglądając go wcześniej? Ja. Nie wiem dlaczego. To była chwila głupoty. Teraz stoję przed drzwiami i nie chcę ich otwierać. A co, jeśli ono jest bardzo stare? Może jest zaniedbane i będę musiał zrobić remont? Stoję już dwadzieścia minut i nic. Jeszcze chwilę się wahałem.
– Nie mogę dłużej czekać, co ma być to będzie.– Pomyślałem i otworzyłem drzwi.
Przede mną był bardzo dziwny pokój. Ściany były szare i brudne. Po przeciwnej stronie stała duża czerwona kanapa. Nie czerwona! Wyglądało na to, że była cała we krwi. Na prawdę! Ona kiedyś była biała, ale teraz prawie wszystko było pokryte krwią! Przed nią stał stół. Był mały i brązowy. Na stole stała czaszka. Nie wiedziałem, czy ludzka czy zwierzęca. Okropne. Nad kanapą wisiał obraz. Był to obraz szkieletu tańczącego z ludzkimi postaciami. Coś jak średniowieczny danse macabre. Nie chciałem wchodzić, ale coś wepchnęło mnie do środka. Drzwi zatrzasnęły się z hałasem. Po lewej stronie była łazienka, a po prawej szafa. Wszystko było brudne, jak gdyby nieużywane od wielu lat.
– Skoro już jestem w środku, to obejrzę całe mieszkanie.– pomyślałem. Takie miejsca wypełniały mnie strachem, ale i ciekawością. Nie wiedziałem jak to się dla mnie skończy, ale musiałem, po prostu musiałem obejrzeć wszystko.
Po prawej stronie pierwszego pokoju była kuchnia. W kuchni było wszystko, co normalnie można znaleźć w kuchni. Stół, cztery krzesła, piekarnik, lodówka i tak dalej. Meble nie były stare, ale pokryte pajęczynami i kurzem. Wszystko wyglądało jak z horroru. Lodówka była pusta. Wewnątrz była tylko koperta. Niebieska, z plamami po kawie.
Obok kuchni były dwa pokoje– sypialnia i gabinet. W sypialni znajdowało się łóżko. Co to było za łóżko! Bardzo duże z ciemnoczerwonym baldachimem. Po bokach łóżka stały dwa stoliki nocne. Niespodzianką dla mnie był fakt, że był tam też telewizor. Był pokryty kurzem jak inne meble w mieszkaniu.
W mieszkaniu była też druga sypialnia. Mniejsza niż pierwsza. Były tam łóżko, biurko i szafa. Łóżko nie było tak duże jak w pierwszej sypialni. Jednoosobowe, nowoczesne, brązowe. Również biurko i szafa były nowoczesne. Ale dlaczego w kolorze malinowym? Wyglądały jak meble z IKEA. Były brudne. Na biurku stało małe lustro. Było pęknięte, jakby ktoś uderzył je pięścią. Na ścianie wisiał plakat z jakiegoś filmu o zombie.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Dzwonił agent nieruchomości.
– Przepraszam, że przeszkadzam. Czy jest pan już w mieszkaniu? Bo, poprzedni właściciel zadzwonił do mnie i powiedział, że zapomniał zabrać swoje rzeczy z mieszkania. Chce dzisiaj przyjechać po meble i wszystko co tam zostawił. Tam wcześniej był escape room, powiedział, że może się pan przestraszyć gdyby to pan zobaczył…
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Kto daje i odbiera– Polish with John # 27[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Kto daje i odbiera, ten… używa biernika! czasowniki dawać i odbierać łączą się z biernikiem( po angielsku accusative). Dzisiaj postaram się pomóc Wam z tym przypadkiem. Będziemy używać go z różnymi czasownikami.
Zaczniemy od czasownika“ mieć”. Jeżeli coś mamy, to mamy biernik. Co można mieć? Można mieć bzika! Mieć bzika, to znaczy bardzo się czymś interesować, coś bardzo lubić. Jak byłem dzieckiem to była taka bardzo popularna piosenka. W refrenie użyty był kilka razy biernik. Posłuchajmy:
Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma,
a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa.
Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma,
a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa.
Ja też mam w domu psa. Ma na imię Bloger. On ma zabawki– piłki i gumową kość. Mam też hobby. Mam bzika na punkcie języków. Naturalnie, mam dużo książek, komputer. Mam też meble: łóżko, stół, szafę, kanapę i tak dalej. Wiele osób ma samochód. Jeżeli ktoś ma pracę, to ma też pieniądze. Uwaga! W języku polskim jeżeli coś mam, to używam biernika. Niestety, jeżeli czegoś nie mam, to używam innego przypadku– dopełniacza. Np. ona ma samochód, a on nie ma samochodu. Ja mam książkę, ty nie masz książki. Trzeba więc uważać.
Oczywiście fajnie jest mieć pieniądze, samochód i tak dalej. Jednak najważniejsze to mieć rodzinę i przyjaciół. A do tego znaleźć( też z biernikiem) miłość swojego życia, najlepiej taką, co ma ładne oczy! A jak ktoś ma ładne oczy, to komu je da?
Ładne oczy masz–
Komu je dasz?
Takie ładne oczy,
Takie ładne oczy.
Wróćmy do biernika. Kiedy jeszcze go używamy? Kiedy coś lubimy. Jeżeli mamy przyjaciela albo przyjaciółkę, to go lub ją lubimy. Można też lubić książki, języki, pieniądze, ludzi. Ja lubię książki, więc mam dużo książek. Lubię języki, więc mam książki do nauki języków obcych. A skoro lubimy biernik, to też kochamy biernik. Kochamy więc męża, żonę, dzieci. Kochać można swojego chłopaka albo dziewczynę. W języku polskim kochać to mocne słowo i nie używamy go tak często jak na przykład w angielskim, gdzie często oznacza bardzo lubić. Można powiedzieć, że się kocha języki obce, ale częściej powiemy, że bardzo je lubimy.
Skoro już mamy różne rzeczy i je lubimy, to przejdźmy do następnego tematu. Biernik to też jedzenie i picie. Jemy więc np. śniadanie. A na śniadanie jemy chleb albo bułki, ser, wędliny. Na śniadanie możemy także zjeść jajecznicę albo płatki kukurydziane. Można do tego wypić kawę albo herbatę. Niektórzy piją sok albo wodę mineralną. Po południu jemy obiad, a na obiad ziemniaki, mięso i sałatkę. Wieczorem jemy kolację.
Znacie jeszcze inne czasowniki, które łączą się z biernikiem? Są to między innymi: znać, poznać, spotykać, widzieć, pamiętać. Na przykład w takim krótkim opowiadaniu. Znam bardzo dobrze pewnego aktora. Widziałem go kiedyś w telewizji. Potem spotkałem go( tego aktora) w teatrze. Występował w przebraniu, ale poznałem go! Widziałem go jeszcze potem w sklepie. Ciekawe czy on mnie poznał? Czy pamiętał mnie z teatru? Ja go bardzo dobrze pamiętałem!
Byłbym zapomniał! Dajemy też biernik. Na święta albo urodziny więc dajemy prezenty. Można dać komuś książkę w prezencie albo kubek. Dużo ludzi lubi czytać książki, więc można dać im książkę. Jeżeli ktoś lubi filmy, oglądać filmy, to można dać takiej osobie film na DVD. Jeżeli poznamy kogoś wyjątkowego, to możemy dać takiej osobie wyjątkowy prezent. Jeżeli dajemy coś w prezencie, to potem niefajnie byłoby to odbierać. Odebrać można różne rzeczy– list albo paczkę na poczcie. Z negatywnych połączeń to można też odebrać komuś życie, czyli zabić. Jeżeli opowiadamy( to też z biernikiem), jeżeli opowiadamy jakąś historię kryminalną, to właśnie tam morderca odbiera komuś życie, zabija kogoś. Potem detektyw bada sprawę i znajduje… kogo? mordercę.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie?– Polish with John # 28[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Tuż, tuż, już za chwilę będą Walentynki. Może już są albo były? Zależy, kiedy słuchacie tego odcinka. Tak czy siak, dzisiaj chciałem porozmawiać z wami o uczuciach. A dokładnie o miłości i przyjaźni.
Walentynki to nie jest tradycyjne polskie święto i wielu osobom się nie podoba. Ja też nie obchodzę tego święta, ale i tak możemy porozmawiać z tej okazji o uczuciach. Oczywiście muszę zacząć od miłości. To chyba najmocniejsze uczucie. Jak tylko człowiek się zakocha, to zaraz świat wiruje dookoła, a niebo robi się pogodne. Zupełnie jak w piosence…
Ktoś mnie pokochał, świat nagle zawirował, bo
ktoś mnie pokochał na dobre i na złe,
bezchmurne niebo znów mam nad głową,
bo ktoś pokochał mnie.
To był fragment piosenki pod tytułem Wszystko mi mówi że mnie ktoś pokochał zespołu Skaldowie. Jak mówią słowa piosenki, prawdziwa miłość jest na dobre i na złe. Chodzi o to, że kocha się nie tylko jak wszystko dobrze się układa w życiu, ale jeżeli kocha się naprawdę, to też wtedy, kiedy czasy są trudniejsze, kiedy nie wszystko jest tak, jakbyśmy tego chcieli.
Skąd to się bierze, że czasem silni, dzielni i wydawałoby się niezależni mężczyźni tracą głowy dla pięknych pań? Wszystko dlatego, że one mają pewną tajną broń…
Wy jesteście mocni, silni– my słaba płeć,
Lecz my mamy coś co wyście by chcieli mieć,
Co jest warta wasza siła– wasza pięść i twarda dłoń,
My kobiety– choć słabiutkie, mamy na was jedną broń:
Sex appeal, to nasza broń kobieca,
Sex appeal, to coś co was podnieca,
Wdzięk, styl, charm, szyk,
Tym was zdobywamy w mig, ooooo…
Oczywiście w drugą stronę często też się dzieje i serce jakiejś damy utonie w uczuciu do jakiegoś mężczyzny.
Zostawmy jednak miłość i idźmy dalej na naszej mapie uczuć. Innym ważnym uczuciem jest przyjaźń. Jednak znaleźć przyjaciela albo przyjaciółkę nie jest łatwo. Tak naprawdę nie mamy wielu przyjaciół. Większość osób, które znamy to nasi znajomi. Przyjaciół ma się niewielu– jednego, dwóch, może trzech. To osoby, które wiedzą o nas bardzo dużo i o którym my wiemy bardzo dużo. Osoby, którym zawsze pójdziemy z pomocą i one zawsze nam pomogą, jeżeli będziemy tego potrzebować. Przyjaciel to ktoś bardzo bliski.
Jest takie powiedzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Bo prawdziwy przyjaciel nie opuści nas, nawet jeżeli nie będziemy mieli szczęścia w życiu. Tak opisał to Adam Mickiewicz, wielki polski poeta. Wiersz nie jest prosty, ale posłuchajcie. Żeby łatwiej Wam było zrozumieć, to powiem, że słowo ‘ kum' oznacza przyjaciela. Teraz już się tak nie mówi, ale kiedyś było często używane.
Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie;
Ostatni znam jej przykład w Oszmiańskim powiecie.
Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek,
Z tych, co to: gdzie ty, tam ja,– co moje, to twoje.
Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek,
Ziarnko dzielili na dwoje;
Słowem, tacy przyjaciele,
Jakich i wtenczas liczono niewiele.
Rzekłbyś; dwój duch w jednym ciele.
O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy
Kiedy gadali, łącząc swoje czułe mowy
Do kukań zozul i krakań gawronich,
Alić ryknęło raptem coś koło nich.
Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek.
Mieszek tej sztuki nie umie,
Tylko wyciąga z dołu ręce:“ Kumie!”
Kum już wylazł na wierzchołek.
Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy,
Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy.
Trafia na ciało, maca: jak trup leży;
Wącha: a z tego zapachu,
Który mógł być skutkiem strachu,
Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży.
Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieje,
Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je.
Dopieroż Mieszek odżył…“ Było z tobą krucho!– Woła kum,– szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał! Ale co on tak długo tam nad tobą sapał.
Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?”
“ Powiedział mi– rzekł Mieszek– przysłowie niedźwiedzie:
Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”.
Oczywiście jest wiele innych uczuć niż tylko miłość i przyjaźń. Te pozytywne to radość, szczęście, wdzięczność, zachwyt czy ekscytacja. Są też negatywne jak nienawiść, smutek, żal czy strach. Mam nadzieję, że w waszym życiu będą tylko te pozytywne!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Gry komputerowe– Polish with John # 29[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Co tydzień rozmawiamy na inny temat. Dzisiaj chciałbym porozmawiać o grach komputerowych.
Gry komputerowe to rodzaj rozrywki. Kiedyś mówiono gry wideo, ale teraz chyba nikt już tak nie mówi. Co ciekawe to ogólnie mówi się“ gry komputerowe”, nawet jeżeli mamy na myśli gry na konsole. Dzisiaj gry komputerowe są bardzo popularne i wiele osób gra na komputerze albo konsoli. Kiedyś tak nie było. Komputery były drogie, gry trudno było kupić.
Pamiętam czasy, kiedy jeszcze gry można było przegrywać czyli kopiować. Wtedy bardzo tanio można je było kupić w sklepach komputerowych. Oczywiście, nie było wtedy internetu, więc czytało się magazyny o grach komputerowych, żeby wiedzieć co jest ciekawe, jaka gra może okazać się interesująca. Mój komputer to była Amiga 600. Nie miałem prawdziwego monitora, więc do komputera był podłączony telewizor. Czarno- biały telewizor! Ale i tak świetnie się bawiłem. Jeszcze wcześnij mieliśmy w domu inny komputer– ZX Spectrum Plus. To był komputer mojego taty, ale czasami mogłem na nim pograć. Tamte gry były bardzo, bardzo proste, ale jakie interesujące, jakie wciągające! Człowiek godzinami siedział przed ekranem i grał, grał i grał.
Potem w Polsce zabroniono sprzedawać skopiowane gry. Od tego momentu były nielegalne. Trzeba było kupować oryginały albo szukać pirackich, czyli nielegalnych, kopii. Gry były bardzo drogie, więc pirackie wersje były bardzo popularne. Pamiętam moją pierwszą oryginalną grę. Nazywała się Theme Hospital i polegała na budowaniu szpitala. Trzeba było zarabiać pieniądze, leczyć pacjentów i reagować na różne wypadki.
Ta gra wciągnęła mnie bardzo. Wciągnęła, czyli bardzo mi się podobała i spędziłem dużo czasu grając w nią. Wciągnąć może nas nie tylko gra, ale też serial czy książka. Inne gry, które mnie wciągnęły w tamtym czasie to między innymi Sim City 2000 czy UFO: Enemy Unknown. W pierwszej budowało się miasto, w drugiej trzeba było obronić Ziemię przed najazdem kosmitów.
Z czasem gry były coraz lepsze, a ja miałem coraz lepszy sprzęt, czyli komputer, i mogłem grać w te nowsze gry. Jednak stare często były ciekawsze. Bo choć nie miały super grafiki i niesamowitych efektów specjalnych, to opowiadały bardziej interesującą historię.
Bardzo lubię gry strategiczno- ekonomiczne. Wspominałem już Theme Hospital i Sim City 2000. Inne tego typu tytuły, przy których spędziłem sporo czasu, to między innymi Cywilizacja czy ostatnio Cities Skylines. Na moim kanale Youtube znajduje się kilka filmików jak gram w tę ostatnią grę. Może nie są specjalnie dobrej jakości, ale możecie posłuchać bardziej potocznego polskiego.
Niektórzy mówią, że gry źle działają na graczy, że są za bardzo wciągające i uzależniają. Uważam, że to trochę przesada. Oczywiście mogą być uzależniające, podobnie jak wiele innych spraw. Jednak mogą też działać pozytywnie. Rozwijają myślenie, uczą jak znajdować rozwiązania różnych problemów. Ja nauczyłem się bardzo dużo angielskiego grając właśnie w gry komputerowe. Dlatego nie uważam, żeby były złe. A jakie jest wasze zdanie?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Proszę też o wsparcie przez serwis Patreon, abym mógł dalej tworzyć dla was materiały do nauki polskiego. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo!
Jestem narzędnikiem– Polish with John # 30[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Co tydzień rozmawiamy na inny temat. Jakiś czas temu ćwiczyliśmy biernik, więc przyszedł czas na inny ważny przypadek– narzędnik.
Jak wiecie w wielu językach, które posługują się przypadkami, podstawowy czasownik, czyli“ być” łączy się z mianownikiem, tym najbardziej podstawowym przypadkiem. Jednak język polski jest inny i od samego początku potrzebny jest nie tylko mianownik. Kiedy ktoś mówi:“ Jestem nauczycielem” to używa narzędnika. Tak więc można być nauczycielem, uczniem, studentem, lekarzem, aktorem. Albo nauczycielką, uczennicą, studentką, aktorką.
Kiedy jeszcze używamy narzędnika? Kiedy czymś się interesujemy. Ja na przykład interesuję się językami obcymi i ich historią, a do tego książkami, genealogią. Kiedyś na tej liście była też astronomia, ale moje zainteresowanie astronomią trochę osłabło z czasem. Pomyślcie czym wy się interesujecie. Biologią, filmem, literaturą czy może matematyką? Są też inne słowa, które wyrażają fakt, że się czymś interesujemy i też łączą się z narzędnikiem. Można powiedzieć, np. że ktoś się czymś fascynuje– historią, fizyką czy książkami. Jeszcze inaczej; można powiedzieć, że się za czymś przepada. Ja przepadam za językami obcymi. Choć moim zdaniem częściej używa się tego zwrotu w negacji, czyli kiedy mówimy, że czegoś za bardzo nie lubimy, że za czymś za bardzo nie przepadamy. Dlatego, żeby kogoś nie obrazić i nie powiedzieć wprost, że się nie lubi jakiejś rzeczy, to powiemy: Nie przepadam za tym albo tamtym. Ja na przykład nie przepadam za cukierkami miętowymi, miętową pastą do zębów i miętą w ogóle.
Jak sama nazwa wskazuje narzędnik jest używany do określenia narzędzia, którego używamy do wykonania jakiejś czynności. Na przykład piszemy długopisem albo ołówkiem. Kierujemy albo jedziemy samochodem, lecimy samolotem, płyniemy statkiem lub łódką. Herbatę słodzimy cukrem i mieszamy łyżeczką. Ten narzędnik jest niezwykle przydatny! Ciągle nim coś robimy. Kluczem zamykamy drzwi, a kartą kredytową i pieniędzmi płacimy. Możemy nawet ułożyć krótką historię: Mirek postanowił wyruszyć w podróż. Przez Internet kupił bilety, za które zapłacił kartą kredytową. Pojechał na lotnisko i poleciał samolotem do Stanów Zjednoczonych. Taksówką pojechał do hotelu, gdzie gotówką zapłacił za nocleg. Gdy był w pokoju wyciągnął butelkę piwa, bo chciało mu się pić. Nie miał otwieracza, więc otworzył butelkę kluczem. Potem usiadł na łóżku, zaczął ołówkiem rysować widok z okna. Już planował dalszą podróż. Przez Stany będzie podróżował samochodem. Potem poleci samolotem do Japonii. Z Japonii do Rosji popłynie statkiem, a przez całą Rosję przejedzie pociągiem. Gdy już wszystko zaplanował zszedł do hotelowego baru, zamówił herbatę. Posłodził ją cukrem, choć barmanka proponowała słodzik, i zamieszał łyżeczką. Przepadał za słodką herbatą. Nie mógł się doczekać tego, co zobaczy. Fascynowały go nowe miejsca i ludzie.
Tak dużo używamy narzędnika, że wiążą się z nim całkiem sporo emocji. Nie ma się jednak co martwić narzędnikiem. Tak, czasownik' martwić się' łączy się z narzędnikiem. Możemy się martwić losem naszych bliskich, egzaminami czy finansami. Z drugiej strony możemy się cieszyć postępami w nauce czy sukcesami w pracy. To też narzędnik. Skoro ktoś pasjonuje się językami obcymi, to może cieszyć się każdym nowym słowem albo martwić brakiem czasu na naukę. Ważne jednak, żeby się tym naszym narzędnikiem nie stresować. Tak, martwić się, cieszyć się, stresować się też łączą się z narzędnikiem, bo są jak gdyby narzędziami naszych emocji.
Czasami kiedy kierujemy samochodem, możemy się zestresować sytuacją na drodze. Rodzice martwią się karierą swoich dzieci, bo się nimi opiekują. Ja tylko opiekuję się moim psem, inni opiekują się swoimi krewnymi, przyjaciółmi i tak dalej. Czasami może wydaje się nam, że za bardzo się starają, ale to dlatego, że bardzo się nami przejmują. Przejmować się czymś, stresować się czymś to znowu narzędnik. Mamy więc bardzo dużo tych słów. Takimi egzaminami można się stresować, przejmować, martwić albo cieszyć ich wynikiem.
Dużo tego? A to podobno najłatwiejszy przypadek w języku polskim. Jednak, co najważniejsze, to nie przejmować się za bardzo. Polskiego jest łatwiej się nauczyć, jeżeli mamy z nim dużo kontaktu. Dlatego robię dla was podcasty, żebyście mieli więcej możliwości słuchania tekstów po polsku. Czytajcie, słuchajcie kilka razy, bo“ ćwiczenie czyni mistrza” jak mówi przysłowie. Jeżeli wam się podobają, to zapraszam na Patreon, gdzie możecie pomóc mi tworzyć kolejne przez choćby symboliczne wsparcie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Historie rodzinne– Polish with John # 31[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Kiedyś już opowiadałem Wam o moich krewnych. Jednym z nich był Jan Oko, innym Franciszek Reichard von Reichardsperg. Skąd o nich tyle wiem? Bo interesuję się historią mojej rodziny, moją genealogią.
Jedną z pierwszych lekcji w podręcznikach do języka obcego jest lekcja o rodzinie. Dowiadujemy się jak nazywają się członkowie rodziny– mama, tata, babcia, dziadek i tak dalej. Zwykle jest to tylko kilka podstawowych słów. Inne, jak na przykład teść, teściowa pradziadek czy prababcia pojawiają się później. Słów rzadko używanych mało kto się uczy. Na przykład w języku polskim coraz rzadziej używa się określenia stryjek i stryjenka. Stryj albo stryjek to brat taty a stryjenka to siostra taty albo żona stryja. Jednak zazwyczaj mówimy wujek albo ciocia. Prawie nikt nie słyszał o takich słowach jak pociot, świekr czy świekra, jątrew czy dziewierz. Tych słów już się w języku polskim nie używa. Słyszeli o nich tylko pasjonaci genealogii.
Czym jest genealogia? Tak najprościej to opisywanie historii rodziny, tworzenie drzewa genealogicznego, odkrywanie przodków. Najczęściej znamy tylko rodziców i dziadków. Mało kto ma szczęście znać swojego pradziadka albo swoją prababcię. Jeżeli jednak chce, to może pójść do archiwum albo poszukać w internecie i znaleźć informacje o swoich przodkach i dalekich krewnych. Czy mnie interesuje genealogia? Oczywiście!
Zaczęło się jak miałem około dziesięciu lat. Pamiętam taki obrazek. Byliśmy u babci w odwiedziny. Miałem ze sobą duże kartki papieru i wypytywałem rodzinę o przodków i krewnych. Rysowałem ogromne drzewo genealogiczne. Kto był czyim bratem, siostrą, ojcem, matką i tak dalej. Ale to była frajda! To było jak podróż w czasie.
Tak się zaczęło. Na początku robiłem to bardzo prosto, nieprofesjonalnie, amatorsko. Potem zacząłem zbierać dokumenty rodzinne, spisywać historie, zbierać zdjęcia. Dzięki temu poznałem także dalszych członków rodziny– takich, z którymi wcześniej nie miałem kontaktu. To wszystko było i jest bardzo ciekawe. To hobby spowodowało, że spotkania rodzinne stały się dla mnie bardzo interesujące.
Pamiętam jak mój dziadek opowiadał nam jak wyglądało życie ludzi na Syberii podczas wojny. Ta część Polski, gdzie mieszkał z rodziną w czasie II Wojny Światowej dostała się pod okupację. Okupacja to sytuacja w której jedno państwo zostaje zaatakowane, a inne zabiera jego terytorium. Moja rodzina została wywieziona przez komunistów na Syberię. Niestety władzom Związku Radzieckiego, kraju który zaatakował Polskę, nie podobali się Polacy. Chcieli zniszczyć naszą kulturę. Wiele osób z mojej rodziny zginęło w tym czasie. Dziadek jednak po wojnie wrócił do Polski i mógł mi opowiedzieć o tamtych wydarzeniach. Opowiadał też, że jeszcze przed wojną sam interesował się genealogią i miał zgromadzone dokumenty. Niestety nie mógł ich zabrać, gdy został wyrzucony z domu i już nigdy ich nikt w rodzinie nie widział.
Ta historia mojego dziadka jest bardzo smutna. Jednak opowiadał też inne, ciekawsze. O tym jak jego ojciec zakochał się w córce kowala, kiedy szedł do Lwowa i zatrzymał się na nocleg. Inne osoby z rodziny też opowiadały ciekawe historie. Mam nawet pamiętnik mojej prababci, bardzo ciekawy. Teraz zupełnie inaczej patrzę na historię. Nie są to tylko daty i wydarzenia z książki. Wiem, że tam wszędzie byli moi przodkowie. Czasem wiem co robili. Wiem, że walczyli z nazistowskimi Niemcami, przeciwstawiali się komunizmowi. Cieszę się, że moja rodzina wybierała wolność. Inni, jak Jan Oko, o którym wam opowiadałem, byli wybitnymi naukowcami. On interesował się łaciną i starożytnością. Ja też się interesuję łaciną! Mam to chyba po nim.
Genealogia to świetne hobby i można się dużo nauczyć. Poznać swoich krewnych, spotkać nowe osoby. Dla mnie to fascynująca podróż. Czy wy też interesujecie się genealogią? Czy znacie historię swoich przodków? Jeśli tak, to świetnie. Jeśli nie, to nie traćcie czasu. Pytajcie i rozmawiajcie, a dowiecie się dużo ciekawych rzeczy.
Na koniec dodam, że bardzo chciałbym dowiedzieć się więcej o moich przodkach, o historii mojej rodziny. Ciągnie mnie to prawie tak samo jak języki.
To tyle na dzisiaj. Cieszę się, że jesteście ze mną. To już trzydziesty pierwszy odcinek! Te podcasty powstają już ponad pół roku. To też kawałek historii. Mam nadzieję, że wam się podobają i wam pomagają w nauce języka polskiego. Ja jak słucham podcastów, to słucham ich kilka razy, żeby lepiej wszystko zapamiętać. Jak to mówią:“ ćwiczenie czyni mistrza”. Jeżeli wam się podobają, to zapraszam na Patreon, gdzie możecie pomóc mi tworzyć kolejne przez choćby symboliczne wsparcie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Z wizytą u rodziny– Polish with John # 32[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Skoro ostatni podcast był o genealogii, to będziemy dalej mówić o rodzinie. W końcu genealogia to poznawanie historii rodziny, a wszelkie opowieści najlepiej poznać z pierwszej ręki– czyli w czasie rodzinnych spotkań.
W Polsce, o ile nie mieszkamy szczególnie daleko, często odwiedzamy naszą rodzinę, zwłaszcza rodziców. Tradycją są niedzielne obiady, bo one najlepiej smakują u mamy. Nasze mamy zawsze o nas zadbają i obiad będzie pyszny. Na Śląsku, a może i w innych częściach Polski, niedzielny obiad zaczyna wcześnie, o dwunastej albo trzynastej. Z dań to koniecznie musi być rosół, a potem rolada, kluski i modro kapusta. Kto nie jadł, ten koniecznie musi spróbować, bo to jest pyszne! W innych rejonach Polski na stół trafiają inne potrawy.
Jednak to nie jedzenie jest najważniejsze, ale spotkanie. Na taki obiad często przychodzi więcej osób. Ja bardzo lubię, gdy mogę spotkać się z bratem, bratową i bratankami. Bratowa to żona brata, a bratankowie to synowie brata. Choć czasami spotkanie z bratankami jest bardziej wyczerpujące niż siłownia, bo to są jeszcze małe dzieci i mają mnóstwo energii. Bawimy się więc klockami, samochodami, latamy w kosmos i zwiedzamy odległe kraje. Ich wyobraźnia nie zna granic i bardzo mi się to podoba. Chociaż, po takich zabawach jestem zmęczony, to zawsze cieszę się, że mogę spędzić czas z moimi bratankami.
Z rodziną spotykamy się także na święta– szczególnie na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Wtedy jest więcej osób, czyli spotkamy się w większym gronie. Jest bardziej odświętnie i uroczyście.
Nie zawsze mamy ochotę na takie spotkania, ale z czasem wspominamy je bardzo miło. Ja pamiętam, że nie zawsze chciało mi się jechać w odwiedziny do mojej prababci, a teraz tego bardzo żałuję. Czasami spotkania rodzinne są trudne, bo nie zgadzamy się z kimś albo nie przepadamy za kimś. Jednak po czasie zwykle stwierdzamy, że rodzina to rodzina, to najważniejsza rzecz w naszym życiu. W Polsce cały czas jeszcze dla wielu osób rodzina, to to co najważniejsze, to ci ludzie, dla których możemy zrobić wszystko.
Bardzo podoba mi się to przywiązanie do rodziny. Sam wiem, że nawet jeżeli przez jakiś czas nie układa nam się, może kłócimy się ze sobą, to potem to mija. Jak po burzy powietrze jest świeższe, tak w rodzinie relacje układają się na nowo. Znów chętnie się spotykamy, rozmawiamy ze sobą, dzielimy naszymi przeżyciami i doświadczeniami. Bo chociaż mamy przysłowie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, to mimo to możemy powtórzyć za piosenką z Kabaretu Starszych Panów.
Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima
Samotnyś jak pies.
Miał willę z ogródkiem
Miał garaż, i auto,
Że każdy, co nie Miał,
Zaraz by mieć chciał to.
telefon z plastyku, adapter, i frak…
Więc czego, ach czego, ach czego mu brak?
Rodziny, rodziny, rodziny, ach rodziny.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima
Samotnyś jak pies.
Mam nadzieję, że wy nie będziecie samotni jak psy! Mam nadzieję i życzę Wam tego, żebyście byli szczęśliwi ze swoimi rodzinami. A jeżeli trochę kontakty się Wam urwały i może nie spotykacie się już za często, to zadzwońcie do swoich krewnych i zapytajcie co u nich słychać. Kto wie, a nuż się ucieszą?
To tyle na dzisiaj. Cieszę się, że jesteście ze mną. Mam nadzieję, że moje podcasty wam się podobają i pomagają wam w nauce języka polskiego. Od niedawna na moim zacząłem publikować kurs dla początkujących. Pierwsze lekcje będą dla was bardzo proste, ale kolejne może przydadzą Wam się jako powtórka? Jak to mówią:“ ćwiczenie czyni mistrza”. Jeżeli podoba się Wam to co robię, to zapraszam na Patreon, gdzie możecie pomóc mi tworzyć kolejne materiały do nauki polskiego przez choćby symboliczne wsparcie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Pierwszy na księżycu– Polish with John # 33[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego. Wiecie kto był pierwszy na księżycu? Neil Armstrong? Oczywiście, że nie! Już wcześniej był tam Polak. Pozwólcie, że opowiem Wam tę historię.
Był więc sobie Twardowski, dobry szlachcic. Chciał być mądry i długo żyć. Albo w ogóle nie umrzeć. Co więc zrobił? Coś czego nie powinno się robić. Przeczytał w pewnej starej książce jak zawrzeć pakt z diabłem. Wezwał więc diabła i zawarł z nim umowę. Taka umowa z diabłem to cyrograf. Podpisał go Twardowski własną krwią. Nasz szlachcic w zamian za duszę sprzedaną diabłu mógł od niego żądać czego tylko chciał. A duszy miał nie oddawać, dopóki nie pojawi się w Rzymie.
Zaczął więc Twardowski korzystać z umowy i gromadzić sobie bogactwa. Życzenia miał szlachcic różne, a wszystkie co do joty szatan wypełniać musiał. Nawet udało mu się piękną kobietę znaleźć i z czartowską pomocą wziąć ją za żonę. Miała ona bowiem w butelce robaka i tylko temu, kto odgadnie co to za robak, rękę swoją dać obiecała, tylko za tego za mąż wyjść. Mówiła
Co to za zwierzę, robak czy wąż?
Kto to odgadnie, będzie mój mąż.
No i Twardowski zgadł, że to była pszczółka. Ale przebiegły szlachcic był przebrany wtedy za biedaka. Potem, gdy jego żona sprzedawała garnki w Krakowie, on jako bogaty pan przyjeżdżał na rynek i kazał swoim sługom tłuc te garnki. Nie był z niego za dobry mąż. Choć inne legendy mówią, że ona nie była za dobrą żoną.
Tak sobie nasz szlachcic żył i dobrze mu było, a do Rzymu się nie wybierał. Użył więc diabeł podstępu. Udał dworzanina pewnego bogatego pana i prosi Twardowskiego, aby ten udał się do owego bogacza i wyleczył go z choroby. Twardowski zgodził się, a umówionym miejscem spotkania miała być karczma w pobliskiej wsi.
Nie wiedział jednak Twardowski, że ta karczma nazywała się“ Rzym”. Takiego to podstępu użył diabeł i z karczmy chciał go porwać do swojego królestwa. Jednak, gdy polecieli ponad szczyty gór Twardowski zaczął śpiewać pobożną pieśń, a tego diabeł nie mógł wytrzymać. I tak zawisł Twardowski nad ziemią i na Księżycu zamieszkał.
Tak przynajmniej mówią legendy i podania. Trzeba by się zapytać tych co byli na Księżycu, może spotkali tam Twardowskiego? Jeżeli nie chcemy legend, to niestety żaden Polak na Księżyc nie poleciał. W kosmosie był jedynie Mirosław Hermaszewski, w 1978 roku. No i kilka polskich sztucznych satelitów. Jednak kto wie? Może kiedyś polska baza księżycowa będzie nosić imię pana Twardowskiego?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Uzależnieni od telefonów– Polish with John # 34[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Są z nami wszędzie. Nie zostawiamy ich nawet na chwilę. Nasze telefony. A właściwie smartfony, bo tak z języka angielskiego je dzisiaj nazywamy.
Zwykły telefon, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa, stał w kuchni w domu rodziców. Można było wykręcić numer i porozmawiać z kimś do kogo się dzwoniło. Najpierw trzeba było się przedstawić i powiedzić z kim chce się rozmawiać. Dzisiaj dzwonimy bezpośrednio do osoby, z którą chcemy porozmawiać i dziwimy się, jeżeli telefon odbiera ktoś inny. Dawniej to było normalne. Odbierali rodzice, dzieci, mąż, żona, a czasem nawet odwiedzająca nas rodzina. Jeżeli ktoś korzystał z telefonu za długo, narażał się na duży rachunek. Dlatego rodzice bardzo pilnowali dzieci, żeby, jak to się mówi, nie“ siedziały za długo na telefonie”.
Nasze czasy, to zupełnie inna bajka. Każdy ma smartfona, nielimitowane rozmowy i smsy, a także mnóstwo internetu mobilnego. Można do woli rozmawiać, pisać ze znajomymi, przeglądać internet, a rachunek będzie taki sam jak zawsze. Kiedyś jeszcze trzeba było uwarzać na internet, bo albo pakiet za szybko się wyczerpywał albo trzeba było dużo dopłacać za przekroczony transfer danych. Dzisiaj jest inaczej. Za 25 złotych można mieć, poza nieskończonym czasem rozmów i nieskończoną ilością smsów, przynajmniej 15 GB na korzystanie z światowej sieci.
Tak tego wszystkiego dużo, więc czy jest też tak dobrze? Na pewno smartfony ułatwiają życie. Mają jednak swoje wady. Jedną z nich jest to, że uzależniają. Chyba bardziej niż papierosy.
Często można zobaczyć grupę znajomych, którzy zamiast rozmawiać ze sobą, siedzą na telefonach. Sprawdzaja Facebooka, Instagrama i inne portale społecznościowe. Często nie potrafią odłożyć komórki na dłużej niż kilka minut. Ciągle muszą być na bieżąco. To nie jest wymyślone zjawisko, to fakt i naukowcy nazwali tę chorobę fonoholizmem. Dotyka to wszystkich, zarówno dzieci jak i dorosłych. Sam często się łapię na tym, że muszę sprawdzić co się dzieje, czy nie dostałem jakiegoś maila i tak dalej. Skąd się to bierze?
Podobno źródłem takich zachowań jest między innymi lęk przed samotnością. Coraz trudniej jest nam rozmawiać“ w realu”, więc uciekamy w wirtualną rzeczywistość. Tam czujemy się w centrum wydarzeń, czujemy się zaakceptowani. Relacje utrzymywane przez internet są prostsze i bezpieczniejsze od tych prawdziwych. Bo w internecie łatwiej kogoś zablokować, kto nam się nie podoba, kogo nie lubimy.
Czy da się to zmienić? Całego świata nie zmienimy, ale warto spróbować. Usunąć niepotrzebne aplikacje, żeby nie kusiły. Wyjść czasem z domu na spacer bez telefonu. Wylogować się z sieci i zalogować się do życia. Trudne? Na pewno. Czy warto? Jak najbardziej. Bo to co trudniejsze, jest często dużo dla nas lepsze.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Na ty czy na pan, pani– Polish with John # 35[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jednym z problemów w języku polskim jest kwestia kiedy jesteśmy z kimś na ty, a kiedy na pan, pani. Prosta odpowiedź brzmi… No cóż, takiej odpowiedzi nie ma. Jedni przechodzą na ty szybciej, inni wolą mówić sobie per pan, per pani. Starsze pokolenie nie przechodzi na ty tak szybko jak młodsze.
Czy można wskazać jakieś zasady? Tak, są pewne ogólne zasady. Jeżeli kogoś nie znamy, to raczej będziemy używać formy pan, pani. W sklepie, w urzędzie, w pracy i tak dalej. Trochę inaczej natomiast sytuacja wygląda w miejscach takich jak bar, pub czy dyskoteka. Wtedy zazwyczaj od razu zwracamy się do innych na ty.
Jednak nie są to zasady bezwzględne i proste, nawet dla Polaków. Kiedy ja idę do sklepu to nieważne jak młoda jest osoba tam pracująca w sklepie, nie przechodzę z nią na ty. Są jednak tacy, którym wystarczy, że byli w tym sklepie kilka razy i już nie używają zwrotu pan czy pani. Także współcześnie w korporacjach często przyjmuje się luźniejszy styl i zwraca do innych po imieniu( czyli na ty).
Jedna wskazówka bardzo ogólna jest niezwykle pomocna. Jeżeli nie jest to ktoś kogo bardzo dobrze znamy, przyjaciel czy rodzina, to zwróć się przez pan lub pani. Jednak jakiejkolwiek formy użyjemy, ważna jest też intonacja czy sposób w jaki wypowiemy to, co chcemy powiedzieć.
Dotyczy to w szczególności obcokrajowców, którzy uczą się polskiego. Nikt się nie obrazi za wybór niepoprawnej formy, jeżeli będzie słyszał obcy akcent. Być uprzejmym to nie tylko forma gramatyczna, ale też uśmiech czy wspomniana intonacja. Podam wam przykład i jestem ciekaw czy usłyszycie różnicę. Słowa są te same, ale za pierwszym razem postaram się być miłym, a za drugim razem już mniej.
Dzień dobry. Poproszę kilogram ziemniaków.
albo
Czy ma pan bilety autobusowe?
Jak słyszycie każde z tych zdań można wypowiedzieć miło albo nie miło. Tak więc poza zwracaniem się pan, pani do bycia grzecznym warto uwzględnić intonację oraz przywitanie się, słowa proszę, dziękuję czy, jeśli zajdzie potrzeba, przepraszam.
Jako Polacy jesteśmy zwykle dość bezpośredni, przynajmniej w porównaniu do Brytyjczyków, i dlatego forma pan, pani może być ważna kiedy chcemy coś załatwić. Ona w pewien sposób gwarantuje nam, że będziemy poruszać się w właściwym rejestrze– bardziej formalnym, a przez to raczej bardziej uprzejmym. Jednak, jak już powiedziałem, szczery uśmiech i miły ton będą dla uczących się polskiego znaczyć więcej niż poprawna gramatyka. Dla nas sam fakt, że ktoś chce się uczyć polskiego jest już powodem do radości. A jeżeli poprawimy jakiś błąd, to tylko dlatego, że chcemy pomóc każdemu kto się uczy naszego języka.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Gdy brakuje czasu– Polish with John # 36[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Tydzień temu nie było podcastu. Bardzo Was za to przepraszam. Po prostu zabrakło mi czasu. Mam dużo różnych obowiązków, a doba nie jest z gumy, czyli nie chce być dłuższa. Do dyspozycji mamy dwadzieścia cztery godziny i ani minuty więcej. Każdy z nas musi sobie dobrze zorganizować czas, żeby go nie tracić na niepotrzebne rzeczy.
Ja staram się być dobrze zorganizowany. Używam kalendarza, w którym zapisuję sobie wszystkie lekcje i inne spotkania. Rano mniej więcej planuje dzień– kiedy będę miał czas na obiad, a kiedy na spacer z psem. Staram się być zorganizowany, bo dużo robię. Jestem nauczycielem, czyli uczę. Mam dużo lekcji. Poza tym uczę się, czyli jestem uczniem. Uczę się kilku języków obcych. Studiuję, bo jestem studentem na uniwersytecie. Kończę już moje studia i piszę pracę licencjacką. Jest mi trochę łatwiej, bo już wcześniej studiowałem i napisałem pracę magisterską na innym kierunku. Dzięki temu łatwiem mi zorganizować czas, który mam do dyspozycji.
Jest jednak wiele rzeczy, które nam kradną czas. Jest to chociażby Facebook na którym wiele osób spędza za dużo czasu, którego potem brakuje na czytanie książek, spotkania z rodziną, sport, nauką i wiele innych, ważnych rzeczy. Takich złodziejów czasu jest wiele, a kiedy czasu nam zaczyna brakować, właśnie ich musimy się pozbyć.
Gdy brakuje czasu trzeba lepiej się zorganizować. Przestać poświęcać czas na rzeczy mało ważne albo niepotrzebne. Naturalnie potrzebujemy mieć wystarczająco czasu na sen i odpoczynek, bo bez tego nie da się pracować. Jednak nie powinniśmy go marnować na sprawy niepotrzebne albo wręcz szkodliwe. Ja, gdy potrzebuję lepiej zorganizować mój czas, staram się nie korzystać z Facebooka. Poza tym wykorzystuję każdą chwilę czasu na to, co mam zrobić. Nie zawsze jest to łatwe.
Często mamy wiele rzeczy do zrobienia, dużo obowiązków. Musimy dzielić czas między pracę i dom, studia i odpoczynek i tak dalej. Wtedy warto ustalić co jest dla nas ważne, na co musimy poświęcić więcej czasu. Niektóre sprawy trzeba będzie odłożyć w czasie, zrobić później. Niektóre sprawy można spróbować zrobić szybciej albo poprosić innych o pomoc– w ten sposób zaoszczędzimy czas, który możemy wykorzystać na inne sprawy.
Są rzeczy, które wymagają dużo czasu. Wspomniałem o mojej pracy licencjackiej. To jest pisanie długiego artykułu na jakiś naukowy temat. Na to potrzeba czasu, bo trzeba poczytać, zastanowić się i w końcu napisać. Dlatego staram się znaleźć codziennie trochę czasu na to, żeby krok po kroku coś robić. Nie znalazłbym wystarczająco czasu jednego dnia albo tygodnia, żeby napisać wszystko. Takie pisanie może być czasochłonne, czyli zabierające dużo czasu. Dlatego w zeszłym tygodniu już po prostu nie miałem czasu na inne sprawy, między innymi na podcast.
W przyszłości, jak skończę studia, będę mieć więcej czasu i chcę go przeznaczyć na podcasty i inne materiały do nauki polskiego. A jak wy wykorzystujecie swój czas?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Powrót po przerwie– Polish with John # 37[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Wracam! Skończyłem pisać pracę licencjacką, oddałem ją do sprawdzenia i mogę wrócić do robienia podcastów. Muszę jeszcze przygotować się do egzaminu, a to oznacza sporo nauki, ale podcasty postaram się nagrywać znowu regularnie. Co u was słychać? Uczyliście się polskiego? Może pojawiły się jakieś trudności? Pytajcie mnie na Facebooku, blogu i gdzie tylko możecie. Na te pytania postaram się odpowiedzieć w kolejnych odcinkach.
Zastanawiałem się o czym zrobić ten odcinek. Tematów jest dużo, choć często nie jest łatwo opowiedzieć wszystko prostymi słowami. Moi uczniowie często mają ten problem. Chcę coś opowiedzieć, ale brakuje im słów. Co wtedy robić? Opowiem dzisiaj trochę o tym co można zrobić, żeby nauczyć się nowych słów.
Zanim jednak będziecie się uczyć wszystkich słów jakie istnieją, pamiętajcie o jednym. Nie trzeba ich znać! Często wystarczy opisać to, o co nam chodzi. Bez wymyślania skomplikowanych terminów. Na przykład, jeżeli nie znamy słowa“ choinka”, to wystarczy powiedzieć drzewo z igłami.
Jeżeli chcecie nauczyć się słówek, to warto uczyć się ich od razu w kontekście. Wtedy widzimy jak się ich używa, jak łączą się z innymi wyrazami. Dlatego, moim zdaniem, lepiej uczyć się słówek z jakiś tekstów, które czytacie, a nie z listy przez kogoś stworzonej. Taki tekst od razu pokaże wam, w jakim kontekście używa się jakiego słówka.
Skoro już macie tekst, to przeczytajcie go kilka razu. Powtarzajcie go przez kilka dni. Coś co przeczytacie tylko raz, łatwo można zapomnieć. Powtarzanie pomoże wam więcej zapamiętać. Ja nawet przepisuję ręcznie teksty, których się uczę! Bardzo pomaga mi to wszystko zapamiętać.
Słuchajcie też podcastów kilka razy. Możecie po pierwszym razie sprawdzić nowe słówa w słowniku, a potem znowu posłuchać. Będziecie rozumieć coraz więcej i łatwiej będzie wam zapamiętać nowe wiadomości.
Nie czytajcie ani nie słuchajcie za trudnych tekstów. Jeżeli będziecie mieli za dużo słówek na raz, to mózg nie da rady tego wszystkiego zapamiętać. Lepiej jeżeli rozumiecie prawie wszystko, ponad osiemdziesiąt procent słów. Wtedy te nowe będą łatwiejsze do zrozumienia i zapamiętania.
Uczcie się też zdań, tekstów albo wierszy na pamięć. Wtedy w głowie zostaną całe zwroty i zdania, które potem będzie można użyć.
Ja nie lubię używać aplikacji typu Duolingo czy Anki. Kiedyś używałem Memrise, ale mi się znudził. Za to bardzo lubię właśnie czytać teksty, które rozumiem. Jeżeli lubicie aplikacje, to super! A jeżeli nie, to spróbujcie mój sposób. Nawet jeżeli chętnie używacie aplikacji, to spróbujcie i zobacznie czy czytanie wielokrotne tekstów wam czasem nie pomoże.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Kraina Fantazja– Polish with John # 38[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Kiedy byliśmy dziećmi, a może ktoś z moich słuchaczy jeszcze jest dzieckiem, mamy opowiadały nam historie na dobranoc. Leżeliśmy w łóżkach, a mama albo czasem tata czytali nam książkę albo sami wymyślali historie o podróżach do niezwykłych krain. To były fascynujące podróże do krainy fantazji… A może by tak znów się tam wybrać? Może by znowu odwiedzić miejsca, w które zabierała nas dziecięca wyobraźnia? A może niektórzy z nas nigdy nie przestali się tam wybierać i co jakiś czas wpadają z wizytą do Jasia i Małgosi albo na inną planetę, gdzie mieszkają ufoludki. Kiedy byłem dzieckiem, w filmie“ Pan Kleks w kosmosie” była taka piosenka.
Kiedy znów się nadarzy okazja,
polecimy na planetę Fantazja.
Polecimy tam nawet na gapę
wahadłowcem lub kosmopłatem.
Zabierzemy kolorowe marzenia,
bagarz trosk zostawiając na Ziemi.
Tu zostaną kłopoty, zmartwienia,
co nas czeka w kosmicznej przestrzeni?
Dzisiaj ja chcę zabrać was w taką przygodę i opowiedzieć o tej krainie z tysiąca baśni i snów. Znajduje się ona w naszej wyobraźni i na kartkach setek książek.
Kto tam mieszka? Wspomniałem już ufoludki, czyli tych, którzy latają w kosmicznych spodkach zwanych także UFO. Zazwyczaj są zielone i mają antenki zamiast uszu. Jednak nie tylko w przestrzeni kosmicznej można spotkać dziwne stwory. Najbardziej znanym jest chyba smok wawelski. Jest bardzo niebezpieczny, bo potrafi zionąć ogniem. Żaden rycerz nie potrafił go pokonać, tylko szewczyk Dratewka, o którym może kiedyś Wam opowiem. Nie zawsze jednak ów Smok Wawelski był taki groźny. W jednej z bajek, pod tytułem Przygody Baltazara Gąbki, nasz smok był dobrym bohaterem, który miał wraz z przyjaciółmi uratować z Krainy Deszczowców naukowca Baltazara Gąbkę. Na podstawie książki powstał nawet serial rysunkowy dla dzieci, który można znaleźć na YouTubie.
Znakomity, potężny i żartobliwy Smok Wawelski oraz jego przyjaciel, mistrz patelni, Bartłomiej Bartolini herbu Zielona Pietruszka zapraszają do obejrzenia przedziwnych przygód pod tytułem“ Wyprawa profesora Gąbki”.
Jeżeli chcecie zobaczyć bajki z dawnych czasów, to gorąco wam polecam tę produkcję! My jednak nie opuszczamy krainy Fantazji, ale daje poznajemy jej mieszkańców. Choć nie są to polskie bajki, to były bardzo popularne w naszym kraju. Chodzi mi mianowicie o Muminki. Te piękne książki szewdzkiej autorki Tove Jansson zawsze cieszyły się powodzeniem. Razem z Muminkami każde dziecko przeżywało różny przygody i radości w dolinie Muminków.
Dziecięca wyobraźna jest pełna bajek. Ten podcast jest za krótki, aby o wszystkich opowiedzieć. Nie wspomniałem przecież o dziewczynce z zapałkami, Panu Kleksie, kocie Filemonie, czarodziejskim ołówku, Koziołku Matołku i wielu, wielu innych. Może jeszcze kiedyś mi się uda. A tymczasem żegnam się z Wami!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam oczywiście na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Moi nauczyciele ze szkoły– Polish with John # 39[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Każdy z nas chodził do szkoły. Niektórzy może jeszcze chodzą. W Polsce trwają już wakacja i uczniowie starają się o szkole nie myśleć. Nie wiem dlaczego, ale mi przyszły do głowy wspomnienia o moich dawnych nauczycielach.
Bardzo dobrze wspominam swoich nauczycieli. Potrafili uczyć nie tylko swoich przedmiotów, ale przede wszystkim myślenia. Co nie znaczy, że wszyscy nam pobłażali, że nie byli surowi. Byli jednak przykładami. Pamiętam moją polonistkę, nauczycielkę języka polskiego z liceum. Cóż to za osoba! Zaraziła nas pasją do czytania, pokazywała nam literaturę w sposób zupełnie inny niż czasami kojarzy się ze szkołą. Książki stawały się dla nas interesujące. Pamiętam, że często przynosiła stosy swoich książek, żeby podzielić się z nami swoimi ulubionymi fragmentami albo pokazać jak pisano w danym okresie historii. Ponadto jest to bardzo miła i ciepła osoba, która wzbudzała nasze zaufanie i myślę, że mieliśmy bliską więź w tamtym czasie.
Byli też nauczyciele, którzy wzbudzali trochę strachu. Moja pani od biologii potrafiła spowodować dreszcze na plecach. Była wymagająca i odpytywała nas bardzo często i dokładnie. Pamiętam, że kiedyś zapomniałem odrobić zadania domowego. Mieliśmy opisać kilka grup jakiś zwierząt w zeszycie, a ja zupełnie o tym zapomniałem! Pech chciał, że trafiło na mnie i to ja zostałem poproszony, żeby przeczytać zadanie domowe. Zebrałem siły, wytężyłem umysł i zacząłem mówić. Powiedziałem wszystko, z każdym szczegółem, jaki zapamiętałem z lekcji. Ku mojemy zdziwieniu dostałem piątkę! Na szczęście dla mnie, pani nie poprosiła mnie o zeszyt, żeby tam wpisać tę ocenę i nie dowiedziała się o braku zadania. Do mojej wpadki przyznałem się dopiero po latach, gdy już ukończyłem szkołę.
Wymagająca i ucząca myślenia była pani od historii. To co pamiętam z lekcji, to fakt, że często czytaliśmy i analizowaliśmy teksty źródłowe– kroniki, dokumenty i tak dalej. W ten sposób uczyła nas myśleć, a nie tylko uczyć się kolejnych wydarzeń historycznych na pamięć. Pokazała, że historia to fascynująca przygoda, która czasem przypomina pracę detektywa, który kawałek po kawałku składa obraz tego, co kiedyś się wydarzyło.
Na koniec muszę wspomnieć moją pierwszą nauczycielkę ze szkoły podstawowej. Pani Beata uczyła mnie przez pierwsze trzy lata, czyli w tak zwanym nauczaniu początkowym. W tym czasie nie ma osobnej nauczycielki od polskiego, matematyki i innych przedmiotów. Większość lekcji prowadzi ta sama osoba. Mnie uczyła zawsze uśmiechnięta, kochana i tak dobra jak mało kto nauczycielka. Wszyscy w klasie ją kochaliśmy. Potrafiła nas uczyć i się z nami bawić. Była prawdziwą mistrzynią dla nas, która wie wszystko o wszystkim. Pamiętam nawet, że na rozpoczęciu pierwszego mojego roku szkolnego miała na sobie różową sukienkę.
Bardzo miło wspominam czasy szkolne, bo chodziłem do bardzo dobrej szkoły. Oczywiście nie mam czasu opowiedzieć o wszystkich osobach, które tam spotkałem, ale zapewniam że byli i są wspaniali. Takiej szkoły i takich nauczycieli życzę wszystkim uczniom.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Najlepszy przyjaciel człowieka– Polish with John # 40[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Czy słyszeliście już o Blogerze? Nie, nie chodzi mi o kogoś kto ma bloga i pisze posty. Chodzi mi o mojego psa, który ma na imię Bloger.
Mój pies ma już ponad pięć lat. Podobno w“ ludzkich” latach to już trzydzieści pięć! Jesteśmy więc rówieśnikami. Prawie dokładnie pięć lat temu pojawił się u mnie w domu. Był szczeniakiem o którego nikt nie chciał zadbać. Postanowiłem, że się nim zaopiekuję i tak trafił do mnie dokładnie 4 lipca 2014 roku.
Mój pies jest kundlem, czyli nie jest psem rasowym. Rasowe psy to takie, które należą do jednej grupy psów, rasy i są to na przykład jamniki, terriery, dogi czy owczarki. Kundle to psy nierasowe. Ich rodzice też są kundlami albo należą do różnych ras. Każdy kundelek wygląda trochę inaczej, psy rasowe są do siebie bardziej podobne. Moim zdaniem, kundle są bardzo mądre. Jednak wszystkie psy są kochane.
Co robią psy? Moim zdaniem, przede wszystkim śpią. Bloger potrafi bardzo dużo spać. Poza tym oczywiście chętnie się bawi. Najbardziej lubi zabawy z piłeczką. Chodzę z nim też na spacery. Trzy razy dziennie. Jak jest ładna pogoda, rzucam mu patyki. Rzadko jednak aportuje, czyli nie przynosi patyka z powrotem. Częściej zaczyna go gryźć. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubi rozrgryzać patyki na drobne kawałeczki. Jednak największa radość na spacerze jest wtedy, kiedy spotka kolegę albo koleżankę. Jest w okolicy pies Fado, którego bardzo lubi, jest także suczka Tosia, z którą często się bawi. Lubi też Dejzi, ale ona już jest staruszką, ma chyba 12 lat, więc nie ma tyle energii co Bloger.
O psach mówi się, że są najlepszymi przyjaciółmi człowieka. To prawda, bo one zawsze kochają i są bardzo wierne. Niestety czasami ludzie nie są tak wierni jak psy. Widziałem kiedyś na własne oczy jak ktoś wyrzucił psa z samochodu i odjechał. Pies pobiegł za samochodem, ale nie miał szans go dogonić. To był bardzo smutny widok. Czasami psy trafiają do azylu, schroniska dla zwierząt. Tam mają dach nad głową i jako taką opiekę, ale to nie są dobre warunki. Na szczęście są osoby, które takie psy przygarniają do siebie i dają im dom. Gdybym miał dużo pieniędzy, to kupiłbym dom z dużym ogrodem i przygarnął przynajmniej kilka takich psiaków. Niestety na razie mieszkam w mieszkaniu, więc na więcej psów nie mam warunków.
Psy, wierni przyjaciele. Dom bez psa byłby smutny. Na szczęście mieszkam z moim radosnym czworonogiem, który daje mi wiele uśmiechu. Nawet jeżeli muszę z nim wyjść na spacer wcześnie rano. Bardzo się cieszę, że pięć lat temu zdecydowałem się go przygarnąć. Nagrywam ten podcast i widzę jak sobie leży na kanapie i śpi. A wy? Macie jakiś czworonożnych przyjaciół w domu? Jak się wabią wasze psy? Są rasowe czy kundelki? Podzielcie się w komentarzach i na Facebooku Ioannes Oculus.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Spacerem przez miasto– Polish with John # 41[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Przejeżdżam do centrum miasta tramwajem numer 16. Wysiadam na przystanku przy Rynku i idę spacerem przez miasto. Chcecie wiedzieć co widzę? Wysokie budyki, biurowce. Są też niższe kamienice, w których mieszczą się sklepy, kawiarnie i inne punkty usługowe. Po przeciwnej stronie rynku mieści się urząd miasta, duży, szklany gmach. Na katowickim Rynku są ławki i drzewka.
Potem idę ulicą 3 Maja. Po prawej mam dom handlowy Skarbek, a po lewej wspomniany urząd miasta. Środkiem ulicy biegną tory tramwajowe. Po chodniku idzie dużo ludzi. Po obu stronach znajdują się sklepy, bardzo dużo odzieżowych, ale są też kawiarnie, księgarnie i inne. Kiedyś była tu księgarnia Bookszpan, którą bardzo lubiałem. Miała bardzo miłą obsługę i dużo ciekawych książek. Niestety biznes im nie wyszedł i teraz w tym samym miejscu jest inna księgarnia, ale już bez tych oryginalnych i ciekawych książek.
Tak idąc dochodzę do skrzyżowania z ulicą Stawową. Po lewej widzę Galerię Katowicką, czyli centrum handlowe, a dalej dworzec. To centrum handlowe zupełnie nie pasuje do starych kamienic, które je otaczają. Wygląda jak wielki glut albo… cóż, nie wypada mi przytaczać to tego, co niektórym przychodzi na myśl, gdy widzą ten budynek. Taka to jest ta współczesna architektura. Nie idę jednak w tamtą stronę. Skręcam w prawo, w ulicę Stawową.
Na tej ulicy też widzę sklepy i kawiarnie. Jednak już po chwili zbliżam się do kiermaszu bukinistów, czyli ulicznych sprzedawców książek. Na tych straganach można znaleźć używane książki, czasami bardzo rzadkie. Czasami można znaleźć tutaj prawdziwe perełki. Idę dalej i na rogu jest uzbecki kebab, gdzie można zjeść coś dobrego. Jestem na skrzyżowaniu z ulicą Mickiewicza, więc znowu skręcam w prawo. Na tej ulicy znajduje się świetna mała pizzeria, która nazywa się Czaplomania. To jest najlepsza pizza w Katowicach. Zdecydowanie moja ulubiona. Po drugiej stronie ulicy jest antykawiariat, czyli sklep z używanymi książkami. Jest to kolejne miejsce, które bardzo lubię.
Idę trochę dalej ulicą Mickiewicza i dochodzę znowu do Rynku. Taki krótki spacer w centrum miasta. Jakie jest twoje miasto? Spróbuj opisać swój spacer ulicą w twoim mieście. Może będziesz musiał sprawdzić niektóre słowa w słowniku i dzięki temu nauczysz się czegoś nowego? Możesz też próbować opisać swoją drogę do i z pracy. Co mijasz po drodze? Jak to opiszesz? Powtarzając to ćwiczenie regularnie, można stopniowo rozbudowywać słownictwo, dodawać słówka do listy i coraz lepiej opisywać to co się widzi.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Straszne rzeczy– Polish with John # 42[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
“ Dziwniejsze rzeczy”, to tytuł bardzo popularnego serialu. Jednak nie jest znany pod tym tytułem. Jeżeli jednak powiem, że chodzi mi o“ Stranger Things” to już większość będzie wiedzieć, o czym mówię. Jest to amerykański serial dostępny na Netflixie, którego trzeci sezon niedawno się ukazał, a czwarty został już zapowiedziany.
“ Stranger Things” to coś seriel z gatunku horroru, bo z otchałni, z innego świata do naszego przybywa siła, która z pewnością nie jest przyjazna. Fabuła jest osadzona w cichym i spokojnym amerykańskim miasteczku. Wszystko zaczyna się od tajemniczego zniknięca jednego z dzieci, dwunastoletniego Willa Byersa. Oczywiście, jego zniknięcie to nie jest zwykłe porwanie, ale początek wielu tajemniczych wydarzeń, które przyprawiają widzów o gęsią skórkę.
Fabuła serialu jest bardzo interesująca, wciągająca i bardzo działa na wyobraźnię. Muzyka jest znakomita, a całość naprawdę klimatyczna. Choć polskie lata osiemdziesiąte to zupełnie co innego niż amerykańskie i my w Polsce nie znamy takich klimatów jak w serialu z pierwszej ręki, to możemy to wszystko dokładnie zobaczyć na ekranie.
Bardzo podoba mi się też gra aktorska. Zawsze trochę obawiam się ról dziecięcych. Dzieci nie zawsze potrafią dobrze grać, pokazywać emocje i tak dalej. Na szczęście w tym wypadku młodzi aktorzy stanęli na wysokości zadania i zagrali bardzo dobrze.
Osoby, które nie lubią się bać chyba nie powinny oglądać tego serialu, bo jest po prostu straszny i komuś po nocach mogą się śnić koszmary. Innym gorąco go polecam. Jest to jeden z tych serialu, który wiele osób ogląda cały na raz. Kiedyś, na przykład w latach osiemdziesiątych, na każdy odcinek trzeba było czekać. Zazwyczaj leciał jeden odcinek w tygodniu. Wtedy koniecznie trzeba było być przed telewizorem i nie można było odłożyć oglądania na później. Jeżeli ktoś miał taką możliwość, to nagrywał serial na wideo. Teraz, jeżeli ktoś ma Netflixa, to może obejrzeć wszystkie odcinku serialu jeden po drugim. Ciekawe, czy gdyby ktoś zrobił film długi na dziesięć godzin, to też ktoś by go oglądał?
Czy Wam się podobał serial“ Stranger Things”? A może macie jakiś inny ulubiony serial? Dajcie znać w komentarzach na blogu albo gdziekolwiek mnie znajdziecie w Internecie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję!
Pan Nowak bez pracy– Polish with John # 43[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj mam dla was krótkie opowiadanie. Natomiast potem zaproponuję wam nowe ćwiczenie. Będę zadawał pytania, a wy spróbujcie na nie odpowiedzieć.
Jakiś czas temu pan Nowak stracił pracę. Był sprzedawcą w sklepie, ale niestety często się spóźniał do pracy i szef powiedział, że to musi się zmienić albo pan Nowak zostanie zwolniony. Niestety pan Nowak dalej się spóźniał i w końcu został zwolniony.
Dzień, w którym został zwolniony był deszczowy. Jeszcze dzień wcześniej świeciło piękne słońce, ale po tym jak szef powiedział panu Nowakowi, że nie będzie już dalej pracował w sklepie, nasz bohater wracał do domu cały mokry.
W domu usiadł na kanapie i myślał:
– Co ja mogę robić, gdzie ja mogę pracować? Całe życie pracowałem w jakimś sklepie, ale teraz może być trudno znaleźć nową pracę. Jest dużo młodych ludzi, którzy pracują, a ja mam już ponad czterdzieści lat.
Pan Nowak chodził smutny po swoim mieszkaniu. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł.
– Otworzę własny sklep! Wtedy będę mógł się spóźniać ile chcę!– wykrzyknął.
Jak postanowił tak zrobił. Na początku ciężko pracował, bo musiał urządzić sklep i przywieźć towar. Myślał, że odpocznie potem, jak zatrudni kogoś do pracy.
Gdy znalazł osobę do pracy, to ona zawsze się spóźniała i pan Nowak musiał otwierać sklep, i wstawać bardzo wcześnie, żeby przywieźć nowy towar. W dzień miał dużo pracy, a nawet wieczorem, bo jak zamykał sklep to musiał posprzątać wszystko.
– Taka praca to nie jest prosta praca. Myślałem, że jak będę miał sklep to nie będę musiał dużo pracować. Okazuje się, że pracuję więcej niż wtedy, kiedy sam byłem tylko pracownikiem w sklepie, a nie właścicielem!
Zainteresowała was historia pana Nowaka? Mam nadzieję, że chociaż trochę. Teraz czas na ćwiczenie. Zadam wam kilka pytań. Po każdym będziecie mieli chwilę na odpowiedź. Potem ja powiem jaka jest poprawna odpowiedź i zobaczycie czy wasza odpowiedź jest taka sama albo podobna do mojej. Ok? No, to zaczynamy.
Pierwsze pytanie: Gdzie pracował pan Nowak, kiedy został zwolniony?
Odpowiedź: Pan Nowak pracował w sklepie.
Drugie pytanie: Jaka była pogoda w dzień, kiedy pan Nowak został zwolniony?
Odpowiedź: W dzień, kiedy pan Nowak został zwolniony, padał descz.
Trzecie pytanie: Czy pan Nowak szukał pracy po tym jak został zwolniony?
Odpowiedź: Nie, nie szukał pracy. Postanowił założyć własny sklep.
Czwarte pytanie: Czy osoba, którą zatrudnił pan Nowak była dobrym pracownikiem?
Odpowiedź: Nie, bo zawsze spóźniała się do pracy, nie była punktualna.
Piąte pytanie: Czy pan Nowak pracował w swoim sklepie więcej czy mniej niż wcześniej?
Odpowiedź: Pan Nowak pracował więcej niż wcześniej.
To już wszystkie pytania. Oczywiście wasze odpowiedzi mogą być trochę inaczej sformułowane, może użyliście innych słów. Mam jednak nadzieję, że to ćwiczenie pomoże wam w mówieniu po polsku. Napiszcie mi na Facebooku, na fanpagu Ioannes Oculus czy wam się podobało.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Ekstremalna pogoda– Polish with John # 44[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Porozmawiajmy dzisiaj o pogodzie. Jednak nie tej zwykłej. Każdy wie, że w lecie jest gorąco, a w zimie zimno. Zimą pada śnieg, a latem świeci słońce. Jednak czasami pogoda potrafi zaskoczyć, a nawet spowodować duże problemy.
W roku 1978, 29 grudnia zaczął padać śnieg. Padał i padał. Cały kolejny dzień i nie przestawał. Temperatura spadła mocno poniżej zera. Pierwszego stycznia 1979 roku było go już tyle, że cała Polska została sparaliżowana. Nie jeździły pociągi, autobusy. Były jeszcze większe problemy. Pojawiły się problemy z dostawą węgla, który był potrzebny do ogrzewania mieszkań. Istnieją miejsca, które nazywają się elektrociepłownie. Tam wytwarzane jest ciepło, które potem jest wykorzystywane do ogrzewania na przykład mieszkań na osiedlach. Jednak w tamtym czasie bez węgla nie można było tego ciepła wytworzyć. Możecie sobie wyobrazić jak ludziom było trudno.
Jednak nie była to jeszcze najzimniejsza zima w Polsce. Kilka lat później, bo na przełomie lat 1986 i 1987 temperatury spadły w wielu miejscach poniżej minus 30 stopni. Wtedy też było dużo śniegu, ale o ile wiem nie tak dużo jak w 1978 i 1979.
To jeszcze jednak nie był rekord. Najzimniej w Polsce było w lutym 1929 roku. Wtedy temperatury w wielu miejscach wynosiły nawet minus 45 stopni! To była najzimniejsza zima XX wieku.
Kiedy natomiast było najcieplej? Rekordowo gorące dni były w lecie 1921 roku. Wtedy temperatury dochodziły do 40 stopni Celsjusza. Inne gorące lata to między innymi rok 1957 czy 1892 z temperaturami przekraczającymi 38 stopni. To musiał być bardzo ciężki czas, a przecież wtedy nie było klimatyzacji!
Czasami pogoda zachowuje się dziwnie. Niedawno, 27 lipca 2019 roku w Katowicach w jedną godzinę spadło prawie tyle deszczu ile normalnie pada przez cały miesiąc. W niektórych miejscach pod wodą znalazły się przystanki autobusowe i samochody. Czasami natomiast pogoda jest przyjemna i łagodna.
Jaka jest u was pogoda? Jest ciepło czy zimno, sucho czy deszczowo? Jeżeli ktoś ma ochotę poćwiczyć swój polski, to piszcie komentarze na blogu albo na Facebooku!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
O podróżach– Polish with John # 45[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Wakacje to czas podróżowania. Wyjeżdżamy na wakacje różnymi środkami transportu, samochodami, pociągami, samolotami. Niektórzy wybierają się w podróż rowerem albo na piechotę. To ostatnie to naprawdę wielkie wyzwanie, jeżeli do pokonania jest dłuższa trasa.
Przed podróżą trzeba się jednak przygotować. Należy się spakować do plecaka albo walizki. Niektórzy w podróż zabierają tylko najpotrzebniejsze rzeczy, inni zabierają dużo,“ na wszelki wypadek”, czyli gdyby miało stać się coś nieprzewidzianego. Przed podróżą warto wykupić dodatkowe ubezpieczenie. Wtedy, jeżeli coś złego się nam stanie, to ubezpieczyciel będzie musiał nam pomóc. Takie ubezpieczenie zwykle nie jest drogie, a może uratować nas w nieprzewidzianych sytuacjach. Ja zawsze jak gdzieś jadę, to mam ubezpieczenie na podróż. Mamy nawet takie powiedzenie,“ przezorny, zawsze ubezpieczony”.
Jeżeli jedziemy za granicę, to należy też sprawdzić czy ma się ważny paszport albo dowód osobisty. W ramach strefy Schengen w Unii Europejskiej można przemieszczać się bez paszportu, wystarczy dowód. Jednak czy to paszport czy to dowód osobisty mają swoją datę ważności. Jedna osoba spośród moich znajomych poleciała samolotem za granicę i tam dopiero ktoś zauważył, że jej dowód stracił ważność. Musiała więc, niestety, wrócić do kraju.
Podróżować, to znaczy przemieszczać się. Można więc pojechać do Egiptu i leżeć przy basenie w hotelu przez dwa tygodnie, a potem wrócić do kraju, ale czy to jest prawdziwa podróż? Moim zdaniem podróżować, to znaczy odkrywać nowe miejsca. Jeżeli jestem gdzieś na wakacjach, to lubię zwiedzać różne ciekawe miejsca. Zwiedzać to znaczy oglądać, odwiedzać np. pomniki, muzea, miasta. Zwiedzać ma bardzo szerokie znaczenie. Często chodzi o to, że poznajemy lepiej jakieś miejsce, małe albo duże. Możemy więc zwiedzić dom sławnej osoby, muzeum, galerię obrazów, miasto czy nawet państwo. Jeżeli powiemy, że zwiedziliśmy Polskę wzdłuż i wszerz, to znaczy, że byliśmy w tylu miejscach, że Polska( albo inny kraj czy miasto) nie ma dla nas tajemnic.
Podróżując możemy oglądać i zwiedzać zabytki. To kolejne słowo o szerokim znaczeniu. Zwykle jest to coś starszego, historycznego. Może być to obraz, może być jakiś przedmiot z prehistorycznych czasów, może być też kościół czy stara, zabytkowa kamienica na rynku jakiegoś miasta. Podróżując można też poznawać ludzi. Turyści rozmawiają z miejscowymi, poznają lokalną kulturę i zwyczaje. Nie jest to zadanie łatwe i nie da się tego zrobić w jeden dzień czy tydzień.
W podróży może przydać się nam przewodnik. Przewodnik to może być książka, w której opisane są ciekawe miejsca jakiegoś miasta czy kraju, podane są ważne informacje, a często też dobre restauracje czy hotele. Przewodnik to może też być też osoba, która nas oprowadza po muzeum czy mieście i opowiada o rzeczach, które możemy w tym miejscu zobaczyć.
Jest jeszcze wiele innych słów związanych z podróżowanie, ale czas nas goni i trzeba wracać do domu. Niektórzy kupują pamiątki, żeby przypominały im o miłym pobycie. Inni robią mnóstwo zdjęć i potem co jakiś czas je oglądają. Najważniejsze co powinno pozostać po dobrej podróży, to piękne wspomnienia. One są najlepszą pamiątką.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Moje książki i książeczki– Polish with John # 46[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Opowiem wam co nieco o moich książkach. Jeżeli słuchacie moich podcastów albo śledzicie mnie w internecie, to być może wiecie, że bardzo lubię czytać i mam dużo książek. Taki prywatny zbiór książek nazywamy biblioteką. Dokładnie tak samo jak instytucję, w której można wypożyczać książki. Ja jednak należę do tych osób, które nie lubią pożyczać książek.
Moja biblioteka liczy około dwóch tysięcy książek. Taki zbiór można też nazwać księgozbiorem. Mogę więc powiedzieć, że mój księgozbiór liczy około dwóch tysięcy książek. Wcześniej wydawało mi się, że mam ich prawie trzy tysiące, ale dla was policzyłem je jeszcze raz i wyszło mi dwa tysiące. Oczywiście nie liczyłem każdej książki, ale policzyłem je“ na oko”, czyli w przybliżeniu.
Na półkach mam książki z różnych dziedzin. Naturalnie mam bardzo dużo książek o językach, o ich historii, gramatyce i tak dalej. Mam dużo podręczników i trochę słowników. Tych ostatnich, czyli słowników, używam obecnie dosyć rzadko, bo dużo można znaleźć w internecie. Jednak czasem się przydają, gdy szukam jakiegoś specjalistycznego terminu. Niestety nie mam słownika uzbecko- polskiego, bo takiego nie ma, nikt takiego nie wydał. Uczę się teraz tego języka, którego używa się przede wszystkim w Uzbekistanie, który leży w centralnej Azji i chyba będę musiał sam taki słownik napisać.
Oprócz książek językowych, lingwistycznych, mam też sporo tytułów na tematy historyczne. Interesuję się dziejami, historią i chętnie pogłębiam swoją wiedzę. Szczególnie lubię starożytność i średniowiecze oraz historię Lwowa. Moją pracę magisterską pisałem w historii przełomu starożytności i średniowiecza, o państwie Merowingów. Bardzo mi się to podobało i chciałbym znaleźć czas, żeby znowu trochę bardziej zagłębić się w tamtej epoce.
Mam też sporo literatury. Jest w tym zarówno klasyka, jak dzieła Adama Mickiewicza czy Juliusza Słowackiego, jak i współczesne książki fantasy np. Marty Kisiel, Anny Kańtoch czy Martyny Raduchowskiego. Tuż obok leżą też książki angielskiego pisarza– J. R. R. Tolkiena. Mam ich bardzo dużo i w różnych językach. Mam też książki o Tolkienie i o jego książkach. Zajmują one prawie cały regał! Kiedyś bardzo mocno się nim interesowałem, a teraz interesuję się trochę bardziej tym, czym on też się interesował, czyli językami.
Tyle tych książek mam, ale nigdy nie mam dosyć! Bardzo często kupuję nowe książki i tylko martwię się, czy będę miał dosyć czasu, żeby je wszystkie przeczytać. Mam też nadzieję, że mam zaczarowane regały i miejsce na półkach nigdy się nie skończy.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Bolesny wrzesień– Polish with John # 47[ A2]
Cześć! Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Pierwszy września to szczególny dzień dla uczniów, bo to zazwyczaj jest pierwszy dzień szkoły. Jednak w światowej historii ten dzień zapisał się bardzo boleśnie. Jest to bowiem dzień, kiedy rozpoczęła się druga wojna światowa. I o tej wojnie, o tym początku, chciałbym dzisiaj wam trochę opowiedzieć.
Początek wojny miał swoją tragiczną symbolikę. Niemiecki statek wojenny“ Schleswig- Holstein” 25 sierpnia 1939 przypłynął do Gdańska. Miała to być kurtuazyjna wizyta na pamiątkę innego historycznego wydarzenia. Niemcy mówili, że jest to wizyta pokojowa. Niestety kłamali. Kilka dni później, 1 września o godzinie 4:45( czwartej czterdzieści pięć) rano ten statek rozpoczął ostrzał polskiej placówki wojskowej na Westerplatte. Strzały z ogromnych dział statku rozpoczęły drugą wojnę światową.
Tego samego dnia, 1 września, Niemcy zaatakowały Polskę w wielu innych miejscach. Wojska niemieckie przekraczały granicę państwa i niszczyły wszystko co spotkały na swojej drodze. Hitler chciał, żeby to była wojna błyskawiczna, żeby szybko usunąć Polskę z mapy Europy. Nie udało mu się. Walki w Polsce trwały o wiele dłużej niż planował. To był bardzo trudny czas dla Polski. Nasi sojusznicy, Anglia i Francja, wypowiedziały wojnę Niemcom, ale nic nie zrobiły. Gdyby wtedy na Niemcy ruszyły wojska z zachodu, historia świata mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
Niestety na Zachodzie nikt nie walczył. A potem, 17 września, od wschodu na ziemie polskie ruszyły wojska rosyjskie. Komunistyczne państwo– Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, zaatakowało Polskę. Te dwa państwa– nazistowskie Niemcy i komunistyczną Rosję łączył pakt, który podzielił pomiędzy nie całą Europę. Komunizm i nazizm są bardzo podobne do siebie. Nienawidzą wolności, nienawidzą innych.
Druga wojna światowa to był okropny czas dla Polski. Wtedy zginęło kilka milionów Polaków. Celowo zabijano profesorów, ludzi inteligentnych i wszystkich, którzy bronili się przez Niemcami i Rosją. Oba te państwa chciały zamienić Polskę w ziemię niewolników. Dlatego w Polsce powstawały obozy pracy, obozy koncentracyjne. To były straszne miejsca. Ja byłem kilka razy w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz- Birkenau. Wspomienia z tego miejsca to jak wspomnienia z piekła. Podobne obozy tworzyła komunistyczna Rosja, często wywożono ludzi daleko od ich domów, aby na Syberii albo stepach obecnego Kazachstanu pracowali jak niewolnicy. Tam, dalego na wschodzie, wiele rodzin zostawiło swoich krewnych, którzy zmarli w tych nieludzkich warunkach.
Potem, po wojnie, Polska trafiła do komunistycznej części Europy. Chociaż wiele państw nazywało się socjalistycznymi, to socjalizm i komunizm to tak naprawdę to samo. To to samo co nazizm. Te systemy państwowe to systemu totalitarne, gdzie ludzie nie mają wolności. To systemy, które zawsze chciały nowej wojny. Dlatego cieszę się, że dzisiaj żyję w wolnym kraju. Oczywiście, nie wszystko jest doskonałe, ale wolność, którą daje demokracja i kapitalizm jest czymś wspaniałym. Chociaż często politycy ograniczają tę wolność i trzeba o nią walczyć, to dobrze jest żyć w takim kraju. Nie trzeba się bać, że wróg zamknie człowieka w obozie koncentracyjnym albo że w sklepie nie będzie można kupić nic do jedzenia. Oby nigdy nie wróciły już wojny, nazizm, komunizm czy socjalizm.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Polskie średniowiecze– Polish with John # 48[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Pomyślałem sobie, że możemy tym razem porozmawiać o średniowieczu. Jest to epoka w historii Europy, bardzo długa epoka, która kojarzy się z królami, rycerzami i może jeszcze łaciną. Oczywiście średniowiecze to o wiele więcej i mam nadzieję, że chociaż krótko opowiem wam o nim, a wy nauczycie się nowych słów i trochę o polskiej historii i kulturze.
Będę mówił o polskim średniowieczu. Bo ta epoka zaczęła się między czwartym a szóstym wiekiem po Chrystusie, ale uczeni nie podają dokładnej daty. Znane są nam z tego okresu takie postacie jak Karol Wielki, ale my przenosimy się nad Wisłę. Na terenach dzisiejszej Polski, w dziesiątym wieku książę Mieszko I przyjmuje chrzest. Chrzest to jeden z sakramentów w kościele. Mieszko I wtedy uroczyście przyjął chrześcijaństwo, czyli religię wywodzącą się od Jezusa Chrystusa. Wcześniej dominowało pogaństwo, wiara w wielu bogów. Niestety nie wiemy dokładnie jak ta wcześniejsza religia wyglądała.
Mieszko nie był królem, ale księciem. Książę był mniej ważny od króla. Królem został dopiero syn Mieszka, Bolesław Chrobry. Koronę dla polskiego króla przysłał sam papież. W tym momencie możemy sobie zadać pytanie, skąd wiemy takie rzeczy o tak dawnych czasach. Aby dowiedzieć się, co działo się tak dawno temu historycy sięganą między innymi po kroniki. Kroniki są to książki, w których opisano jakiś czas, zwykle dłuższy, po kolei, tak jak działy się różne rzeczy. Pisali je kronikarze, a pierwszym polskim kronikarzem był Gal Anonim. Anonim, bo nie wiemy jak się nazywał! Niektórzy podejrzewali, że pochodził z Francji i dlatego nadano mu przydomek Gal.
W średniowieczu król przekazywał władzę swojemu synowi. Mówimy, że władza przechodziła z ojca na syna. Albo na synów. Bo właśnie tak było często w średniowieczu, nie tylko w Polsce. Gdy umierał król, kraj był dzielony między synów. Często potem walczyli ze sobą. Jeden z polskich królów, Bolesław Krzywousty, chciał zakończyć te walki. Wymyślił cały system jaki miał działać po jego śmierci. Kto miał mieć jaki kawałek kraju, a kto miał być szefem wszystkich książąt. Te kawałki nazwano dzielnicami. Niestety plan się nie powiódł. Synowie Bolesława Krzywoustego walczyli ze sobą bez przerwy i ten czas został nazwany rozbiciem dzielnicowym.
Wiele lat niektórzy z książąt próbowali zjednoczyć kraj, a inni myśleli tylko o tym, żeby samemu mieć jak najwięcej. Udało się to dopiero Władysławowi Łokietkowi i jego synowi Kazimierzowi Wielkiemu. Kazimierz został nazwany Wielkim, bo zrobił bardzo dużo dobrego dla Polski. Jest takie powiedzenie o nim:“ Zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Zbudował on bardzo dużo zamków i miast, rozwinął gospodarkę i założył Akademię Krakowską, która po jego śmierci stała się Uniwersytetem Krakowskim.
Po Kazimierzu Wielkim królem polski został Ludwik Węgierski, a po nim królem Polski została Jadwiga Andegaweńska. Tak, to nie pomyłka! Jadwiga nie była królową, czyli żoną króla. Była królem, czyli miała najwyższą władzę w państwie. Była dowódcą wojsk polskich i to ona zapisała w spadku swoje klejnoty koronne dla Akademii Krakowskiej. W ten sposób ta wspaniała kobieta spowodowała, że Akadamia stała się uniwersytetem, który potem stał się sławny w całej Europie. W Krakowie studiował między innymi Mikołaj Kopernik, znany polski astronom.
W 1410 roku, gdy królem był Władysław Jagiełło, miała miejsce ogromna bitwa. Pod Grunwaldem zgromadziło się bardzo, ale to bardzo, bardzo dużo rycerzy. Walczyli po stronie polskiej albo po stronie niemieckiego Zakonu Krzyżackiego. Krzyżacy, jak ich nazywamy, chcieli zniszczyć Polskę. Nie udało im się. To była długa i ciężka bitwa i zakończyła się wspaniałym zwycięstwem polskich wojsk.
Król Władysław Jagiełło dał początek nowej dynastii, czyli rodzinie królów. Pierwsze to byli Piastowie, a od Jagiełły Jagiellonowie. Polska się za ich czasów rozwijała, rosła w siłę i bogactwa. Jednak to już opowieść na inną okazję.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Co myślę o innych krajach i językach?– Polish with John # 49[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Lubicie podróże? Ja lubię! Niestety, często mogę podróżować tylko“ palcem po mapie”, bo na podróże trzeba mieć czas i pieniądze. Ale! Trochę jeździłem, trochę widziałem i dzisiaj powiem wam co myślę o różnych krajach i językach.
Zacznę od Anglii. W Anglii najbardziej podoba mi się język. Zakochany jestem w języku angielskim, w British English. To co Anglicy nazywają Received Pronunciation, czy w skrócie RP to dla mnie najpiękniejsza melodia świata. Tą wymową posługuje się między innymi królowa brytyjska Elżbieta II oraz wiele znanych postaci ze świata polityki i kultury. Przykładem osoby, której bardzo lubię słuchać jest Stephen Fry. Poza językiem i wymową RP, bardzo też lubię angielską pogodę. Tak, to nie pomyłka! Nie lubię upałów i mocnego słońca, dlatego pochmura i deszczowa pogoda wysp brytyjskich mi odpowiada. Muszę jeszcze dodać, że w Londynie są bardzo ciekawe muzea, włącznie z moim ulubionym– British Museum. Są tam zgromadzone eksponaty z całego świata związane z historią starożytną. W jednym miejscu można odwiedzić starożytny Egipt, Mezopotamię, Rzym, Grecję i wiele innych.
Między Polską a Anglią leżą Niemcy. Historia Polski i Niemiec jest bardzo trudna i nie będę tutaj o niej mówił. Natomiast podoba mi się język niemiecki. Wiele osób uważa, że jest twardy, bez melodii. Ja jednak lubię jego dźwięk i podoba mi się niemiecka literatura. Uważam, że jest to bardzo twórczy język. Podoba mi się także niemiecka nauka. Niemcy zbadali bardzo dużo różnych miejsc i tekstów, napisali dużo dobrych książek naukowych. Są bardzo uporządkowani i w tych książkach też wszystko jest dokładnie i po kolei opisane.
Na zachód od Polski leżą Niemcy, a na wschód Ukraina. To kolejny kraj, z którym historia różnie się Polsce układała. Tam znajduje się dużo polskich miast, takich jak Lwów, które po wojnie Polsce zabrał Stalin. Ja Lwów kocham, to moje ukochane miasto i kiedyś jeździłem tam co roku. Chętnie tam wrócę jeszcze nie raz. Nie tylko do Lwowa, ale do innych miast, które tak bardzo zapisały się w polskiej historii– do Żółkwi, do Drohobycza, do Kamieńca Podolskiego i do wielu innych. Lubię język ukraiński i trochę się go uczyłem. Lubię Ukraińców, bo są bardzo serdeczni i otwarci. Nie rozumiem tylko dlaczego tak wielu mówi po rosyjsku, skoro ich język jest tak ładny.
Język rosyjski też jest oczywiście bardzo ładny! Uczyłem się trochę rosyjskiego i dla mojego ucha jest bardzo śpiewny i miękki. W kulturze rosyjskiej jest coś takiego, co nazywamy“ rosyjską duszą”. Jest w niej sporo melancholii i zamyślenienia. Tą duszę można znaleźć w rosyjskiej literaturze, która bardzo mi się podoba. Oczywiście wspomnę tutaj“ Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa, ale też na przykład“ Martwe dusze” Gogola czy“ Piknik na skraju drogi” Strugackich.
Wędrując tak po mapie na chwilę wspomnę o Szwecji. Język szwedzki też jest śpiewny i melodyjny, choć w inny sposób niż rosyjski. No i Szwedzi są często bardzo przystojni i wysocy.
Przenieśmy się na południe do Włoch, do Hiszpanii. Te kraje są dla mnie podobne w tym, że ich mieszkańcy są niezwykle otwarci, spontaniczni i bardzo lubią rozmawiać. Mają piękne miasta, które mógłbym zwiedzać i zwiedzać, i zwiedzać. Włosi i Hiszpanie, których spotkałem są bardzo mili i szybko można się z nimi zaprzyjaźnić.
Jest jeszcze wiele innych krajów. Jest Ameryka, czyli Stany Zjednoczone, gdzie chciałbym kiedyś zamieszkać. To dla mniej kraj wolności, kraj gdzie są wspaniałe szanse na rozwój, a Amerykanie, których spotkałem to bardzo życzliwi ludzie. Jest Mołdawia, w której byłem dwa razy i bardzo mi się spodobało. Jest wiele krajów, w których nie byłem, a chciałbym być. Jest wielu wspaniałych ludzi na całym świecie, których chciałbym poznać. Dzisiaj opowiedziałem wam o tych miejscach i ludziach, których już znam. Może za rok albo za dwa będę mógł opowiedzieć Wam o moich nowych doświadczeniach, nowych miejscach i spotkaniach.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Mimozami jesień się zaczyna– Polish with John # 050[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Zaczyna się jesień i do głowy przychodzą słowa wiersza Juliana Tuwima pod tytułem wspomnienie. Wiersz zaczyna się tak:
Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa, krucha i miła.
Jak to mówią, konia z rzędem dla tego, kto mi powie co to są te mimozy. To znaczy, teraz już wiem, bo sprawdziłem w Guglach. To jakiś egzotyczny kwiat, ale długo nie wiedziałem. Znałem za to piosenkę Czesława Niemena, której tekst to właśnie wiersz Juliana Tuwima.
Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa, krucha i miła.
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
Która do mnie na ulicą wychodziła.
Jesień, jesień, kończy się lato, dni robią się coraz krótsze. Liście zmieniają kolor na żółty, brązowy i drzewa w słońcu wydają się złote. Dlatego w wierszu są słowa, że jesień jest złota. Jesienne dni na początku jeszcze są ciepłe, często świeci słońce i jest to bardzo ładna pora roku. Może dlatego nazywamy ten czas złotą polską jesienią. Bo jest kolorowa, piękna, choć przynosi też trochę melancholii. W końcu zapowiada zimę.
Dzieci często na jesień zbierają te kolorowe liście, zbierają też kasztany. Niektóre bawią się w stosach liści, które już opadły. To bardzo dobry czas na spacer po lesie, który jest naprawdę piękny. W lesie jest jednak coraz ciszej, bo wiele ptaków odlatuje na zimę do ciepłych krajów i wracają dopiero na wiosnę. Inne zwierzęta, jak niedźwiedzie, szykują się do snu zimowego i robią zapasy.
A co ja lubię w jesieni? Lubię spacery, lubię kolory. Lubię też to, że wieczory są dłuższe, człowiek jest jakoś tak spokojniejszy. Lubię wieczorem zrobić sobie gorącej herbaty z miodem i poczytać jakąś książkę. Bo jesień to taki szczególny czas, kiedy dużo się czyta. Trudno mi powiedzieć dlaczego tak jest, ale zazwyczaj więcej czytam właśnie o tej porze roku. Ja jednak nie zapadam w sen zimowy i mam dużo planów na jesień.
Czy wy lubicie jesień? Jeżeli tak, co się wam w tej porze roku podoba? Zostawcie komentarz na Facebooku, blogu albo gdzie chcecie
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Co robimy w Internecie?– Polish with John # 051[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jest wszędzie i jest prawie jak powietrze. Dzisiaj chyba już nie potrafimy bez niego żyć. Internet, czyli światowa sieć komputerowa, jest już wszędzie. Komputery, laptopy, telefony, zegarki, a nawet lodówki mają połączenie z Internetem! Jest to współczesne okno na świat. Co więc takiego robimy w tym Internecie, że nie potrafimy bez niego żyć?
Okazuje się, że prawie wszystko. Rozmawiamy na chatach, wymieniamy się zdjęciami na Instagramie i opowiadamy o tym co robimy w postach na Facebooku. Piszemy do siebie listy elektroniczne, czyli mejle. Filmujemy nawet to co robimy, a potem to też ląduje w Internecie. Jest to taki nasz wielki pamiętnik, w którym opisujemy wszystko co robimy, gdzie jesteśmy i z kim spędzamy czas. Są oczywiście takie osoby, które nie dzielą się wszystkim tym z innymi w sieci, a czasami w ogóle nie udostępniają żadnych postów czy zdjęć. Czasami zastanawiam się, czy nie za dużo wrzucamy do sieci, czy nie tracimy przez to naszej prywatności?
To jednak nie wszystko! W sieci robimy też zakupy oraz korzystamy z banku. Tak zwana bankowość online pozwala nam nie tylko zrobić przelew przez Internet, ale też wziąć kredyt. Najgorsze, że kredyt wziąć łatwo, ale potem trudno spłacić. Jednak jeżeli będziemy potrzebować dodatkowych pieniędzy, to przez Internet można też znaleźć pracę. Wiele osób pracuje przez Internet, bez wychodzenia z domu. Jeszcze więcej osób używa Internetu w pracy– wysyła, obdbiera i czyta mejle, projektuje strony internetowe czy zbiera w sieci informacje potrzebne do jakiegoś projektu.
Sieć jest także pełna materiałów do nauki. Można użyć wyszukiwarki, najczęściej to będzie Google, i znaleźć wszystko co potrzebne, żeby nauczyć się nowego języka czy programowania. Ktoś, kto potrzebuje poznać tajniki budowania rakiet, także wygugla wszystkie potrzebne informacje. W Internecie jest wszystko, a przynajmniej tak się mówi.
Jednakże trzeba zachować ostrożność. W Internecie można też paść ofiarą przestępstwa. Dlatego używamy loginów i haseł, aby dostęp do naszych kont i serwisów był zabezpieczony przed oszustami. Hasła są czasami trudne do zapamiętania, ale są odpowiednie programy, które nam w tym pomogą. Kto chce może znaleźć o nich informacje w… Internecie!
Internet dotarł już do każdego zakątka Ziemi, jest wszędzie. Świat staje się globalną wioską, bo bez problemu mogę dzisiaj porozmawiać z kimś na przykład z Ameryki przez Skypa. Informacje przesyłane są łączami internetowymi z prędkością światła i łatwo możemy dowiedzieć się co się dzieje w innych krajach. Nawet, jeżeli w telewizji albo w gazetach o tym nikt nie powie, nie napisze.
Jest to sytuacja i dobra, i zła. Mamy szeroki dostęp do informacji, to dobrze. Jesteśmy jednak coraz bardziej uzależnieni, a to już nie jest rzecz tak pozytywna. Sam mam problem czasem, bo zamiast dobrze wykorzystać czas, marnuję go przeglądając Facebooka i sprawdzając, co wrzucili moi znajomi na swój profil. Ostatnio także politycy zainteresowali się Internetem jeszcze bardziej i próbują go ocenzurować, ograniczyć swobodę wypowiedzi. Dzieje się tak już w Chinach, ale ostatnio pierwsze kroki w kierunku cenzury zrobiła Unia Europejska wprowadzając tak zwane ACTA2. Musimy więc coraz bardziej uważać i mądrze korzystać z tej światowej sieci.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Chcesz się nauczyć języka? Czytaj!– Polish with John # 052[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj podcast publikuję później, bo w weekend uczyłem się uczyć. A dokładniej robiłem kurs o tym jak uczyć czytania. Przy okazji dowiedziałem się wielu rzeczy, którymi chciałbym się z wami podzielić.
Po pierwsze, czytanie bardzo pomaga w nauce języka. To wydaje się oczywiste, a jednak często o tym zapominamy. Bo czytać trzeba dużo, najlepiej codziennie. Często brakuje nam czasu i na czytanie poświęcamy bardzo mało czasu. Mimo to, jeżeli chcemy naprawdę nauczyć się języka, to codzienne czytanie, codzienna lektura jest bardzo ważna. Jeżeli nie codziennie, to chociaż kilka razy w tygodniu.
To co jednak bardzo ważne, to to co czytamy. Wydaje się, że najlepiej czytać coś trudnego, żeby poznać nowe słowa. Okazuje się, że wcale nie! Najlepiej czytać to co jest proste. Do nauki słówek oczywiście można użyć tekstów, ale krótkich. Ja je wtedy czytam po kilka razy przez kilka dni. Wtedy sprawdzam słowa, których nie znam. Jednak do czytania takiego prawdziwego, przez dłuższy czas, należy wybierać proste teksty, które rozumiemy bez problemu. Najlepiej, żebyśmy rozumieli więcej niż 08 % słów. I bardzo ważne! Nie wolno korzystać ze słownika. Słowa, których nie rozumiemy, trzeba starać się zrozumieć z kontekstu. Według badań czytanie pomaga nam przede wszystkim powtarzać i utrwalać słownictwo, które już znamy.
Pojawia się pytanie co więc czytać, gdzie szukać materiałów? To może być faktycznie problem. Do angielskiego istnieje bardzo dużo takich książek, stron i innych źródeł z prostymi tekstami. Jednak do wielu innych języków jest takich materiałów dużo mniej. Co ja robię w takiej sytuacji? Szukam starych podręczników, które można tanio kupić w internecie albo antykwariacie. W takich książkach jest często dużo prostych tekstów, więc można co nie co poczytać. Trochę takich materiałów można znaleźć w Internecie. Bardzo proste są też teksty w moim kursie Natural Method Polish i choć nie jest jeszcze tego dużo, to zawsze coś.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Język uzbecki– Polish with John # 053[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Może dzisiaj powienienem zrobić podcast o wyborach, bo wczoraj w Polsce były wybory do parlamentu. Jednak opowiem dzisiaj trochę o języku uzbeckim, którego się uczę. Oczywiście uczę się cały czas łaciny, nie zapomniałem o niej. Po prostu uczę się teraz dwóch języków.
Język uzbecki jest używany przede wszystkim w Uzbekistanie, gdzie jest językiem urzędowym. Uzbekistan to państwo w środkowej Azji, które przez długi czas było częścią Związku Socjalistycznych Republik Radziedzkich. Jednak na początku lat dziewięćdziesiątych udało się zdobyć niepodległość. i jest to obecnie suwerenne, czyli niepodległe, państwo. Stolicą kraju jest Tashkent, duże miasto, które liczy ponad dwa miliony ludności.
Poza Uzbekistanem językiem uzbeckim mówi się także w Afganistanie, Kazachstanie, Kirgistanie, Rosji, Turmenistanie, a nawet w Chinach. Oczywiście w tych krajach jest to język mniejszości obywateli.
Należy do rodziny języków tureckich, a więc turecki jest jego kuzynem. Na początku był zapisywany alfabetem arabskim, potem łacińskim, potem cyrylicą, a od 1992 roku ponownie alfabetem łacińskim. Bardzo mnie to cieszy, bo łatwiej się go uczyć. A nie jest to język łatwy do nauki, bo bardzo różni się od języka polskiego czy innych języków europejskich.
Nie będę tutaj dużo opowiadał o gramatyce uzbeckiej. Powiem tylko, że bardzo, ale to bardzo różni się od polskiej. Choć znajomość przypadków trochę pomaga, ale i tak wiele rzeczy trzeba się nauczyć. Słowa układa się w zupełnie innej kolejności, inaczej używa się czasów i odmienia czasowniki. Jednak to wszystko powoduje, że ten egzotyczny język staje się interesujący.
Nie jest jednak bardzo popularny, a przez to nie ma wielu materiałów do nauki. Udało mi się znaleźć kilka książek i powoli poznaję ten język. Mam też dobrego nauczyciela, który dużo mi pomaga. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę już mógł czytać książki w języku uzbeckim albo rozumieć choć trochę filmy na Youtubie.
Często słyszę pytanie, dlaczego nie uczę się języka tureckiego, który należy do tej samej rodziny języków, a jest łatwiej znaleźć materiały do nauki i jest bardziej przydatny. Jednak ja nie uczę się dla kariery, ale z ciekawości i chęci poznania. Poza tym w Polsce, w 2019 roku według Wikipedii, jest tylko jeden tłumacz przysięgły języka uzbeckiego. Może więc jakaś kariera z tym językiem jest możliwa?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
W muzeum– Polish with John # 054[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Lubicie zwiedzać muzea? Bo jak tak! Szczególnie te związane z historią, najlepiej starożytną. Może więc wybierzemy się dzisiaj do muzeum?
Muzea są różne. Wiele prezentuje przedmioty z historii, które mają po kilkadziesiąt, kilkaset a nawet kilka tysięcy lat. Inne koncentrują się na historii naturalnej i można tam zobaczyć szkielety dawno wymarłych gatunków, na przykład dinozaurów. Są też muzea regionalne, które pokazują historię i kulturę danego terenu. Są także muzea tematyczne, na przykład muzeum piwowarstwa, gdzie można zobaczyć wszystko co związane jest z produkcją piwa albo muzeum chleba( jest takie w Radzionkowie).
Aby wejść do muzeum trzeba kupić bilet. Są czasami okazje, kiedy muzeum można zwiedzać za darmo, jednak trzeba to sprawdzić w każdym muzeum, czy takie dni są w ofercie. Zazwyczaj jednak kupujemy bilet. Bilety są różne. Normalne, dla większości z nas i ulgowe, jeżeli mamy prawo do zniżki. Tańszy bilet, czyli ze zniżką mogą kupić uczniowie i studenci oraz często osoby starsze. Są też biletu grupowe, jeżeli idziemy do muzeum w kilka osób, zazwyczaj musi być to ponad dziesięć osób.
W muzeach możemy spotkać wystawy stałe i czasowe. Wystawy stałe to takie, które zawsze możemy zobaczyć. Wystawy czasowe można oglądać przez krótki czas, na przykład kilka miesięcy. Często są to rzeczy pożyczone z innych muzeów. Warto więc korzystać z takich okazji. Zwykle na wystawy czasowe potrzeba kupić osobny bilet.
Przedmioty w muzeach nazywamy eksponatami. Często są umieszczane za szybą, w tak zwanych gablotach. Chodzi o to, żeby były bezpieczne. Często też można zobaczyć napis:“ Nie dotykać eksponatów”. W muzeach nie wolno dotykać rzeczy, które są tam na wystawie. Takie eksponaty mają po kilkaset lat i gdyby każdy ich dotykał, to szybko by zostały zniszczone. Czasami jednak niektóre przedmioty albo ich kopie, repliki, są specjalnie przygotowane do dotykania. Możemy wtedy wziąć do ręki średniowieczne narządzia czy przebrać się w ubrania z innej epoki.
W muzeach możemy zobaczyć tabliczki z napisem“ kierunek zwiedzania”. Jeżeli są, to informują nas którędy mamy iść, żeby wszystko zobaczyć. W kasie albo w specjalnym sklepiku można często też kupić przewodnik po muzeum. Przewodnik to może być plan wystaw z krótkim opisem, taka mapa muzeum, a może to też być większa lub mniejsza książka. Czasami można zwiedzać muzeum z przewodnikiem, czyli z osobą, która pokazuje nam to co jest na wystawach i opowiada o eksponatach. To samo słowo“ przewodnik” ma więc wiele znaczeń. Może być książką i może być osobą.
Jak już powiedziałem, ja bardzo lubię muzea. Moim ulubionym jest Muzeum Brytyjskie w Londynie. A wy? Kto z was lubio zwiedzać muzea? Jakie są wasze ulubione?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Wszystkich Świętych– Polish with John # 055[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Początek listopada to w Polsce szczególny czas. Pierwszego listopada jest święto Wszystkich Świętych. Chcę wam trochę o tym opowiedzieć.
Zacznę od tego, kim jest święty. Święty albo święta to osoba, która za życia żyła blisko Boga, była dobra i głęboko wierząca, i po śmierci dostała się do nieba, do raju. Oczywiście jest to chrześcijańskie święto, obchodzone w Kościele katolickim. Łączy się w tradycji ze świętem z następnego dnia, czyli wspomnieniem wszystkich zmarłych. W tym czasie ludzie w Polsce chodzą na cmentarze, na groby swoich bliskich– krewnych i przyjaciół.
Na cmentarzach ludzie modlą się, zapalają znicze, czyli specjalne świece w kolorowych lampionach. Wieczorem, gdy już zrobi się ciemno, polskie cmentarze oświetlone są tymi kolorowymi światłami i wyglądają przepięknie. Groby ozdabia się także kwiatami, co jeszcze dodaje uroku, co powoduje, że wszystko wygląda jeszcze ładniej.
Czasami przy grobie można spotkać kogoś z rodziny, dalekiego krewnego, którego nie widziało się od lat, a może nawet spotyka się po raz pierwszy. U mnie w rodzinie jest także tradycja, że po południu wszyscy spotykamy się na cmentarzu w Gliwicach, przy grobach moich dziadków i pradziadków. Tam o godzinie piętnastej jest nabożeństwo, czyli specjalne modlitwy, które prowadzi ksiądz. Potem wszyscy jedziemy się spotkać, coś zjeść i porozmawiać. Bardzo się cieszę, że jest to wspólne, rodzinne święto.
Przez kilka ostatnich lat początek listopada w Polsce jest ciepły i słoneczny. Ten czas bardzo miło mi się kojarzy. Sprawia też, że więcej myślę o moich przodkach, o tym jak żyli i czego mogą mnie nauczyć. A byli to wspaniali ludzie! Mam więc wysoko postawioną poprzeczkę!
Ciekawa jest ta polska tradycja związana z tym świętem. Nie wiem czy coś podobnego jest w innych krajach. Podoba mi się, że choć jest to czas na przemyślenia, to nie jest to czas bardzo smutny. Raczej z uśmiechem wspomninamy bliskich i cieszymy się, że są już w lepszym świecie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Przygoda z Tolkienem– Polish with John # 056[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Na początek przepraszam! Nie udało mi się zrobić podcastu tydzień temu. Wezwały mnie obowiązki rodzinne. Ostatnio mam bardzo mało czasu i trudno mi zrobić to wszystko, co bym chciał zrobić. Mam nadzieję, że zrozumiecie i przyjmiecie przeprosiny. A teraz zapraszam do Śródziemia, czyli krainy wymyślonej przez Tolkiena.
Od czasów szkoły podstawowej czytałem książki Tolkiena. Pierwszą był“ Władca Pierścieni”. Bardzo, bardzo mi się podobały( i nadal podobają). Kiedyś co roku czytałem“ Władcę Pierścieni”, a nawet była to moja pierwsza książka po angielsku, którą przeczytałem całą. Jednak od kilku lat brakowało mi czasu na Tolkiena i powoli, powoli zapominałem o świecie, który opisał w książkach.
W sobotę jednak miałem trochę czasu i zacząłem oglądać“ Władcę Pierścieni” na Netflixie. Wow! Jak mi tego brakowało! Choć moim zdaniem książka jest lepsza niż film, to film też jest bardzo dobry. Tak mnie wciągnęło, że obejrzałem wszystkie trzy części. Zresztą potrzebowałem trochę odpocząć, oderwać się od codziennych zajęć. Ten film był do tego idealny.
John Ronald Reuel Tolkien był angielskim pisarzem, który stworzył w swoich książkach cały świat, który nazwał Śródziemiem. Opisał ludzi, elfy, krasnoludy, hobbitów i inne stowrzenia zamieszkujące w tym świecie. Stworzył także ich języki. Zrobił to tak dobrze, że dzisiaj są ludzie, którzy uczą się tych języków i potrafią w nich mówić.
Warto zaznaczyć, że rodzina Tolkienów nie mieszkała“ z dziada, pradziada”, czyli od dawnych czasów, w Anglii. Okazuje się, że ich korzenie sięgają dzisiejszej północnej Polski. Badania w tej dziedzinie prowadzi mój znajomy, Ryszard Derdziński. Jego rodzina to jednak nie byli Polacy, ale zniemczeni Prusowie, którzy kiedyś zamieszkiwali północną część naszego kraju. Mogę się jednak mylić, więc polecam sprawdzić co na ten temat odkrył mój znajomy. Możecie łatwo wyguglować jego bloga.
Co ciekawe, Tolkiem miał uczyć się języka polskiego. A dokładniej, próbował się go uczyć, ale jego nauka sprawiała mu trudności. Tak napisał w jednym ze swoich listów. Nie wiemy jednak nic więcej, a szkoda! Może w końcu nauczył się przynajmniej czytać po polsku.
Śródziemie może znowu mnie wciągnie. Może razem z Bilbem, Frodem znowu wyruszę w poszukiwaniu przygód. Może będą one niebezpieczne, ale zawsze będą czymś, o czym warto będzie opowiedzieć. Myślę, że warto mieć takie książki, do których się wraca. Można wtedy zapomnieć o codziennych problemach i chociaż na chwilę żyć innym życiem. Potem można wrócić do zwykłej codzienności i z nowymi siłami, z nową energią robić to, co się robi. No i oczywiście nigdy nie oddać się w niewolę pierścienia, ale wybierać drogę dobra, choć nieraz jest ona trudna.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
LEGO– Polish with John # 057[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dziedziństwo to źródło wielu wspomnień. Niektóre są mocniejsze, inne z czasem zapominamy. Są jeszcze takie, które wracają i przynajmniej dla niektórych przestają być wspomnieniami, a na nowo stają się rzeczywistością. Jedną z takich rzeczy jest LEGO. Te duńskie klocki zna dzisiaj chyba każde dziecko. Kiedy ja byłem dzieckiem też były bardzo popularne, choć może mniej osób się nimi bawiło.
LEGO powstało w Danii, a jego historia to już kilkadziesiąt lat. Na początku firma tworzyła drewniane zabawki dla dzieci. Dopiero po jakimś czasie pojawiły się klocki, które były ulepszane aż w końcu stały się jedynym produktem firmy. Znane są z tego, że można samemu budować z nich co tylko przyjdzie nam do głowy. Są tak dobre, że nawet dorośli budują z nich własne budowle.
W dzieciństwie budowanie opierało się na schematach, instrukcjach, które były dołączane do zestawów LEGO. Oczywiście budowałem też swoje zamki, bazy kosmiczne i inne niezwykłe budowle. Jednak niedawno dowiedziałem się, że jest wiele osób, które nie tylko nie przestało bawić się LEGO, ale tworzy z niego prawdziwe dzieła sztuki.
Na Internecie można znaleźć tysiące osób budujących przeróżne makiety, budowle oraz inne rzeczy z klocków LEGO. Nie są to jednak dziecinne, proste projekty, ale nieraz skomplikowane i pełne detali. Na Youtube można obejrzeć je w całej okazałości. Są to między innymi ogromne zamki z tajemnymi pomieszczeniami, pola walk z całymi armiami żołnierzy czy ogromne bazy kosmiczne. Fani Gwiednych Wojen budują z klocków LEGO długie na kilka metrów statki kosmiczne. Można też znaleźć wielkie miasta, w których wiele elementów jest ruchomych.
Teraz muszę się przyznać, że ja też wróciłem do tej fascynacji. Postanowiłem zbudować coś swojego i okazało się, że nie jest to takie łatwe. Jak zrobić interesujący element, który się obraca albo tajne drzwi w ścianie? Takie problemy powodują, że trzeba dużo myśleć budując bardziej skomplikowane konstrukcje. Za to frajda, przyjemność z budowania jest ogromna. Znalezienie rozwiązania daje dużo satysfakcji. Może za jakiś czas pochwalę się moją budowlą. Ciekaw będę waszej opinii.
Czy wy też bawiliście się klockami LEGO? A może też wróciliście jako dorośli do tej pasji? Podzielcie się ze mną na Facebooku, na fan page'u Polish with John.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Szał zakupów– Polish with John # 058[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
W zeszłym tygodniu był Czarny Piątek. Nazwa tego dnia brzmi niezbyt optymistycznie. Chodzi jednak o dzień wielkich zakupów. Jest też Cyber Monday, który następuje po Czarnym Piątku i oznacza wielkie zakupy w internecie. Wiele sklepów ogłasza cały Black Week, czarny tydzień. Ta amerykańska tradycja od kilku lat jest obecna w Polce. Sklepy oferują wybrane towary w bardzo niskich cenach. Rabaty, obniżki, przeceny, wyprzedaże– to są słowa klucze na ten czas.
Czy jednak rzeczywiście opłaca się kupować w tym czasie? Okazuje się, że wiele sklepów wcześniej podnosi ceny, żeby je potem obniżyć. Zdaża się, że po takiej“ obniżce” cena promocyjna jest wyższa od tej starej! Często cena się tak naprawdę nie zmienia albo jest niewiele mniejsza. Mimo to można znaleźć wiele produktów w naprawdę niskich cenach i złapać wiele ciekawych okazji.
Jak więc nie dać się ponieść zupełnemu szaleństwu i naprawdę wydać mniej na to, co potrzebujemy lub naprawdę chcemy kupić? Po pierwsze trzeba uważać i śledzić ceny, żeby nie wpaść w pułapkę fejkowych obniżek. Warto mieć listę zakupów z cenami, warto też sprawdzać ceny w internecie. Wystarczy wejść na Ceneo albo Allegro i porównać ile co kosztuje w różnych sklepach. Kupowanie czegoś tylko dlatego, że w danej chwili jest na to promocja w supermarkecie, nie musi oznaczać, że kupimy coś naprawdę tanio.
Słyszałem kiedyś, że zakupy to takie współczesne polowanie. Zamiast na dzikiego zwierza polujemy na okazje, na cenne produkty, najlepiej właśnie w okazyjnej, niskiej cenie. Potem przynosimy do domu jak kiedyś jaskiniowiec do swojej jaskini i cieszymy się naszym trofeum, nagrodą, zdobyczą. Dlatego tak łatwo poddajemy się manipulacji, którą jest reklama. Reklama sugeruje nam, że właśnie zdobywamy coś wyjątkowego. Tymczasem jest inaczej, to jest kłamstwo, a my dajemy się oszukać.
Nie warto więc wpadać w szał zakupów i wydawać wszystkie pieniądze tylko dlatego, że coś wydaje nam się przez chwilę być wyjątkowym. Jeżeli mamy na coś“ polować”, to jak zawodowcy, na wybrane i wyjątkowe okazy, aby zdobyć coś pożytecznego albo naprawdę dla nas cennego. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Choć niestety ja sam czasami za dużo kupuję i muszę sam się nauczyć robić takie zakupy, które naprawdę są potrzebne.
Jak wy robicie zakupy? Wpadacie w szał zakupów czy kupujecie rozsądnie? Na co wydajecie za dużo pieniędzy, a kiedy potraficie się powstrzymać? Dajcie znać na Facebooku!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Jak napisać dobrą powieść?– Polish with John # 059[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Pytanie w tytule tego podcastu brzmi:“ Jak napisać dobrą powieść?” Pytanie, które teraz zadam brzmi: Czy da się stworzyć przepis, receptę na dobrą powieść? Niestety, chyba się nie da, więc po co się nad tym zastanawiać? Czy to nie talent autora jest sekretem sukcesu? Odpowiedzi nie znam, ale po prostu chcę porozmawiać z wami znowu o książkach!
Po pierwsze, co to jest powieść? Słownik języka polskiego mówi, że powieść to“ długi, wielowątkowy utwór literacki pisany prozą”. Powieść to w takim razie cała książka, a nie krótkie opowiadanie. To nie wiersz czy poemat, bo jest napisana prozą. Tu warto zwrócić uwagę na angielskie słowo novel i niemieckie Roman, które też oznaczają powieść, jednak są podobne do innych polskich słów i mogą powodować problemy. Angielskie novel jest podobne do polskiego słowa nowela. Nowela to opowiadanie, coś krótkiego, a nie długa książka z wieloma wątkami. Polska“ nowela” to angielskie short story. Podobne słowa, a znaczenia przeciwne. Natomiast niemieckie Roman czasami kojarzy się z romansem, a to gatunek literacki. Romans to może być powieść albo film, najważniejsze, żeby był wątek miłosny. Polacy czasami widzą w niemieckich książkach słowo Roman i myślą, że to romans, a Niemcy, mogą pomyśleć, że polski romans to po prostu powieść.
Przejdźmy teraz do tego, co to jest dobra powieść. Moim zdaniem musi być przede wszystkim interesująca. Chodzi o to, żeby chciało się ją czytać, a nie zasypiało po kilku stronach. Oczywiście każdego interesuje coś innego, dlatego każdą powieść pisze się trochę inaczej. W kryminałach musi być zbrodnia i tajemnica, zagadka, którą rozwiąże sprytny detektyw. W romansie musi być wzruszająca historia miłosna, która wyciska łzy z oczu. W powieści sensacyjnej najważniejsza jest szybka akcja i sporo suspensu. Powieści fantastyczne często opisują niezwykłe, wymyślone światy, a science fiction nowe technologie. Autor powieści musi trafić w gusta czytelników, inaczej nikt nie będzie chciał jego albo jej książek czytać.
W technice pisania warto unikać zbyt długich opisów przyrody. Przynajmniej z czasów szkolnych, kiedy w obowiązkowych lekturach przez kilka stron czytało się o przyrodzie, kojarzą się takie opisy fatalnie. Kiedyś w literaturze były częściej używane przez autorów. Dzisiaj czytelnicy za nimi nie przepadają i wolą więcej akcji, dialogów. Chcą, żeby się coś działo.
Dobrze, jeżeli w powieści jest jakaś niewiadoma, zagadka albo problem do rozwiązania. Wtedy czytelnik jest zainteresowany i będzie z ciekawością czytał, aby poznać rozwiązanie. Ciekawe powieści są pełne zwrotów akcji. Czytelnikowi wydaje się, że już wszystko wie, że wie co się będzie działo dalej… i wtedy nagle wszystko się zmienia. Takie zaskoczenia powodują, że książka się nie nudzi.
Jak więc napisać dobrą powieść? Nie wiem, jeżeli ktoś chce, to niech próbuje. Kto wie, może uda się napisać coś ciekawego, wciągającego? Ja czasami chciałbym coś takiego napisać, ale wszystkie moje pomysły wydają mi się ciągle niewystarczająco dobre. Może uda mi się wymyślić coś w przyszłości i napiszę dobrą powieść? Kto z was ma podobne marzenia? A może już ktoś z was coś napisał? Podzielcie się w komentarzach na Facebooku.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Urodziny– Polish with John # 060[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Niedawno byłem na urodzinach mojego brata i chciałbym co nie co wam opowiedzieć o tym dniu i jak go obchodzimy w Polsce.
Urodziny to dzień, w którym ktoś przyszedł na świat, czyli się urodził. Urodziny to też ten dzień, kiedy co roku świętujemy, że ktoś się urodził. Ja mam urodziny 24 lipca, co oznacza, że urodziłem się 24 lipca i co roku, tego właśnie dnia obchodzę swoje urodziny. Ten podcast publikuję pod koniec grudnia, tuż przed symboliczną datą urodzin Jezusa Chrystusa, czyli Bożym Narodzeniem. 25 grudnia obchodzimy święta Bożego Narodzenia, można też by powiedzieć“ urodziny Jezusa”.
Wróćmy jednak do tych zwyczajnych urodzin. Często osoba, która obchodzi urodziny zaprasza gości. Czasami organizuje duże przyjęcie, gdzie jest dużo gości, ogromny tort ze świeczkami i wiele innych rzeczy do jedzenia i picia. Świeczek na torcie tradycyjnie daje się tyle, ile lat kończy solenizant. Solenizant to osoba, która ma urodziny. Czasami przyjęcie jest mniejsze, skromniejsze, bardziej kameralne. Jest mniej osób i nie ma tylu rzeczy na stole. Czasami jest po prostu kawa albo herbata i coś słodkiego. Wszystko zależy jak kto lubi obchodzić swoje urodziny.
Solenizantowi, czyli osobie obchodzącej urodziny, goście często wręczają prezenty. Wypada je ładnie zapakować i dołączyć życzenia na kartce. Życzenia też składamy kiedy dajemy prezent. Prezenty mogą być duże albo małe. Najważniejsze, żeby spodobały się solenizantowi.
Na urodziny życzymy zwykle zdrowia, szczęścia, dużo pieniędzy i wszystkiego co najlepsze. Można też po prostu powiedzieć:“ Zdrowia, szczęścia i wszystkiego czego sobie życzysz”. Tak często składamy życzenia urodzinowe. Można do tego dodać też coś od siebie, coś czego szczególnie chcielibyśmy życzyć tej osobie.
Na urodzinach często wspólnie się śpiewa“ Sto lat!” Jest kilka takich, podobnych do siebie piosenek i zwykle śpiewa się kilka z nich. Często po zaśpiewaniu pije się toast za zdrowie solenizanta. Takich toastów oczywiście jest więcej w czasie przyjęcia.
W czasie urodzin najważniejsze jest okazać solenizantowi to, jak bardzo go lub ją lubimy. Nie tak ważne jest ile pieniędzy wydamy na prezenty albo jak duże będzie przyjęcie. Życzenia można złożyć przez telefon albo na Facebooku. Wszystko po to, aby nasi bliscy i przyjaciele w ten dzień czuli, że jesteśmy z nimi.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Przed świętami– Polish with John # 061[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Idą święta! Boże Narodzenie tuż, tuż, lada moment. Trzeba się przygotować! Co się robi przed świętami Bożego Narodzenia? Bardzo, ale to bardzo dużo.
Czas przed Bożym Narodzeniem to adwent. Dla chrześcijan to czas duchowego przygotowania się do tego czasu, czas kiedy w kościołach odprawiane są specjalne msze, które nazywamy Roratami. Wiele osób chodzi na te msze codziennie z lampionami. Ta tradycja pokazuje, że przed narodzeniem Jezusa ludzie chodzą w ciemności, a Jezus, który się rodzi, to światło przychodzące na świat. Ta duchowa metafora jest coraz mniej zauważalna, bo co innego zaczyna dominować w tym okresie.
Coraz częściej bowiem grudzień to czas szalonych zakupów. Ludzie kupują prezenty, jedzenie na święta i mnóstwo innych rzeczy. Często się zastanawiam po co im to wszystko! Prezenty rozumiem, bo chcemy sprawić radość rodzinie i przyjaciołom. Jednak jeżeli chodzi o jedzenie, to nie wiem kto i kiedy da radę zjeść to wszystko co ludzie kupują. W supermarketach tworzą się kolejki przy kasach, a każdy klient ma pełny koszyk. Tak jakby przez najbliższe dwa tygodnie, a nie dwa dni, sklepy miałyby być zamknięte.
Przed świętami zwykle też robi się wielkie porządki. Sprzątamy wszystko i wszędzie, jakby od tego zależało to, czy święta będą udane. Ludzie odkurzają dywany, ścierają kurze z szaf i półek, myją podłogi, myją okna i drzwi. Wszystko musi być czyste, musi się błyszczeć. Istne szaleństwo!
Wracając jeszcze do jedzenia. Trzeba je nie tylko kupić, ale przygotować. Przed świętami można w wielu miejscach poczuć zapachy świątecznych potraw, które przygotowuje się wcześniej, żeby zdążyć ze wszystkim. Ciasta, mięsa, ryby i całe mnóstwo innych rzeczy. Kto to będzie w stanie zjeść?
Przed świętami to czas szalony. Czasami aż za bardzo. Może warto zwolnić i zastanowić się, co jest ważniejsze. Kupić wszystko, posprzątać wszędzie czy spotkać się w dobrym nastroju z rodziną i odpocząć? Moim zdaniem to drugie, więc nie dajmy się zwariować!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Sprawa dla detektywa– Polish with John # 062[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Witajcie w Nowym Roku! Jak Wam idzie nauka polskiego? Postanowienia noworoczne zrobione? Mam nadzieję, że to będzie dobry rok dla Was. Dzisiaj w podcascie natomiast zapraszam was w świat zbrodni, morderstw i detektywów.
Ostatnio dużo oglądam kryminalnych seriali. Powtórzyłem sobie kilka znanych, znalazłem nowe na Netflixie. Świat zbrodni mnie wciągnął. Przestępcy, mordercy, rabusie i mafiozi z jednej strony, a z drugiej policjanci, FBI i prywatni detektywi. Ciągle grają między sobą o to, kto okaże się lepszy, bardziej skuteczny. A gra to trudna i pełna zagadek.
Zbrodnie i przestępstwa są różne. Prawo można złamać na wiele sposobów. Może to być przejście na czerwonym świetle, a może to być morderstwo. Pospolitymi przestępstwami nie interesują się jednak autorzy scenariuszy filmowych czy pisarze i pisarki. Gdy jednak ciężar przestępstwa jest większy, gdy mówimy o zbrodni, to wtedy zainteresowanie rośnie. Gdy odszukanie zbrodniarza, mordercy czy złodzieja bezcennych przedmiotów przerasta możliwości standardowych procedur policyjnych, w dochodzenie włączyć się mogą jednostki wybitne albo prywatni detektywi. Wszystko zależy oczywiście od autora fabuły.
Zwykle na początku jest trup. Większość opowieści kryminalnych tak się zaczyna. Od ofiary morderstwa, trupa, zwłok. Martwe ciało leży gdzieś w kałuży krwi. A może ktoś został otruty? Trucizna mogła znaleźć się w posiłku, zatruta mogła być kawa, którą ofiara piła codziennie do śniadania. Czasami morderstwo zostało popełnione z większym wyrachowaniem i odnalezienie narzędzia zbrodni nie jest wcale proste.
Gdy policja przyjeżdża na miejsce zbrodni, zabezpiecza wszystkie ślady i dowody. Wszystko może bowiem być wskazówką do rozwiązania zagadki, do znalezienia odpowiedzi na pytanie: kto zabił? Miejsce starannie się fotografuje, zbiera odciski palców, sprawdza czy coś nie zostało skradzione. Jednak to nie wszystko.
W toku śledztwa należy jeszcze przesłuchać świadków. Trzeba znaleźć osoby, które coś widziały lub słyszały. Trzeba przesłuchać podejrzanych, czyli osoby które są potencjalnymi zbrodniarzami. Kto miał interes w tym, żeby zabić? Kto miał motyw? Albo kto na pewno nie mógł tego zrobić, kto ma alibi?
Najtrudniejsze zagadki nie są jednak nie do rozwiązania, a przynajmniej nie dla najsławniejszych detektywów świata, takich jak Sherlock Holmes czy Hercules Poirot. Z innych, mniej znanych, bardzo lubię filmowego Georga Wilsberga, który na co dzień jest antykwariuszem, sprzedaje używane książki, ale jest też prywatnym detektywem.
Kryminały zwykle świetnie się czyta, akcja wciąga. Niestety mogą być pełne trudnych słów, takich jak zbrodnia, poszlaki, wskazówki, dochodzenie, przesłuchania i inne, typowo związane z światem pracy policji, ze światem przestępców i wszystkim tym, co może się ze zbrodnią łączyć. Jednak warto przez to słownictwo przebrnąć, bo potem możecie sięgnąć po filmy czy książki. A jest sporo polskich autorów piszących kryminały i to bardzo ciekawe. Dlaczego by więc nie spróbować?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
W Katowicach coraz gorzej– Polish with John # 063[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Urodziłem się w Katowicach i to jest moje rodzinne miasto. Nazwa mojego miast może sprawiać trudności. Zazwyczaj mówimy tak:“ Warszawa jest pięknym miastem” albo“ Kraków leży w Małopolsce”. Jednak Katowice, podobnie jak kilka innych miast w Polsce, są w liczbie mnogiej, czyli“ Katowice są, leżą” i tak dalej. Jednak nie o gramatyce nazwy miasta chciałem Wam dzisiaj opowiedzieć, ale o tym, co się w moim mieście dzieje, a nie dzieje się dobrze.
Katowice to szybko rozwijające się miasto. Powstają nowe budynki– biura, sklepy, galerie handlowe i tak dalej. Niestety nikt nie ma dobrego pomysłu na to gdzie to wszystko budować. Deweloperzy, czyli firmy, które stawiają bloki, biurka chcą budować wszystko w centrum. W centrum jednak nie ma już prawie miejsca. Coraz więcej ludzi pracuje w mieście, musi więc do miasta dojechać. Transport publiczny( autobusy, tramwaje, pociągi) jest źle zorganizowany. Dużo ludzi jeździ więc samochodami, ale w mieście nie ma gdzie ich zaparkować. Pojawia się ogromny problem. Coraz częściej można zobaczyć samochody zaparkowane tak, że blokują przejścia dla pieszych czy chodniki. Kierowcy zostawiają też coraz częściej samochody na trawnikach i innych terenach zielonych, których jest w mieście coraz mniej.
Drzewa, trawniki czy zieleń to w Katowicach niestety sprawa drugorzędna. Miasto betonuje się, wraz z niektórymi parkingami dla samochodów znikają drzewa, które przy nich rosły. Tam gdzie kiedyś rosła trawa albo krzaki, teraz parkują na dziko samochody, dla których nie ma gdzie indziej miejsca. Drzewa są wycinane, bo trzeba zbudować kolejny biurowiec, koniecznie w ścisłym centrum, gdzie i tak nie ma miejsca.
Władze miasta niestety nie dbają o los mieszkańców. Nie jest dla nich ważne, czy ludziom będzie się w mieście dobrze mieszkać, w czystym i zdrowym środowisku. Nie jest ważne czy będą mieli jak dojechać do pracy, gdzie zaparkować albo czy będą mieli dobre połączenie autobusowe albo tramwajowe. Coraz częściej słyszy się, że dla nich ważniejsi są deweloperzy niż mieszkańcy. Do tego ludzie mówią, że władze nie mają pomysłu na miasto, koncepcji całości. Każdy, kto przyjdzie i chce coś zbudować, może dostać pozwolenie. Oczywiście jeżeli ma dużo pieniędzy.
Trochę to przykre i mam nadzieję, że ta sytuacja się kiedyś zmieni. Niestety póki co nie ma w mieście alternatywy, innych osób, które miałyby jakiś dobry pomysł. Czy więc Katowice będą stawać się coraz mniej przyjazne?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
W zdrowym ciele zdrowy duch– Polish with John # 064[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Mówią, że sport to zdrowie. Mówią, że warto dbać o kondycję fizyczną. Przysłowie mówi:“ W zdrowym ciele, zdrowy duch”. A ja muszę się przyznać, że cały czas mam z tym problem.
Mam nadwagę, czyli ważę więcej niż powinienem. Nie powiem ile, bo mi wstyd. Dużo za dużo. A jednocześnie nie robię nic, żeby to zmienić. Chciałbym wyglądać atletycznie, a przynajmniej zrzucić część dodatkowych kilogramów. Nie mogę się do tego przekonać, a jednak powienienem to zrobić, bo to bardzo niezdrowo. Choć z drugiej strony trudno się zmobilizować. Dzisiaj więc opowiem Wam teoretycznie, co można zrobić, żeby schudnąć. Teoretycznie, bo ja to wiem, ale nie robię, czyli u mnie teoria nie przekłada się na praktykę.
Po pierwsze, moim zdaniem, ważny jest ruch. Trzeba się ruszać, żeby być zdrowym.“ Ruszać” może znaczyc bardzo dużo. To może oznaczać długie spacery, a może też oznaczać intensywne treningi na siłowni i ogólnie bardzo aktywny styl życia. Ja póki co muszę chociaż te spacery zacząć wprowadzać w życie. Mój pies się bardzo ucieszy na dłuższe wyprawy. Można też pływać na basenie, ćwiczyć w domu, biegać, uprawiać sporty. Jednak nie można się przeciążać, zwłaszcza, jeżeli ktoś tak jak ja, nie ma kondycji. Przy nadmiernym wysiłku łatwo o kontuzje, może stać się coś niedobrego. Oczywiście nie powinno to być wymówką. Na początku po prostu więcej spacerów albo proste ćwiczenia– to powinno wystarczyć.
Większą aktywność fizyczną warto połączyć z dietą. Dla mnie to chyba jeszcze trudniejsze. Jak obyć się bez tych wszystkich pysznych rzeczy! A to coś dobrego na obiad, kotlecik albo pizza, a to coś pysznego na deser. Niestety, bardzo lubię jeść, a to nie pomaga w zrzuceniu wagi i zdrowym stylu życia. Powinienem przynajmniej zrezygnować ze słodyczy i ogólnie jeść choć troszeczkę mniej. Trudno mi się jednak oprzeć, mam widać bardzo słabą wolę w tym zakresie. Jak to niektórzy mówią:“ Jestem na trzech dietach, bo po jednej jestem głodny”.
Mimo wszystko czas zabrać się za siebie, bo lat przybywa, a konsekwencje niezdrowego stylu życia są nieprzyjemne. Choroby i tak dalej. Czegoś jednak mi brakuje, jakieś motywacji, dyscypliny w tym kierunku. Do języków potrafię się przyłożyć, a do tego nie. Może macie jakieś rady albo sugestie? Bo ja jestem trochę bezradny. Siłownia i sporty w grupie odpadają– źle się czuję, gdy wokół jest dużo ludzi, a ja sapię jak lokomotywa. Coś, co wygoniłoby mnie chociaż na dłuższy spacer. Ma ktoś z Was jakiś pomysł? Czekam na nie w komentarzach!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Uzbekistan– w sercu Jedwabnego Szlaku– Polish with John # 065[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Wielu słuchaczy tego podcastu pochodzi z Uzbekistanu. Dostałem kilka miłych wiadomości od Uzbeków na Instagramie. Dlatego dzisiaj opowiem Wam wszystkich trochę o tym kraju. Wiecie, że uczę się języka uzbeckiego i jakiś czas temu zrobiłem podcast o języku uzbeckim. Może przy tej okazji sobie go przypomnicie. A teraz przenieśmi się do samego środka Azji.
Uzbekistan to dosyć młode państwo położone w środkowej Azji. Powstało po rozpadzie ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jednak historia tego terenu sięga daleko wstecz, bo Samarkand, czwarte największe miasto Uzbekistanu jest jednym z nastarszych miast świata. Jest nieprzerwanie zamieszkane od VI wieku p.n.e.( przed naszą erą). Teren Uzbekistanu to droga łącząca Azję z Europą, a także północ z południem. Dlatego przez wieku miało tu miejsce wiele wojen, a tacy dowódcy jak Czyngis- chan zdobywali te ziemie. To centralne połączenie było też korzystne dla handlu. Dlatego przez Uzbekistan przebiegał kiedyś Jedwabny Szlak.
Co to był Jedwabny Szlak? To była droga handlowa łącząca Chiny z Europą. Tym szlakiem przewożono bardzo cenne towary, jak na przykład złoto, jedwab czy papier. Dzięku temu takie miasta jak Taszkent i Samarkand stały się bardzo bogate i nabrały dużego znaczenia.
Właśnie, Taszkent. Mówiłem o Samarkandzie, a nie powiedziałem o stolicy Uzbekistanu, czyli Taszkencie. Jest to największe miasto w kraju i jego stolica. To tutaj ma swoją siedzibę prezydent Republiki Uzbekistanu, Shavkat Mirziyoyev oraz parlament. To też jest stare miasto, bo założone jeszcze przed naszą erą. Na początku nosiło inną nazwą– Czasz. Od 1930 jest stolicą Uzbekistanu( wcześniej stolicą był Samarkand). Ciekawostką może być, że w 1897 roku mieszkało w Taszkencie około 2200 Polaków( w tym tylko 132 kobiety). W kolejnych latach populacja miasta rosła, ale Polaków było tam coraz mniej. Obecnie w Taszkencie mieszka ponad 2 300 000 mieszkańców. W stolicy kraju znajduje się także uniwersytet, który, choć młody, jest jednym z najstarszych w centralnej Azji. Jest to Narodowy Uniwersytet Uzbekistanu im. Mirzy Uług Bego.
Uzbekistan uzystkał niepodległość wraz z rozpadek Związku Radzieckiego 31 sierpnia 1991 roku. Od tego czasu kraj rozwija się i unowocześnia. Jednocześnie też bardzo dba o swoją historię i dlatego dzisiaj możemy zwiedzać pięknie odnowione zabytki, takie jak mauzoleum Ruchabad w Samarkandzie czyli liczne mauzolea w Taszkencie.
Czy chciałbym odwiedzić kiedyś Uzbekistan? Oczywiście! Niestety bilety lotnicze są dosyć drogie, więc muszę jeszcze poczekać i zacząć oszczędzać na ten cel. Bardzo chciałbym zwiedzić ten kraj. Im bardziej poznaję jego język, historię i kulturę, tym bardziem mnie on interesuje. Mam nadzieję, że was podobnie zainteresuje Polska, bo nasz kraj też jest piękny i ma bardzo ciekawą historię i kulturę.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Xayr(“ Cześć” po uzbecku)!
Plany na weekend– Polish with John # 066[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj dopiero poniedziałek, ale ja już myślami jestem przy weekendzie. Dlaczego? Bo trochę będzie się działo. Dlatego opowiem wam o moich planach.
Mój weekend zacznie się wcześniej, bo już w piątek rano. Będę musiał wstać wcześnie rano, bo przed ósmą mam pociąg do Warszawy. Trochę za wcześnie jak na weekend, ale“ coś za coś”, jak mówią. Postanowiłem zaszaleć i jadę pierwszą klasą. Bilety kupiłem dużo wcześniej, więc nie były drogie. Po drodze będę na pewno chciał się pouczyć uzbeckiego, bo w sobotę będzie mi potrzebny. Jednak, opowiem wszystko po kolei.
Jak przyjadę do Warszawy będę musiał znaleźć miejsce na przechowanie bagażu. Na pewno znajdę coś na dworcu. Potem jadę na Stadion Narodowy, bo tam odbywa się wystawa budowli z klocków Lego. Według organizatorów można tam zobaczyć ponad 120 nowych modeli i setki innych eksponatów. Jestem bardzo ciekaw, co to tam zobaczę. Mam nadzieję znaleźć tam źródło inspiracji do własnych budowli.
Potem wrócę na dworzec, wezmę bagaż i pójdę do hotelu. Dlaczego dopiero po wystawie? Bo do hotelu mogę się zameldować dopiero po 14:00. Tam zostawię bagaże i pojadę do Lego Store, gdzie jest cała ściana klocków i można kupić sobie takie klocki, jakie się tylko chce. Szaleć raczej nie będę, bo mimo wszystko Lego to nie jest tania rozrywka, ale przynajmniej co nie co na pamiątkę.
Wieczorem wracam do hotelu i uczę się, bo w sobotę…
W sobotę jestem umówiony rano w ambasadzie Uzbekistanu. Jakiś czas temu na dniu kultury uzbeckiej w Dąbrowie Górniczej spotkałem ambasadora tego kraju. Rozmawialiśmy trochę po uzbecku i zaprosił mnie wtedy do Warszawy. W sobotę więc będę rozmawiał po uzbecku. Czuję się jak przed jakimś bardzo ważnym egzaminem! Uczę się tego języka od ponad dwóch lat, choć tak naprawdę, na poważnie, zacząłem się go uczyć osiem miesięcy temu. Cały czas jednak uważam się za początkującego. To trudny język, bo zupełnie inny. Jestem ciekaw czy uda mi się wszystko zrozumieć. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli się ratować polskim czy angielskim i że się dogadamy.
Na tą wizytę mam zamiar zabrać jakiś bardziej elegancki strój, stąd będę miał ze sobą ten bagaż. Jadę na trzy dni do Warszawy, a zabiorę pewnie plecak i jakąś walizkę. Kto to widział brać tyle ubrań! Jednak wiem, że będzie warto.
W sobotę wieczorem natomiast idę na koncert amerykańskiego zespołu Home Free. Bardzo lubię ich muzykę i jak zobaczyłem, że będą śpiewać w Polsce, to postanowiłem kupić bilet. Nie lubię koncertów i tłumów, jednak myślę, że tym razem mi się spodoba. Możecie ich znaleźć na YouTubie.
Po takim dniu będę na pewno bardzo zmęczony, więc po koncercie wrócę do hotelu i pójdę spać. W niedzielę przed południem mam pociąg powrotny. Na niedzielne popołudnie nie mam planów. Może będę odpoczywać po całym weekendzie!
Kiedy w języku polskim mówimy o planach możemy używać czasu przyszłego albo teraźniejszego. Można powiedzieć: W weekend pojadę do Warszawy albo W weekend jadę do Warszawy. Im bliżej jest jakiś termin tym chętniej używamy czasu teraźniejszego w prostych zdaniach. W wielu sytuacjach można użyć czasu teraźniejszego zamiast przyszłego. Gdy jednak jest postawiony warunek, np. jak przyjadę do Warszawy, to użyjemy tylko czasu przyszłego. Jak przyjeżdżam do Warszawy oznaczałoby coś innego niż chcę powiedzieć. Ale już potem jadę czy potem pojadę na Stadion Narodowy można używać zamiennie. Chociaż ja raczej mówię jadę w takiej sytuacji. No, dosyć tej gramatyki na dziś.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Jak było w weekend– Polish with John # 067[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Weekend, o którym mówiłem w zeszłym tygodniu udał mi się wyśmienicie. Opowiem wam o nim w tym podcaście. Dzięki temu będziecie mieli porównanie czasu przyszłego i przeszłego.
Jak mówiłem ostatnio, w piątek musiałem wstać wcześnie rano, żeby zdążyć na pociąg. Miałem pociąg o 7:40( siódmej czterdzieści). Tak przynajmniej miał przyjechać, ale przyjechał o 10 minut spóźniony. Na szczęście dla mnie to nie był żaden problem. W pociągu bardzo chciało mi się spać. Próbowałem się uczyć uzbeckiego, ale oczy mi się zamykały przynajmniej aż do momentu, kiedy kupiłem sobie kawę. Swoją drogą, to kawa w pociągu jest bardzo droga.
W Warszawie nie zostawiłem bagażu na dworcu. Pojechałem tramwajem na Stadion Narodowy na wystawę Lego i tam zostawiłem walizkę w szatni. Sama wystawa była bardzo ciekawa i można było tam zobaczyć dużo fajnych budowli. Dla moich patronów na Patreon nagrałem film, na którym opowiadam o tej wystawie. Jednak na samej wystawie byłem krócej niż myślałem, bo wyszedłem już po godzinie.
Z wystawy wróciłem, ale nie do hotelu jak planowałem. Było jeszcze za wcześnie, więc poszedłem do antykwariatu, w którym sprzedawane są używane książki i używane klocki Lego. To chyba jedyne takie miejsce, gdzie można dostać i to, i to. Trochę szkoda, że sam na to nie wpadłem, kiedy miałem antykwariat. Nazywają ten sklep“ Klocki w metrze”. Potem dopiero poszedłem do hotelu, zdrzemnąłem się chwilę i pojechałem, tak jak planowałem, do Lego Store. Niestety ta cała ściana klocków nie była aż tak duża. Myślałem, że będzie większy wybór i trochę się rozczarowałem. Tak mi minął piątek, który okazał się dniem Lego.
W sobotę ubrałem się bardziej elegancko i pojechałem do ambasady Uzbekistanu. Pan ambasador przyjął mnie bardzo miło. Była herbata i suszone owoce. Rozmawialiśmy dużo o Uzbekistanie, jego kulturze i tym co można zrobić, żeby więcej ludzi usłyszało o tym ciekawym kraju.
Tak jak planowałem, wieczorem byłem na koncercie zespołu Home Free. Przed nim wystąpił muzyk z Teksasu, Cash Campbell, jako tak zwany support. Bardzo mi się podobało i cieszę się, że mogłem tam być. Udało mi się nawet zrobić zdjęcie z artystami!
Do hotelu wróciłem późno i byłem bardzo zmęczony. Od razu poszedłem spać, a rano następnego dnia musiałem się spakować i wracać do domu. W niedzielę odwiedziłem jeszcze rodziców po południu i tak skończył się mój weekend. Nie udało mi się zrobić podcastu na poniedziałek, bo byłem zbyt zmęczony, a w poniedziałek nie miałem już czasu. Dlatego ten podcast publikuję z opóźnieniem, za które przepraszam.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Co robić w domu?– Polish with John # 068[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jak wszyscy wiemy, świat obecnie boryka się z problemem Koronawirusa. Na całym świecie zamykane są szkoły i kina, odwoływane są loty samolotów, a kto może ten pracuje z domu. W tym czasie zaleca się wszystkim przebywanie w domu i, o ile to możliwe, nie wychodzenie z niego. Dlatego warto było zrobić duże zakupy, aby przez dwa tygodnie nie trzeba było nigdzie wychodzić. To jest bardzo ważne, bo daje czas naukowcom na znalezienie rozwiązania, lekarstwa, szczepionki. Co jednak robić, kiedy nie można wyjść z domu? Moim zdaniem bardzo wiele rzeczy.
Przede wszystkim, można uczyć się języka. Czy to nie jest doskonały czas, aby więcej poczytać, powtórzyć słówek czy spróbować napisać własnych kilka zdań w języku, którego aktualnie się uczymy. Można ten czas wykorzystać na dodatkowe lekcje online albo wymianę językową. Nawet jeżeli będziemy oglądać seriale( bez napisów!) to powinno nam to sporo pomóc.
Skoro zacząłem od uczenia się, to idźmy dalej tym tropem. Można się uczyć. Często słyszę, że ktoś chciałby nauczyć się czegoś nowego, zrobić jakiś kurs itd. Jednak na co dzień nie ma na to czasu. To właśnie może być dobra okazja. Dwa tygodnie albo więcej nauki. Można zrobić kurs online albo samemu naczyć się czegoś nowego. Wiele kursów w internecie kończy się certyfikatem, który potem można wpisać do swojego CV albo przynajmniej pochwalić się nim na profilu na LinkedIn. Nowa umiejętność może w przyszłości zaowocować lepszą płacą albo lepszą pracą( albo tym i tym). Nie każdy lubi się uczyć, ale to chyba lepszy pomysł na spędzenie tego czasu niż zamartwianie się problemami, na które nie mamy wpływu.
Poza uczeniem się, które dla mnie jest najbardziej aktrakcyjne, jest wiele innych możliwości. Dla osób, które mają rodziny, dzieci, ale na co dzień nie mają czasu, bo trzeba pracować, może to być czas spędzony wspólnie. Jedzenie jest w domu, nie trzeba więc biegać po sklepach. Dzieci nie muszą chodzić do szkoły. Można więc razem coś obejrzeć, zagrać w grę planszową, spędzić razem czas. Nie muszą to być od razu głębokie zwierzenia i rozmowy na trudne tematy. Po prosu być razem, coś razem zrobić i może na nowo się poznać. Wydaje mi się, że tego często nam brakuje.
Jest taka rzecz, którą można zrobić w tym czasie, a na którą czasem nie ma czasu, a mianowicie gruntowne porządki. Posprzątać cały dom, przygotować rzeczy, które będzie można wyrzucić, bo są zepsute i niepotrzebne. Jest czas nawet na przemeblowanie, inne ułożenie mebli w domu. Nie musi to być od razu remont, ale w ten sposób można trochę odświeżyć mieszkanie. Dla mnie to byłby idealny czas na porządkowanie mojego księgozbioru. Prawdopodobnie nie pozbyłbym się żadnej książki, ale poukładałbym je tematycznie, te częściej używane dał na bardziej dostępne półki, a te do których mniej zaglądam mógłbym odłożyć w inne miejsce.
Pomysłów na spędzenie dłuższego czasu w domu może być wiele. Niektórzy porządkują domowe archiwum genealogiczne, inni nadrabiają zaległości w czytaniu. Ktoś jeszcze inny znajduje czas na jeszcze inne hobby. Podobno inteligentni ludzie się nie nudzą. W domu można zrobić bardzo wiele i nie trzeba się nudzić ani wychodzić na dwór. Taka izolacja może nie być łatwa, ale można ją sobie uprzyjemnić.
A ja was bardzo proszę, bądźcie ostrożni. Z różnych stron świata dochodzą niepokojące informacje i tylko spokój i rozsądek mogą nas uratować. Zadbajcie o siebie!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Serial o autyzmie– Polish with John # 069[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Niedawno skończyłem oglądać na Netflixie serial pod tytyłem Atypical, a w polskiej wersji Atypowy. Moim zdaniem to bardzo ciekawy serial i warto go zobaczyć.
W kolejnych odcinkach widzimy jak radzi sobie w szkole, w pracy, na studiach. Możemy też zauważyć jakie sytuacje stają się dla niego problemowe, mimo że osobom neurotypowym, czyli nie będącym na spektrum autyzmu, wydają się zupełnie zwyczajnymi elementami codziennego życia.
Serial ogląda się bardzo przyjemnie. Moim zdaniem główny bohater został świenie zagrany i jest bardzo przekonującą postacią. Podobnie cała jego rodzina oraz przyjaciele. Mimo poruszania trudnych tematów, nie jest to dołujący, zbyt psychologiczny tasiemiec, ale zabawny i wciągający serial. Myślę, że warto go obejrzeć, bo pomoże lepiej zrozumieć osoby, które są na spekttrum autyzmu.
A co to jest to spektrum autyzmu? Czy to choroba? Czy może jakaś wada genetyczna? Absolutnie nie. Spektrum autyzmu to pewien sposób funkcjonowania układu nerwowego. Osoby na spektrum są zdrowe, postrzegają jednak świat inaczej niż inni. Potrafią się mocno skoncentrować na jednym temacie i nie raz mają zadziwiającą wiedzę w tym obszarze. W ramach tego spektrum znajdują się m.in. osoby, które mają zespół Aspergera. Niestety są też tacy, dla których autyzm wiąże się z pewnymi zabużeniami w rozwoju.
Wiele osób jednak potrafi funkcjonować w społczeństwie. Nie lubią jednak zmian, mają swoje utarte ścieżki postępowania oraz mają problemy ze zrozumieniem osób neurotypowych. Lubią sytuacje jasne, bez podtekstów. Nie radzą sobie ze small talkiem, ale potrafią długo opowiadać o rzeczach, które je interesują.
Ważne jest, aby pamiętać, że nie każdy w spektrum jest identyczny. Nie ma dwóch takich samych osób, z tymi samymi objawami, dlatego mówimy o spektrum. Zazwyczaj to dzieci są diagnozowane, ale zdaża się, że objawy pojawiają się później, a do diagnozy dochodzi dopiero w dorosłym życiu.
Jest ciągle wiele niewiadomych, ciągle nie wiemy dokładnie jak funkcjonuje ludzki układ nerwowy, jak działa nasz mózg. Jest to niesamowita maszyneria, która potrafi sprostać przeróżnym zadaniom i nowym sytuacjom. Układ nerwowy osób z zespołem Aspergera potrafi odpowiedzieć na wiele potrzeb i zdań, którym osoby neurotypowe nie są w stanie sprostać. Działa to oczywiście i w drugą stronę. Pokazuje to jak tajemniczym światem jest nasze własne ciało.
Przy okazji proszę was, miejcie zrozumienie dla takich osób. Obejrzycie serial albo poczytajcie. Może ktoś w waszym otoczeniu jest na spektrum? Ważne jest wsparcie i zrozumienie jak taka osoba myśli, odczuwa. Nie jest łatwo, bo trzeba zupełnie inaczej podejść do takiej osoby i odłożyć na bok to co neurotypowym wydaje się oczywiste albo przyjemne.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! A w następny poniedziałek zapraszam na kolejny podcast z serii“ Polish with John”. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki!
Podcast w czasie zarazy– Polish with John # 070[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Mam nadzieję, że jesteście zdrowi. A przede wszystkim, że macie siły ducha. Obecny kryzys spowodował, że wszystkim się trudno żyje, wiele osób nie może pracować, może mieć problemy finansowe. Inni bardzo źle znoszą czas zamknięcia w domu, bardzo chcą wyjść, ale nie mogą. Pogoda za oknem coraz ładniejsza, robi się coraz cieplej, ale trzeba siedzieć w domu. Nie jestem jednak w stanie wejść w skórę innych, więc opowiem trochę o tym, jak ja żyję w czasach zarazy.
Nie jestem osobą, która potrzebuje dużo wychodzić na dwór. Mój dom to moja twierdza i, gdyby nie fakt, że muszę wychodzić z psem na spacer, mógłbym w ogóle nie ruszać się za drzwi. Zakupy robię teraz raz na tydzień. Wcześniej chodziłem częściej, a właściwie codziennie, do sklepu.
Do sklepu oczywiście idę w maseczce na twarzy. W sklepie teraz trzeba ubrać jednorazowe rękawiczki. Dzięki temu ryzyko zarażenia siebie i innych jest mniejsze. Oczywiście staram się nie dotykać niczego niepotrzebnie. Po powrocie do domu dokładnie myję ręce, przynajmniej trzydzieści sekund. Higiena jest bardzo ważna.
W domu pracuje normalnie, czyli uczę. Mam kilka lekcji mniej, ale nie odczuwam dużej różnicy. Oczywiście pracuję przez internet, uczę online. Nie przychodzą do mnie uczniowie, ani ja nigdzie nie chodzę. To ma jeden minus. Mam mniejszą motywację do sprzątania.
Dalej uczę się uzbeckiego, co mi zajmuje czas. Staram się też czytać, no i buduję coś z Lego. Te rzeczy pozwalają mi trochę mniej myśleć o tym, co dzieje się na świecie.
Chciałbym powiedzieć, że jestem spokojny. Niestety, choć staram się udawać, że wszystko jest w porządku, czuję trochę strachu. Co będzie jutro? Czy moi rodzice i rodzina będą zdrowi, czy ja będę zdrowy? Mam dwóch bratanków i o nich bardzo się martwię. Jaka będzie sytuacja gospodarcza po epidemii? Wiele osób straci pracę, a rządy niestety nie ułatwiają życia przedsiębiorcom. Prowadzenie działalności gospodarczej, czyli firmy, w Polsce nie jest proste. Szczególnie dla tych malutkich, często jednoosobowych firm. A teraz, w czasie i po pandemii, będzie jeszcze trudniej.
Niestety ta niepewność odbija się też na tym co robię. Trudniej jest mi się skoncentrować. Jak może zauważyliście, prawie nic nie publikuję na moim fanpage. Nie chcę wchodzić na Facebooka i czytać kolejnych postów o koronawirusie.
Z drugiej strony widziałem kilka pozytywnych wiadomości. Szybko postępują prace naukowców i coraz więcej wiemy o tym wirusie. Wiele krajów pracuje nad znalezieniem lekarstwa i szczepionki. Oby udało się to jak najszybciej. Póki co musimy siedzieć w domach i unikać ryzyka zakażenia.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Za tydzień są święta Wielkiej Nocy i nie wiem czy uda mi się zrobić podcast. Jeżeli nie, to na pewno słyszymy się za dwa tygodnie. Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Dziwna Wielkanoc– Polish with John # 071[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dziwne są te święta Wielkiej Nocy. Ciche, spokojne, ale też bez spotkań rodzinnych, bez tej świątecznej atmosfery. Święta w kwarantannie. Cały świat od tygodni i miesięcy walczy z koronawirusem. Wróg to tak niebezpieczny, że wszyscy którzy mogą są w domach i nie spotykają się ze sobą. Mimo to Wielkanoc jest najważniejszym chrześcijańskim świętem. Ważniejszym od Bożego Narodzenia, choć zwykle jest skromniej obchodzona. O co więc chodzi w tym święcie.
Wielkanoc jest to święto, w którym wspominamy najważniejsze wydarzenie opisane w Biblii. Chodzi o zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. On, według opisów biblijnych, został zabity przez ukrzyżowanie, potem był pochowany. Umarł, ale pokonał śmierć i dał nowe życie wszystkim ludziom. Dzięki temu wszyscy możemy być zbawieni.
Użyłem dużo teologicznego, religijnego języka, ale on się przyda, jeżeli chcecie poznać polską kulturę, literaturę i historię. Od roku dziewięćset sześćdziesiątego szóstego, od chrztu Polski, chrześcijaństwo jest ściśle związane z naszą historią. Najstarsze teksty literackie po polsku, to teksty religijne. Wszystkim Polakom jest znana bardzo stara pieśń Bogurodzica. Jest tak stara, że potrzebujemy słownika, żeby zrozumieć jej słowa. Tak bardzo zmienił się nasz język od tamtego czasu. Inną, równie starą pieśnią jest pieśń Chrystus zmartwychwstan jest, śpiewaną właśnie na Wielkanoc. Jej tekst oryginalny, z czternastego wieku brzmi tak:
Krystus z martwych wstał je,
Ludu przykład dał je,
Eż nam z martwych wstaci,
Z Bogiem krolewaci
Kyrie
Oczywiście dzisiaj śpiewa się tę pieśń ze zmodyfikowanym tekstem, tak aby łatwiej było ją zrozumieć.
Chrystus zmartwychwstan jest,
Nam na przykład dan jest;
Iż mamy z martwych powstać,
Z Panem Bogiem królować, Alleluja.
Widzicie jak zmienił się język? A ta obecna wersja i tak brzmi dzisiaj bardzo archaicznie. Archaiczny język, to stary język, taki, którego już się nie używa.
Wielkanoc to wielkie i ważne święto. Kształtowała i kształtuje chrześcijaństwo oraz polską kulturę. Co roku to właśnie na te święta kościoły są wypełnione po brzegi, ludzie modlą się, proszą Boga o przebaczenie grzechów i przychodzą na Msze święte. Tymczasem w tym roku w kościołach było pusto. Ludzie modlili się w domach, Msze były transmitowane w telewizji, a wiele z tradycyjnych obrzędów nie odbyło się. Dziwna ta wielkanoc, taka cicha i pusta. Ale może to też dobry czas, aby zobaczyć w świętach coś więcej niż tradycyjne obrzędy, zobaczyć to co w nich najważniejsze?
W tym odcinku było sporo słownictwa, które trochę postaram się teraz wyjaśnić. Zmartwychwstanie to dosłownie powstanie z martwych. Jeżeli ktoś sam pokonuje śmierć, to wstaje spośród tych, którzy są martwi. Msza święta, to zgromadzenie chrześcijan w kościele, którzy razem się modlą. Ksiądz odprawia Mszę świętą, a pozostali ludzie w niej uczestniczą. Grzech to wszystko co obraża Boga, to złe rzeczy, które robimy. Bóg przebacza grzechy, czyli je nam daruje. Można by powiedzieć, że już ich nie ma. Zbawienie to możliwość pójścia do nieba, do raju. W chrześcijańskiej teologii, ludzie z powodu grzechów nie mogą trafić do nieba. Grzechy i śmierć zostały jednak pokonane przez Jezusa, syna Bożego, a ludzie mogą dzięki temu być zbawieni, czyli trafić po śmierci do nieba, raju.
Mam nadzieję, że teraz łatwiej będzie wam zrozumieć sprawy związane z językiem religijnym. Warto go znać, bo wiele dzieł literatury polskiej go używa, czasem metaforycznie, czasem w innych kontekstach, ale jest on obecny i warto go znać, aby lepiej zrozumieć inne teksty.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Polska literatura– Polish with John # 072[ A2]
Dzisiaj parę słów o polskiej literaturze. Oczywiście nie będzie wszystkiego i o wszystkim, bo nie mamy na to czasu. Po prostu podzielę się kilkoma myślami.
Inspiracja do tego odcinka przyszła z ciekawej serii omówień głównych polskich książek, dzieł literackich, która powstaje na kanale Sebizm Osiedlowo- Radykalny na Youtubie. Oczywiście poziom języka tam może być trudniejszy niż tu, ale jeżeli ktoś chce podjąć takie wyzwanie, to w opisie tego epizodu i na blogu podam odpowiedni link.
Sebizm Osiedlowo- Radykalny na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=uLprjJAUFjg&list;=PLHyFQ2Ldcwk8ydPMeYAsbv5GCID_PKhRz Kanon literatury polskiej, czyli najważniejsze utwory literackie– książki, wiersze i tak dalej, poznaje się w szkole. Uczeń ma wtedy kilkanaście lat, jest nastolatkiem i czyta wielkie dzieła wielkich poetów i pisarzy. Wszystko jest tak wielkie, że głowa takiego ucznia puchnie i pęka od nadmiaru tej wielkości. Pęka także dlatego, że po prostu są to często trudne książki, że trzeba znać historię, że trzeba też poznać język, który różni się trochę od dzisiejszego. Kiedy jednak, po kilku albo więcej latach, znowu sięgam po te same książki, to już zupełnie inaczej na nie patrzę.
Kilka lat temu przeczytałem“ Zemstę” Aleksandra Fredry. Aleksander Fredro żył w XIX( dziewiętnastym) wieku i pisał głównie komedie. Takie komedie, że boki zrywać. Były i są naprawdę bardzo zabawne. W szkole niestety uczniowie i nauczyciele podchodzą do nich zbyt poważnie, więc nie zauważają dowcipów i tego co w nich śmieszne. Czytając wtedy“ Zemstę” myślałem, że pęknę ze śmiechu. Była to tak zabawna książka, a ja tylko żałowałem, że nie odkryłem tego wcześniej.
Teraz natomiast czytam“ Dziady” Adama Mickiewicza. W przeciwieństwie do“ Zemsty” jest to poważna lektura, poważna książka. Pisana w czasie zaborów, kiedy Polski nie było na mapie Europy, a Polacy byli prześladowani, więzieni i torturowani przez zaborców– Rosję, Austrię i Prusy( czyli dzisiejsze Niemcy). Jednocześnie chcieliśmy odzyskać niepodległość. W polskich miastach– Warszawie, Krakowie, Lwowie czy Wilnie– ludzie walczyli z zaborcami, głównie w konspiracji, w tajemnicy.„ Dziady” są właśnie o tym, o walce, o pragnieniu wolności, o Polakach i o Polsce.
Kiedy porównuję„ Zemstę” i„ Dziady”, to widzę, skąd w szkole bierze się tak duży problem przy ich czytaniu. Komedie traktuje się zbyt poważnie, a do treści poważnych uczniowie nie są przygotowani. Nie znają zbyt dobrze historii, nie rozumieją języka, nie rozumieją ludzi, którzy wtedy żyli. Kiedy jednak zacznie się rozumieć, wtedy zaczyna się uczta literacka.
Czytając„ Dziady” jestem zachwycony językiem Adama Mickiewicza. Pięknie dobiera słowa, ma wspaniały styl. Chciałbym mieć takie zdolności jak on. Jest to jednak poziom znajomości języka nie A, nie B, nie C1 czy C2. To nawet nie D, ale chyba Z, poziom najwyższy. Czy więc da się tam dotrzeć? Czy da się nauczyć języka tak, żeby czytać książki Adama Mickiewicza, Aleksandra Fredry czy innych klasycznych polskich autorów?
Sądzę, że tak. Jest to jednak długa droga. Najpierw trzeba znać bardzo dobrze współczesny język polski. Potem historię. Warto też chyba najpierw dowiedzieć się o czym jest dana książka. Wtedy będzie ją nam łatwiej zrozumieć. Może w ogóle warto zacząć najpierw od poezji. Wiersze są krótsze i mogą pomóc nam poznać styl i język pisarza. Jest kilka takich, które warto znać. Na przykład Stepy Akermańskie. Jeżeli ktoś z was zrozumie ten wiersz od razu, bez zaglądania do słownika, to jest lepszy od większości uczniów w szkole, a może nawet od nauczycieli. Jednak jest to tekst krótki, więc dla zaawansowanych dobry do treningu. Nowych słów jest tam mnóstwo, będzie co poznawać. A z każdym takim wierszem będziecie więcej wiedzieć, znać. A potem każde inne dzieło literatury będzie dla was dużo prostsze.
Na koniec trzeba się zapytać, czy warto. Czy warto tyle się uczyć, żeby umieć zrozumieć wysoką literaturę. Moim zdaniem tak. O pogodzie można porozmawiać z każdym, ale tak pięknego języka nie znajdziemy gdzie indziej jak tylko w literaturze. Do tego treść tych dzieł, książek jest bardzo głęboka. Stawiane są tam ważne pytania, porusza się ważne tematy. Jak to mówią Anglicy, jest to food for thought, pożywienie dla myśli. Jest to najlepszej jakości pożywienie i zachęcam, żeby po nie sięgać!
Świat roślin– Polish with John # 073[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Mówiłem już o drzewach na tym podcaście, ale chyba jeszcze ogólnie o roślinach nic nie opowiadałem. A to przecież temat rzeka! Czyli można by o tym mówić i mówić. Dlatego dzisiaj chociaż trochę opowiem wam o roślinach i pomogę wam poznać słownictwo z nimi związane.
Zacznijmy od części roślin. Na samym dole, w ziemi, ukryte są korzenie. Tymi korzeniami rośliny pobierają z ziemi wodę i inne substancje, które są im potrzebne do życia. Nad ziemią rośliny czasem mają pień( jak drzewa), czasem łodygę, a czasem od razu liście. Liście zazwyczaj są zielone, poza jesienią, kiedy zmieniają kolor na żółty, czerwony albo brązowy. Przez liście rośliny oddychają oraz pobierają z powietrza dwutlenek węgla, CO2, który jest im potrzebny do życia. W ten sposób produkują tlen, który jest potrzebny do życia nam. Ten proces nazywa się fachowo fotosyntezą. Fotosynteza zachodzi w komórkach roślin, które zawierają chlorofil. Trochę specjalistycznych, fachowych terminów nam się trafiło, ale poznają je w szkole dzieci na lekcjach biologii, więc może warto chociaż je usłyszeć. Niektóre rośliny zamiast liści mają igły.
Częścią rośliny są oczywiście też kwiaty i owoce. W nauce owocem nazywa się tą część niektórych roślin, która zawierają w sobie nasiona. Dużo owoców jest jadalnych dla człowieka, jak na przykład jabłka czy maliny, ale są także takie, które są trujące albo po prostu my ich nie jemy. Kwiaty to natomiast te najładniejsze części roślin, z kolorowymi płatkami i często służące do ozdoby ogrodów i parków. Z kwiatów właśnie powstają później owoce. Jakie piękne są sady, kiedy kwitną! Sad to takie miejsce, gdzie hoduje się drzewa owocowe po to, żeby potem te owoce zbierać. Kwiaty przyciągają pszczoły, które zapylają kwiaty, a z zebranego nektaru produkują miód.
Co ciekawe, w języku polskim funkcjonuje słowo“ kwiatek”, które oznacza każdą roślinę, jaką mamy w domu. Stąd mówimy o podlewaniu kwiatków w domu, przesadzaniu kwiatków czy hodowli kwiatków. A rośliny, które mamy mogą w rzeczywistości nie mieć kwiatów. Takie domowe kwiatki to na przykład fikus, paprotka czy kaktus. Właściwie nie ważne jaki to gatunek. Jeżeli jest w domu, to można powiedzieć o nim kwiatek.
Naturalnie rośliny można znaleźć w wielu miejscach. W lesie spotykamy głównie drzewa. W Polsce mamy lasy liściaste, gdzie drzewa mają liście, lasy iglaste, gdzie drzewa mają igły i lasy mieszane, gdzie rosną oba rodzaje drzew. Bardzo gęsty i stary las nazywamy puszczą. Na świecie są jeszcze inne rodzaje lasów, na przykład lasy tropikalne. Poza lasami możemy znaleźć łąki, gdzie rosną różnego rodzaju trawy, kwiaty i inne rośliny polne. Ciekawa jest ta nazwa“ rośliny polne”, bo nie rosną one na polu, ale na łące. Pole to miejsce, gdzie człowiek uprawia rośliny, zboża, na przykład pszenicę albo owies. Bardzo ładne są pola słoneczników, których ogromne kwiaty wyglądają pięknie, przepięknie.
Rośliny możemy też dzielić na inne grupy. Mamy więc rośliny doniczkowe, czyli te, które hodujemy w donicach i doniczkach, najczęściej w domu. Rośliny ogrodowe, do hodowli w ogrodzie. Oczywiście, czasami w ogrodzie trzymamy rośliny doniczkowe, a terminy te nie są bardzo dokładne i precyzyjne.
Inną kategorią roślin są zioła i rośliny lecznicze. Można z nich przyrządzać lekarstwa, herbatki ziołowe i inne rzeczy, które mają dobry wpływ na nasz organizm. Jeszcze inne rośliny to chwasty. Chwast to taka roślina, która rośnie w ogrodzie, a my jej nie chcemy. Trudno się jej pozbyć, bo szybko znowu wyrasta. Najbardziej popularnym chwastem w Polsce jest mlecz czyli mniszek lekarski. Ciekawe, że jest jednocześnie chwastem i rośliną leczniczą. Mlecz, albo jeszcze inaczej dmuchawiec, to nazwa potoczna. Mniszek lekarski to nazwa fachowa, specjalistyczna.
To by było tyle na dzisiaj. Rośliny są częścią naszego codziennego życia, więc warto coś o nich wiedzieć i naturalnie o nie dbać. W polskich domach często jest dużo roślin, kwiatków, a w waszych? Jakie są tradycje w waszych krajach?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Dzień zwycięstwa i niewoli– Polish with John # 074[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ten podcast jest dłuższy niż zwykle, ale też moim zdaniem to ważny temat. Żeby zrozumieć Polskę, trzeba znać jej historię, także tę trudną. A wiek XX był dla nas bardzo trudnym czasem, także po zakończeniu II wojny światowej.
Kilka dni temu, 8 maja, Zachód Europy świętował Dzień Zwycięstwa, czyli koniec II Wojny Światowej. W Rosji, a kiedyś we wszystkich krajach komunistycznych, tym dniem był 9 maja. Jednak dla tych krajów, to nie do końca był dzień zwycięstwa. Polska spod jednej, hitlerowskiej, okupacji dostała się pod drugą, sowiecką. Władze narzucone przez Moskwę wprowadzały terror w kraju, zmuszały do posłuszeństwa, a kto protestował, ten spotykał się z surowymi karami. Demokracja była często używanym słowem, ale za tym słowem stała smutna rzeczywistość. Polska dostała się pod sowiecką okupację. Dla pozorów przeprowadzano wybory i referendum. Wszystko po to, aby władza wyglądała na demokratyczną. Jednak wyniki były fałszowane i z góry było wiadomo kto ma wygrać.
Armia Czerwona, która walczyła z Niemcami, nie wróciła w całość do Związku Radzieckiego. Jednostki tej armii zostały w wielu krajach środkowej i wschodniej Europy. W ten sposób Stalin mógł siłą wprowadzać komunizm w tych krajach. Polska i inne kraje były mocno zniszczone przez wojnę. Z Polski najpierw wiele rzeczy kradli Niemcy, a potem Rosjanie. Także po wojnie do ZSRR wywożono wiele maszyn, towarów oraz cennych rzeczy. Kraj był zruinowany i okradziony. Polsce odebrano ziemie na wschodzie, gdzie leżą takie miasta jak Lwów, Wilno i Grodno, które są niezwykle ważne dla polskiej historii i kultury. Mi najbardziej żal Lwowa, miasta takich pisarzy jak Aleksander Fredro, Seweryn Goszczyński, Wincenty Pol, Marian Hemar czy Stanisław Lem. Z tym miastem związani są także między innymi geograf i kartograf Eugeniusz Romer, filozof Kazimierz Twardowski, prezydent Polski, chemik, naukowiec i wynalazca Ignacy Mościcki czy polarnik Henryk Arctowski. Oraz wielu, wielu innych. W zamian za zagrabienie ziem na wschodzie, Stalin przesunął polską granicę na zachodzie. Do Polski wróciły ziemie, które w czasie powstawania państwa leżały w jego granicach– Śląsk, Pomorze, ziemia Lubuska.
Przez zmiany granic wiele osób zostało przesiedlonych, czyli musiało zmienić miejsce zamieszkania. Polaków ze Wschodu siłą przeniesiono na zachód, na Ziemie Odzyskane. Ci ludzie nie wiedzieli jak długo będą mogli tam mieszkać, bali się kolejnej wojny. A wojny bardzo chciałby Stalin, bo dla komunizmu ważne jest, aby podbijać kolejne państwa i zanosić tam rewolucję.
Innym przykładem tego, jak Stalin wyzwalał Polskę, jest obojętność Armii Czerwonej, która stała w Warszawie, na prawym brzegu Wisły. Tam wojska sowieckie zajęły Pragę, dzielnicę Warszawy, ale nie zaczęły walki z Niemcami po drugiej stronie rzeki. Był czas Powstania Warszawkiego. Polacy, którzy walczyli w tamtej armii, chcieli pomóc rodakom, ale nie mogli. Dlaczego? Bo Stalin nie chciał, żeby Polska była wolna. Wolał, żeby Polaków zabijali Niemcy, a on potem miał mieć mniej problemów narzucając komunizm w naszym kraju. Żołnierze Armii Czerwonej zajmując ziemie polskie rabowali Polaków, gwałcili kobiety i dopuszczali się wielu innych przestępstw. To był straszny czas, gdy jeden okupant był usuwany przez drugiego, tak samo brutalnego.
Komuniści na rozkaz Moskwy organizowali w Polsce obozy koncentracyjne. Niektóre z założonych przez Niemców nie przestały działać, zmieniło się tylko kierownictwo. Byli Niemcy, przyszli komuniści. Mołotow, minister spraw zagranicznych ZSRR, chciał zamknąć w obozach wszystkich AKowców, czyli tych, którzy w Armii Krajowej walczyli z nazistami.
Jakie życie przyniosła komunistyczna rewolucja do Polski? Życie w biedzie, cenzurze i braku wolności. Cenzura powodowała, że nie można było napisać książki czy artykułu, który krytykowałby rząd. Za mówienie, że komunizm jest zły, można było trafić do więzienia. Były też takie osoby, które za krytykę rządu zostały zamordowane, jak na przykład ksiądz Jerzy Popiełuszko. Społeczeństwo często sprzeciwiało się działaniom władzy i wybuchały strajki i protesty. Jednak rząd wysyłał wojsko i nie raz zabijał ludzi, którzy protestowali przeciwko komunistycznemu reżimowi. W sklepach często nie było nic do kupienia, ludzie stali w kolejkach po wiele godzin, żeby kupić mięso albo inne podstawowe produkty. Ja jeszcze pamiętam taki sklep mięsny, w którym byłem z mamą przed świętami Bożego Narodzenia. Był prawie zupełnie pusty, tylko karpie pływały w małym basenie i można było je kupić. Oczywiście najpierw trzeba było stać w kolejce.
W Polsce, już w 1944 roku, komuniści zaczęli organizować służby, które miały na celu zwalczanie wszystkich przejawów wrogości wobec komunistycznej władzy. Nie było miejsca na swobodne dyskusje polityczne, wolność poglądów. Dzisiaj na ulicach można protestować przeciwko rządowi, wtedy za takie coś można było zginąć. W komunistycznych krajach działały tego typu służby. W Polsce była to Bezpieka, w NRD Stasi, w ZSRR NKWD i KGB. Celem tych służb była m.in. kontrola własnych obywateli. Dla dodatkowego zobrazowania tej rzeczywistości przytoczę słowa Lenina:“ Sąd powinien terror uzasadnić i uprawomocnić”. Komunizm to system tak okrutny jak nazizm. Największymi jego ofiarami są ci, którzy muszą żyć w państwach komunistycznych.
W Polsce po wojnie ludzie byli biedni. Zachodnie kraje otrzymały pomoc od Ameryki, komuniści tej pomocy nie chcieli. Kilka lat po wojnie nawet w Niemczech ludziom żyło się już dobrze. Po wschodniej stronie Żelaznej Kurtyny bieda trwała jeszcze do lat dziewięćdziesiątych. Dopiero upadek komunizmu przyniósł wolność. Wróciła wolność osobista, wolność słowa i przyszedł kapitalizm. Dzięki temu w Polsce ludziom zaczęło żyć się coraz lepiej. Teraz to oczywiste, że idziemy do marketu na zakupy i kupujemy co chcemy i ile chcemy. Kiedyś jednak tak nie było, bo socjalizm powoduje, że ludzie żyją w biedzie.
Tak wyglądała Polska przez kilkadziesiąt lat po wojnie. Z jednej okupacji w drugą. Na szczęście to już historia, wojsk rosyjskich nie ma w Polsce i kraj się rozwija korzystając z wolności. Niestety nie każdy to szanuje i wielu jest takich, którzy chcieliby znowu wprowadzić socjalizm, odebrać wolność i tak dalej. Jednak nie będę się tym dzisiaj zajmował. Może kiedyś, ale to byłby bardzo polityczny odcinek, a to jest zawsze temat, który prowadzi do kłótni.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Stanisław Lem– Polish with John # 075[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Chciałbym dzisiaj przedstawić wam jednego z polskich autorów, a mianowicie Stanisława Lema. Jest to jeden z tych najbardziej znanych na świecie. Jego książki przetłumaczono na ponad 40 języków, a nawet był nominowany do literackiej nagrody Nobla.
Urodził się przed wojną, w 1921 roku we Lwowie, który wtedy jeszcze był polskim miastem. Zmarł w 2006 roku w Krakowie. Pisał książki z gatunku science- fiction, był także filozofem i futurologiem.
Jego debiut i pierwszy duży sukces literacki to książka“ Astronauci”. Ludzie bardzo chętnie ją czytali i dzięki temu mógł zająć się pisaniem kolejnych książek. A było ich bardzo dużo. Nie wymienię ich tutaj wszystkich, jednak warto wspomnieć przynajmniej“ Solaris”, jedną z najbardziej znanych na świecie oraz“ Powrót z gwiazd”.
“ Solaris” to opowieść o spotkaniu człowieka z inną istotą inteligentną. Jest zupełnie inna od ludzi. Głównym bohaterem powieści jest psycholog Kris Kelvin, który przybywa na planetę Solaris. Ta planeta jest pokryta oceanem, który wydaje się być tą właśnie inteligentną istotą. Ta książka była i jest bestsellerem nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.
Natomiast“ Powrót z gwiazd” to książka, której akcja dzieje się na Ziemi. Grupa astronautów powraca do domu po kilkuletniej podróży w kosmosie. Zgodnie z prawami fizyki w tym czasie na Ziemi minęło ponad sto lat i wiele się zmieniło. Ludzie przestali interesować się czymkolwiek i wybrali życie przyjemne i pozbawione większych emocji.
Książki Stanisława Lema to nie tylko fantastyka naukowa i rozrywka. Zawierają także przemyślenia filozoficzne i próby znalezienia odpowiedzi na trudne pytania związane z ludźmi, naszymi społecznościami i nauką.
Na koniec ciekawostka. Amerykański autor science- fiction, Philip K. Dick uważał przez jakiś czas, że Stanisław Lem nie istnieje. Sądził, że jest to tak naprawdę grupa pisarzy z bloku państw komunistycznych. Tłumaczył to faktem, że książki Lema należały do różnych gatunków literackich, że były pisane różnymi stylami. Celem takiej operacji miało być uzyskanie większego wpływu komunistów na opinię publiczną Zachodu. Philip K. Dick zmienił jednak zdanie i tłumaczył się, że przeżywał załamanie nerwowe.
Mam nadzieję, że kiedyś sięgniecie po książki Stanisława Lema. Są to takie książki, dla których warto uczyć się polskiego.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Czy Polacy lubią Rosjan– Polish with John # 076[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Relacje międzyludzkie potrafią być bardzo skomplikowane. Często widzimy to w rodzinach, kiedy osoby bliskie mogą mieć bardzo różny stosunek do siebie. Myślę, że podobnie jest między Polakami, a Rosjanami, Polską, a Rosją. Do przygotowania tego podcastu zainspirowała mnie rozmowa z Artiomem ze świetnego podcastu Russian Progress. Od razu się zastrzegam, że to co dzisiaj powiem może nie być do końca prawdziwe, bo może nie wszystko wiem i rozumiem. Przed każdym zdaniem mógłbym powiedzieć“ wydaje mi się”,“ sądzę, że” albo“ przypuszczam, że”. Chcę spróbować opisać wam jak wyglądają relacje Polaków do Rosji i Rosjan oraz z czego one wynikają. Przede wszystkim mówić będę z myślą, że słuchają mnie też Rosjanie, których bardzo serdecznie pozdrawiam!
Jeżeli miałbym szukać prostej odpowiedzi na pytanie z tytułu, to bym powiedział tak: Bardzo lubimy Rosjan, ale już Rosję niekoniecznie. Lubimy ludzi, którzy są fantastyczni, lubimy rosyjską literaturę, która jest rewelacyjna, jednak Rosja jako państwo nie raz pokazało nam nieprzyjazną twarz.
Polska z Rosją prowadziła wojny od dawien dawna. Jednak nic nie zabolało Polaków tak, jak wydarzenia z wieku XVIII( osiemnastego), gdy nastąpiły rozbiory Polski. Trzy państwa sąsiadujące z naszym krajem spowodowały, że Polska zniknęła z mapy Europy. Odebrano nam wolność, odebrano kraj, a rozpoczęły się prześladowania. Były one największe właśnie w zaborze rosyjskim. Car próbował rusyfikować Polaków, zamieniać nas na Rosjan. Kiedy w 1815 utworzono małe Królestwo Polskie, zupełnie zależne od Rosji, z carem jako królem, była szansa na zmianę tych relacji. Jednak car Rosji łamał podpisane umowy i uchwaloną przez niego konstytucję Królestwa Polskiego. Sytuacja była bardzo ciężka, aż do pierwszej wojny światowej.
Po tej wojnie Polska odzyskała niepodległość. Niestety już w 1919 wybuchła wojna polsko- bolszewicka. Rosja, już będąca we władaniu komunistów, zaatakowała nasz kraj i chciała go podbić. Komuniści na siłę chcieli wprowadzać swój totalitarny ustrój w Polsce, a potem w całej Europie. Na szczęście Polsce udało się wygrać tę wojnę i do drugiej wojny światowej nasz kraj cieszył się niepodległością.
Druga wojna światowa była dla Polski bardzo trudnym doświadczeniem. Nie tylko Niemcy zaatakowały Polskę. Między Niemcami a Rosją istniało wojskowe porozumienie, a Armia Czerwona, czyli rosyjska, zaatakowała Polskę 17 września 1939. Było to dla nas nóż wbity w plecy. Nasz kraj został znowu podzielony, tym razem między Niemcy a Rosję. Ten sojusz nie trwał długo i już w 1941 roku Niemcy zaatakowały Rosję. Po początkowych dużych sukcesach Niemiec, role się odwróciły i armia rosyjska zaczęła spychać Niemców na zachód. W ten sposób doszła do przedwojennych granic Polski i atakowała dalej. Zatrzymała się przed Warszawą. W tym czasie wybuchło tam powstanie, które dwa miesiące walczyło z Niemcami. Rosjanie nie przyszli nam z pomocą. Dopiero gdy powstanie upadło, Rosjanie ruszyli dalej. Przeszli przez całą Polskę i doszli aż do stolicy Niemiec, Berlina. Niestety z Polski wojska rosyjskie nie wróciły do kraju aż do lat 90tych.
Często słyszę, że Armia Czerwona wyzwoliła świat od faszyzmu. Z naszego punktu widzenia była to jednak zmiana jednej okupacji na drugą. Stalin zadecydował o odebraniu najważniejszych centrów polskiej kultury. W ten sposób Polska straciła Lwów, miasto bardzo ważne dla naszej historii, kultury i walk o niepodległość. Rosja zamordowała setki tysięcy Polaków w walkach, wywózkach na Sybir czy masowych mordach jak np. w Katyniu.
Ta trudna historia powoduje, że mamy bardzo złe wspomnienia z Rosją. Także obecna polityka tego państwa jest daleka od przyjaznej, a widzimy też co się dzieje w Gruzji i na Ukrainie. Dlatego wiele osób w Polsce ma do Rosji nie za bardzo przyjazne uczucia.
Zupełnie inaczej jest z Rosjanami. Wiele osób, które zostało w czasie wojny wygnane na Sybir czy stepy Kazachstanu przeżyło dzięki pomocy mieszkańców tamtych terenów. Z Rosjanami nieraz dobrze się rozumiemy i ja osobiście czuję, że jest wiele elementów, które nas łączą niż dzielą. Podoba nam się język rosyjski, który jest dla nas miękki i przyjemny. Choć za czasów komunizmu wiele osób nie chciało się go uczyć z wiadomych powodów, to obecnie coraz więcej osób się go uczy. Chętnie czytamy rosyjską literaturę, od Dostojewskiego, przez Bułhakowa do Głuchowskiego. Zbrodnia i kara, Mistrz i Małgorzata, Piknik na skraju drogi czy Metro 2033 to bardzo popularne w Polsce książki rosyjskich autorów.
Jak widzicie te relacje są trudne i często pełne sprzeczności. Doświadczyliśmy wiele złego od państwa Rosja i wiele dobra od prostych Rosjan. Byli Rosjanie, którzy nas mordowali oraz tacy, którzy ratowali życie. Rosja sprowadzała wiele cierpień, a kultura rosyjska dała wiele piękna. Nie ma więc prostej odpowiedzi na pytanie o nasze relacje z Rosją i Rosjanami. Wiele osób ma własne doświadczenia– złe i dobre, bolesne i piękne. Ja uczę się rosyjskiego, chcę czytać rosyjskie książki po rosyjsku, bo bardzo mi się ten język podoba. Bardzo lubię Rosjan i jeszcze nie spotkałem takiego, którego bym nie darzył sympatią. Jednak chciałbym, żeby Rosja nie ingerowała w politykę naszego i innych państw, żeby porzuciła imperializm i chęć dominacji w Europie. To co się stało, to już się nie odstanie i rany albo blizny pozostaną. Jednak przyszłość może być budowana w zupełnie inny sposób.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Po spotkaniu poliglotów– Polish with John # 077[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Wczoraj skończyło się spotkanie poliglotów Polyglot Gathering 2020, które odbyło się online. Miało odbyć się w Teresinie, w Polsce, ale ze względu na ograniczenia musiało odbyć się w internecie. Spotkanie“ w realu” zostało przesunięte na 2021 rok. Po raz pierwszy uczestniczyłem w tego typu spotkaniu i chciałbym wam co nie co o nim opowiedzieć.
W spotkaniu uczestniczyły osoby z całego świata. W programie przewidziano różne wystąpienia, spotkania, w czasie którym można było porozmawiać w wybranym języku oraz otwarte spotkania dla tych co chcą porozmawiać bez żadnych ograniczeń językowych. W czasie tych otwartych spotkań uczestnicy rozmawiali w wielu językach, często zmieniając jeden język na inny.
W czasie wystąpień można było poznać nowe języki jak na przykład baskijski czy białoruski. Było też bardzo ciekawe wystąpienie o tym jak można wykorzystać lingwistykę, językoznawstwo to tego, aby lepiej uczyć się języków obcych. Dla mnie brakowało wystąpień o historii języków, moim ulubionym temacie. Muszę chyba sam coś przygotować na przyszły rok.
Bardzo ciekawe były miejsca spotkań w różnych językach. Można było wejść do wirtualnego pokoju i posłuchać jak inni rozmawiają albo samemu włączyć się do dyskusji. Przy okazji można było poznać nowe osoby z całego świata, które uczą się tego samego języka co my.
Otwarte pokoje były też bardzo ciekawe. Lubię rozmowy w różnych językach. Spotkałem tam też jednego z moich uczniów, z którym nie widziałem się już od dłuższego czasu. Zrobił niesamowite postępy w języku polskim. Jestem naprawdę pod wrażeniem.
Co mi zostało po Polyglot Gathering 2020? Przede wszystkim chęć nauczenia się wszystkich języków. Tak, wszystkich, a nie tylko niektórych. Bardzo interesuję się też historią języków, więc chciałbym poznać nie tylko te, których obecnie się używa, ale też te języki, które już wymarły. Poza tym, chciałbym tworzyć jeszcze ciekawsze i różnorodne materiały dla tych wszystkich osób, które tam poznałem.
Jaką radę mam dla was? Starajcie się szukać każdej okazji do uczenia się języka i używania go. Chodzi o to, żeby stawiać sobie nawet małe wyzwania i robić małe kroki, które doprowadzą nas do celu.
Na koniec małe ogłoszenie. Bardzo chciałbym przejść na profesjonalne tworzenie materiałów do nauki polskiego i innych języków, szczególnie łaciny i uzbeckiego. W tym celu jednak musiałbym mieć mniej lekcji. Jestem nauczycielem i z uczenia się utrzymuję. Dlatego będę wdzięczny za wsparcie na Patreon. W związku z tym też mam w planach wypuszczać czasami podcast“ Polish with John Extra”, którego transkrypcja będzie dostępna tylko dla osób wspierających mnie na Patreon. Chciałbym, żeby transkrypcja tego podkastu pozostawała darmowa, ale żeby tak było proszę was bardzo chociaż o jednodolarowe wsparcie. I z góry wam bardzo dziękuję!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Zabawy z dzieciństwa– Polish with John # 079[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Myślałem, że już nie uda mi się nagrać tego odcinka, bo jestem bardzo zmęczony. Wiecie dlaczego? Bo byłem na urodzinach u mojego bratanka, czyli syna mojego brata.. On jest bardzo młody, więc obowiązkowo musieliśmy się bawić i bawić, stąd to zmęczenie. W co się bawiliśmy i czym się bawiliśmy, to dzisiaj wam opowiem.
Zaczęło się od zabawy prezentami. Bratanek dostał piłkę, więc obowiązkowo trzeba było ją rzucać, kopać i za nią biegać. Potem były klocki. To przynajmniej było spokojne do momentu, kiedy chłopaki( bo mam dwóch bratanków) stwierdziły, że wujek to dobry sposób do trenowania wspinaczki. No i zaczęli wspinać się po mnie. No tak, wujek to najlepsza zabawka.
Potem zaczęła się zabawa w ganianego albo“ masz go”. Zasady są bardzo proste. Jeden goni, a inni uciekają. Kiedy dotknie innej osoby, to ta inna osoba“ go” ma, czyli zaczyna gonić innych. Ważną zasadą jest też, że nie ma oddawania. Czyli nie można oddać“ go” osobie, która ci“ go” dała. Tak między nami, to nie wiem zupełnie co to jest ten“ go”, którego się daje innym.
Po tym ganianiu się, bieganiu byłem zupełnie wymęczony i ledwo się ruszać mogłem. Chłopaki mają tysiąc razy więcej energii i mogą biegać i szaleć bez końca. Na szczęście więcej zabaw nie było, bo ja bym nie dał rady. A tych zabaw jest dużo!
Można się bawić w chowanego. Jedna osoba liczy, na przykład do pięćdziesięsiu, a inni się chowają. Potem osoba, która liczyła musi wszystkich pozostałych znaleźć. Wygrywa ten, kogo nie udało się znaleźć. Inną zabawą, którą pamiętam z dzieciństwa jest“ raz, dwa, trzy, baba jaga patrzy”. Jedna osoba była baba jagą, odwracała się i głośno mówiła te właśnie słowa:“ raz, dwa, trzy baba jaga patrzy”. W tym czasie reszta od umówionego miejsca biegła do tej baba jagi. Jak baba jaga kończyła mówić, to odwracała się, a reszta nie mogła się ruszać. Kto by się poruszył, to odpadał z gry. Potem znowu baba jaga się odwracała, mówiła“ raz, dwa, trzy baba jaga patrzy”, a reszta biegła. Kto dobiegał do baba jagi wygrywał.
Dużo było tych zabaw. Nie mieliśmy komputerów, ani smartfonów. Więcej bawiliśmy się na dworze, poza domem. Dzisiaj dzieci chyba więcej czasu spędzają przed ekranami. Czy to lepiej czy gorzej, tego nie wiem. Inaczej niż kiedyś.
W co wy się bawiliście jak byliście dziećmi?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Sensacje XX wieku– Polish with John # 080[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Lubicie historię? To chciałbym Wam dzisiaj polecić program“ Sensacje XX wieku” Bogusława Wołoszańskiego. Możecie znaleźć wiele odcinków na Youtubie. Są tam także inne programy historyczne Bogusława Wołoszańskiego. Wystarczy, że wpiszecie w wyszukiwarkę frazę“ Sensacje XX wieku” albo imię i nazwisko autora.
O czym jest ten program? Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o historię XX wieku, o to, co było wyjątkowo ciekawe, sensacyjne, tajemnicze. Z tych programów możemy dużo się dowiedzieć o przebiegu obu wojen światowych, o tym jak wyglądała polityka wielkich mocarstw i Polski.
Pierwszy odcinek został wyemitowany w telewizji we wrześniu 1983 rok. Bogusław Wołoszański bardzo ciekawie opowiada o różnych wydarzeniach historycznych i w większości odcinków, poza najstarszymi, jest wiele momentów, gdy zamiast prowadzącego, pojawiają się aktorzy. Trochę w stylu programów zwanych po angielsku docudrama. Dzięki temu oglądając film jesteśmy jeszcze bardziej zainteresowani. A w filmach tych występują często bardzo dobrzy aktorzy. Jeżeli natomiast chodzi o naukę polskiego, to takie przedstawienie różnych sytuacji, lepiej pozwoli nam zrozumieć, co się dzieje na ekranie.
Uważam, że“ Sensacje XX wieku” to świetny program do nauki polskiego. Oglądając kilka odcinków zauważymy, że wiele z terminów politycznych czy wojskowych się powtarza, np. czołgi, służby specjalne, broń pancerna, karabiny i tym podobne. Można wybrać konkretny odcinek, poczytać na ten temat w Wikipedii, a potem obejrzeć film. Czytając Wikipedię poznamy sytuację historyczną i nowe słowa, co pozwoli lepiej zrozumieć treść odcinka. Każdy kolejny będzie prostszy.
Inną zaletą oglądania tych programów jest poznanie historii najnowszej. Wiek XX niedawno się skończył, ale już coraz słabiej znamy tę historię. Nawet II wojna światowa staje się odległym tematem z książek do historii, a o tym jak wyglądała polityka Związku Radzieckiego i jakim kosztem ludzkiej krwi został zbudowany, mówi się dziś bardzo mało. Z programu mioożemy dowiedzieć się o działalności szpiegów, o tym czy Stalin mógł być zamordowany i o różnych zamachach na Hitlera. Poznamy działalność polskich naukowców, którzy złamali kod Enigmy i bardzo przyczynili się do wygrania wojny przez Aliantów. Poznamy też tajne plany Hitlera, które miały doprowadzić do jego ostatecznej wygranej. Tematów tych programów jest bardzo wiele, więc nie będziecie się nudzić.
Co więc pozostaje? Oglądajcie! Jeżeli tylko interesuje was historia, to polecam. A nawet jeżeli nie jesteście fanami historii, to ten program może zmienić wasze podejście do tematu, zainteresować was choć trochę. No i oczywiście pomóc nauczyć się polskiego.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Kim był Bolesław Prus?– Polish with John # 082[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Urodził się w 1847 roku, w wieku 16 lat walczył w powstaniu styczniowym o wolność Polski. Trafił za to do więzienia. Chciał studiować w Petersburgu, ale nie było go na to stać, więc studiował w Warszawie na Wydziale Matematyczno- Fizycznym. Pisał, żeby zarobić na życie. Kto? Aleksander Głowacki, który pierwsze swoje teksty opublikował pod pseudonimem Jan w Oleju, a potem publikował jako Bolesław Prus.
Podobno dziełem jego życia była“ Lalka”, książka, która staje się męczarnią dla wielu uczniów szkół średnich. Jeszcze gorzej wspomina się ze szkoły jego nowele, takie jak“ Antek” czy“ Katarynka”. Nowele, nie mylić z angielskim słowem novel, to krótkie opowiadania. Te wybrane do czytania w szkole są jakieś takie przygnębiające, zniechęcające do czytania. Ostatnio jednak wróciłem do“ Lalki” i ją czytam dla siebie. Jestem gdzieś w połowie. Musiałem przerwać czytanie, ale chcę wrócić to tej książki i ją skończyć. Wtedy nagram specjalny odcinek tylko o tej książce.
Kim jednak był autor“ Lalki”, autor wielu bestsellerów XIX i XX wieku? Różnił się bardzo od współczesnych celebrytów. Jego siostrzenice wspominały, że chodził w czarnym surducie i ciemnych okularach. Miał żyć skromnie i bez skandali. Dla Prusa pisarstwo to była służba. Jego popularność wyrosła z jego powieści, a nie z głośnych afer typowych dla naszych celebrytów. Pisał swoje powieści w odcinkach, które ukazywały się w gazetach. Dopiero później były wydawane w całości. Kiedy pisał całe dnie spędzał w swoim gabinecie. Potrafił całymi dniami nigdzie nie wychodzić, a jego żona zanosiła mu jedzenie. Nie chciał się w czasie pisania z nikim widzieć.
Był człowiekiem, który dostrzegał problemy codziennego życia, także tych najbiedniejszych. Widać to w jego twórczości, nowelach i książkach. Podobno miał też słabość do bezdomnych zwierząt.
Jednak pisanie, to nie wszystko czym się w życiu zajmował. Zanim mógł utrzymywać się z pisania artykułów i książek był też fotografem, ulicznym mówcą, a nawet ślusarzem w fabryce. Mimo że pochodził ze szlacheckiej rodziny, to nie był bogaty, więc musiał próbować różnych zawodów. Moim zdaniem dzięki temu jego książki nabrały wyjątkowego realizmu, bo bardzo dobrze znał życie różnych warstw społecznych. Jednocześnie nie brakowało mu humoru. Przygotowując się do tego podkastu szukałem jakiegoś zabawnego cytatu, ale w internecie nic nie znalazłem. W moim wydaniu“ Pism wybranych” też humoresek i krotochwil nie opublikowano. Stąd złożyłem stosowne zamówienia w sklepach internetowych i mam nadzieję, że przyjdą wkrótce. Wtedy podzielę się nimi z wami, wspólnie co nie co poczytamy. Będzie to ciekawy temat na kolejny odcinek.
Bolesław Prus zmarł na atak serca w 1912 roku. Miał wtedy 64 lata. Na jego pogrzeb przybyły tłumy. Został pochowany na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Jak minął tydzień?– Polish with John # 083[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Często się pytamy na początku rozmowy“ Co u ciebie?”,“ Co słychać?” albo coś w tym stylu. Co wtedy odpowiedzieć? O ile wiem, w Anglii pytanie“ How are you?” to nie jest zwykle pytanie, na które odpowiada się coś więcej niż“ fine” lub inne krótkie odpowiedzi. W Polsce nie zadajemy jednak takich pytań osobom, których nie znamy. Jeżeli pytamy, to zwykle naprawdę chcemy dowiedzieć się więcej. Oczywiście często padają najpierw odpowiedzi w stylu“ Nic nowego” albo“ Stara bida”. Jednak możemy wtedy opowiedzieć jak minęły nam ostatnie dni. Oczywiście nie chodzi o długi raport ze wszystkimi możliwymi szczegółami. Raczej, o krótką ciekawą historyjkę, anegdotę albo coś ogólnego.
Jak minął tydzień?– A wiesz, całkiem dobrze. Miałem dużo pracy, ale w środę szef mi powiedział, że od lipca dostanę podwyżkę. Super, nie?– Tak może wyglądać prosty dialog między dwoma osobami. To“ Super, nie?” daje możliwość drugiej osobie zgodzenia się. Zaprasza do rozmowy, no i oczywiście potwierdzenia, że ta podwyżka to super sprawa.
Jak minął tydzień?– Ach, nie za dobrze. W weekend chorowałem, ale i tak w poniedziałek poszedłem do pracy. Masakra. Czułem się fatalnie. Potem też nie było lepiej. Dowalili nam tyle roboty, że przez miesiąc się z tego nie wygrzebiemy.– Często w takich rozmowach narzekamy. Mamy za dużo pracy, byliśmy albo ktoś był chory i tak dalej. W Polsce mamy wewnętrzny opór przed mówieniem, że wszystko idzie dobrze, że jest świetnie. Może dlatego czasem mówimy“ stara bida” albo“ stara bieda”. Bo bieda nie jest dobra, ale jak jest stara, to znaczy, że ta sama co zawsze i nie ma nowej. Czytałem kiedyś, że takie zachowanie może wynikać z obawy, że mówienie, że jest dobrze może zostać odczytane jako przechwalanie się, wywyższanie się nad drugą osobę, a w czasach PRLu dodatkowo mogło pokazać, że ktoś robił nielegalne interesy albo współpracował z partią komunistyczną. Dzisiaj jednak to się powoli zmienia i moim zdaniem narzekania jest trochę mniej niż wcześniej.
Jak minął tydzień? Mój tydzień? Mój osobisty tydzień jest może dla innych nudny, ale dla mnie zwykle dzieje się dużo ciekawego. W tym tygodniu udało mi się trochę poczytać ciekawych rzeczy z lingwistyki i obejrzeć parę ciekawych wykładów. Bardzo podobał mi się wykład dr Johna McWhortera, który na jednym z Polyglot Gathering mówił o micie powstały na bazie hipotez Whorfa. Jest to bardzo popularna hipoteza, że język w jakim mówimy, kształtuje to jak odbieramy świat, jak go rozumiemy, że kształtuje nasz światopogląd. McWhorter obala ten mit i pokazuje, że ta hipoteza nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Jeżeli już to kultura, literatura, historia, zwyczaje innych grup, narodów, które poznajemy ucząc się języka, mogą na nas wpływać. Ale sam fakt używania takich albo innych struktur gramatycznych już nie.
Co jeszcze wydarzyło się w tym tygodniu? Kupiłem dużo książek, zapewne za dużo, więcej niż powinienem i mój budżet będzie cierpiał. Ale to są bardzo ciekawe książki i mam nadzieję je wkrótce przeczytać, a przynajmiej niektóre. Jeżeli interesuje Was jakie to książki, to zapraszam na mojego instagrama, który nazywa się ioannesoculus. Link oczywiście zostawiam w opisie.
Co jeszcze robiłem? Oczywiście pracowałem, uczyłem angielskiego i polskiego. Poza tym sam się uczyłem. Trochę oglądałem, ostatnio wciągnął mnie serial The Big Bang Theory. Kto z was go oglądał? Co o nim sądzicie? Mi się bardzo podoba.
No to tyle. Wiecie co nie co o tym jak mi minął tydzień i poznaliście też inne przykłady jak odpowiedzieć na pytania typu“ Co u ciebie?” i“ Co ostatnio porabiałeś?”. Mam nadzieję, że przyda wam się to następnym razem, kiedy będziecie w sytuacji, gdy small talk okaże się konieczny. A tak na marginesie, nie lubię small talku i wolę rozmowy na konkretne tematy.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Skąd się wziął język?– Polish with John # 084[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to się stało, że pojawił się język? O ile wiemy, żadne zwierzę nie potrafi swobodnie posługiwać się językiem. Niektóre zwierzęta, jak szympansy udało się nauczyć kilkuset słów w języku migowym, ale żadne z nich nie potrafi tak naprawdę posługiwać się językiem. A my, ludzie, przedstawiciele gatunku homo sapiens bez problemu, w sposób naturalny uczymy się języka będąc dziećmi i mamy chyba coś w genach, że możemy mówić. Jak więc to się stało, że od zwykłych dźwięków, które nie mają specjalnego sensu, przeszliśmy do słów, zdań, metafor, porównań i poezji?
Teorii na ten temat jest wiele i są one całkiem interesujące. Jedna z nich mówi, że zaczęło się od dźwięków, które przypominały różne rzeczy. Można było więc nazwać psa“ hał”, a kota“ miał”. Jednak ile przedmiotów czy zwierząt możemy nazwać w ten sposób? Raczej niewiele.
Inna teoria mówi, że język wziął się z dźwięków, które wydajemy w różnych stanach emocjonalnych. Mówimy ał!, gdy coś nas zaboli albo blee, kiedy coś nam nie smakuje. Znowu, nie jest to chyba wyczerpujące źródło do powstania całego systemu języka.
Czytałem też o teorii, że język pochodzi z muzyki, z nucenia melodii. Albo że pochodzi z dźwięków, które wydaje matka, aby na przykład uspokoić dziecko. Podejrzewam, że takich teorii jest jeszcze więcej. Skąd więc mógł się wziąć cały skomplikowany język? Kto ma rację, która teoria jest prawdziwa?
Moim zdaniem, wszystkie razem mogłyby okazać się prawdziwe. Dlaczego każdy wymienionych sposobów nie mógłby być użyty do tworzenia słów, tworzenia języka. Jako ludzie łatwo tworzymy słowa abstrakcyjne. Dlaczego więc nie mogłoby się pojawić w historii ludzkości takie zdanie: Hał ał gugu!, które by znaczyło, że pies zrobił ała dziecku. Spowodował, że je zabolało. Może ugryzł? Małpy mają swoje dźwięki, które ostrzegają inne małpy na przykład o niebezpieczeństwie ze strony niektórych zwierząt. Czy w procesie ewolucji takie sygnały, nie mogłyby być elementami tworzącymi język?
Jednak jak to się stało, że od prostych, konkretnych słów przeszliśmy do abstrakcyjnych pojęć albo słów typu z, od, przez. Wydaje się niemożliwe, żeby od hał, ałć czy innych słów oznaczające bardzo konkretne sytuacje przejść do tak gramatycznych słów. A jednak okazuje się, że jest to możliwe. Słowa zmieniają swoje znaczenie i stają się słowami gramatycznymi i ten proces nazywamy gramatykalizacją. Przykładem może być angielskiego go, które oznacza iść, przemieszczać się. Jednak można po angielsku powiedzieć I'm going to read that book tomorrow. To going to straciło swoje znaczenie przemieszczania się i oznacza, że coś zamierzamy zrobić w przyszłości. Jest więc formą czasu przyszłego. Ciekawe jest, że coś podobnego występuje w języku polskim. Mówimy na przykład, że idziemy na rower. Ale na rowerze się jeździ, a nie chodzi. Można powiedzieć, że trzeba trochę przejść, zrobić kilka kroków, ale to jest czynność marginalna. Zresztą, jeżeli mówimy: Jutro idę na rower, to gdzie w tym zdaniu mówimy o chodzeniu jako czynności?
Możemy się zapytać Co mam robić? To mam nie oznacza, że coś posiadam, ale powinienem. Żeromski w Lalce użył takiego zdania: Wokulski zawahał się, co ma zrobić w tej chwili. Innym słowem, które może być ciekawym przykładem to wziąć. W normalnym znaczeniu powiemy Weźcie te książki i połóżcie je na półkę. Jednak może być to po prostu forma trybu rozkazującego, na przykład Weźcie się ze mnie nie śmiejcie.
Języki są żywe, zmieniają się. Ani na gorsze, ani na lepsze, po prostu stają się inne. Tak mógł ten pierwszy język, a może pierwsze języki, powstać z prostych słów i zmieniać się przez dziesiątki tysięcy lat, aż dotarł do naszych czasów. Zmienia się dalej, na naszych oczach, choć często tego nie dostrzegamy. Czy zauważyliście jakieś zmiany w waszych językach? A może potrafilibyście podać przykłady zwykłych słów, które stały się gramatycznymi? Dajcie znać w komentarzach na blogu albo w social mediach.
Podkastowi towarzyszy też dłuższy artykuł na moim blogu pt. Jak zaczął się język? W artykule znajdziecie więcej szczegółów na ten temat. Link zamieszczę oczywiście w opisie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Wybory prezydenckie– Polish with John # 085[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
W niedzielę 12 lipca 2020 roku odbyły się w Polsce wybory prezydenckie. W związku z tym chciałbym przedstawić Wam trochę słownictwa z nimi związanego oraz opowiedzieć co nie co o prezydencie Andrzeju Dudzie, jego przeciwniku Rafale Trzaskowskim i tych wyborach.
Według polskiej konstytucji prezydent jest“ najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej”. To on“ czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium”. Tak ważna osoba w państwie jest wybierana na pięć lat i ten okres nazywamy kadencją. Kadencja Sejmu i Senatu, czyli parlamentu, jest krótsza i trwa cztery lata. Jedna osoba może być prezydentem przez maksymalnie dwie kadencje. Łącznie można więc sprawować urząd prezydenta przez dziesięć lat.
Prezydent w Polsce nie ma dużej władzy w porównaniu do, na przykład, prezydenta Stanów Zjednoczonych. Każda ustawa, czyli nowe prawo, które uchwali parlament, musi zostać podpisana przez prezydenta. Jeżeli prezydent nie podpisze ustawy, czyli ją zawetuje, to wtedy nie jest ważna. Sejm i Senat mogą to weto odrzucić, ale potrzeba na to 3/5( trzech piątych) głosów parlamentu. Sam prezydent też może proponować nowe ustawy, ale muszą one być najpierw zatwierdzone przez parlament.
Prezydent jest wybierany w wyborach. Każdy obywatel uprawniony do głosowania może oddać głos w takich wyborach. Potem liczy się głosy i ten, kto dostanie ponad połowę zostaje prezydentem. Dlatego są dwie tury, bo kandydatów może być wielu i w pierwszej turze głosowania często zdarza się, że nikt nie dostaje ponad połowy głosów. Do drugiej tury przechodzą tylko dwaj kandydaci, którzy dostali najwięcej głosów. Tak było i tym razem. Pierwsza tura wyborów prezydenckich 2020 odbyła się 28 czerwca 2020. Wtedy Andrzej Duda dostał 43,5 % głosów, a Rafał Trzaskowski 30,46 %. Ponieważ żaden z kandydatów nie otrzymał bezwzględnej większości, czyli ponad 50 % głosów odbyła się druga tura.
Przed wyborami toczy się kampania wyborcza, w czasie której kandydaci przekonują wyborców do siebie i swojego programu. Jednak w dniu przed wyborami obowiązuje cisza wyborcza, czyli nie można prowadzić kampanii wyborczej. Podobnie nie można prowadzić kampanii w dniu wyborów. Pierwsze wyniki poznajemy tuż po zakończeniu wyborów. Są to jednak wyniki sondażowe, czyli nieoficjalne. Pierwsze wyniki wynikające z liczenia głosów pojawiają się po północy. Wyniki ostateczne pojawiają się zazwyczaj następnego dnia, choć czasem trzeba czekać trochę dłużej.
Obecny prezydent, Andrzej Duda, urodził się w 1972 roku w Krakowie. Z wykształcenia jest prawnikiem, ma tytuł naukowy doktora. Prezydentem Polski został w 2015 roku.
Jego przeciwnik to Rafał Trzaskowski, który urodził się też w 1972 roku. Jest z wykształcenia politologiem i ma tytuł doktora.
W tych wyborach prezydentem został Andrzej Duda, został wybrany na drugą kadencję. Frekwencja, czyli ilość osób, która wzięła udział w wyborach, była bardzo wysoka. W wyborach, w drugiej turze wzięło udział prawie 68 % uprawnionych do głosowania, a obecny, urzędujący prezydent otrzymał ponad 51 % głosów.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Diabeł z Łańcuta– Polish with John # 086[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
W wielowiekowej historii Rzeczypospolitej możemy znaleźć wiele postaci dobrych, wspaniałych i godnych naśladowania. Jednak, tak jak w historii każdego kraju i narodu, tak i w historii Rzeczypospolitej możemy znaleźć osoby, których sława jest złą sławą. W historii Rzeczpospolitej taką osobą był Stanisław Stadnicki, bardziej znany jako Diabeł z Łańcuta albo Diabeł Łańcucki.
Postać to była okropna. Grabił, palił, najeżdżał sąsiadów, mordował. A wszystko przez urażoną dumę po wyprawie na Moskwę. Ten warchoł i awanturnik czuł się nie wystarczająco doceniony przez króla za to, co zrobił podczas wyprawy. Dostał od króla“ tylko” 1000 dukatów rocznej pensji oraz starostwo na Inflantach. Nie był z tego zadowolony, więc nigdy na Inflanty nie pojechał. Wyjechał za to na Węgry, gdzie szukał wojennej sławy. Walczył tam przeciw Turkom. Po tej wyprawie ożenił się z Anną Ziemięcką, a w 1586 przejął miasto Łańcut.
Jeżeli byliście w Łańcucie, to zapewne widzieliście piękny pałac, który obecnie jest siedzibą muzeum. W XVI( szesnastym) wieku ten pałac jeszcze nie istniał. Miasto za czasów Diabła Stadnickiego nie rozwijało się. Stadnicki był bardziej zainteresowany walką polityczną i walką zbrojną. Musiał bardzo lubić rozruchy, awantury i rozróby. Został posłem na sejm, a po kilku latach wziął udział w buncie szlachty przeciwko królowi Zygmuntowi III Wazie. Po jakimś czasie jednak zmienił front i uciekł z pola walki.
Stadnicki toczył także prywatną wojnę przeciwko staroście Leżajska. Łukasz Opaliński, ów starosta, zdobył Łańcut w 1608. Potem, w odwecie, Stadnicki zdobył Leżajsk. Ostateczna bitwa między tymi dwoma magnatami rozegrała się 14 sierpnia 1610 pod Tarnawcem. W czasie odwrotu został dostrzeżony, gdy ukrywał się przed pościgiem i został zabity.
Historia ta jest straszna i smutna. Pełna krwi i rozbojów. Jednak nie zakończyła się ze śmiercią Stadnickiego, gdyż jego żona, dzieci i cała rodzina dalej toczyła walki, głównie między sobą. Trzeba niestety przyznać, że znalazł też potem naśladowców wśród szlachty, co było jednym z powodów upadku Rzeczpospolitej w XVIII( osiemnastym wieku).
Więcej o dzisiejszym antybohaterze na pewno znajdziecie w Internecie, a ja na koniec chciałbym pomóc wam z kilkoma słówkami. Użyłem trochę zwrotów, które są dzisiaj używane literacko albo w kontekście historycznym, ale rzadziej w mowie codziennej.
Stadnicki był warchołem i awanturnikiem. Te dwa słowa mają podobne znaczenie. Warchoł i awanturnik to ktoś, kto jest przestępcą, kto lubi siać zamęt, lubi awantury, lubi wywoływać kłótnie. Stadnicki grabił, palił, najeżdżał sąsiadów, mordował. Grabił, czyli okradał, często w czasie walki. Palił, czyli podkładał ogień pod domy innych osób. Najeżdżał sąsiadów, czyli toczył prywatne wojny z innymi szlachcicami. Mordował, czyli zabijał. Oczywiście robił to nie tylko osobiście, ale też takie wydawał rozkazy swoim wojskom. Dukaty to rodzaj waluty, pieniądza, używanego w tamtym czasie. Starostwo to urząd, który w tamtych czasach był całkiem wysokim urzędem.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Moja domowa biblioteka– Polish with John # 088[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ludzie zbierają różne rzeczy. Znaczki, lalki, magnesy na lodówkę. Kolekcje mogą być małe, duże, a czasem ogromne. Jak może pamiętacie, mój praprapradziadek Franciszek Reichard miał bardzo duży księgozbiór, czyli zbiór, kolekcję książek, na temat leśnictwa i myślistwa. Mój dziadek, Władysław, też miał bardzo dużo książek, między innymi książek filozoficznych. Mój stryjek też ma duży księgozbiór filozoficzny i prawny. Kuzyn mojego pradziadka, Jan Oko, był profesorem filologii klasycznej i podejrzewam, że też miał dużo książek. Zamiłowanie do książek jest więc chyba zapisane w moich genach, zarówno ze strony ojca, jak i matki. W domu rodzinnym też było i jest dużo ciekawych książek. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam co nie co o moim księgozbiorze.
Nie zbieram książek dla posiadania kolekcji, ale dlatego, że interesuje mnie dany temat. Trzy główne tematy mojej domowej biblioteki to języki, Tolkien i Lwów.
Lubiłem czytać książki odkąd pamiętam, choć nie zacząłem ich czytać wcześniej niż ma to zazwyczaj miejsce. Pierwszą książką, którą pamiętam, że sam całą przeczytałem były“ Dzieci z Bullerbyn”. Jednak ogromne, niezatarte wrażenie wywarł na mnie“ Władca Pierścieni”, którego przeczytałem kilkanaście razy. Oczywiście przeczytałem też inne książki Tolkiena.“ Władca” to była też moja pierwsza książka, którą przeczytałem po angielsku. Starałem się cały czas być na bieżąco i kupowałem każdy nowy tytuł, który się ukazywał w Polsce. Czytałem Tolkiena po polsku i w oryginale, czyli po angielsku.“ Hobbita” przeczytałem też po niemiecku, a we fragmentach po ukraińsku i rosyjsku. Czytałem też o Tolkienie i jego twórczości. W pewnym momencie zrodził się pomysł zbierania książek Tolkiena. Zaczęło się od przypadkowo kupionych ciekawych wydań, czasem w innych językach. Mój tolkienowski księgozbiór jest teraz całkiem spory. Mam wydania jego książek w wielu językach, np. po węgiersku, łacinie, francusku czy hiszpańsku. Mam książki związane z filmem oraz audiobooki. Bardzo ciekawie czyta się“ Listy” Tolkiena, które dużo mówią o tym jakim był człowiekiem. Z ciekawostek to mam“ Hobbita” wydanego w Kijowie w 1993 po polsku! Od jakiegoś czasu trochę się te książki kurzą, bo nie miałem kiedy do nich wracać, ale mam w planach użycie ich przy uczeniu się kolejnych języków.
Tolkien spowodował, że zacząłem się interesować językami i językoznawstwem. Książki, które są związane z językami stanowią obecnie chyba największą grupę moich książek. Mam dużo książek do łaciny i po łacinie, samouczki i podręczniki do języków, których uczę, się uczę albo chciałbym się nauczyć. Dlatego na jednej z półek leży podręcznik do języka tagalog, samouczki do chorwackiego czy koreańskiego oraz wiele innych. Mam też książki o językach starożytnych, a z jednej z nich uczyłem się egipskich hieroglifów. Naturalnie mam sporo książek naukowych w tym temacie, np. książki Chomskiego, McWortera i wielu innych autorów. Interesuje mnie też język polski, więc mam gramatyki opisowe, gramatyki historyczne, atlasy języka polskiego i wiele innych opracowań. Muszę przyznać, że tak wiele z nich czeka na przeczytanie, że gdybym nie robił nic innego przez najbliższe kilka lat tylko czytał, to chyba bym wszystkich nie przeczytał. Co jednak nie przeszkadza mi próbować!
Po językach czas na Lwów. To miasto jest niezwykłe. Byłem tam pierwszy raz ponad piętnaście lat temu i się zakochałem. Od tego czasu chcę wiedzieć więcej o tym mieście, więc mam sporo książek o jego historii, ludziach itd. Mam też dużo książek o dawnych Kresach wschodnich Rzeczypospolitej, bo tam kwitło polskie życie, kultura i nauka. Są to tak fascynujące dzieje, że nie mogę nasycić mojego głodu i ciąglę chcę wiedzieć więcej.
W tej chwili powinny się na mnie obrazić książki historyczne. Nie wymieniłem ich na początku, a przecież bardzo lubię historię! Interesuje mnie starożytność i średniowiecze oraz historia Polski. Niestety mam na to mało czasu, więc nie często sięgam po ten temat.
Mam też trochę książek fantasy, bo kiedyś bardzo dużo czytałem takiej literatury. Teraz już zdecydowanie mniej, choć nadal mi się bardzo podoba. Mam dużo wydań“ Harry Pottera”, ale nie dlatego, że jestem jakimś szczególnym fanem, ale dlatego, że mam je w różnych językach i to pomaga mi się ich uczyć. Ostatnio kupiłem“ Harrego Pottera” po ukraińsku, a mam też tłumaczenie na ukraiński jednej z książek Anny Kańtoch. Będę miał się z czego uczyć! Mam też książki Diaczenków, ukraińskich autorów fantasy, więc będzie to przyjemna nauka.
Jeżeli chodzi o perełki, to najstarsza moja książka została wydana w 1766 roku. Mam też pierwsze polskie wydanie“ Hobbita” oraz“ Silmarillionu” oraz dwa z trzech tomów pierwszego wydania“ Władcy Pierścieni”. Mam też kilka pięknych książek z XIX wieku, na przykład bardzo duży atlas geograficzny.
W sumie mam około trzech tysięcy woluminów, czyli książek. Jeżeli jedna książka jest w trzech tomach, to każdy liczy się jako osobny wolumin. Moim problemem jest brak miejsca na półkach. Nie mam jednak zamiaru pozbywać się książek i mam nadzieję, że kiedyś będzie mnie stać na duże mieszkanie, gdzie urządzę sobie bibliotekę z prawdziwego zdarzenia. Wtedy będę robił wycieczki nie tylko w podcaście, ale także na żywo, dla tych, którzy chcieliby pooglądać moje zbiory.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Warszawa, która chciała być wolna– Polish with John # 089[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dwudziesty wiek był dla Polski bardzo trudny, Początek wieku to niewola pod rozbiorami. Ziemie polskie i Polacy znajdowali się pod niemiecką, rosyjską i austriacką okupacją. Wybuch pierwszej wojny światowej przyniósł jednak nadzieję, że może Polska znowu będzie wolna. Tak też się stało. Walki były długie i krwawe, trwały nawet po zakończeniu I wojny światowej, bo Polskę zaatakowała bolszewicka Rosja. Mimo to Polska obroniła się i odzyskała wolność, niepodległość. Niestety na krótko. Już po niecałych dwudziestu latach rozpoczęła się druga wojna światowa. We wrześniu 1939 roku Polskę zaatakowały najpierw Niemcy, potem Rosja. Początkowo Niemcy wygrywali i odnosili kolejne militarne sukcesy. Sytuacja jednak zmieniła się w połowie wojny i Rosja, Związek Radziecki, zaczął nie tylko skutecznie się bronić, ale także atakować wojska niemieckie, ZSRR przeszedł do ofensywy.
W 1944 roku wojska radzieckie, czyli Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy. Wszyscy wiedzieli, że nie niosą one wolności, ale nową niewolę. Dlatego Polacy w wielu miejscach kraju rozpoczynali walki z Niemcami, aby Stalin nie mógł powiedzieć, że sam pokonał nazizm i Niemców. Najważniejszym elementem tej operacji miało być Powstanie Warszawskie.
Do dziś prowadzone są spory czy było warto, czy walka była najlepszym wyborem. Przecież zginęło tak wielu ludzi, Po Powstaniu Niemcy tym brutalniej mordowali mieszkańców miasta, okradali polską ludność( wywieźli pociągami z Warszawy wtedy około 45 tysięcy wagonów pełnych dóbr kultury, zabytków i innych cennych rzeczy). To co zostało na miejscu niszczyli– budynki podpalali i wysadzali, spalili miliony polskich książek, Warszawa miała zostać wymazana z powierzchni ziemi. Dlaczego więc wybuchło Powstanie, które, co dopiero my wiemy, przyniosło tak straszne konsekwencje. Świetnie odpowiedział na to pytanie polski aktor, Bogusław Linda, w jednym z wywiadów:
Byliśmy tak wkurwieni na tych Niemców, przez tyle lat, że nas rozjebywali po kątach, żebyśmy i tak poszli, nawet żeby zginąć, ale żeby mieć nawet pięć minut tego, żeby człowiek był kurwa wolny.
To bardzo mocne słowa, ale dobrze pokazują jak musieli się czuć mieszkańcy Warszawy. Chcieli po prostu być wolni, żyć w swoim kraju. Nie chcieli niemieckiej niewoli i nie chcieli niewoli sowieckiej. Dlatego 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00, o godzinie“ W” wybuchło Powstanie. Na ulicach miasta rozpoczęły się walki. Rozlepiono też plakaty informujące oficjalnie o rozpoczęciu walk. Warszawiacy mogli na nich przeczytać odezwę władz powstańczych:
Polacy!
Od dawna oczekiwana godzina wybiła. Oddziały Armii Krajowej walczą z najeźdźcą niemieckim we wszystkich punktach Okręgu Stołecznego.
Wzywam ludność Okręgu Stołecznego do zachowania spokoju i zimnej krwi we współdziałaniu z walczącymi oddziałami.
Wszyscy Polacy włączyli się do walki i wspierania walczących. Powstawały kuchnie polowe, działała poczta, a sanitariuszki, które niosły pomoc medyczną cieszyły się ogromną sławą w ówczesnej Warszawie. Pamięta o tym jedna z powstańczych piosenek. Piosenek powstało wtedy dużo i nie jedna była skoczna i zabawna. W tamtym trudnym czasie nadzieja wolności dawała radość i chęć życia. Piosenka zachęcała do odwagi i nie poddawania się. Jak brzmiała taka piosenka? Posłuchajmy jak śpiewali Warszawiacy i inni obecni na obchodach 76. rocznicy Powstania:
1.
Pałacyk Michla, Żytnia, Wola,
Bronią się chłopcy od“ Parasola”.
Choć na“ Tygrysy” mają visy,
To warszawiaki fajne chłopaki są!
Ref.
Czuwaj, wiaro, i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch, pracując za dwóch!
Czuwaj, wiaro, i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch jak stal!
2.
Każdy chłopaczek chce być ranny…
Sanitariuszki– morowe panny,
I gdy cię kula trafi jaka,
Poprosisz pannę– da ci buziaka, hej!
Ref.
Czuwaj, wiaro, i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch, pracując za dwóch!
Czuwaj, wiaro, i wytężaj słuch,
Pręż swój młody duch jak stal!
Ta piosenka jest bardzo długa, więc nie moglibyśmy tutaj posłuchać jej całej, ale te dwie pierwsze zwrotki pokazują nam co nie co o tamtym czasie.“ Parasol” to nazwa oddziału Armii Krajowej do zadań specjalnych. Walczyli w okolicach pałacyku Michlera, czy Michla jak śpiewamy w piosence, na ulicy Żytniej oraz na Woli, warszawskiej dzielnicy.
Tygrysy, o których śpiewamy, to niemieckie czołgi, a visy to model pistoletu, którego używali powstańcy. Niestety, choć ilościowo to Niemców było mniej niż powstańców, to mieli za to o wiele lepsze uzbrojenie– czołgi, ciężki sprzęt, broń i amunicję. Powstańcy sami trochę broni i amunicji produkowali, część zdobywali na Niemcach, ale mimo to byli o wiele gorzej zaopatrzeni od przeciwnika.
W refrenie śpiewamy“ czuwaj wiaro”. Wiara tutaj oznacza dużą grupę ludzi. Prężyć to napinać mięśnie, pokazywać swoją siłę. Piosenka wzywa do czuwania, do bycia gotowym i do pracy za dwóch, za dwie osoby. Każdy ma wytężać słuch, czyli nasłuchiwać, być ostrożnym czy nie zbliża się nieprzyjaciel. W Powstaniu walczyli ludzie w różnym wieku, ale każdy z nich był młody duchem i ten duch miał być twardy jak stal, żeby mieć siły do końca i się nie poddać.
W drugiej zwrotce słyszymy, że każdy chłopak, chłopaczek chce być ranny, bo wtedy zaopiekuje się nim sanitariuszka, która jest morowa, czyli dzielna, piękna i po prostu wspaniała. A za szczególne poświęcenie taka panna, czyli niezamężna kobieta, da żołnierzowi buziaka, całusa.
Warto zwrócić uwagę, że w tym Powstaniu walczyli wszyscy. Mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, Polacy, Węgrzy, Słowacy, Gruzini, a nawet Azer, Australijczyk i Nigeryjczyk. Ten ostatni, August Agbola O'Brown, był znanym muzykiem jazzowym, który przed wojną przyjechał do Warszawy i zakochał się w tym mieście tak, że był gotów oddać życie za jego wolność. Do Powstania dołączyli się także Żydzi, których Polacy uwolnili z niemieckiej niewoli w pierwszych dniach Powstania oraz ci, którzy byli ukrywani przez Polaków przed wywózką i niemieckimi represjami.
Kilka dni po rozpoczęciu Powstania w Warszawie zaczęło działać radio Błyskawica.
Halo, halo! Tu Błyskawica! Stawcza nadawcza Armii Krajowej. Mówimy do Was z walczącej Warszawy. Nadajemy nasz program na falach 32 i osiem dziesiątych metra, 52 i jedna dziesiąta metra. Nasze oddziały odpierają w Śródmieściu ataki niemieckie. Nieprzyjaciel uderza na Królewską, Grzybowską, Krochmalną. Spod zwalonych domów na placu Żelaznej Bramy wypędzono ludność. Powstrzymaliśmy także natarcia idące w kierunku Starego Miasta na Bielańską i plac Bankowy. Lotnictwo niemieckie zrzuca w ten rejon bomby zapalające. Niemcy spędzają ludność z okolicznych ulic. Mężczyzn rozstrzeliwują, kobiety wzięto do osłony atakujących czołgów. Coraz silniejszy napór na ośrodki powstańcze na Ochocie.
Takimi krótkimi meldunkami to radio informowało o przebiegu walk, o tym co działo się w stolicy. Na Youtubie można znaleźć też inne fragmenty audycji i reportaży nadawanych przez to radio.
Początek Powstania był niezwykle optymistyczny. Warszawa odzyskiwała wolność. Jednak niestety powstańcy byli w tej walce sami. Nikt z aliantów nie przyszedł walczącej Warszawie z pomocą. Anglicy i Amerykanie bardziej byli zajęci walkami na Zachodzie i nie pozwalali polskim lotnikom na wsparcie z powietrza. Stalin nie pozwolił zachodnim samolotom lądować na terenach zdobytych przez Armię Czerwoną. Ta właśnie armia w pierwszych dniach sierpnia zajęła część Warszawy po wschodniej stronie Wisły, gdzie nie było walk. Przez cały okres Powstania nie było od nich żadnej pomocy. Stalin nie chciał wolności w Europie, chciał ją sobie podporządkować i zostać nowym dyktatorem na całym kontynencie, zostać tak jakby następcą Hitlera. Wolał więc, żeby Warszawa wykrwawiła się w walce z Niemcami. Postawa sowietów była wroga wobec walczących. Obowiązywał całkowity zakaz pomocy powstańcom. Wiele razy proszono Stalina o pomoc, Polacy, którzy szli z Armią Czerwoną, chcieli pomóc walczącej Warszawie. Jednak Stalin pomocy odmawiał i zabraniał jej udzielać. Nazywał powstańców“ grupą przestępców”.
Powstanie mimo braku pomocy trwało bardzo długo. Do kapitulacji i zakończenia walk doszło po dwóch miesiącach, na początku października. Jednak koszmar Warszawy trwał dalej. Niemcy kradli co się dało, a to co zostało niszczyli, palili. Warszawa została prawie zupełnie zniszczona, wiele budynków wysadzano. W sumie podczas wojny zostało zburzone około 85 % zabudowań Warszawy, w tym Zamek Królewski, którego początki sięgają XIV wieku, zabudowania średniowieczne, renesansowe– kościoły, kamienice. Masowo palono książki. Wojska sowieckie spokojnie czekały po drugiej stronie Wisły, aż Niemcy dokończą dzieła zniszczenia. Tak, nawet po upadku Powstania, Armia Czerwona nie ruszyła od razu do walki. Pozwolono zniszczyć Warszawę tak, aby nie został z niej ani jeden kamień na kamieniu. Jak wyglądała Warszawa w 1945 roku, po wojnie, można zobaczyć w krótkim filmie pod tytułem“ Miasto ruin”. Łatwo go znaleźć na Youtubie, a link zostawię w opisie.
To był bardzo długi podcast, a mimo to udało mi się opowiedzieć tylko ogólnie o tamtych wydarzeniach. Jeżeli interesuje was więcej, to mogę wam polecić kilka materiałów, filmów, dzięki którym dowiecie się więcej. Linki zostawię oczywiście w opisie.
Druga Wojna Światowa to był straszny czas. Niemcy dopuścili się ludobójstwa na nieznaną wcześniej skalę. Polskę i inne kraje Europy Centralnej i Wschodniej spotkał po wojnie okropny los. Zamiast cieszyć się pokojem i wolnością, trzeba było zmierzyć się z kolejną okupacją. Nazizm i komunizm to tak naprawdę bardzo podobne ideologie. Obie są zbudowane na nienawiści i chęci podporządkowania sobie innych, którzy z takiego czy innego powodu są gorsi. Nazizm był obecny w historii stosunkowo krótko, komunizm o wiele dłużej. Tak gdzie dotarł komunizm, często z hasłami pokoju w propagandzie, tam zaczynała się bieda, prześladowania i dyktatura. W XX wieku upadł nazizm i dzisiaj żadne państwo nie kieruje się tą ideologią w swoim ustroju. Miejmy nadzieję, że XXI wiek to będzie koniec komunizmu, drugiej zbrodniczej i totalitarnej ideologii.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Jaki wybrać tablet?– Polish with John # 090[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ostatnio zauważyłem, że mam coraz więcej papierów wokół siebie. Cokolwiek trafi mi się ciekawego do przeczytania w internecie, to drukuję. Bardzo lubię czytać na papierze i nie lubię czytać na monitorze. Kupuję tylko zwykłe książki, drukowane, ale wiele artykułów jest dostępnych w formacie pdf. Monitora nie lubię, na Kindlu też się nie da takich artykułów czytać, bo nie wyświetlają się ani poprawnie, ani czytelnie. Telefon jest za to za mały. Pomyślałem więc sobie, że przydałby mi się tablet. Aby jednak dokonać dobrego zakupu należy wpierw się zastanowić, jaki sprzęt będzie najlepszy do moich potrzeb.
Do czego potrzebny mi tablet? Do czytania, to na pewno. Ekran musi być duży, przynajmniej 10 cali. Wtedy łatwiej czytać artykuły napisane małą czcionką. Przydałoby się móc zaznaczać łatwo tekst w artykułach– podkreślać, zakreślać oraz robić notatki. Może więc jakiś rysik, stylus do tego. Zakładam, że tych artykułów będzie się z czasem zbierać więcej, a może nawet zacznę w ten sposób czytać ebooki, więc trochę pamięci by się przydało. Jednak książki nie zajmują tak wiele miejsca, więc nie będzie konieczne na przykład 512 GB. Powinno mi wystarczyć 128 GB.
Co do aplikacji to powinien mi wystarczyć standardowy zestaw. Dla mnie to byłby Mendeley do zarządzania moją biblioteką i notatek w artykułach, Evernote do pozostałych notatek i zbierania artykułów ze stron internetowych na interesujące mnie tematy. Oczywiście Microsoft Office, którego też używam na komputerze, a przede wszystkim Word do pisania tekstów. Jeżeli chodzi o pisanie tekstów, to przydałaby się też klawiatura, którą można by podłączyć w razie potrzeby. Dla rozrywki Netflix, Youtube. Może jeszcze kilka innych by się znalazło, ale nie potrzebuję na przykład gier czy zaawansowanych aplikacji graficznych.
Tablet, rysik, klawiatura. Zrobił się już niezły zestaw, chyba nie będzie tanio. Przejrzałem to, co jest obecne na rynku. Kiedyś kupiłem ładny i tani tablet. Niestety poza tym, że był ładny to nie miał więcej zalet. Zepsuł się szybko, oddałem go do wymiany. Dostałem nowy, który też się zepsuł. Od tamtego czasu nie chcę kupować tabletów nieznanych firm. Pomyślałem więc o Xiaomi, bo mam taki telefon, ale ta firma nie ma w ofercie tabletów. Potem były Lenovo, Samsung i Apple.
Wszystkie oferują tablety o wielkości ekranu 11 cali i większej. Oczywiście 10 - cio calowe też są. Jeżeli chodzi o jakość, to wszystkie powinny być dobre, te firmy są raczej znane z dobrych produktów. Jednak Apple jest o wiele droższy od innych, a każdy dodatek też kosztuje sporo pieniędzy. Za tą samą cenę można kupić dwa sprzęty i podobnej jakości. Z drugiej strony użytkownicy Apple są bardzo do swoich sprzętów przywiązani i twierdzą, że służą dłużej niż inne. Mówi się jednak, że są to“ fanboje”, czyli osoby, które świata poza swoją marką nie widzą. Lenovo ma najszerszą ofertę tabletów i nawet takie, które przypominają laptopy. Oferują też urządzenia z różnymi systemami operacyjnymi– Androidem albo z Windowsami. Jednak niektóre tablety mają wbudowaną klawiaturę, co może mi czasem przeszkadzać, kiedy będę chciał sobie po prostu poczytać. Na koniec Samsung, który proponuje tablety z Androidem. Nowe, np. w serii S7, mają dołączony specjalny rysik, więc odpada jego osobny zakup. Można dokupić do nich klawiaturę i korzystać jak z komputera.
Z tych trzech chyba najpopularniejsze są Apple i Samsung, więc ewentualne wymiany czy naprawa powinny być w tym wypadku najprostsze. Wszystkie firmy oferują duże ekrany, ale moim zdaniem ekran większy niż 11 cali nie byłyby wygodny do czytania. Trudno trzymałoby się taki w ręce.
Zakup tabletu Lenovo wydaje się najtańszym rozwiązaniem, o ile nie zdecydowałbym się na hybrydę laptopa i tabletu. Jednak te laptopy, tablety wydają mi się być trochę słabsze od konkurencji, jeżeli chodzi o ich parametry( np. pamięć czy procesor). Nie są one jednak tak istotne, bo przecież nie chodzi mi o wykorzystanie tabletu do jakiś nadzwyczajnych zadań. Samsung jest droższy, ale chyba lepszy. Tablety są zupełnie płaskie( Lenovo ma np. w Yodze takie zgrubienie, gdzie są głośniki i podpórka). Nie wiem co lepsze, musiałbym potestować. Za to wedle wielu opinii moich znajomych i tych znalezionych w Internecie Samsung jest lepszym sprzętem. Apple natomiast jest rozwiązaniem najdroższym i chyba nie za bardzo opłacalnym, jeżeli chodzi o moje potrzeby.
Co więc wybrać? To nie jest podcast sponsorowany, więc wam tego nie powiem. Nie powiem, bo nie wiem. Musiałbym wziąć te tablety do ręki i je wypróbować. Do tego, obecnie nie mam pieniędzy na sprzęt z górnej półki, a nie chcę kupować byle czego. Pozostaje mi zapytać się Was o wasze doświadczenia i odkładać pieniądze na zakup czegoś dla siebie. W międzyczasie pójdę do jakiegoś sklepu i przynajmniej zobaczę, wezmę w ręce niektóre ze sprzętów. Może znajdę jakiś, który będzie mi naprawdę odpowiadać?
Tak jak wspomniałem, to nie jest podcast sponsorowany, reklamowy. Każdy sprzęt ma swoje wady i zalety, każdy jest przyzwyczajony do innych rozwiązań i takie lubi w telefonach, tabletach i komputerach. Mam nadzieję natomiast, że poznaliście dzisiaj kilka nowych słów i zwrotów.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Prawdziwy polski Kiler– Polish with John # 091[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ile jeszcze osób musi zginąć zanim złapiecie legendarnego Kilera?
Jakiego legendarnego, jakiego Kilera. Oświadczam, nie ma żadnego Kilera. Kilera wymyśliliście wy, dziennikarze! Dziękuję.
O kim mowa? Kto strzela, kto zabija? Czy to naprawdę jest seryjny morderca?
Proszę pana, to jest jakieś tragiczne nieporozumienie. Co ja mam zrobić, że naprawdę nazywam się Jerzy Kiler i jestem taksówkarzem, numer boczny 7775.
Kiler był zawodowym mordercą na zlecenie. Zabijał bandytów, mafiozów i innych gangsterów, ale jego dobra passa musiała się skończyć i został złapany. A przynajmniej tak sądzi komisarz Ryba. Tak mniej więcej zaczyna się jedna z najlepszych polskich komedii, czyli film pod tytułem Kiler. Jest to, moim zdaniem, jeden z tych polskich filmów, które koniecznie trzeba zobaczyć. Reżyserem jest Juliusz Machulski, który stworzył wiele kultowych komedii, takich jak Vabank, Seksmisja, czy Pieniądze to nie wszystko. Wszystkie wam gorąco polecam, choć nie są to nowe filmy i często trzeba rozumieć wiele kontekstów kulturowych, żeby wszystko zrozumieć. Mimo to, mogą dalej bawić i rozśmieszać. Spróbujcie wpisać na Youtubie tytuł filmu i dopisać“ cały film”. Myślę, że znajdziecie szukany film nawet w dobrej jakości. Niektóre mogą być na platformach vod TVP albo IPLA.
Myślę, że już po tym wstępie rozumiecie, że całość jest zbiegiem przypadków, komicznych zbiegów okoliczności i prób wyjścia cało z nieprzewidzianych sytuacji.
Wróćmy jednak do Kilera. Komisarz Ryba ściga seryjnego mordercę, który ma ksywę Kiler. W bagażniku Jerzego Kilera, taksówkarza z Warszawy policja znajduje broń, którą Kiler- zabójca popełnił swoje zbrodnie. Jerzy Kiler zostaje aresztowany i uwięziony. Już tam nie wszystko układa się tak, jakby spodziewał się komisarz Ryba i Jerzy Kiler. Potem z więzienia Jerzego Kilera wyciąga boss świata przestępczego, Siara. Siara ma piękną żonę, której spodobał się przystojny morderca na zlecenie.
– Nie przedstawisz mnie swojemu gościowi?
– Z przyjemnością. To jest moja żona lafirynda, a to jest mój najlepszy przyjaciel. Ale nie martw się przyjacielu, ona już se idzie.
– Może panu zrobić kanapki albo usmażyć jajka?
– Cycki se usmaż! Ty wiesz kto to jest? Ty wiesz kto to jest? To jest Kiler! On se może jeść Chateau, może se jeść ostrygę, może se jeść co chce, a nie twoje rozpaćkane kanapki!
– Kiler? Ciao. Jestem Gabrysia… Siarzewska.
– Miło mi. Jurek jestem.
– Miło mi pana poznać.
Słownik języka polskiego tak definiuje słowo lafirynda:“ prostytutka lub kobieta mająca przygodne kontakty seksualne z mężczyznami”.
Z tego i innych filmów Machulskiego pochodzi wiele popularnych powiedzeń. Między innych są to słowa cycki se usmaż. Jeżeli chcecie rozumieć potoczny język polski, to to powiedzenie musicie zapamiętać! Zauważcie też, że Siara mówi se zamiast się. Często tak mówi się potocznie, na co dzień. Nie używajcie jednak tego na egzaminach czy w języku pisanym.
W przytoczonym fragmencie mieliście możliwość usłyszeć, co mówią aktorzy, ale nie mogliście ich zobaczyć. A są to wyjątkowe postacie– Cezary Pazura jako Jerzy Kiler, Jerzy Stuhr w roli komisarza Ryby, świetna Katarzyna Figura w roli Ryszardy“ Gabrieli” Siarzewskiej, Janusz Rewiński jako Siara i wielu innych bardzo znanych polskich aktorów.
Jak wspomina ten film Cezary Pazura? Posłuchajcie fragmentu z jego vloga:
Kiler był dla mnie fajnym przeżyciem. Bardzo lubiłem ten film, ale nigdy nie spodziewaliśmy się z reżyserem, że to będzie taki sukces.
Poza samym filmem Kiler polecam wam zobaczyć ten vlog, link oczywiście będzie w opisie.
Mam nadzieję, że choć trochę was zainteresowałem, że obejrzycie ten film i się pośmiejecie. Proponuję też zadawać pytania w komentarzach, jeżeli nie zrozumiecie kontekstu jakieś sceny, chętnie wam wyjaśnię.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Skatalogować bibliotekę– Polish with John # 092[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dwa tysiące sześćset dziesięć( 2610) i to jeszcze nie koniec! Tyle książek mam w tej chwili skatalogowanych na LibraryThing. Jeszcze czeka mnie trochę pracy. W sumie mam około trzech tysięcy. W zeszłym tygodniu postanowiłem je w końcu skatalogować.
Mógłbym to zrobić prosto– spisać tytuły i autorów na przykład w Exelu. Jednak wydawało mi się to zbyt pracochłonne, wymagałoby za dużo pracy. Na szczęście jest wiele aplikacji, które ułatwiają takie zadanie. Spróbowałem kilku i LibraryThing okazał się najlepszym wyborem. Tam gdzie to możliwe, to aplikacja skanuje kody kreskowe i sama wyszukuje książki. Jeżeli kodu kreskowego nie ma, to można wyszukać książkę po numerze ISBN, po autorze albo po tytule. To bardzo ułatwia i przyśpiesza pracę, bo muszę wpisać tak naprawdę niewiele książek ręcznie.
Dlaczego to robię? Zdarzało mi się czasem kupić książkę, którą już miałem. Spis książek przyda się więc przy zakupach. Czasami książki nie kupiłem, bo nie wiedziałem, które tomy już mam, a których jeszcze nie posiadam. Łatwiej będzie mi więc kompletować serie. Poza tym to świetna okazja, żeby na nowo ułożyć wszystkie książki na półkach. Tu jednak zaczyna się największy problem.
Jak dobrze ułożyć książki na półkach tak, aby się zmieściły, aby łatwo było widać tytuły, aby łatwo było znaleźć tę, której akurat będę szukał. Niektórzy myślą o systemie alfabetycznym, ale on jest, wbrew pozorom, najbardziej chaotyczny. Książki nie prezentują się ładnie na półkach, małe są obok bardzo dużych i trudno zmieścić je wszystkie. Wielkość, format książki jest bardzo ważny, jeżeli nie posiada się bardzo dużo miejsca. Książki o podobnym formacie, wielkości stawiam razem, żebym mógł potem odpowiednio dopasować wysokość półki. Mogę wtedy też, czego bardzo nie lubię, położyć książki poziomo na tych, które normalnie stoją.
Jednak nie tylko wielkość jest ważna. Książki układam tematycznie, według tego o czym są. Na jednym regale mam książki z lingwistyki, na innym wszystkie związane z łaciną. Inne regały albo półki to np. literatura czy historia. W ten sposób łatwiej znaleźć coś, co może być w danym momencie potrzebne.
Znajomi czasem sugerują mi Kindle, żeby czytać ebooki, ale one mi zupełnie nie odpowiadają. Czytając ebooka mam wrażenie, że pamiętam dużo mniej niż ze zwykłej książki. Trudniej też zrobić jakieś notatki w książce elektronicznej. Mam Kindla i czytałem na nim przez jakiś czas, ale po kilku książkach wróciłem do papieru. Dlatego teraz mam tak dużo książek u siebie i dlatego potrzebuję mieć je wygodnie ułożone na półkach.
W trakcie takiej pracy istnieje jednak pewna pokusa. Często biorę książkę do ręki i myślę sobie:“ O! To jest interesujące!” Od razu zaczynam kartkować, trochę czytać i tak zamiast katalogować czy układać– czytam. To jednak nie jest zły nałóg, więc nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Czy przeczytałem wszystkie moje książki? Niestety nie. Chciałbym i z takim zamiarem je kupuję. Nie wszystkie oczywiście, bo mam różnego rodzaju leksykony, encyklopedie i słowniki, a tych książek nie czyta się“ od deski do deski”, czyli w całości. Mam sporo podręczników, gramatyk do różnych języków, a to też nie są książki do czytania. Co nie zmienia faktu, że chciałbym mieć więcej czasu na czytanie, bo mam co czytać!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Palcem po mapie– Polish with John # 093[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Podróże, podróże i jeszcze raz podróże. Marzeniem wielu osób jest podróż dookoła świata. O podróżach napisano setki książek, nakręcono setki filmów. Chyba każdy ma takie miejsca, które chciałby odwiedzić. Jak bardzo popularny jest ten temat, świadczy na przykład fakt, że już w starożytnej Grecji Herodot opisał swoje podróże w książce Ἱστορίαι, czyli Historie. Jeszcze rok temu wydawało się, że możemy dotrzeć w każde miejsce świata, wystarczyło mieć trochę pieniędzy, kupić bilet na samolot albo wyruszyć w podróż autostopem. Dzisiaj, z powodu koronawirusa, nie mamy już takich możliwości. Może za rok, może za dwa znowu będziemy mogli się swobodnie przemieszczać. Teraz jednak podróżować możemy tylko palcem po mapie.
Chciałbym dzisiaj opowiedzieć Wam o moich podróżach, o tym, gdzie ja bym chciał jeszcze pojechać, jakie miejsca chciałbym zobaczyć. Zapraszam was na podróż palcem po mapie.
W Polsce jest wiele miejsc, w których jeszcze nie byłem, a które chciałbym zobaczyć. Jednym z miast, które chciałbym zobaczyć to Toruń, miasto Mikołaja Kopernika. Stamtąd pojechałbym do Malborka, gdzie znajduje się średniowieczny zamek krzyżacki. Potem podjechałbym do Gdańska, gdzie chętnie odwiedziłbym niektóre muzea.
Jestem fanem muzeów, szczególnie tych związanych z historią. Dlatego potem pojechałbym do Berlina, gdzie jest wiele muzeów historycznych i archeologicznych. Byłem już w wielu takich miejscach w Londynie i bardzo mi się podobały. Muzeum Brytyjskie zawsze chętnie odwiedzam, kiedy jestem w stolicy Anglii.
W Berlinie zacząłbym małą wyprawę po Europie. Pojechałbym do Hamburga i Bremy i poznał lepiej historię tych miast. Potem zapewne odwiedziłbym Amsterdam i Brukselę po drodze do Paryża. Choć muszę przyznać, że francuska stolica aż tak mnie nie ciągnie, jak inne miasta. Za to chętnie pojechałbym potem do kraju Basków, zarówno we francuskiej, jak i hiszpańskiej jego części. Baskijski to bardzo ciekawy język. Nie należy do rodziny języków indoeuropejskich, które przyniesiono do Europy później. To jest język, którym mówiono w Europie jeszcze wcześniej.
Po kraju Basków przyszedłby czas na Madryt i, tu was nie zaskoczę, muzea w tym mieście. W Hiszpanii zacząłbym też część podróży śladami starożytnego Rzymu. Koniecznie odwiedziłbym więc inne miejsca związane z tym imperium. Musiałbym mieć dobry przewodnik, żeby żadnego nie ominąć! Stamtąd popłynąłbym albo poleciał na Sardynię. Tamtejszy język jest w wielu aspektach bardzo podobny do łaciny z czasów Cezara i Cycerona, więc nie odpuściłbym sobie okazji, żeby posłuchać go na żywo. Potem Rzym, w którym już byłem, ale nigdy porządnie nie pozwiedzałem.
Po Rzymie pojechałbym do Aten, czyli dalej starożytnym szlakiem. Po Atenach do Egiptu. Jednak w Egipcie nie chciałbym spędzać czasu w hotelach, ale zwiedzać, zwiedzać i jeszcze raz zwiedzać. Piramidy, świątynie i inne zabytki po tej prastarej cywilizacji. Wspomniany na początku Herodot, który żył około 2,5 tysiąca lat temu, uważał ten kraj za starożytny i bardzo ciekawy!
A co dalej? Wsiąść do pociągu byle jakiego i pojechać, gdzie oczy poniosą? Czemu nie? Gdyby się dało, to do Iraku i Iranu, zobaczyć pozostałości po innych starożytnych cywilizacjach. Potem Jedwabnym Szlakiem do Uzbekistanu zobaczyć cudowną architekturę Samarkandy. Dalej, do Chin, gdzie wynaleziono papier. I dalej, i dalej…
Podróże po mapie są wspaniałe, bo nic nie kosztują. Dzisiaj są jeszcze łatwiejsze, bo wszystkie informacje, wiele zdjęć i filmów można znaleźć w Internecie. A jednak nigdy nie zastąpią prawdziwych podróży. Więc, chociaż nie przeszkadza mi bycie w domu, bo uwielbiam czytać książki, to zaczynam się poważnie zastanawiać, w jaką by tu podróż wyruszyć…
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
W prehistorycznym grodzie– Polish with John # 094[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Historia Polski zaczyna się“ oficjalnie” gdzieś w X wieku. Wtedy polski książę Mieszko I przyjmuje chrzest i wiarę chrześcijańską. Jego żoną była czeska księżniczka. Z tego wieku mamy też pierwsze dokumenty, z których poznajemy historię Polski.
Jednak Polska i Polacy nie pojawili się tu nagle. Na terenach obecnej Polski ludzie żyli dużo, dużo wcześniej. Jednym z najbardziej znanych miejsc jest gród Biskupin, czyli warowna osada z około VIII wieku przed Chrystusem. Gród albo warowna osada, to miejsce gdzie znajdowało się więcej domów i gdzie mieszkańcy mogli się bronić przed atakami. Gród posiadał wały albo mury dookoła. Nikt więc nie mógł wejść do środka tylko przez bramę. Wokół grodu były bagna, czyli tereny podmokłe, mokradła, przez które bardzo trudno było przejść. Taki starożytny gród, dziś może powiedzielibyśmy miasto, znajdowało się niedaleko Gniezna, w województwie kujawsko- pomorskim.
Osadę odkryto przez przypadek. W 1933 roku nauczyciel z miejscowej szkoły dowiedział się od dzieci, że w okolicy można znaleźć różne zabytkowe przedmioty. Nie było to możliwe wcześniej, bo jezioro w tym miejscu miało wyższy poziom wody, a przedmioty pokazały się dopiero po jego obniżeniu. Ten nauczyciel nazywał się Walenty Szwajcer. Szybko domyślił się, że w tym miejscu znajduje się coś ważnego. Zainteresował tym archeologa, profesora Józefa Kostrzewskiego.
Jak bardzo emocjonujące było to znalezisko możemy przeczytać w książce“ Biskupin i jego odkrywca” Walentego Szwajcera:
„ Kiedy przyszliśmy na miejsce, zobaczyłem jak na widok profilu wykopu Jerchy[ chodzi o właściciela pola] i sterczących z niego konstrukcji profesor na dłuższą chwilę osłupiał, a potem w pośpiechu zaczął rozpakowywać plecak z pudełkami, poukładanymi jedne w drugie na wzór rosyjskich lalek. Podniecenie udzieliło się także mnie. Biegaliśmy wokoło wykopu zbierając kości, ceramikę, kamienne rozcieracze do żaren, fragmenty drewna. Plecak profesora pęczniał w oczach i wkrótce nie było już w nim miejsca”.
Grób jest wspaniałym i starym znaleziskiem. Wał obronny wokół Biskupina miał długość 460 metrów, a w środku żyło około 1000 osób. Na podstawie badań wiemy, że budowę rozpoczęto w 748 roku przed Chrystusem, a więc zaledwie pięć lat po założeniu Rzymu!
W grodzie znajdowały się drewniane chaty w 13 rzędach. W każdej było miejsce dla zwierząt, do spania, do przechowywania żywności. Nie było okien, żeby było cieplej. W środku było miejsce na palenisko, gdzie palił się ogień, który dawał ciepło i światło. Na tym ogniu można było też coś upiec. Drzwi do domów znajdowały się od strony południowej. Dzięki temu do środka wpadało dużo światła. W zimie na drzwiach i ścianach wieszano skóry i futra zwierząt, aby w środku było cieplej.
Mieszkańcy Biskupina produkowali piękną ceramikę, na przykład wazy. Produkowali też narzędzia, ubrania i wszystko, czego potrzebowali w codziennym życiu. Mieli też kontakty z innymi osadami. Biskupin był osadą handlową, bo znajdujemy tam zabytki z różnych innych miejsc. Mieszkańcy musieli je sprowadzić czasem z odległości setek kilometrów.
Czym się zajmowali? Łowili ryby, uprawiali pola, polowali na zwierzęta. Produkowali narzędzia i broń z drewna, z kości i z brązu. Lepili garnki z gliny i często je ozdabiali. Archeolodzy znaleźli też zabawki, którymi dzieci się bawiły prawie 3 tysiące lat temu.
Takie miejsca jak Biskupin pozwalają nam odbyć prawdziwą podróż w czasie. Jeżeli będziecie w okolicy, musicie odwiedzić to miejsce. Muzeum jest bardzo duże i można samemu wejść do domów sprzed trzech tysiącleci, można też zobaczyć jak wyglądało życie w średniowiecznej osadzie, czyli z późniejszych czasów niż gród. Można też wejść do jeszcze starszych domów, które znaleziono w tej samej okolicy. To wszystko nie jest“ na niby” albo tylko do oglądania za muzealną gablotą. Wszystko można zobaczyć i dotknąć, dlatego gorąco wam to miejsce polecam, jeżeli interesuje was prehistoria i chcecie zobaczyć, jak żyli ludzie prawie 3 tysiące lat temu.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Trochę tak ode mnie– Polish with John # 095[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj będzie trochę inaczej. Bez konkretnego tematu, a bardziej od siebie i o sobie. Powód jest prosty– podcast musi wyjść, a ja tematu nie mam! To znaczy mam, chciałbym wam przygotować odcinek o gwarze śląskiej, albo poprawnie dialekcie śląskim. Jo żech je ze Ślonska, więc pomyślałem, że trochę wam opowiem o miejscowej godce. Coś zacząłem przygotowywać, ale trochę mi zabrakło weny.
Wena, natchnienie czy też pomysł są bardzo ważne i niekiedy naprawdę trudno jest przygotować nowy odcinek bez nich. Czasami jestem zmęczony i bez pomysłu, bez tego czegoś, siedzę przed monitorem i patrzę w pustkę. Nie mam pomysłu. Czasami za to idzie świetnie, szybko i od razu wiem co i jak chcę powiedzieć. Czasami natomiast jest taki dzień jak dziś. Chodzi mi o niedzielę, kiedy przygotowuję podcast, którego możecie posłuchać od poniedziałku.
Jaki to dzień? Taki trochę dziwny. Z jednej strony jest ok, bo spokojnie mogę coś poczytać, pójść na spacer z psem albo posiedzieć i obejrzeć jakiś serial. Dzisiaj oglądałem pierwszy sezon Criminal: UK. Bardzo mi się spodobał. I ten brytyjski akcent! Jednak z drugiej strony jest tak jakoś nie tak jak powinno być. Nie chcę, przynajmniej na razie, dzielić się tym, co we mnie siedzi i co jest może mniej wesołe. Po prostu czasami brakuje jakiejś iskry.
Bardzo lubię być sam ze sobą i czytać. Przyznam, że jeżeli mam dużo kontaktów z ludźmi, to czuję się po tym bardzo zmęczony. Lubię moich uczniów i to bardzo. Jednak chyba dlatego wolę uczyć jeden na jeden, bo po prostu mogę dać więcej tej osobie, a jednocześnie samemu mieć siły do pracy.
Czasami przychodzi też taki moment, że chciałbym móc po prostu całe dnie studiować języki, uczyć się ich, studiować lingwistykę, pisać o tym na blogu, może robić materiały na Youtube itd. Myślę, że wtedy mógłbym w końcu zabrać się porządnie za mój kurs polskiego, którego nie mam czasu robić i tak czeka, i czeka, i czeka na kontynuację. Lubię uczyć, więc pewnie bym z tego zupełnie nie zrezygnował, ale bardzo brakuje mi czasu na te inne rzeczy. Wtedy czuję się trochę… jakby to powiedzieć…“ nie za bardzo”. Jakby to, co najciekawsze, najlepsze mi uciekało. Wtedy trochę uchodzi ze mnie powietrze i czuję w sobie mniej energii.
Przygotowuję, choć może lepiej powiedzieć zaczynam przygotowywać, serię po polsku o językach i lingwistyce. Nie będzie to coś dla uczących się polskiego, choć chciałbym zrobić to jak najprostszym językiem. Jednak tak jak inne projekty, ten musi poczekać.
Po prostu muszę wam powiedzieć, ja jestem zakochany w językach i ich historii. Moim marzeniem jest się w nich zanurzyć, poznawać jak się zmieniały. Jedyne co stałe w językach, to właśnie zmiana. Zmieniają się słowa, zmienia się gramatyka. Dzisiaj wyciągnąłem całą stertę artykułów, które chcę przeczytać. Nie cierpię czytania z monitora, więc je drukuję i nie wszystkie daję radę przeczytać. Ułożyłem je w stosie, zdjęcie znajdziecie na Instagramie, i teraz będę starał się wszystkie po kolei przeczytać. Są tam teksty na tematy lingwistyczne, uczenia języków obcych, ludów pra - indo- europejskich, historii i wielu innych. Może wielkość tego stosu mnie dzisiaj trochę przytłoczyła. Cóż, czas więc kończyć podcast i iść czytać. W końcu to wszystko samo się nie przeczyta!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Kaj my som?– Polish with John # 096[ A2]– Polish with John # 096[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj będzie trochę trudniej. Bo dzisiej chca wom pokozać jak wyglądo ślonsko godka. W języku polskim je fest dużo dialektów i jeden z nich to je właśnie ślonsko godka. Jo poradze godać choć już fest długo ni mioł z kim połosprowiać rychtyk po ślonsku. Ale czego jo bych dla wos nie zrobił! Sam, na Ślonsku godo się w dialekcie, ale zawsze rzykało się, modliło się po polsku, czyli w standardowej polszczyźnie. Postaram się zrobić ten podcast prosty, ale przyznom sie, że to jest fest trudne godać tak, co by to wszystko sie kupy czymało i cobyście wy też to zrozumieli. Ale może sie wom przydo jak przyjedziecie sam, na Ślonsk. Kaj my dzisiej som? Dzisiej my som na Ślonsku!
Po ślonsku fajnie się godo, bo sam zawsze je wesoło. Można sie zicnąć kajś we parku na łowce i tam pogodać z innymi Hanysami. Można iść na bezuch do famili i tyż bydzie wesoło. Kożden godo trocha inaczyj bo ta godka to ni ma tako samo we kożdym miejscu. A niekere pierony jo jeszcze psujo i robio z niej jaki sztuczny język, kerym nikt nigdy rychtyg nie godo. Bo ni ma tak, że w godce jest ino jedno słowo na wszyćkie rzeczy. Niekerzy godają blumy, a inni kwiotki. Blumy to z niemieckiego, a kwiotki to nasze, polskie słowo.
Dialekt ślonski je trocha inny niż standardowo polsko godko, ale nie tak fest jakby niekerzy myśleli. Akcent w wyrazach je taki som, a na przykład górale już akcentujo inaczyj. Za to nikiere słowa inaczej odmieniomy. Godo sie jo ida, jo pija, jo czytom zamiast ja idę, ja piję, ja czytam. Ale idzie zrozumić, że to je podobne. Bo jak się sam trocha pomieszko i pogodo, to każdy poradzi godać.
Na Ślonsku fest ważne były gruby, czyli kopalnie. Fest dużo ludzi robiło i robi na grubie i na nich godo się grubiorze. Ale też je fest dużo innych, co robio na hutach abo na polu.
W dziewietnostym wieku Niemce chcieli zrobić za Ślonzoków Niemców. Fest im sie nie podoboło, że oni godają po polsku, a nie po niemiecku. Było corozki to trudnij godać, bo we szkole i nawet czasym we kościele godali po niemiecku. Ale Ślonzokom się to nie podobało i bronili swojej mowy. Fest dużo ludzi starało się, co by polska mowa nie znikła ze Ślonska. Byli to Norbert Bończyk, Karol Miarka, Bronisław Koraszewski, Jan Karol Maćkowski i inni. Oni wydawali gazety i książki po polsku. A jak Niemce chcieli robić nabożeństwa po niemiecku to ludziom sie to nie podobało. Jak przesłuchiwali Jerzego Treskę, chłopa ze Laskowic, w 1826 roku, to on tak pedzioł:
” Moim ojczystym językiem jest język polski i chociaż znam język niemiecki jak większość tutejszych Polaków, słowo Boże w języku polskim jest dla mnie zrozumiałe i bliskie.”
Chciołech wom fest podziękować, żeście słuchali tego podcasta. Fest dziękuja tyż tym, kerzy mi tam co ciepio na Patreonie. A tym, co jeszcze tego nie robio, to ni ma gańba? Ino dolar styknie, a mnie bydzie na serduchu lepiej. Chowcie sie na szpek i do zaś! Czymcie sie gelendra.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Kiedy trzeba odreagować– Polish with John # 097[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Co robić jak dopada nas stres? Ciężki dzień w pracy, trudni klienci, współpracownicy? Kiedy działa nam na nerwy wszystko i każdy? Wtedy to trzeba odreagować! Trzeba się uspokoić, znaleźć sposób na pozbycie się tego całego stresu. Jak to zrobić? O tym będzie ten odcinek.
Zacznę z grubej rury. Niektórzy używają do odstresowania się papierosów, alkoholu albo jeszcze gorszych rzeczy. Tego nie polecam. Nie rozwiąże to żadnego problemu, a sprowadzi nowe. Nie mówię, że piwko od czasu do czasu albo lampka wina, albo coś mocniejszego na imprezie od czasu do czasu jest czymś złym. Nie można jednak przesadzać. Zostawmy więc używki i zajmijmy się czymś zdrowszym.
Impreza, bo ją wspomniałem. To jest coś co wiele osób lubi. Pogadać ze znajomymi, potańczyć, powygłupiać się. Często jest to sposób na odreagowanie stresów związanych z pracą. Wtedy można się też pośmiać.
No właśnie śmiech! To najlepszy sposób. Śmiejemy się z żartów, dowcipów i innych zabawnych historii. Śmiejemy się z wygłupów naszych znajomych i śmiesznych sytuacji. Podobno“ śmiech to zdrowie”, tak przynajmniej mówi przysłowie. Możemy się też pośmiać oglądając na przykład kabarety, takie krótkie, zabawne scenki teatralne. Są bardzo popularne w Polsce. Moim ulubionym jest już nieistniejący kabaret“ Potem”. Przy ich skeczach turlam się ze śmiechu i trzymam się za brzuch rechocząc w niebogłosy. Podobają mi się też skecze Kabaretu Młodych Panów, szczególnie że niektóre są w ślonskiej godce. Zresztą posłuchajcie( a potem, po podcaście obejrzyjcie sobie cały skecz pt. Gej na kopalni).:– Erwin?– Ja?
– Jak tam po łykendzie?
– Aa, powiem ci czadowo.
– Aa!
– My z moją mieli rocznica ślubu, piętnoście lot.
– Oż ty!
– Jo żech ją do restauracji wziął.
– No to pochwal się ty, kaj żeś ją wziął?
– No do tej nowej, ni, co otworzyli. Jak ona się nazywo… czekej… Alibaba Kebab.
– Tyś baba na rocznica wzioł do kebaba, tyś je gupi?
– Ale nie taki zwykły w bułce, se myślisz. Chopie, elegancko, na talerzu.
To oczywiście tylko początek skeczu, a najlepsze zostawiam wam na zadanie domowe. Całość jest na Youtubie.
Żeby się odstresować można też słuchać muzyki. Różne są gusta i guściki. Jedni pozbywają się napięcia przy skocznej muzyce, inni wolą ciężki rock. Podobno są też tacy, którzy słuchają disco- polo. Ale to chyba po naprawdę ciężkich przejściach. Przy okazji można też pouczyć się języka i upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Innym sposobem na odstresowanie się są filmy, seriale czy telewizja. Niektórzy wybierają komedie, czasem im głupsze, tym lepsze, bo chcą się odmóżdżyć. Wyluzować się można przy książce albo w ogródku lub na spacerze. Znowu, jedno i drugie można robić w języku obcym, więc warto skorzystać. Ja oglądam np. The Big Bang Theory albo Keeping Up Appearances, kiedy potrzebuję trochę rozrywki.
Są też tacy, którzy byczą się na kanapie i nic nie robią. Inni odreagowują na siłowni i odzyskują równowagę po intensywnym treningu. Pobiegają, popodnoszą ciężary, wypocą cały stres i są jak nowi.
A najlepszy sposób? Urlop, ciepłe kraje, plaża i drinki z palemką albo urlop, dobre książki i spanie tak długo, aż człowiek się sam obudzi. Dla mnie zdecydowanie to drugie. A jeżeli wyjazdy to ze zwiedzaniem.
A co wy robicie, żeby się odstresować, odreagować, wyluzować i dojść do siebie po stresującej pracy, ciężkim dniu i innych nerwowych momentach? Napiszcie koniecznie w komentarzach!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Uczę się uczyć– Polish with John # 098[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Tydzień temu nie nagrałem podcastu, bo mnie bolało gardło. Teraz jestem trochę przeziębiony, więc mój głos też raczej nie będzie najlepszy, ale dam z siebie wszystko!
Ostatnio opowiadałem o tym jak się odstresować, odreagować złe emocje. Dzisiaj za to opowiem o uczeniu się uczenia. Dla mnie uczenie się też może być sposobem na odreagowanie. A więc do dzieła.
Jak mówi tytuł obecnie uczę się uczyć. W ten weekend rozpocząłem podyplomowe studia, których pełna nazwa brzmi tak:“ Podyplomowe Studia Kwalifikacyjne Nauczania Kultury Polskiej i Języka Polskiego jako Obcego”. Nazwa jest długa i skomplikowana, ale chodzi o to, żeby lepiej uczyć języka polskiego jako obcego.
O co chodzi ze studiami podyplomowymi? Po dyplomie, czyli po uzyskaniu stopnia licencjata albo magistra, czyli po studiach zakończonych takim dyplomem, tytułem, można iść na studia podyplomowe. Nie kończą się one nowym tytułem naukowym, są zwykle krótsze, ale dają bardzo konkretne uprawnienia. Często takie studia, uprawnienia są konieczne do podjęcia pracy w niektórych zawodach. W moim wypadku po ukończeniu tych studiów będę mógł uczyć języka polskiego jako obcego w szkołach państwowych. Jedną z motywacji podjęcia studiów jest więc papierek, dokument nadający nowe, formalne uprawnienia.
Jednak nie tylko o papierek, certyfikat chodzi. W studiach i nauce najważniejsze dla mnie jest rozszerzenie mojej wiedzy i umiejętności. Jestem po studiach filologicznych z języka angielskiego, więc wiele elementów ogólnej gramatyki znam z perspektywy języka angielskiego. Teraz dowiaduję się wielu szczegółów związanych np. z fonetyką języka polskiego. Poznajemy na przykład słowiański alfabet fonetyczny, który różni się od IPA– International Phonetic Alphabet. Jest to o tyle przydatne, że jest często używany w publikacjach naukowych związanych z historią języków słowiańskich, a to mnie bardzo interesuje!
Ten kurs, to studium, te studia odbywają się w stu procentach online ze względu na obecną sytuację związaną z koronawirusem. Ta forma bardzo mi odpowiada. Lubię kursy online bo dają mi dużą swobodę, oszczędzam czas i pieniądze na dojazdach. Uważam, że taka forma powinna być dostępna zawsze, nie tylko w czasach wyjątkowych.
Uczenie się uczenia jest też interesujące, bo poznajemy jak działa nasz mózg. Bardzo ciekawe są książki Stephena Krashena, który opisuje badania nad tym jak uczymy się języków obcych. Okazuje się, że często standardowe kursy nie są dobrze zaprojektowane i lepiej by było uczyć się w innym stylu. Ja tak staram się uczyć i widzę sukcesy moich uczniów. Sam też jak się uczę, to stosuję te metody i widzę, że się sprawdzają.
Na koniec zachęcam was do uczenia się, nie tylko języka polskiego. W internecie znajdziecie mnóstwo darmowych i niedrogich kursów, może także po polsku. Czasami za certyfikat trzeba zapłacić, jeżeli chce się go otrzymać. Jest to natomiast świetna sprawa i bardzo rozwija umysł. Spróbujcie, nie pożałujecie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Jan Czochralski– Polish with John # 099[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Co łączy tranzystor, procesor, komputer, laptop, tablet, telefon, kamerę cyfrową? Wszystkie mogły powstać dzięki metodzie Czochralskiego, czyli technice otrzymywania monokryształów. Anegdota głosi, że Jan Czochralski zanurzył pióro zamiast w kałamarzu, czyli pojemniku z atramentem, w pojemniku z gorącą cyną. Gdy wyjął pióro, zobaczył cieniutką nić metalu. Nie powiem wam dokładnie dlaczego jest to tak przełomowe, bo nie jestem chemikiem. Nie wiem też dokładnie co to jest monokryształ, choć mógłbym doczytać. Nie jest to jednak najważniejsze. Dzisiaj naszym bohaterem jest ktoś, kto to wszystko rozumiał, opisywał i potrafił wykorzystać w praktyce, czyli Jan Czochralski.
Czochralski urodził się w Kcyni, niedaleko Bydgoszczy. Jego ojciec chciał, żeby Jan został nauczycielem. Wysłał go w tym celu do szkoły, ale Jan na jej zakończenie podarł świadectwo. Bez niego nie mógł dostać się na studia i jego kariera naukowa wydawała się zakończona. Wrócił do domu. Chemii, którą bardzo się interesował, nie porzucił. W domu robił eksperymenty chemiczne, aż pewnego dnia doprowadził do małego wybuchu. Wtedy ojciec powiedział mu, że ma wybierać“ chemia albo dom”. Jan wybrał chemię. Powiedział sobie, że do domu wróci jak będzie sławny. Tak zaczęła się jego kariera.
Na początku był aptekarzem, najpierw w Krotoszynie, potem w Berlinie. Gdy rozpoczynał pracę miał zaledwie 16 lat! W stolicy Niemiec nie tylko pracował, ale też uczył się i zapewne eksperymentował. Był bardzo zdolny i szybko znalazł kolejną pracę, tym razem w laboratorium, a potem kolejną w laboratorium jeszcze większej firmy– Elektrizitäts- Gesellschaft. Został tam w bardzo młodym wieku kierownikiem i inspektorem w rafinerii miedzi.
W tym czasie też poznał wyjątkową kobietę, pianistkę Marguerit Haase. Pokochali się i szybko wzięli ślub. Ona była bogata, pochodziła z holenderskiej rodziny, która miała spore majątki i znajomości w Niemczech. Miało się to później okazać bardzo ważne dla Jana Czochralskiego i wielu innych osób.
Kolejne lata, to kolejne sukcesy. Choć wspomniana na początku technika przyniosła mu największą sławę, to kolejne jego wynalazki też zasługują na uznanie. Wynalazł stop metali zwany duraluminium, który do dzisiaj wykorzystuje się przy budowie samolotów. W 1924 opatentował metal B, który okazał się rewolucyjny w przemyśle kolejowym. O takiego naukowca zaczęły zabiegać największe światowe firmy, w tym Henry Ford. Jan Czochralski podjął jednak inną decyzję.
W 1929 roku przeniósł się do Warszawy. Spełniły się jego słowa– wracał sławny i bogaty. Jego patenty kupiły USA, Wielka Brytania, Francja i inne kraje. W Polsce jednak oficjalnie nie miał żadnego wykształcenia i był pewien problem z zatrudnieniem go na uczelni. Udało się to dzięki sztuczce prawnej. Najpierw Politechnika Warszawska nadała mu tytuł doktora honoris causa, a kilka miesięcy potem został profesorem. Możemy sobie oczywiście wyobrazić, że nie każdemu się to spodobało. Co więcej, jego badania cieszyły się zainteresowaniem władz, a nowy profesor wykonywał wiele zleceń dla wojska. Jego sława, bogactwo i powodzenie nie podobało się wszystkim, miał nawet zostać wyzwany na pojedynek na szable. Czy stanął do walki i jak się ona zakończyła nie wiemy, jednak w sądzie udało mu się wygrać z innym profesorem, Witoldem Broniewskim.
Mimo tych trudności, życie Jana Czochralskiego w Polsce było bardzo udane. Miał dużo pieniędzy, kupił sobie piękny dom w Warszawie oraz willę w rodzinnej miejscowości– Kcyni. Zajmował się też poezją, pisał wiersze. W jego domu spotykali się artyści, poeci. Profesor fundował studentom stypendia, przeznaczał pieniądze na badania w Biskupinie, o którym niedawno wam opowiadałem, na rekonstrukcję dworku Fryderyka Szopena w Żelazowej Woli i inne ważne przedsięwzięcia.
Trudne czasy zaczęły się wraz z początkiem wojny. Gdy nad Polskę nadciągnęły czarne chmury znad Niemiec wiele osób znalazło się w bardzo trudnej sytuacji. Jan Czochralski znalazł sposób jak pomóc i sobie, i innym, a jednocześnie zaszkodzić okupantowi, Niemcom. Dzięki znajomościom dostał pozwolenie na założenie firmy. Na terenie jednego z instytutów Politechniki Warszawskiej uruchomił Zakład Badań Materiałów. Firma się rozwijała całkiem szybko. Dzięki temu wielu pracowników Politechniki uniknęło zesłania do niemieckich obozów koncentracyjnych. Inne osoby Jan Czochralski także chronił i wykorzystywał znajomości, aby wyciągać z obozów koncentracyjnych kogo tylko mógł. W jego firmie zatrudnionych było także wielu żołnierzy Armii Krajowej. Produkowano tam, oczywiście nielegalnie, części do maszyn drukarskich, pistoletów czy granatów dla walczących z okupantem. Prowadzono też sabotaż, czyli utrudnianie życia Niemcom. Niszczono na przykład elektryczne części do rakiet V - 1 i V - 2.
Jednak to po wojnie miał Czochralski największe kłopoty. Komunistyczne władze oskarżały go o współpracę z hitlerowskimi Niemcami. Był aresztowany. Potem sąd go uniewinnił, ale nie mógł już wrócić do pracy na uczelni. Założył małą firmę chemiczną w Kcyni, aby przeżyć. W 1953 roku sprzedał ambasadzie Szwajcarii swój dom w Warszawie. Zapłatę otrzymał w dewizach, czyli w zachodniej walucie, co w PRL'u było nielegalne. Z tego powodu jego dom został brutalnie przeszukany i zdemolowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Wszystko co miało większą wartość zostało zabrane albo zniszczone. Po rewizji Jan Czochralski trafił do szpitala z zawałem serca. 22 kwietnia 1953 roku zmarł. Komunistyczne władze nigdy nie doceniły jego pracy, a pamięć o nim miała być na zawsze wymazana z kart historii. Stało się jednak inaczej.
Już w 1954 roku zespół Gordona Teala( ang.) z Texas Instruments skonstruował pierwszy tranzystor z kryształu krzemu wyhodowanego metodą Czochralskiego. Od tego czasu jego metoda jest używana na całym świecie w produkcji sprzętu elektronicznego. W Polsce dopiero po upadku władzy komunistycznej przywrócono o nim pamięć.
Jan Czochralski jest dla mnie niezwykłą postacią. Naukowiec, który stworzył rzeczy tak przydatne, tak ważne w naszym codziennym życiu. Jednocześnie całkiem sprawny przedsiębiorca, który potrafił wykorzystać swoje talenty do zarabiania pieniędzy. Potem dzielił się tymi pieniędzmi i pomagał rozwijać naukę. Szkoda, że tak długo był zapomniany, a i dzisiaj niewiele się o nim mówi. Ale wy już o nim wiecie!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Sto odcinków minęło– Polish with John # 100[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jak ten czas leci! Dwa lata temu, w sierpniu 2018 roku wystartował mój podcast Polish With John. Od tego momentu prawie co tydzień tworzę nowy odcinek. Od dwóch lat mogę się z Wami spotykać i pomagam Wam uczyć się polskiego. Patrzę na statystyki i moje podcasty zostały pobrane ponad sto tysięcy( 100 000) razy! Aż trudno mi w to uwierzyć! Niektórych z Was znam. Niektórych z Patreona, niektórych z Facebooka.
Na serwisie Patreon jesteście ze mną i wspieracie finansowo. Od długiego czasu jest ze mną Luke Ranieri, który sam tworzy świetne materiały do nauki łaciny. Jest też Artion z Russian Progress, który pomaga uczącym się języka rosyjskiego. Są ze mną także moi uczniowie, m. in. Trev, który ma swój kanał na Youtubie, gdzie po angielsku dzieli się swoimi spostrzeżeniami o Polsce i Polakach. Oczywiście wszystkie kanały zalinkuję Wam w opisie podcastu.
Przy okrągłych rocznicach często przychodzi nam w Polsce do głowy piosenka ze starego serialu pod tytułem Czterdziestolatek. Był to serial komediowy, bardzo popularnych w czasach PRL. Pierwszy odcinek wyemitowano 16 maja 1975. Tytułowy bohater jest inżynierem i nazywa się Stefan Karwowski. Taką piosenką zaczyna się każdy odcinek tego serialu.
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień,
Już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło, odeszło w cień,
I nigdy już nie wróci, rób, co chcesz.
Skąd wzięło się te czterdzieści lat? Chodziło o pokazanie życia w jego połowie, w czasie kryzysu wieku średniego. Główny bohater próbuje znów poczuć się młodym, a przez to znajduje się w wielu zabawnych sytuacjach. Oglądając ten serial możecie trochę zobaczyć jak wyglądał PRL, ale pamiętajcie, że jest to obraz niezupełnie prawdziwy, ulepszony, wszystko jest pokazane tak, aby lepiej wyglądało niż w rzeczywistości.
Wracam do was, bez których nie warto by było robić tego podcastu! Na Facebooku często widzę Andrija z Ukrainy i Alexa z Kenucky. Andrij i Alex, lajkujecie chyba każdy mój post! Dziękuję Wam za to! Alexowi obiecałem podcast o Lalce i mam nadzieję, kiedyś go w końcu zrobić. Jest też Andrej, który też pochodzi z Ukrainy i przez jakiś czas pisaliśmy do siebie na Facebooku. Z Facebooka wiem, że podobają się Wam podcasty o historii, więc na pewno będę takie robił.
Chcę też podziękować moim uczniom, szczególnie Ryszardowi z Wielkiej Brytanii, który ze mną zaczynał przygodę z polskim, a z którym dalej się spotykamy na lekcjach. Ryszard prowadzi ciekawego bloga o uczeniu się języków obcych– Polyglossic. Jeśli znacie język angielski, to znajdziecie tam wiele ciekawych artykułów. Na Italki miałem już prawie 800 lekcji! Spotkałem i spotykam tam fantastycznych uczniów i was wszystkich serdecznie pozdrawiam. Uczą się ze mną między innymi Emy z Kanady, Rodrigo z Kolumbii, Mark z Anglii, Samuel z Katalonii, Phil z Niemiec, Ciekaw jestem co słychać u moich dawnych uczniów, między innymi Gellerta z Węgier, Thali z Brazylii czy Leona z Izraela. Jeżeli słuchacie tego podcastu, dajcie znać co u was słychać!
A skoro lubicie historię, to na pewno będę z Wami wracał też do Lwowa, mojego ukochanego miasta. Obecnie Lwów znajduje się na terenie Ukrainy, ale jest to niezwykle ważne miasto dla polskiej historii i przez wieki był jednym z centrów polskiej kultury. Wielu znanych Polaków pochodziło ze Lwowa. Jedną z bardzo charakterystycznych cech tego miasta był lwowski bałak, który bardzo mi się podoba. Można go ciągle usłyszeć w przedwojennych piosenkach, takich jak Łyczakowskie Tango, które w latach trzydziestych dwudziestego wieku wykonywał zespół Chór Dana. To kto wybierze się ze mną do Lwowa? Kto ze mną będzie chciał hulać po tym pięknym mieście?
Hulaj, braci, fajnu
Gdy harmonia gra
Bier baby pód pachi
Bóg ci zdrowi da
Wszendzi, braci, hulaj
Gródyk, Kliparów
Po sali katulaj
Ni ma, jak nasz Lwów
Szpanuj graby, kryj pazury
Trzymaj fasun swój, jak szpic
Drogi nasz“ ta joj” śpiwaj
Lwów, ta Lwów, a reszta pic!
O lwowskim bałaku będę musiał zrobić kiedyś osobny odcinek, bo to moim zdaniem bardzo ciekawy temat.
Na pewno nie wymieniłem Was wszystkich z Patreona, Facebooka, Twittera czy Italki. W momencie, gdy nagrywam ten podcast mam akurat problem z zalogowaniem się na Patreon, a chciałem was wszystkich wymienić, którzy tam jesteście. Mam nadzieję, że uda się innym razem. Uczniów miałem i mam bardzo dużo, więc też nie miałem jak wymienić wszystkich.
Chciałbym was lepiej poznać. Zapraszam do pisania na Facebooku, na fanpage'u Polish with John. Może nie zawsze dużo odpowiem, bo nie zawsze jest czas. Jednak, jeżeli dacie znać co Wam się podoba, co byście chcieli usłyszeć w kolejnych podcastach.
Myślałem też transmisjach na żywo, tak, żebyśmy mogli lepiej się poznać, żebym mógł odpowiedzieć na ewentualne wasze pytania. Co wy na to? Myślę, że można by zrobić transmisję na żywo na Youtube. Może jakieś Q&A;, czyli sesję pytań i odpowiedzi? Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Zombie zombie zombie– Polish with John # 101[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego, tak jak co tydzień.
Jest takie powiedzenie, że“ człowiek człowiekowi wilkiem”. Oznacza ono, że ludzie są sobie często nieprzychylni, wręcz są do siebie wrogo nastawieni. W tym zwrocie mamy trzy rzeczowniki w różnych przypadkach, a każdy z odpowiednią końcówką. Jest to mianownik“ człowiek”, celownik“ człowiekowi” oraz narzędnik“ wilkiem”. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu rzeczowniki w języku polskim się odmieniają przez przypadki. Jednak nie wszystkie. Są takie, które w każdym przypadku wyglądają tak samo. Jest to na przykład zombie. Kim jest więc zombie? Zombie jest zombie. A kim jest dla innego zombie? Zombie dla innego zombie jest zombie. Tak więc człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie.
To co podobno jest bardzo trudne w języku polskim, to właśnie ta odmiana. Wszystko się zmienia, każde słowo ma inną końcówkę w innym miejscu zdania. W angielskim nie ma tego problemu. Jeżeli' apple' jest czerwone, to wygląda tak samo jak wtedy, kiedy ja mam' apple'. A po polsku to' apple' jest czerwone, ale mam' appla'. Skąd to się wzięło? Dlaczego w angielskim tego nie ma?
W języku angielskim takiej odmiany jak w polskim obecnie nie ma. Jednak coś tam jest.“ Ja” to po angielsku“ I”. Polski celownik od“ ja” to“ mi” albo“ mnie”, po angielsku“ me” jak w“ Give me your money!”... albo“ him” w“ He sees him”- tutaj to jest jak polski biernik. Angielski też kiedyś się odmieniał, a te“ me” i“ him” to takie zombie, żywe skamieniałości dawnych czasów. Ta odmiana była prawie zupełnie nieobecna w angielskim już pięćset lat temu!
Inne języki, które mają przypadki, to niemiecki, a kiedyś też łacina. Miała je starożytna Greka oraz Sanskryt. Skąd one się wzięły? Wszystkie te języki mają wspólnego przodka– język, który naukowcy nazywają praindoeuropejskim. Jest to taki praprapradziadek naszych europejskich i nie tylko europejskich języków. Miał on aż osiem przypadków, więcej o jeden niż polski. Co więcej, miał nie tylko liczbę pojedynczą i mnogą, ale też podwójną, a czasownik też odmieniał się przez liczbę pojedynczą, podwójną i mnogą. Do tego miał dużo dodatkowych form.
Można powiedzieć, że w praindoeuropejskim wszystko odmieniało się przez wszystko. Jednak to nie jedyny skomplikowany język. W języku mengreliskim, krewnym języka gruzińskiego jest czternaście przypadków. Można więc zwariować starając się ich wszystkich nauczyć! Mimo to, ktoś tymi językami mówi. Ktoś się kiedyś ich nauczył. Są osoby, które mówią po polsku bardzo dobrze, jak na przykład Ignacy z Japonii. Ignacy prowadzi bardzo ciekawy kanał na Youtubie, gdzie po polsku opowiada o swoim kraju, o wrażeniach z Polski oraz o języku polskim. Mówi bardzo dobrze, a przecież polski to podobno taki trudny język!
Jeżeli wydaje się wam, że trudno się nauczyć tych wszystkim odmian i przypadków, to nie przejmujcie się. Jak się one nazywają my, Polacy, uczymy się dopiero w szkole. Jako dorośli często zapominamy o tej gramatycznej wiedzy. A jednak nie mamy z nimi problemów. Dlaczego? Bo ciągle jesteśmy w tym języku. Ciągle, od urodzenia go słuchamy, dopiero potem mówimy. Jeżeli więc uczycie się polskiego to dużo słuchajcie. Stopniowo te odmiany staną się dla was coraz bardziej naturalne i będziecie czuli jaka forma jest prawidłowa. Oczywiście słuchajcie mojego podcastu!
Dziękuję Wam jak zwykle za ten odcinek. Zapraszam na mojego bloga ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Też będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. A tym którzy to już robią, bardzo bardzo serdecznie dziękuję! Oczywiście trzymajcie się zdrowo; trzymam za was kciuki za waszą naukę języka polskiego, i... Do usłyszenia!
Polscy Lego Masters– Polish with John # 102[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
W ostatnią sobotę, 14 listopada 2020 roku ruszyła polska edycja popularnego programu Lego Masters. Jako fan Lego nie mogłem przegapić tego wydarzenia. Oglądałem całą amerykańską edycję i fragmenty innych, które są dostępne w internecie. Dzisiaj opowiem Wam o moich pierwszych wrażeniach z polskiej edycji.
Oba programy, polski i amerykański, są bardzo podobne. W każdym bierze udział kilka drużyn, które w kolejnych odcinkach mają za zadanie zbudować budowlę z klocków Lego. Na koniec każdego odcinka odpada jedna drużyna. Wygrana drużyna dostaje tytuł mistrzów Lego oraz nagrodę pieniężną. W jury są dwie osoby związane z klockami Lego, które są specjalistami, zawodowymi budowniczymi z klocków. Albo zawodowymi budowniczymi klocków…, bo przecież oni nie są z klocków, nie są zrobieni z klocków, tylko zawodowo budują z klocków. O! Jest też osoba prowadząca program. W obu edycjach studio jest podobnie urządzone, identyczne jest logo programu.
Jest jednak kilka różnic. Polska edycja to sześć dwuosobowych drużyn, a amerykańska liczyła ich aż dziesięć. Także elementy muzyczne, dźwiękowe są dużo skromniejsze w Polsce. Mniej jest muzyki budującej napięcie, wzmacniającej emocje. Amerykański program to ogromne szoł( show), producenci polskiej wersji chyba trochę bali się aż takiego rozmachu. Największa jednak różnica to osoba prowadząca program. W wersji z USA jest to Will Arnett, który jest głosem Batmana w serii filmów Lego. W polskiej jest to Marcin Prokop. O ile Will Arnett jest fenomenalnym aktorem, świetnym prowadzącym i widać od razu, że w tym programie czuł się jak ryba w wodzie, czyli bardzo, bardzo dobrze, to Marcin Prokop znalazł się tam, moim zdaniem, chyba przez przypadek. Nie jest zabawny, jest wręcz sztywny, nie potrafi się rozluźnić, jest drętwy. Wygląda na kogoś, kogo w ogóle nie emocjonują klocki i to co można z nich stworzyć. Chyba traktuje je tylko jako zabawkę dla dzieci i nie rozumie tych, którzy przyszli do programu i starają się wygrać główną nagrodę. Amerykański program jest, moim zdaniem, rewelacyjny, a polski bardzo dobry. Gdyby nie Marcin Prokop byłby świetny, wyśmienity. Na szczęście wszyscy inni, którzy biorą w nim udział są prawdziwymi miłośnikami Lego.
Sędziami w programie, czyli jury są Aleksandra Mirecka i Paweł Duda. Aleksandra Mirecka pracowała dla Lego i zaprojektowała między innymi zestaw nr 41318, Szpital w Heartlake z serii Friends. Natomiast Paweł Duda znany jest jako Brodaty Geek i prowadzi swój kanał na Youtubie. Jest to bardzo popularny kanał i ma ponad 25 tysięcy subskrybentów. To dużo jak na taką tematykę na polskim youtubie.
W pierwszym odcinku każda drużyna miała za zadanie zbudować fragment miasta. Sześć drużyn stworzyło sześć oryginalnych koncepcji, pomysłów. Każdy inny, choć wyzwanie nie było łatwe. Po trzynastu godzinach pracy w mieście było sześć nowych wspaniałych budynków. To jednak nie był koniec! Okazało się, że uczestnicy dostali kolejne trzy godziny, aby coś zburzyć! Tak, zburzyć! Posłuchajcie, co mieli wprowadzić, co mieli zburzyć i dlaczego mieli zburzyć to, co zbudowali:
[ Maciej Prokop] Byliście wspaniali. Pora więc na to, abyście usłyszeli werdykt, kto w dzisiejszym programie otrzyma złotą cegiełkę. I to zdanie mogłoby być prawdziwe, gdyby to był koniec programu, natomiast to jeszcze nie jest koniec. To dopiero początek, początek tego co przed wami, gdybyście mieli za mało wyzwań mamy dla was coś jeszcze. Ale o tym opowie nasze jury.
[ Paweł Duda] Macie trzy godziny na to, żeby wasze konstrukcje zamieniły się w obraz totalnej klęski, ataku kosmitów, wiejskiego wesela i jeszcze innych dziwności, które mogą tam się pojawić.
[ Aleksandra Mirecka] Ale, ale, ale, żeby nie było tak łatwo, tym razem nie będziecie mogli opowiadać o swoich budowlach. Czas, żeby budowle zaczęły same mówić za siebie.
[ Maciej Prokop] Macie dokładnie trzy godziny na wykonanie tego zadanie, a więc budowle w dłoń.
Usłyszeliśmy słowa, których ja już też dzisiaj używałem. Np. jury, czyli grupę osób oceniających wystąpienia uczestników różnego rodzaju konkurencji, konkursów. Osoby będące członkami jury nazywamy jurorami. To oni ogłaszają werdykt, czyli mówią kto wygrał, kto zdobył ile punktów i tak dalej. W dalszej części Aleksandra Mirecka użyła zwrotu“ mówić za siebie”, który jest często używany. Możemy usłyszeć go w formie“ mów za siebie”, kiedy chcemy wyrazić niezgodę ze zdaniem wypowiedzianym przez inną osobę. Możemy też usłyszeć, że“ coś mówi samo za siebie”, czyli nie potrzebuje dodatkowych wyjaśnień na przykład autora, możemy zrozumieć to coś bez ekstra pomocy.
Kto z was jest miłośnikiem Lego? Jak myślicie, dalibyście radę sprostać wyzwaniom z programu Lego Masters? Myślę, że dla mnie byłoby to za trudne, nie miałbym wystarczająco czasu na zbudowanie tego, co bym wymyślił. Jednak budować z Lego bardzo lubię, bo jest to fajna rozrywka, przerwa i odskocznia od codziennej pracy. Jeżeli chcecie zobaczyć program Lego Masters to ja go oglądałem przez platformę VOD telewizji TVN, więc mam nadzieję, że i wy go tam znajdziecie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Dlaczego uczysz się polskiego– Polish with John # 103[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Często słyszę pytanie, dlaczego uczę się uzbeckiego, dlaczego uczę się mengrelskiego. Moja odpowiedź jest prosta: bo tak. Może głupia, ale prosta. Po prostu interesują mnie języki, to jak działają. Na przykład, w języku mengrelskim używa się innego czasownika w miejsce polskiego“ mieć” gdy mówimy o psie, a innego gdy mówimy o kubku– w sensie mieć psa, mieć kubek.
Jako nauczyciel pytam się uczniów, dlaczego wybierają język polski. Odpowiedzi są różne, bo i motywacje są różne. Zauważyłem też, że czasami zmieniają się w czasie.
Od czego się więc zaczyna? Bardzo często od poznania pięknej Polki albo przystojnego Polaka. Ktoś się zakochuje, uczucie rozkwita i przychodzi ten dzień, kiedy trzeba porozmawiać z teściami. A teściowie, a czasem i dalsza rodzina nie zawsze rozmawia po angielsku, szczególnie starsi. A czasami po prostu ten ktoś zakochany, ta zakochana chce zrobić dobre wrażenie i choć trochę móc porozmawiać po polsku.
Niektórzy mają znajomych z Polski, pracują z Polakami i dlatego chcą się nauczyć trochę polskiego. Czasami ktoś wybiera się do Polski na wakacje i chce liznąć co nie co języka, poznać chociaż kilka podstawowych zwrotów przed wyjazdem.
Inna motywacja do nauki to motywacja zawodowa. Są osoby, które chcą w Polsce prowadzić biznes, pracować albo już to robią. Wtedy język jest dla nich bardzo ważny. Często chcą wtedy podejść do egzaminu, aby zdobyć możliwość stałego pobytu.
Są osoby, które uczą się polskiego, bo chcą w Polsce studiować po polsku. Wtedy trzeba naprawdę dobrze znać język polski, są specjalne kursy, które przygotowują językowo do taki studiów.
Jest jeszcze jeden powód. Niektórzy, podobnie jak ja, lubią uczyć się języków. Wtedy język polski jest ciekawym wyborem wśród języków europejskich. Trudny, ale bardzo ciekawy.
Chciałbym jednak jeszcze inaczej spojrzeć na to pytanie. Dlaczego warto uczyć się polskiego? Język polski to drzwi do wielu ciekawych osób i rzeczy. Dla lingwistów będzie bardzo ciekawym ćwiczeniem w gramatyce. Dla fanów dobrej literatury otworzy drogę to ciekawych książek. Jeżeli interesujesz się historią Europy, to Polska i język polski odegrały w niej ogromną rolę.
Co więc wydaje mi się szczególnie interesujące? Polska husaria, czyli wyjątkowe wojsko z czasów XVI i XVII wieku. Historia Rzeczypospolitej Obojga Narodów to fascynujący czas, arcyciekawy okres historii. Ciekawe są też książki polskich autorów, na przykład Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego. Inni bardzo ciekawi autorzy to na przykład Stanisław Lem czy Jacek Dukaj.
Pamiętajcie, że motywacja może się zmieniać z czasem. Na początku mamy zwykle bardzo dużo zapału i energii, potem przychodzą kryzysy. Spróbujcie się czymś zainteresować, poznawać coś po polsku, a to na pewno pomoże wam utrzymać motywację do nauki.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Uczę się uczyć– Polish with John # 104[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ostatnio zdarza mi się nie zrobić podcastu na poniedziałek, bardzo was za to przepraszam. Chcę wam powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Otóż uczę się uczyć.
Od października tego roku znowu jestem studentem. Tym razem moje studia to Podyplomowe Studia Kwalifikacyjne Nauczania Kultury Polskiej i Języka Polskiego jako Obcego. Po tych studiach będę mógł uczyć języka polskiego jako obcego w polskich szkołach albo innych państwowych instytucjach.
Takie studia są dla mnie bardzo ciekawe. Zawierają elementy zarówno gramatyki czy fonetyki oraz elementy dydaktyki języków obcych. Choć większość z tych rzeczy już wiem– lingwistykę i dydaktykę języków obcych już studiowałem ze szczególnym uwzględnieniem języka angielskiego, ale nie zawsze wiem, jak o tym mówi się po polsku, no i dowiaduję się nowych rzeczy o języku polskim.
Bardzo interesujące są metody nauczania języków obcych. Niestety, moim zdaniem, ciągle popularne są metody stare, oparte o uczenie gramatyki. Osobiście jestem zwolennikiem uczenia metodą TPR( Total Physical Response) oraz podejściem naturalnym. Moi uczniowie nie zawsze znają wszystkie techniczne terminy gramatyczne, ale mają lepsze wyczucie języka. Tak jak w języku ojczystym, nie potrzebujemy wiedzy gramatycznej, żeby mówić, taki sam efekt można osiągnąć nauce języka obcego. Dla mnie ważne jest, żeby uczeń czuł znaczenie słów, a nie tylko wiedział jak je przetłumaczyć.
Jako uczeń sam oczekuję tego od moich nauczycieli. Sam bardzo lubię gramatykę, ale nawet jeżeli teoretycznie znam zasady, to wcale nie pomaga mi to mówić. Muszę czuć język, dla mnie na przykład książka, to musi być to coś, co mam na półkach, co czytam, a nie abstrakcyjne słowo, które mam zapisane w zeszycie. Co nie oznacza, że nie używam zeszytu. Staram się przepisywać słowa po kilka razy, także całe teksty, żeby lepiej je zapamiętać. Zawsze pisząc jakieś słowo staram je sobie wyobrazić, zobaczyć je w głowie. Jeżeli piszę“ książka” to staram się zobaczyć w wyobraźni jakąś książkę, otworzyć ją, poczuć papier, może nawet zapach.
Dlatego moje lekcje to bardzo dużo mówienia, a uczniów proszę o pisanie w domu. Staram się, żeby zawsze uczniowie mieli co robić między lekcjami. Bo uczenie się języka to nie zadanie nauczyciela, ale przede wszystkim ucznia. Dlatego jeżeli uczę się uczyć, to uczę się być przewodnikiem, tym kto pomaga innym uczyć się. Staram się być trenerem, jak w sporcie. Pokazuję jak coś się robi, jak się mówi, pokazuję ćwiczenia, a uczeń potem próbuje najpierw powtarzać te rzeczy, a potem być coraz bardziej samodzielnym.
Jeżeli uczycie się języka obcego, to pamiętajcie, że to zawsze jest przygoda dwóch osób. Nauczyciel ma wam pomóc. Uczysz się też sam, sam próbuj, szukaj. Wtedy ta przygoda będzie najciekawsza i najbardziej efektywna!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Postanowienia noworoczne– Polish with John # 105[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Po świąteczno- noworocznym urlopie wracam do Was z podcastem w tematach podsumowujących i noworocznych.
Jak minął rok 2020? Dla mnie to był całkiem dobry rok. W zeszłym roku ukazał się setny podcast z serii Polish with John, udało mi się mocno posunąć do przodu prace nad moim kursem języka polskiego“ Prosty Polski”. Jego obecna wersja robocza jest dostępna dla wspierających mnie na serwisie Patreon. Wiele się też nauczyłem– dużo więcej wiem o tym jak uczyć języków obcych, co jest efektywne, co warto robić, żeby nauka dawała jak najlepsze rezultaty. Testowałem potem te teorie na moich uczniach, co okazało się sukcesem. Będę o tym mówił w kolejnym podcaście.
Kiedyś robiłem postanowienia noworoczne. Zwykle były to typowe postanowienia, np. więcej się uczyć, schudnąć czy zacząć ćwiczyć. Nigdy nie udało mi się ich zrealizować, wszystko kończyło się po dwóch, trzech miesiącach, a czasami nawet nie zacząłem realizować tych postanowień. Inaczej było dwa lata temu. Postanowiłem sobie zrobić przegląd wszystkich rzeczy, które posiadam i pozbyć się– wyrzucić, oddać, sprzedać– wszystko co mi nie było potrzebne. Założyłem, że będę to robił na spokojnie, powoli, półka po półce, szuflada po szufladzie. W trzy miesiące udało mi się ten cel zrealizować. Był prosty, był konkretny i był planem, a nie tylko ogólnym postanowieniem. Takie plany chcę mieć także na ten rok.
Co więc chciałbym zrobić w tym roku? Chciałbym dużo, ale planuję mniej. Planuję regularnie robić dla Was ten podcast. Chcę co tydzień oferować Wam coś ciekawego, co pomoże Wam uczyć się polskiego. Zakładam, że na święta takie jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie może zdarzyć się tydzień bez podcastu. Podobnie w czasie sesji egzaminacyjnej, kiedy będę miał bardzo, bardzo dużo nauki. Jednak to będzie może 4 lub 5 tygodni w ciągu roku. W tym roku planuję też ukończyć pierwszą część kursu Prosty Polski– napisać wszystkie teksty do czytania, zrobić do każdej lekcji ćwiczenia, wytłumaczenie gramatyki. Chcę, żeby przynajmniej jako książka do dodatkowego czytania był ten kurs dostępny jako ebook. Chciałbym dodać ćwiczenia ze słuchu, filmy i inne elementy, ale to zależy od czasu.
Moim postanowieniem jest też regularna nauka lingwistyki. Już w zeszłym roku spotykałem się dwa, trzy razy w miesiącu z doktorem lingwistyki, z którym omawiam różne tematy i książki. Są to bardzo ciekawe spotkania i mam plan, aby je kontynuować.
Oczywiście dalej chcę uczyć się języków. Moim problemem jest to, że zawsze chcę uczyć się wielu języków i nigdy nie mam wystarczająco czasu. Na pewno w tym roku będę się uczyć uzbeckiego. Ten język bardzo mnie interesuje i chciałbym umieć posługiwać się nim bardzo dobrze, biegle.
Mam też dużo pomysłów i rzeczy, które chciałbym zrobić. Chciałbym uczyć się jeszcze innych języków, zacząć podcasty o lingwistyce, mieć więcej czasu na czytanie książek i tak dalej. To są jednak, przynajmniej na razie, bardziej marzenia niż plany. Doba ma tylko 24 godziny i nie da się wszystkiego zrobić, nawet jeżeli bardzo się chce.
Interesujące jest, że w tym roku wielu moich uczniów nie ma żadnych postanowień noworocznych. Zazwyczaj mają już i tak pewne plany, ale nie robią ich z okazji nowego roku. Są to plany zrobione wcześniej. Postanowienia noworoczne traktują jako głupi pomysł, którego nigdy nie da się zrealizować.
A jakie jest wasze podejście? Co myślicie o postanowieniach noworocznych? Robicie swoje czy uważacie, że to jest bez sensu? Napiszcie w komentarzach!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Jak długo trzeba się uczyć– Polish with John # 106[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ostatnio mówiłem wam o różnych sposobach nauczania języków obcych i tym, że testowałem niektóre na moich uczniach. Moi uczniowie na tym bardzo skorzystali, a jeden przypadek chciałbym Wam dzisiaj opisać.
W listopadzie rozpocząłem studia przygotowujące do nauczania języka polskiego jako obcego. Są one oficjalnym potwierdzeniem posiadanych kwalifikacji i konieczne jeżeli ktoś chce pracować np. w szkole państwowej. W ramach studiów obserwujemy jak pracują inni nauczyciele. Przed świętami Bożego Narodzenia zostaliśmy poproszeni o obserwowanie spotkania, w którym uczniowie poznawali polskie tradycje i zwyczaje związane ze świętami. Spotkania odbywały się w trzech językach– po polsku, po angielsku i po rosyjsku. Ze względu na ograniczenia na Zoomie do 100 osób w jednym pokoju udałem się na spotkanie angielskie. Dlaczego odbywało się ono po angielsku? Bo było przygotowane dla początkujących. Cała treść spotkania była więc po angielsku z wieloma słowami po polsku– tymi, które dotyczą świąt, np. opłatek czy kolęda. Po spotkaniu omawialiśmy je i komentowaliśmy wraz z prowadzącymi spotkanie już tylko w gronie studentów. Zapytałem się jak długo te osoby uczyły się polskiego i jak intensywnie. Okazało się, że są to osoby po dwóch miesiącach intensywnego kursu języka polskiego– nie pamiętam ile godzin dokładnie, ale było to kilka godzin dziennie. Te osoby miały więc za sobą bardzo dużo zajęć i lekcji, a mimo to spotkanie było prowadzone po angielsku.
Dlaczego mnie to zainteresowało? Bo miałem tuż przed tym spotkaniem lekcję z moim uczniem z Niemiec. Była to jego siódma albo ósma lekcja języka polskiego. Temat był bardzo podobny– rozmawialiśmy o świętach, o polskich tradycjach, zwyczajach, prezentach. Całą godzinę rozmawialiśmy oczywiście po polsku. Jak to się stało, że z moim uczniem, który miał dużo mniej lekcji, mogłem zrobić lekcję o świętach po polsku, a to spotkanie, które obserwowałem, było po angielsku?
Sedno tkwi w metodzie i sposobie, technice nauki. Mój uczeń nie tracił czasu na poznawanie opisów gramatyki. Oczywiście poznawał formy prawidłowe i uczył się ich używać, ale nie musi wiedzieć co to jest koniugacja, przypadek itd. Uczę metodą łączącą podejście Total Physical Response Jamesa Ashera i podejście naturalne Stephena Krashena. Takie podejście też Wam polecam. Ruszajcie się w czasie nauki czasowników, np. siadać, brać kubek i tak dalej. Czytajcie dużo, czytajcie teksty, które są proste, nawet bardzo proste. W podręcznikach niestety jest bardzo mało tekstów, szczególnie dla początkujących. Dlatego robię te podcasty. Zazwyczaj są prostsze i na różne tematy. Mój kurs polskiego też ma bardzo dużo prostych tekstów. Jeżeli dużo czytasz, to zaczynasz naprawdę rozumieć język, czuć co znaczą słowa. Jeżeli uczysz się dużo gramatyki, to potrafisz rozkodować tekst, ale wolno i nie do końca ze zrozumieniem. Różnicę można opisać jako różnicę między intuicyjnym rozumieniem, wyczuciem sensu, a rozkodowywaniem, rozszyfrowywaniem wiadomości. To drugie wymaga więcej czasu i energii. Język w praktyce musi być rozumiany bardzo szybko, inaczej nie będziemy mogli w nim rozmawiać. Stąd– uczmy się efektywnie. Jeżeli ktoś lubi gramatykę, pojęcia z zakresu lingwistyki, to można to zrobić po nauczeniu się języka. Tak będzie szybciej i skuteczniej. Ja bardzo lubię te tematy, ale nie od nich sam zaczynam się uczyć.
To takie moje doświadczenie związane z uczeniem i uczeniem się języków, w tym oczywiście polskiego. Uczcie się mądrze, korzystajcie z działających metod. Standardowe podręczniki i kursy nie są wystarczające, bo stosują nieefektywne metody. Oczywiście nie mówię tutaj o jakiś cudownych sposobach nauczenia się całego języka w weekend, ale o metodach sprawdzonych naukowo, które dają dużo lepsze rezultaty niż te, które spotykamy w wielu podręcznikach czy na wielu kursach. Nie da się nauczyć języka w weekend, ale też nie potrzeba do tego dziesiątek lat mozolnej pracy.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Papcio Chmiel– Polish with John # 107[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Tytus, Romek i A'Tomek– ten tytuł zna każdy Polak. Nie jest to tytuł ani narodowej epopei, ani klasycznego zbioru poezji. To tytuł jednego z najbardziej znanych polskich komiksów. Jego autorem jest Henryk Jerzy Chmielewski, bardziej znany jako Papcio Chmiel.
Główny bohater tej serii komiksów, czyli Tytus, to nie żaden superbohater, ale człekokształtna małpa, którą starają się uczłowieczyć Romek i A'Tomek. Tytus de Zoo nie jest jednak zbyt spokojnym stworzeniem i sprawia wiele kłopotów, choć nieraz okazuje się być bardziej uczłowieczony niż nam się wydaje.
Pierwszy raz komiks z Tytusem ukazał się w gazecie Świat Młodych w 1957 roku. Od początku zdobył sympatię czytelników i kolejne komiksy cieszyły się dużym powodzeniem. W 1966 roku po raz pierwszy Tytus, Romek i A'Tomek ukazał się w wersji książkowej. Od tego czasu zostało wydanych kilkadziesiąt komiksów w formie książkowej, a ostatni pod tytułem Tytus, Romek i A'Tomek na jedwabnym szlaku z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani ukazał się we wrześniu 2019 roku. W okresie PRLu komiksy ukazywały się raz do roku.
Tak opowiadał o swojej pracy Papcio Chmiel na kanale Muzeum Powstania Warszawskiego z okazji swoich 90 - tych urodzin, kiedy dziękował za złożone mu życzenia urodzinowe:
Czym ja sobie zasłużyłem? Przecież ja pracowałem dotychczas jak szewc. Narysowałem… Tak jak szewc buty robi i sprzedaje, tak samo ja rysowałem jakiś ten komiks, no bo trzeba było z czegoś żyć, a akurat umiałem…( z) naczy nie umiałem, bo dopiero się uczyłem. Każdy następny to był lepszy, więc… Zeszyt po zeszycie, zeszyt po zeszycie.
I tak. Ponieważ był sprzedany w nakładzie, mówię jeszcze w PRLu, trzysta tysięcy, a nawet taka książeczka siedemnasta pięćset tysięcy egzemplarzy. No i następną. Co rok jedną. Bo… Dlaczego jedną? Dlatego, że nie było wolno więcej komiksów wydawać jak jeden rocznie. I tak to leciało, leciało, aż się doczekałem takiej historii przy jubileuszu dziewięćdziesięciolecia. No jestem szczęśliwy.
Przy tej okazji wytłumaczę wam co nie co, z tej wypowiedzi. Nie jest to wypowiedź przygotowana, bardzo oficjalna. Papcio Chmiel na filmie się uśmiecha, jest szczęśliwy. W jego zdaniach słychać, że brakuje mu czasami słów. To charakterystyczne dla języka mówionego– zdania są nie zawsze pełne, często jakaś informacja jest wtrącona w środek zdania. Być może usłyszeliście też, że w słowie znaczy pierwszy dźwięk nie został wypowiedziany. Takie uproszczenie można często usłyszeć w tym słowie:
akurat umiałem…( z) naczy nie umiałem
Wydane komiksy często nazywamy zeszytami, nie książkami. Ewentualnie książeczkami. Dlatego zamiast komiks czy książka Papcio Chmiel użył właśnie słów zeszyt i książeczka. Bierze się to chyba z tego, że komiksu nie traktowało się kiedyś bardzo poważnie. Była to raczej rozrywka, a nie sztuka.
Jeszcze na jedną konstrukcję chciałbym zwrócić uwagę. Usłyszeliśmy takie słowa:
Każdy następny to był lepszy, więc… Zeszyt po zeszycie, zeszyt po zeszycie.
Ten zeszyt po zeszycie jako konstrukcja mówiąca, że coś jest robione wiele razy. Możemy powiedzieć, że czytałem książkę po książce albo pisałem test po teście, np. w czasie sesji na studiach. Można też powiedzieć to samo używając słowa za, czyli zeszyt za zeszytem, książka za książką, test za testem. Jeżeli słuchacie moich podcastów jeden po drugim, odcinek za odcinkiem, to szybko nauczycie się polskiego. Taki jest przynajmniej plan.
Papcio Chmiel, autor komiksu, o którym wam opowiadam, zmarł kilka dni temu. Była to dla mnie smutna wiadomość. Bardzo lubię jego komiksy i lubiłem je czytać. W szkole podstawowej, gdy zapisałem się do biblioteki szkolnej, wypożyczałem komiks za komiksem i przez jakiś czas każdego dnia czytałem trzy komiksu dziennie. Jako czytelnik w tej bibliotece mogłem na raz wypożyczyć trzy książki. Przychodziłem więc jednego dnia, wypożyczałem trzy komiksy, czytałem po południu w domu, oddawałem następnego dnia i wypożyczałem kolejne trzy. Tak dzień za dniem, aż przeczytałem wszystkie, które były w bibliotece. Były to nie tylko Tytusy, ale też Asterix i Obelix, Thorgal i wiele innych. Jeżeli macie okazję, to też spróbujcie poczytać komiksy o Tytusie, Romku i A'Tomku. Może i wam się spodobają, a przy okazji poćwiczycie swój polski?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Łacina, Greka i Sankskryt– Polish with John # 108[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Co łączy języki francuski, hiszpański, włoski, rumuński, kataloński i jeszcze kilka innych? Są to języki romańskie, które mają wspólne korzenie w łacinie. Łacina to starożytny język, który dzisiaj istnieje w wielu innych językach, bo tak bardzo się zmienił w różnych regionach. Inaczej z greką. Greka albo język starogrecki to też starożytny język, który jednak nie ma już tylu potomków. Dzisiaj istnieje tylko język nowogrecki, czyli ten, który można usłyszeć na przykład w Grecji. Oba te języki są bardzo ważnym elementem kultury europejskiej. W obu tych językach napisano wiele książek, poematów, wierszy, traktatów filozoficznych i naukowych. Do dzisiaj na wielu uniwersytetach można studiować filologię klasyczną, czyli właśnie te dwa języki i to co w nich zostało stworzone. Łacina i greka. Dlaczego więc w tytule tego podcastu jest sanskryt? Aby odkryć, co łączy te trzy starożytne języki musimy się cofnąć w czasie.
Jest rok 1786, a dokładnie 2 lutego. William Jones, ma wykład, który stworzy nową dziedzinę nauki, który da początek wielu innym, bardzo ciekawym badaniom. Co takiego powiedział William Jones tam w Indiach, na zjeździe Asiatic Society?
Sanskryt to język starożytny, o cudownej strukturze, doskonalszy od greki i bogatszy od łaciny oraz bardziej wyrafinowany od obu tych języków, a jednocześnie to język dzielący z nimi tak wiele podobieństw, zarówno w kwestii korzeni słów jak i form gramatycznych, że niemożliwym jest sądzić, że jest to przypadek. To podobieństwo jest tak silne, że żaden filolog nie może badać wszystkich trzech nie sądząc, iż pochodzą ze wspólnego źródła, które prawdopodobnie już nie istnieje. Z podobnym powodów, choć już nie o takiej mocy, można podejrzewać, że języki gocki i celtycki, choć stopione później z innymi językami, mają to samo pochodzenie co sanskryt. Także język staroperski mógłby prawdopodobnie być przypisanym do tej samej rodziny.
Dziś wiemy, że ta rodzina to rodzina języków indoeuropejskich, a język z którego wywodzą się języki wspomniane przez Williama Jonesa to praindoeuropejski. Do tej rodziny, co wiemy dzięki późniejszym badaniom, należą też języki germańskie, słowiańskie i inne.
Ciekawostką jest, że o ile klasyczną łaciną czy greką nie posługuje się dzisiaj żaden native speaker, to w Indiach ma mieszkać około trzy tysiące osób, które deklarują, że ich językiem ojczystym jest właśnie sanskryt. Takim miejscem jest wioska Mattur, gdzie żyje bardzo dużo osób posługujących się sanskrytem od kołyski.
Historia sanskrytu jest długa i ciekawa. Na pewno mógłbym nagrać nie jeden podcast na ten temat. Dzisiaj jednak nie mamy na to czasu. Tylko krótko wspomnę, że to właśnie w tym języku, a dokładnie w jego jeszcze starszej formie– języku wedyjskim, spisano Rygwedę, zbiór hymnów, który powstał być może nawet 3500( trzy i pół tysiąca) lat temu. Inną ciekawostką jest fakt, że około dwóch i pół tysiąca lat temu uczony, który nazywał się Panini napisał pierwszą na świecie książkę do gramatyki. Była to naturalnie gramatyka sanskrytu. Istnieje legenda, która mówi, że Panini studiując gramatykę zobaczył boga Maheśwarę( Śiwę). Ten uderzył 14 razy w bęben, a te dźwięki ułożyły się w zestaw sanskryckich reguł.
Interesuje was historia języków? Czy wiecie, do jakiej rodziny należy wasz język ojczysty, jakich ma przodków i kuzynów? Dla mnie te tematy są bardzo interesujące i chciałbym kiedyś znaleźć czas, żeby nauczyć się wielu nowych dla mnie języków starożytnych. Może kiedyś się uda, kto wie?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Historia języka polskiego– Polish with John # 109[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Ostatnio opowiadałem wam o trzech językach starożytnych– łacinie, grece i sanskrycie. Dzisiaj opowiem wam o języku polskim i o jego historii. O całej historii? Nie, bo na to nie starczyłoby nawet sto podcastów. Opowiem wam tylko co nie co o tym skąd się język polski wziął i jak się zmieniał.
Język polski to język bardzo starożytny, bo istnieje od dziesiątek tysięcy lat! Zaskoczyłem was? Przecież te wszystkie języki starożytne muszą być od polskiego starsze! Okazuje się, że zarówno polski, jak i łacina, greka czy sanskryt mają tak samo długą historię. Były kiedyś zresztą jednym językiem. Ten język dzisiaj nazywamy praindoeuropejskim, a jak nazywali go sami praindoeuropejczycy tego chyba nigdy się nie dowiemy. Prawdopodobnie od początku istnienia ludzkości, od początku ludzkiego języka możemy mówić o ciągłej zmianie języka, która stopniowo doprowadziła do języka praindoeuropejskiego, potem prasłowiańskiego, aż w końcu do dzisiejszej polszczyzny. Język polski jest więc tym pierwszym językiem, którym mówili ludzie na początku. Nie jest jednak wyjątkowy, gdyż to samo można powiedzieć o prawie wszystkich innych językach. A jednak się różni od innych języków. Jak to się stało?
Najdalej w przeszłość możemy się przenieść do języka praindoeuropejskiego. Ludzie, którzy go używali mieszkali na terenach dzisiejszej Ukrainy. Rozwijali technologie, było ich coraz więcej. Wędrowali więc, ale nie wszyscy razem. Jedna grupa powędrowała w jednym kierunku, druga w drugim, trzecia w trzecim i tak dalej. Każda z nich na początku mówiła tym samym językiem, ale z czasem pojawiły się różnice. Najpierw małe, a potem coraz większe. Po długim czasie powstawały kolejne języki, a z nich kolejne, aż na terenach dzisiejszej Polski ludzie, gdzieś w X wieku po Chrystusie zaczęli się na tyle różnić językowo od innych, że możemy przypuszczać, że mówili już swoim językiem, innym od języka sąsiadów, językiem, który dzisiaj nazywamy polskim.
Oczywiście nie przypominał on za bardzo dzisiejszego języka polskiego, tak jak język Beowulfa nie przypomina języka Chaucera, a ten język nie przypomina języka Szekspira. Język polski był inny w tamtych czasach i stopniowo się zmieniał. Kiedyś opowiadałem wam w podcaście pod tytułem Językowa podróż w czasie, o tych zmianach języków, między innymi języka polskiego. Możecie tam posłuchać jak brzmiał język polski w mniej więcej XIV wieku.
Ważną datą dla języka polskiego jest rok 1136. Z tego roku pochodzi dokument, który nosi tytuł Bulla gnieźnieńska. W tym dokumencie, który został napisany po łacinie, pojawiło się po raz pierwszy tak dużo polskich słów, a dokładniej 410 nazw miejscowości i osób, że od tego czasu mówimy o epoce piśmiennej języka polskiego. Choć przed tym rokiem były już dokumenty z pojedynczymi słowami po polsku, ale jest to za mało, żeby móc na tej podstawie badać język polski. Dlatego czas przed rokiem 1136 nazywamy epoką przedpiśmienną języka polskiego. Oczywiście nie znaczy to, że język był gorszy albo słabiej rozwinięty. Po prostu nie był używany w piśmie. Ludzie rozmawiali w nim na co dzień, komponowali pieśni, tworzyli ustną literaturę. Po prostu te teksty nie zostały wtedy zapisane.
Od początku języka polskiego do przełomu wieku XV i XVI mówimy o okresie staropolskim. Teraz nie interesuje nas tak bardzo to, czy język polski był zapisany czy nie, ale bardziej interesuje nas jego wymowa czy gramatyka. W tamtym czasie w języku polskim obecny był iloczas, czyli samogłoski mogły być krótkie albo długie. Dzisiaj wszystkie są krótkie, ale jeżeli widzicie dzisiaj o z kreską, czyli“ ó zamknięte”, to kiedyś w tym miejscu było właśnie długie o.
Następny okres to okres średniopolski, aż do roku 1772, a potem nowopolski do 1939. Najnowszy okres nazywamy współczesnym językiem polskim, choć język polski z 2021 roku różni się już trochę od języka z 1945 roku. Nie chcę jednak przedłużać tego podcastu, więc szczegółowo o tych okresach opowiem wam innym razem.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Wyprawa na Sardynię– Polish with John # 110[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
W Polsce luty jest jednym z najzimniejszych miesięcy roku. Może więc przenieśmy się w cieplejsze rejony świata? Zapraszam was na Sardynię, wyspę na Morzu Śródziemnym. Wyspa jest zamieszkana od tysięcy lat. Na tej wyspie znajdowały się porty Fenicjan, starożytnego narodu kupców. Potem była między innymi pod rządami Rzymu, starożytnego imperium. Z tego powodu jest dla mnie szczególnie interesująca.
Jak może wiecie, w starożytnym Rzymie używana była łacina. W skutek zmian stała się ona z czasem językiem włoskim, hiszpańskim, francuskim oraz… sardyńskim! Czy jest on językiem czy dialektem języka włoskiego, tego nie mogę wam powiedzieć, ale jest za to inna bardzo ciekawa sprawa z nim związana. Słyszałem i czytałem bowiem, że jest to język najbardziej podobny do łaciny! Jak tylko o tym się dowiedziałem, od razu pomyślałem, że chciałbym się tego języka nauczyć. Niestety na razie nie było na to czasu, ale może w przyszłości się uda.
Wróćmy do samej wyspy. Ma ona powierzchnię 24 090 km²( dwudziestu czterech tysięcy dziewięćdziesięciu kilometrów kwadratowych) oraz populację ponad miliona sześciuset tysięcy mieszkańców. Największym miastem jest Cagliari, stolica wyspy. Jest to bardzo stare miasto i można w nim zobaczyć rzymski amfiteatr z II wieku po Chrystusie, wiele kościołów i innych zabytków.
Poza tym na wyspie warto zobaczyć nuragi, czyli bardzo, bardzo stare kamienne wieże. Najstarsze pochodzą z XV wieku przed Chrystusem. Najwyższe mają 20 metrów wysokości.
Jeżeli ktoś lubi wspinać się na skałkach, to także dla takie osoby Sardynia będzie świetnym miejscem na wakacje. Miejsc, gdzie można się wspinać jest według Wikipedii ponad kilka tysięcy! Może warto wybrać się na takie wyprawy zimą, bo wtedy nie jest tak gorąco? Temperatura w zimie średnio wynosi plus czternaście– piętnaście stopni, za to latem średnią temperaturę mamy już na poziomie trzydziestu, trzydziestu jeden stopni Celsjusza. Za to w lecie można popływać w ciepłym morzu albo poopalać się w promieniach Słońca.
Ja jednak nie poszedłbym na plażę, ale zwiedzać zabytki. Mówiłem już o mieście Cagliari i o nuragach. Gdybym wybierał się na wyspę, to przygotowałbym sobie listę wszystkich interesujących zabytków z czasów prehistorycznych, imperium Rzymskiego czy średniowiecza. Sprawdziłbym jakie muzea warto zobaczyć, żeby poznać lokalną historię. Myślę, że warto byłoby pojechać na przykład do Alghero, jednego z miast Sardynii, które również jest bardzo stare. Przeglądając internet znalazłem między innymi ciekawie się zapowiadający kościółek św. Krystyny.
Dowiedziałem się też, że na Sardynii można zwiedzać kopalnię siarki Su Zurfuru. Byłem już w kilku takich turystycznych kopalniach i z chęcią zobaczyłbym także jak wygląda ta kopalnia. Podobno można dowiedzieć się jak wyglądała praca górników w tej kopalni w różnych momentach historii.
Takie podróżowanie, kiedy nie można gdzieś pojechać, często nazywamy podróżami palcem po mapie. Kiedyś było to trudniejsze, bo faktycznie można było podróżować tylko palcem po mapie, a dzisiaj możemy użyć do tego internetu, a na Google Maps zobaczyć wiele miejsc, spacerować ulicami wielu miast i… Nie, nie poczujemy dokładnie tego samego, co byśmy poczuli, gdybyśmy tam byli, ale to zawsze coś. Bo nie zawsze jest czas, nie zawsze są możliwości, żeby gdzieś faktycznie się wybrać, gdzieś pojechać, a tak mamy chociaż namiastkę podróży.
Gdzie wy byście chcieli pojechać? Podróżowaliście może kiedyś palcem po mapie?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Wena, gdzie jej szukać?– Polish with John # 111[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Poeci, pisarze, artyści, wszyscy szukają weny. Wena jest potrzebna, bez weny nie da się pisać, tworzyć. Jest to to natchnienie, zapał twórczy, łatwość tworzenia. A czasem człowiek siedzi przed komputerem i pomysłów brak. Podcast musi być, ale o czym, co opowiedzieć, czym się podzielić?
[ muzyka]
Co to? Co to za dźwięk, co to za muzyka? No nic, trzeba coś wymyślić. Zaparzyłem sobie kubek gorącej herbaty, poczekałem aż ostygnie trochę, dodałem miodu, a przedemną biały, pusty dokument bez ani jednego słowa.
Herbata stygnie zapada mrok
A pod piórem ciągle nic
Pod piórem? Raczej w edytorze tekstu, kto dzisiaj używa pióra do pisania? No dobra, ja używam, bo wolę od długopisu. Jednak, kiedy piszę, układam tekst podcastu to robię to na komputerze, używam Google Docs. Wiele tekstów piszę w Wordzie. Komputer to takie współczesne pióro, gdzie zamiast atramentu wysyłamy sygnały cyfrowe, zapisujemy kolejne bajty informacji.
Obowiązek obowiązkiem jest
Piosenka musi posiadać tekst
Podcast nie może być o niczym, nie mogę przecież produkować pustych słów, lać wody, mówić o niczym. Musi być treść, tekst. Coś musi się wydarzyć, musi być jakaś opowieść. Autorzy kryminałów chyba mają prościej, muszą kogoś zabić. Jest trup, jest akcja.
Gdyby chociaż mucha zjawiła się
Mogłabym ją zabić a później to opisać
Co by więc tu zrobić, o czym opowiedzieć? Przecież moi słuchacze czekają na kolejny odcinek. Może o książkach? O tym już było, nawet nie raz. O językach? Boję się, że przestaną mnie słuchać, jak będzie więcej lingwistyki. Coś z historii? Może, ale tego też było dużo. Literatura? No tak, obiecałem coś o“ Lalce” Bolesława Prusa, ale czasu zabrakło, żeby przeczytać do końca tę powieść. O muchach? O muchach to może być piosenka. Coś czuję, że wszystko co mówię jest bez sensu i bez treści. Takie puste słowa, taka mowa trawa, słomiana mowa.
W moich słowach słoma czai się
Nie znaczą nic
To może coś o muzyce? Nie znam się jakoś specjalnie na tym temacie, ale wiele osób to lubi. Mógłbym wpleść kawałki piosenki i wyjaśnić jej słowa, użyć synonimów i parafraz, żeby moi słuchacze lepiej je zrozumieli. Potem znajdą piosenkę na Youtubie, posłuchają całości, w Googlach znajdą tekst, żeby przeczytać całość. Co może im się spodobać, co jest popularne, co jest dobre? Był taki kawałek, taka piosenka o tym, jak trudno znaleźć wenę, jak trudno ułożyć dobry tekst piosenki. Było tam też coś o musze, którą można by zabić, więc jest prawie jak kryminał. Co to za piosenka? Hmmm…
Już wiem! To piosenka pod tytułem Teksański zespołu Hey. Dlaczego Teksański? Czy ma to coś wspólnego z Teksasem? Nie wiem, ale to może być dobry pomysł. Opowiem o tym jak trudno czasem jest znaleźć wenę, jak ona nie przychodzi i trzeba myśleć i myśleć, i myśleć, żeby coś wymyślić. Myślę, że przyda się moim słuchaczom. W końcu ta piosenka ma pozytywną myśl, która dotyczy także uczenia się języka. W końcu uczymy się po to, aby to co pomyśli nasze głowa, powiedział nasz język. Albo tak jak napisał kiedyś Juliusz Słowacki:
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa…
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
Jak już zrobię podcast i ktoś go posłucha, to będzie lepiej znał język polski. Jak będzie go lepiej znał, to łatwiej powie to, co myśli. Albo wręcz wyśpiewa, bo tak dużo i tak pięknie będzie mógł mówić po polsku!
Wnet twe myśli w słowa zmienią się
Wyśpiewasz je sam
Wyśpiewasz, wyśpiewasz je sam
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Czytać, czytać i jeszcze raz czytać– Polish with John # 112[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dzisiaj podcast będzie o czytaniu i o uczeniu się języka obcego. Dlaczego czytanie jest takie ważne, jeżeli chcemy naprawdę dobrze poznać język obcy? Dlaczego czytanie w innym języku może być nawet bardzo trudne i jak to zmienić?
Wielu z was kojarzy poziomy zaawansowania jeżeli chodzi o język obcy. Mówimy o poziomach od A1 do C2, od początkującego, do zaawansowanego albo po angielsku od poziomu beginner do poziomu advanced. Na początku mamy sporo motywacji, a każda lekcja to nowe słowa, nowe zdania i wydaje się nam, że robimy ogromne postępy. Każde nowe dziesięć słów to dziesiątki, jeżeli nie setki nowych zdań, które możemy powiedzieć. Pierwsze słowa, potem pierwsze sto, dwieście… Gdy znamy już ponad tysiąc albo dwa tysiące, to kolejne dziesięć przestaje być tak ważne. Nagle wydaje się nam, że nasze postępy są coraz wolniejsze. Coraz więcej też zapominamy. Nie da się wszystkiego powtórzyć na każdej lekcji, a lista słów w Anki czy Memrise zaczyna być tak duża, że nie da się tego zrobić w jeden dzień. Na poziomie średniozaawansowanym, gdzieś między B1 a B2 pojawia się ten problem. Uczymy się i uczymy, a wydaje się nam, że nie robimy żadnych postępów. Właśnie wtedy przychodzi z pomocą czytanie.
Na początku czytać jest bardzo trudno. Czytać tak naprawdę, tak jakbyśmy czytali w języku, który bardzo dobrze znamy. Chcemy sięgać po słownik, bo prawie każde słowo jest nowe. A jednak warto próbować. Czytając bez słownika i próbując rozumieć słowa z kontekstu nasz mózg uczy się rozumieć język obcy taki, jaki jest, a nie przez tłumaczenie. W ten sposób poznajemy nowe wyrazy w kontekście, a czasami nieświadomie. Jednocześnie czytać możemy dużo, a nie zawsze mamy okazję rozmawiać w języku, którego się uczymy. W książkach znajdziemy też bogatszy język niż w filmach czy serialach. Taki na pewno przyda się na egzaminach czy przy pisaniu własnych tekstów. Pamiętam radę, jaką dał nam wykładowca na zajęciach z tłumaczenia tekstów. Radził, żeby zanim zaczniemy tłumaczyć teksty z jakiejś dziedziny, najpierw się w nich oczytać– w jednym i drugim języku. Nawet jeżeli moim rodzimym językiem jest polski, to przecież nie znam wszystkich terminów specjalistycznych, nie zawsze wiem jak opisać np. procesy techniczne czy kwestie prawne. Dlatego, aby dobrze używać języka, na który i z którego tłumaczymy, należy najpierw dobrze go poznać.
Analogicznie poznajemy język ogólny, kiedy uczymy się języka obcego. Jeżeli chcemy dobrze się w nim poruszać, dobrze nim mówić, dobrze pisać, to musimy go dobrze znać. Dlatego czytanie jest takie pomocne, bo możemy czytać różne teksty– powieści, artykuły naukowe, reportaże i wiele innych. Poznajemy język z różnych stron– w formie dialogów i opisów, wyjaśnień i rozmyślań. To bardzo ubogaca i rozwija nasze lingwistyczne zdolności.
Gdy jednak sięgamy po książkę w języku obcym po raz pierwszy, to zwykle nic nie rozumiemy. Czasem pojedyncze słowa, ale trudno nam wychwycić sens, nawet ten najogólniejszy. Co poradzić, co zrobić, żeby to zmienić? Główna rada jest tylko jedna– czytać. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Choć na początku nie jest łatwo, ale tylko czytając nauczymy się czytać. Oczywiście, jeżeli mamy taką możliwość, warto czytać na początku teksty proste, uproszczone. Można też sięgać po to, co już dobrze znamy. Może być to Harry Potter czy Biblia– książki, które wiele osób zna bardzo dobrze. Wtedy łatwiej zrozumieć to, co czytamy. Każdy krok do przodu będzie jednak wyzwaniem. Najpierw trudnym, potem coraz łatwiejszym i przyjemniejszym. W konsekwencji zaczniemy czytać książki w języku obcym tak, jakbyśmy czytali je w swoim własnym języku. Wtedy ten obcy już nie będzie tak naprawdę obcy, też będzie to już swój własny język.
Jeżeli czytaliście jakieś książki po polsku i uważacie, że są dobre dla średniozaawansowanych, to koniecznie dajcie znać. Książek uproszczonych i napisanych dla uczących się jest bardzo dużo np. po angielsku. Jednak po polsku nie ma ich aż tak wiele. Książki zwykłe mogą być bardzo, bardzo trudne. Jeżeli jednak jakieś okazują się w waszym doświadczeniu ciekawe, łatwe i warto polecenia, to koniecznie podzielcie się tą informacją z innymi!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Polskie dialekty– Polish with John # 113[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Dialekty to moim zdaniem jedno z bogactw każdego języka. Nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy uważają, że są to gorsze odmiany języka, że jest to coś, czym mówią ludzie z gorszą edukacją. Jest to naturalnie bzdura, a używanie dialektu lokalnego bądź ogólnego nie ma nic wspólnego z inteligencją. Niestety w polskiej lingwistyce dominuje nurt preskryptywistyczny i ciągle tylko ktoś mówi o różnych błędach, gorszych odmianach języka itd. Czegoś takiego tu nie znajdziecie! Język jest przebogaty taki jaki jest, a nie taki jakby chciał ktoś za jakimś biurkiem zamknięty we własnych prawidłach i systemach.
Koniec narzekania! Czas na polskie dialekty! Jak to więc u nas wygląda? Trochę nietypowo. Różnice są stosunkowo małe. Dużo silniejsze dialekty są w Niemczech czy w Anglii. Bierze się to stąd, że po II Wojnie Światowej decyzją Stalina Polska radykalnie zmieniła swoje granice. Całe Kresy Wschodnie, gdzie żyły miliony Polaków znalazły się poza granicami kraju. Za to na zachodzie Stalin dał Polsce ziemie odebrane Rzeszy. Komunistyczne władze zaczęły przesiedlać ludzi ze Wschodu i dawali im mieszkać w różnych miejscach nowego kraju. Nie chcieli jednak, żeby mieszkali wśród swoich, ale starali się, żeby dokładnie wymieszać wszystkich ze wszystkimi, żeby nikt nie czuł szczególnych więzów społecznych. Widać to szczególnie właśnie na zachodzie Polski, gdzie występują“ nowe dialekty mieszane”. Prawdopodobnie warto byłoby zbadać jak one dzisiaj wyglądają, jak zaczynają się między sobą różnić i być może już by trzeba było je jakoś podzielić.
A co poza tym? Standardowo mówimy o dialektach wielkopolskim, małopolskim, mazowieckim, śląskim i ewentualnie kaszubskim( o ile nie traktujemy kaszubskiego jako odrębnego języka). Jak sie godo po ślonsku to żech już wom kiedyś pokozoł, ale posłuchajcie jeszcze tego:
Szwyrko. Chcieliście usłyszeć coś po ślunsku, jak to sam u nas to sie godo, to wom tak łopowieym, jak to sie u nos przygotowuje do świount, jak żech jeszcze był taki bajtel, taki jeszcze mały synek, to nojfajniejszom rzeczoum w przygotowaniu do świount to były Roraty. Co prawda nasi farorz godali poprawnom polszczyznoum, że najmilsze są te chwile, gdym chodził na Roraty, biorąc z jakiegoś tam wieszcza, ale my to doświadczyli na własnej skórze, jak to z tymi Roratami było. Otóż zaczynało sie przede wszystkim tym, że było wczas wstować cza było. Wstowali my o piontey, bo o szóstej już było mszo, ale ten fto przylecioł piyrwszy na mszo, dostowoł wieynkszy łobrozek.
Tak wspomina czas świąt, a dokładniej Adwentu, Piotr Borkowy z Rudy Śląskiej. Pełne nagranie znajdziecie na stronie Dialektologia prowadzonej przez Uniwersytet Warszawski. Z tej strony będą też inne fragmenty, a dla zainteresowanych link zostawię w opisie podcastu. Zostańmy więc w temacie świątecznym i posłuchajmy co mówi ta kobieta z Mazowsza:
Zawsze na Wigilie śmy chodzili do do syna tam, do tego sołtysa, ale tera to nie wjem bo tam bapcie majo i nie mówji. Chyba nie pójdziemy, juz takie stare oboje jestemy, łoni młode so, a my beńdziemy sie tam z niemi, nie, chyba se oboje tylko, no jeszcze, jeszcze nie. Przemek mówji, o babcia bedziesz chciała to pojedziemy po te całe paczki, zeby kupjić.
Na Mazowszu mówią Wigilia tak jak standardowo, a na Śląsku mówi się często Wilijo. Ale podobnie do dialektu śląskiego mówi“ łoni”, zamiast“ oni”.
Idąc ze Śląska, ominęliśmy Małopolskę i wskoczyliśmy od razu na Mazowsze, ale na razie nie wracamy. Idziemy dalej na północ, na Mazury posłuchać wspomnień jednej z kobiet tam mieszkających.
Ja jak od trżynastu lat to jus rowerem do Scytna jeździlim. Rowerem i to bez las. Wozy byli tyz, ale to sanami, to tam sanami nieraz tata na Boze Narodzenie. To my z mamo, bo tedy dobre swytry nam nakupił, takie sto procent wełny, i bereciki ładne. I tedy juz zakupy to na Boze Narodzenie to tata stale tam wziął tydzień wolny i pojechalim sanami. Ale jak latem to cy do dentysty, cy tygo to rowerami do Scytna. A jak, jak po froncie z tymi grzybami do Biskupca i pieszo. I wózek ciągnąć. A to jeno cas do Ryszla, i wózek. I gdzie tu Ryszel. To mówią teraz bieda, ke pani autobus przyjdzie i dzieci do sz'koły weźnie, cy do gimnazjum, cy gdzie, autobusy chodzo. Toć tera to jest złoty śwat i wszystkiego mozna.
Słyszeliście, że zamiast standardowego“ czy” ta pani mówi“ cy”? Zamiast“ przez las” mówi“ bez las” i takie słowo“ bez” można też usłyszeć na Śląsku, że się kajś bez las pojszło.
To jeszcze o ciężkiej pracy opowie nam osoba z Wielkopolski, żebyśmy i tego dialektu posłuchali:
ale cinżko była praca… panie… to jez nie do porównanio kiedyś a teraz… nie… bo to sie szo tak… łod szósty… jak tero tak… kwieciń i maj… łod szósty rana do siódmy wieczorym czeba… no tam byoe pietnaście minut przerwy na śniadanie… pótory godziny byłoe na obiad… no i podwieczoreg o czwarty… ale sie tyż pracowało do siódmy wieczora… czasym do ósmyj… to było tyle godzin… i cinżkiej
A na koniec wschodnia Małopolska i znowu o Bożym Narodzeniu. Przyznam, że bardzo mi się podoba jak ta pani opowiada.
– Wigilia była no… Też wieczór sie przynósiło… Tylko kiedyś to było jeszcze kiedyś tu… była słoma w domu, przynósiło sie snop słómye, rózłóżyło sie ten snop tag_o na ten, tu był ónuwiązanye ten snop, później sie do snopa kładłu… Dzieci se pósiadały, snop sie podyrżneło nożem, dzieci sie pórózliciały, słóma pó całym mieszkaniu, i Wigilia była, Wigilia taka była, Wilija nazywali, bo to słóma była. A późnij jag_my wynosili, tu w nocy my wynósili, bo płacz był za tu słomu.
– A jakie potrawy jedliście?
– Potrawy? Była zupa grzybowa, jakiś tam barsz z uszkami, śledźi marynówane no i ta ryba. A ta… Nazywała si strucla.
– Strucla?
– No znaczy ten chleb, co si piekło, co była strucla taka zaplatana w kosey makim pósypówana.
– Chódziły takie te, kómyndiancia na…już_na Wigilji, tak, na Wigilji chódziły kómyndiancia: król' Heród, djabuł, Żyd, aniołe, taki dziad i taka baba stara… Chódziły. Djabuł, dzieci krzyczały, płakały, bały sie. Chódziły kómyndiańcia, dzieci pu kólyndzie. Nu w Óstrowi jeszcze chodzo.
To chyba tyle na dzisiaj. Dużo nie pogadałem, a odcinek dłuższy niż zwykle. Na pewno też trudniejszy. Ale przynajmniej trochę posłuchaliście, a dla ćwiczenia możecie spróbować zrozumieć o czym te osoby mówiły, odgadnąć słowa, które nie są obecne w tym standardowym dialekcie języka polskiego.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Social Media– Polish with John # 114[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Szukam pomysłu na ten podcast i przeglądam Facebooka. Trochę bezmyślnie skroluję, a przed oczami przelatują mi różne posty, memy, reklamy, komentarze i co tam jeszcze można znaleźć na tym portalu. Patrzę na panel po prawej stronie. Oj! Jeszcze nie złożyłem dzisiaj życzeń urodzinowych. Czas to nadrobić. Klikam i otwiera się możliwość wpisania życzeń. Piszę“ Wszystkiego najlepszego”, robię kopiuj- wklej i każdy z dzisiejszych solenizantów dostaje ode mnie życzenia. Jeżeli kogoś znam osobiście, to dopiszę jeszcze dwa słowa. Dobra, czas myśleć o podcaście. Co by tu dzisiaj napisać?
O! Wyskoczył mi czat, to znajomy pyta co u mnie słychać. Zaczynamy trochę czatować i tak czas leci. W jednej z grup, w których jestem, ktoś wrzucił interesujący post. Naturalnie muszę skomentować. Dałem lajka, napisałem komentarz i mogę wrócić… a nie, już ktoś odpisał na mój komentarz. Zaczynamy rozmowę w komentarzach. Czas ucieka.
W innej grupie ktoś mnie oznaczył, bo myśli, że będę zainteresowany postem o książkach do zabrania za darmo. Niestety, choć książki są nawet fajne, to już ktoś je zarezerwował. Gdzieś, pod innym postem rozpętała się burza i wylewa się hejt. No tak, post był o polityce, to często tak to się kończy. Dzisiaj jakoś trudno ludziom dyskutować, rozmawiać z szacunkiem, szczególnie w takich tematach.
Pod jakimś postem jest już ponad setka lajków, są serduszka i buźki. Ktoś pewnie czuje się dowartościowany, czuje się lubiany, bo ten post to selfie, zdjęcie samego siebie zrobione z komórki. Profile niektórych osób to cała kolekcja takich selfie, choć nie do końca rozumiem po co wrzucać na Fejsbuka po kilka takich zdjęć dziennie.
Tak skroluję, przeglądam, czytam i w końcu mam pomysł na podcast. Opiszę wam tegoż właśnie Fejsbuka, co na nim można robić, jak się po polsku nazywają niektóre przynajmniej czynności, rzeczy na tym portalu. W sumie wielu z nas tam jest. Ja mam swój fanpage, na którego oczywiście zapraszam. Udzielamy się, rozmawiamy w grupach na różne tematy. Tylko czy czasem nie zabiera nam to za dużo czasu?
Takie bezmyślne skrolowanie zwykle nie przynosi nic dobrego. Z eFBe zwykle niewiele się dowiemy, a algorytmy i sztuczna inteligencja będą nam co chwila podsuwać reklamy i ustawiać naszą tablicę tak, abyśmy widzieli to, co najdłużej zatrzyma nas na portalu, a nie to co jest najbardziej pożyteczne.
Stąd pomysł, aby co jakiś czas sprzątać swojego Fejsbuka i inne portale społecznościowe. Czasami ktoś dodał nas do grupy, a w sumie to nie ma tam nic ciekawego. Strona, która miała być poświęcona historii świata publikuje zabawne obrazki z kotami, a ktoś z naszych znajomych regularnie informuje nas, co ma na obiad. Można wtedy zastanowić się, czy nie opuścić takiej grupy, nie odlajkować strony albo przestać śledzić czy folołować tego konkretnego znajomego.
Ja osobiście coraz mniejszą wagę przywiązuję do głównej tablicy. To co interesujące dzieje się w grupach, tam nie ma takiego bałaganu. Lajkuję interesujące fanpage, ale algorytmy Fejsa nie pozwalają im się przebić do mnie bez opłacenia reklamy. Co więc robić? Powoli znajduję alternatywne miejsca, jak chociażby taki jeden serwer na Discordzie, gdzie rozmawiamy o Lego. A materiały po uzbecku mam zasubskrybowane na Telegramie. Może to więc kwestia czasu i w ogóle nie będzie nas na FB?
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Krwawa rewolucja– Polish with John # 115[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jest rok 1917( tysiąc dziewięćset siedemnasty), w Rosji wrze. Najpierw w lutym zostaje obalony car i rozpoczyna się pierwsza rewolucja, która nazywana jest lutową. Jej cele można jeszcze określić jako próbę demokratyzacji życia politycznego w Rosji. Jednocześnie bolszewicy szykowali kolejną rewolucję. Nie mieli szerokiego społecznego poparcia, więc do władzy postanowili dojść stosując przemoc i terror. Tak opowiada o pierwszych momentach bolszewickiej władzy Bogusław Wołoszański:
Kiedy terror stał się podstawowym narzędziem nowej władzy? Lenin uważał, że w nowym państwie radzieckim nie będzie potrzebna policja, gdyż miliony robotników i chłopów strzegących państwa dobrobytu bez trudu pozbędą się garstki wyzyskiwaczy stawiających opór nowej władzy. Ta utopia prysła w zderzeniu z rzeczywistością. Bolszewicy nie zdobyli poparcia większości społeczeństwa. Rewolucja październikowa była tylko zamachem stanu, obaleniem rządu, który nie chciał zakończyć wojny z Niemcami i nie potrafił dać chleba milionom ludzi. Wkrótce okazało się, że bolszewicy postępując legalną drogą nie zachowają władzy. W wyborach do zgromadzenia ustawodawczego, które odbyły się w grudniu 1917 roku( tysiąc dziewięćset siedemnastego roku) mimo bardzo szeroko prowadzonej kampanii wygrali tylko w dwóch miastach– Moskwie i Piotrogrodzie. W całej Rosji z 36 milionów( trzydziestu sześciu milionów) głosujących opowiedziało się za nimi tylko 9 milionów( dziewięć milionów), a więc niecałe 25 %( dwadzieścia pięć procent). Zwróćmy uwagę na daty. Wybory, które nie dały bolszewikom przewagi w Zgromadzeniu Ustawodawczym odbyły się 8 grudnia 1917 roku( ósmego grudnia tysiąc dziewięćset siedemnastego roku). Zaś 20 grudnia( dwudziestego grudnia), a więc dwa tygodnie później Rada Komisarzy Ludowych powołała Wszechrosyjską Nadzwyczajną Komisję do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. Jej szef Feliks Dzierżyński miał 40 lat( czterdzieści lat) i bardzo bogatą kartotekę w carskiej policji. Po raz pierwszy aresztowano go i zesłano do Wiatki, gdy miał 20 lat( dwadzieścia lat). Do 1917 roku( tysiąc dziewięćset siedemnastego roku) był sześciokrotnie( 6x) aresztowany, dwa razy zsyłany na Sybir, trzykrotnie razy uciekał. Być może te przejścia pozbawiły go ludzkich uczuć. Lenin chciał terroru, który podporządkował by społeczeństwo partii bolszewickiej. On miał to zorganizować.
Tak rozpoczynała się czarna, albo czerwona, historia Rosji radzieckiej. Od samego początku była oparta na przemocy i terrorze, bo tylko tak można było zmuszać społeczeństwo do realizacji postulatów marksizmu. Jak mówił Wołoszański idea komunistycznego państwa jako państwa dobrobytu, czyli państwa, gdzie każdy ma zapewnione wszystkie rzeczy konieczne do dobrego życia, to utopia, wizja nierealna, coś co może ładnie wygląda na papierze, ale jest nie do zrealizowania w rzeczywistości. Widać to także później, gdy rozpoczynały się kolektywizacja i industrializacja. To procesy, które miały poprawić jakość życia ludności, ale doprowadziły tylko do cierpienia i biedy. W takich warunkach opór, niechęć społeczeństwa wobec komunistów były czymś naturalnym. Jednak bolszewicy, komunistyczna partia Rosji, nie chcieli dać faktycznej władzy ludziom. Gdyby tak było, to uszanowali by wynik wyborów z grudnia 1917, gdzie niecała jedna czwarta ludności ich poparła, głównie w dwóch miastach, gdzie sprawowali władzę i mogli kontrolować przebieg wyborów. Od samego początku budowali więc aparat terroru. Skutkiem rewolucji, która miała dać wolność i dobrobyt milionom ludzi, były masowe zbrodnie, mordy, terror i głód. Polityka oparta na założeniach marksistowskich doprowadziła w historii ZSRR, czyli komunistycznej Rosji, do przynajmniej 100 milionów( stu milionów) ofiar, osób, które straciły życie przez tą straszną ideologię. Trudno sobie wyobrazić taką ilość. To jakby wymordować ludność Niemiec, Austrii i Czech. Albo stanów Kaliforni, Teksasu, Nowego Jorku, Florydy i Pensylwanii.
Jak usłyszeliśmy Lenin od samego początku budował swoją władzę na terrorze i przemocy. Oficjalnie chciał końca wojny, ale szybko radziecka Rosja zaczęła prowadzić nowe wojny, a retoryka pokojowa była tylko pustymi słowami. Siłą wprowadzano ustrój komunistyczny i socjalistyczny w innych państwach. Także w Polsce, po drugiej wojnie światowej komunistyczna rewolucja została przyniesiona na karabinach Armii Czerwonej, a socjalizm był budowany wbrew woli społeczeństwa.
Jeżeli interesuje was ten temat, to gorąco polecam odcinek z serii Sensacje XX Wieku zatytułowany Jak Umierali Bogowie.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Milowy kamień z Rosetty– Polish with John # 116[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jak cenny może być jeden kamień? Czy o kamień można prowadzić pertraktacje podczas wojny? Ot, zwykły kamień z jakimiś tam napisami. Tymczasem jednym z elementów układu kapitulacyjnego z Aleksandrii z 1801 r.( tysiąc osiemset pierwszego roku), gdy wojska francuskie poddały się Anglikom, było przekazanie zwycięzcom m.in. kamienia z Rosetty.
Dzisiaj jest on bardzo sławny. Zawsze jak odwiedzam Muzeum Brytyjskie z ciekawością oglądam ten kawałek skały. Na jego czarnej powierzchni można dostrzec, że coś jest na nim zapisane, jakiś tekst albo teksty. Od razu widać, że są to trzy różne rodzaje pisma. Pismo hieroglificzne, albo po prostu hieroglify, pismo demotyczne i pismo greckie. Okazało się, że we wszystkich trzech alfabetach jest zapisany ten sam tekst, ta sama treść. Dzięki temu udało się rozszyfrować hieroglify, odczytać je i odkryć ich tajemnice. Stało się to kamieniem milowym, czyli bardzo ważnym momentem, w badaniach nad starożytnym Egiptem. Jednak cała ta historia by się nie wydarzyła, gdyby nie wiele różnych innych zdarzeń.
Musimy się cofnąć do końca XVIII wieku( osiemnastego wieku), gdy Napoleon wyrusza do Egiptu, aby zaatakować tę brytyjską kolonię. Wtedy, w ramach wojsk napoleońskich, do Egiptu wyruszyło także wielu naukowców. Wśród nich był Pierre- Francois Bouchard( przepraszam, jeżeli źle wymówiłem to nazwisko). To właśnie on, który był porucznikiem wojsk inżynieryjnych, podczas przygotowywania obrony w mieście Rosetta zauważył, że na jednym z kamieni znajdują się teksty zapisane w różnych alfabetach. Nie pozwolił, aby ten kamień stał się częścią nowej fortecy. Rozumiał, że to bardzo ważny zabytek, choć być może nie wiedział jak bardzo.
Jak już wspomniałem, ostatecznie kamień trafił w ręce Anglików, choć wcześniej Francuzi zrobili jego kopię. W ten sposób rozpoczął się wyścig z czasem między naukowcami tych dwóch krajów. Domyślano się, że to co zapisano na tym kamieniu, pozwoli rozszyfrować hieroglify, że może to być moment przełomowy, kamień milowy w badaniach nad starożytnością.
Bardzo ekspresywnie opisał to Ceram w swojej książce Bogowie, Groby i Uczeni, która nie jest już najmłodsza, ale opowiada historię archeologii i odkryć archeologicznych w fascynujący sposób. Jako ciekawostkę przytoczę wam fragment starego nagrania tej książki. Posłuchajcie tego jak kiedyś czytano książki, jaką kiedyś stosowano wymowę, która wtedy była artystyczną.
Pracowały nad tym najtęższe głowy owych czasów. I nie tylko we Francji. Nad odcyfrowaniem kamienia z Rosetty pracowano także w Anglii( na podstawie oryginału), w Niemczech, we Włoszech. Na próżno. Wszyscy bowiem uczeni bez wyjątku wychodzili z fałszywego założenia. Jeśli chodziło o hieroglify, wszyscy bez wyjątku trwali przy pojęciach, które po części sięgały Herodota i które z niesamowitą uporczywością, właściwą tak wielu fałszywym wyobrażeniom ducha ludzkiego, zaślepiały ich umysły. Aby przejrzeć tajemnicę hieroglifów, potrzebny był przewrót w nauce w skali omal że kopernikowskiej, potrzebny był pomysł, który by wyłamując się z wszystkich utartych torów tradycji jak błyskawica rozjaśnił ciemności.
Bardzo poetycko zostały opisane trudności trudności, z którymi zmierzyli się uczeni. Na pewno jest to też zasługa tłumacza, gdyż książka jest w oryginale po niemiecku. Mamy więc niesamowitą uporczywość zamiast zwykłego uporu, mamy przewrót, który nie miał być duży, miał być jak przewrót porównywany do przewrotu, którego dokonał Kopernik, przewrót kopernikański. A odkrycie to miało okazać się tak wielkie, że można porównać je do błyskawicy, która mocnym światłem rozjaśnia noc, ciemność.
Faktycznie, praca Jean- François Champolliona pt. List do Pana Dacier dotyczący alfabetu hieroglifów fonetycznych, którą opublikował w 1822 roku była taką właśnie błyskawicą. Po tysiącach lat udało się w końcu odczytać hieroglify. Pismo, które choć na widoku ludzi przez całe wieki, było przez te wieki niezrozumiałe. Tysiące lat temu wiedza o tym jak je przeczytać została zapomniana. Wtedy, w 1822 roku, znowu można było zacząć czytać hieroglify i poznać tajemnice starożytnego Egiptu. Oczywiście nie stało się to od razu. Nawet my wiemy jak trudno nauczyć się czasem języka, który jest znany, który słyszymy i widzimy codziennie. Tym trudniej było odczytać nowy, nieznany język. Jednak Champollion zrobił ten pierwszy krok, dzięki któremu dzisiaj tak dużo wiemy o starożytnym Egipcie, jego historii i kulturze.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Eksperyment Artioma– Polish with John # 117[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Jeżeli ktoś z was uczy się rosyjskiego, to z pewnością zna podcast Russian Progress. A jeżeli nie zna, to warto go odwiedzić. Jego autor, Artiom, tworzy bardzo ciekawe treści, które są bardzo pomocne w nauce języka rosyjskiego. Jednak on nie tylko pomaga innym uczyć się rosyjskiego, ale sam uczy się wielu języków. Jednym z nich jest język polski. Gdy nagrywam ten podcast Artiom przeprowadza ciekawy eksperyment.
Przez dłuższy czas stara się jak najbardziej zanurzyć w języku polskim. Codziennie rozmawia z Polakami, słucha podcastów, a także nagrywa filmy po polsku. Ma z polskim bardzo intensywny kontakt po to, aby nauczyć się jak najwięcej. Czy taki intensywny trening może być skuteczny? Jak długo powinien trwać? Artiom na pewno będzie o tym opowiadał, więc jak ktoś chce poznać jego wrażenia, to warto tam zajrzeć. Ja dzisiaj podzielę się swoimi przemyśleniami w tym temacie.
Sam dużo ostatnio spędzam czasu z uzbeckim. Zacząłem używać programu Anki do nauki słówek, oglądam filmy na Youtubie, czytam książki po uzbecku i też staram się jak najwięcej być zanurzonym w tym języku. Niestety nie mam czasu na codzienne konwersacje na żywo, ale rozmawiam z kilkoma osobami na Messengerze i Telegramie. Co jakiś czas mam też lekcję z moim nauczycielem. Czyli podobnie jak Artiom, staram się być w tym języku jak najwięcej. Czy widzę rezultaty?
Zdecydowanie! Mam wrażenie, że coraz lepiej czuję ten język. Nie tylko rozumiem, nie tylko umiem odkodować znaczenia, ale po prostu czuję styl, rytm, melodię. Oczywiście daleko jeszcze mi do płynnej znajomości, ale zauważyłem, że taka intensywna nauka może być czasem przydatna do zrobienia znacznego kroku do przodu. Ostatnio zaczynam rozumieć nie tylko pojedyncze słowa w filmach, ale całe zdania czy fragmenty dialogów. Czasami, jeżeli uczymy się tylko co jakiś czas, może nam się wydawać, że nie robimy postępów. Niby wiemy coś więcej, ale nie czujemy tego. Taki intensywny miesięczny trening może to zmienić.
Myślę też, że ważne jest aby w takim czasie przede wszystkim słuchać języka i czytać. Nie jest wtedy najważniejsza gramatyka, nie trzeba starać się zapamiętać wszystkich reguł. Jeżeli się czego uczyć to nowych słów. Można to robić koncentrując się na wybranych tematach i potem czytać, oglądać na właśnie te tematy.
Jest jeszcze jeden ważny wniosek z artiomowego eksperymentu. Warto eksperymentować. Każdy z nas ma trochę inny styl nauki, inne sposoby okazują się bardziej skuteczne. Dlatego warto eksperymentować z różnymi podejściami i obserwować, które dają nam możliwość zrobienia największych postępów. Bo czasami to co jedna osoba uważa za najlepsze na świecie, może okazać się zupełnie nieskuteczne u innej osoby. Czasami też nie wszystkie metody są możliwe. W językach mniej popularnych będziemy mieli mniej dostępnych materiałów, więc trudniej będzie nam znaleźć coś co nam się spodoba, co będzie na naszym poziomie i tak dalej. Może się okazać, że do różnych języków będziemy dobierać różne metody.
Najważniejsze to się nie bać, nie stresować, tylko próbować i czerpać radość z każdego, nawet małego kroku. Wiem, że gdybym skoncentrował się na hiszpańskim zamiast na uzbeckim, to mówiłbym dzisiaj płynne po hiszpańsku. Ale to właśnie ten język ze Środkowej Azji sprawia mi więcej frajdy i przyjemności, a każdy krok, choć trudniejszy, przynosi wielką satysfakcję. Co nie znaczy, że hiszpański nie jest fajny! Wręcz na odwrót. Poza tym kiedy potrzebuję się zrelaksować to oglądam taki serial dla uczących się hiszpańskiego– Extr@. Trochę głupi, ale nawet spoko do nauki.
Eksperymentujcie więc i bawcie się dobrze ucząc się polskiego i innych języków!
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Zakładanie bloga– Polish with John # 118[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Blogi swoje najlepsze chwile już mają za sobą. Czas kiedy były niezwykle popularne się skończył, teraz rządzą kanały na Youtubie czy profile na Instagramie. Ale czy na pewno?
Okazuje się, że wiele osób dalej prowadzi blogi i to z różnych powodów. Własny blog daje nam więcej kontroli nad tym co tworzymy. Nikt nam nie zamknie profilu czy fanpejdża, a jeżeli Instagram przestanie być modny, nasze treści dalej będą łatwo dostępne. Stare posty na Fejsbuku praktycznie nie istnieją. Trudno je znaleźć. Z blogiem jest inna historia. Teksty łatwiej znaleźć choćby poprzez Google czy wyszukiwarkę na samym blogu. Jak więc założyć swojego bloga albo po prostu swoją stronę?
Dzisiaj to proste, ale warto się zastanowić nad kilkoma sprawami. Gdzieś ten blog musi się znajdować. Może to być własny serwer w domu, ale to jest bardzo trudne i bardzo drogie rozwiązanie. Dlatego możemy wykupić hosting w jednej z wielu firm hostingowych. Hosting to tak jakby kawałek miejsca na twardym dysku serwera. Ceny są nieduże, a za to firma załatwia nam całą obsługę techniczną. Nad taką stroną czy blogiem mamy dużą kontrolę. Mamy bezpośredni dostęp do bazy danych, miejsca gdzie zapisane są wszystkie nasze posty, strony itd. Mamy dostęp do plików, które tę stronę obsługują. Zwykle tego nie potrzebujemy, ale jeżeli chcemy poprosić jakąś formę o przygotowanie skórki dla naszego bloga, może to być niezbędne. Skórka, to wygląd zewnętrzny, templatka. Możemy też skorzystać z usług innych firm, które nie dają nam tyle wolności, ale też mamy jeszcze mniej kwestii technicznych do rozwiązania.
Druga sprawa to domena. Ta się zwykle przydaje. To nasz adres internetowy, który będzie też taką wizytówką. Nie jest to duży koszt, około stu złotych na rok, a wygląda fajnie, elegancko. Moja domena to ioannesoculus.com. Mam też inną– polishwithjohn.com po to, żeby łatwiej było ją zapamiętać i potem wpisać w wyszukiwarkę. Przez obie traficie na mojego bloga.
Ja swojego bloga mam postawionego na hostingu w firmie cyber_Folks. Jeżeli klikniecie na linka w tekście to przejdziecie właśnie na ich stronę. Możecie zbaczyć, że to nie jest zwykły link, ale ma na końcu szereg cyfr. To tzw. link afiliacyjny. Jeżeli byście kupili na tej stronie hosting albo domenę po tym jak klikniecie w mój link, to ja dostanę kilka groszy za polecenie wam usługi tej firmy. I tu przechodzimy do kolejnej sprawy związanej z blogiem, czyli zarabiania na blogu.
Dzięki usługom Google AdSense możemy na naszym blogu umieszczać reklamy. Ktoś kto je kliknie spowoduje, że reklamodawca zapłaci nam poprzez program Google kilka groszy. Są to dosłownie grosze, więc potrzeba tysięcy kliknięć, żeby coś naprawdę na tym zarobić. Możemy mieć też wspomniane linki afiliacyjne, które reklamują różne produkty i usługi, a my za skuteczną reklamę możemy zarobić kolejne kilka groszy.
Jednak, żeby zarabiać, żeby w ogóle myśleć o blogu, trzeba się zastanowić o czym chce się pisać. Ten temat zostawiłem na koniec, ale on jest najważniejszy. Kwestie techniczne można samemu prędzej czy później rozwiązać, a zawsze można to komuś zlecić. Jednak nikt za nas nie napisze posta, nie wypełni naszego bloga treścią. Blogi są różne. Na początku były to głównie pamiętniki pisane w Internecie, ale już dawno stały się profesjonalnymi stronami poświęconymi różnym tematom. Jeżeli więc chcemy, żeby nasz blog miał sens, to musimy mieć o czym pisać, mieć coś do powiedzenia w tym temacie, no i pisać regularnie!
Czy każdy może mieć bloga? Oczywiście. Niektóre może nawet staną się popularne. Jednak chciałbym podsunąć wam pewien pomysł. Spróbujcie prowadzić swojego bloga po polsku. Nawet jeżeli to nie będzie prawdziwy blog, tylko taki na niby. Może być nawet w jakimś pliku tekstowym na waszym twardym dysku albo w osobnym zeszycie. Piszcie w nim na różne tematy, piszcie regularnie, nawet jeżeli te posty będą krótkie. Pomoże to wam używać języka, którego się uczycie. Możecie dać to komuś czasem do sprawdzenia, ale często wystarczy wrócić po kilku miesiącach do poprzednich wpisów. Zauważycie wtedy ile się w tym czasie nauczyliście.
To co? Kto z was zakłada bloga? Jeżeli ktoś zdecyduje się na publicznego bloga po polsku, bloga w Internecie, koniecznie dajcie znać. Chętnie tam zajrzę i poczytam.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Nowe logo– Polish with John # 119[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Może zauważyliście, że w niektórych miejscach zaczyna pojawiać się moje nowe logo. Wcześniej robiłem swoje loga sam i były różne– raz lepsze, raz gorsze. Tym razem autorką jest Barbara Maroń, profesjonalna grafik, która potrafi czynić cuda w programach graficznych.
Pozwólcie, że opowiem wam co ja w nim widzę, a potem jak ono powstawało. Inspiracją do tego loga jest styl Art Deco, który jest z jednej strony już trochę historyczny, a ja przecież lubię historię, a z drugiej dalej nowoczesny, a technologie, social media i tym podobne to też moja codzienność. Myślę więc, że dobrze łączy te dwa elementy. W środku jest kula ziemska, bo dzięki internetowi możemy się spotykać w naszych językowych przygodach w każdym miejscu kuli ziemskiej. Języków obcych, w tym także polskiego, uczą się osoby z każdego kontynentu i chyba każdego kraju. W tle mamy promienie światła. Są jak promienie Słońca, które razem z Ziemią są trochę kosmiczne, futurystyczne, a to świetnie pasuje do moich zainteresowań astronomią. Jednocześnie światło kojarzy się z wiedzą, z rozwojem nauki, a przecież lingwistyka jest nauką. Takie światło to lepsze zrozumienie innych języków, tego jak się zmieniały i zmieniają. W samych promieniach“ zakodowane” są kolory biały i czerwony, kolory polskiej flagi. W końcu uczymy się tutaj polskiego. W innych materiałach będą naturalnie inne kolory, inne flagi.
Czasami można pomyśleć, że stworzenie loga to jeden moment, dziesięć minut roboty i jest. Być może jak już wiadomo, co chcemy stworzyć to tak. Jednak zanim powstanie to ostateczne, trzeba przejść przez kilka projektów, poszukać najlepszych rozwiązań. Nie jestem grafikiem, ale może to jest podobnie jak z podcastem. Czasami człowiek myśli i myśli i nic nie potrafi wymyślić. Poszukiwanie pomysłu, inspiracji może być bardzo trudne.
Jednak samo logo to dopiero pierwszy krok. Branding, czyli budowanie świadomości marki, to nie tylko jeden obrazek. To zestaw czcionek jakich się będzie używać, kolorów, sposobu komunikacji i cała paleta aspektów. Duże korporacje zlecają przygotowanie brand booków, czyli całego wachlarza grafik, stylów, opisów, które mówią w jaki sposób firma będzie kreować swój wizerunek. Mogą w tym być ujęte nie tylko wzory prezentacji w Power Point, ale też słowa jakich należy używać oraz jakich należy unikać, zasady tworzenia nowych grafik i wiele, wiele innych.
Nie zawsze rezultaty współpracy z grafikiem czy firmą przygotowującą taki branding mogą być ładne czy ciekawe. Czasami klient ma zupełnie inną wizję niż ta osoba, która taką usługę zamawia. Czasami rezultat jest mocno krytykowany, bo nie podoba się ludziom.
Ja brand booka nie mam, ale chciałbym, żeby to co robię, było eleganckie. Takie właśnie wydawały mi się zawsze grafiki tworzone przez Barbarę Maroń. Dlatego zdecydowałem się poprosić ją o pomoc. Możecie jednak sobie wyobrazić moje obawy. Czy się dogadamy? Czy to będzie ładne i warte zainwestowanego czasu i pracy? Obawiałem się, że możemy minąć się w gustach. Bałem się, że nie opiszę dobrze swojego pomysłu albo, że powstanie coś, co mi się nie spodoba. Znam Barbarę dobrze, ale co innego kogoś znać, a co innego być klientem takiej osoby. Jednak okazało się, że moje obawy były tylko obawami. Nowe logo jest bardzo ładne i bardzo mi się podoba i może być dostosowane do różnych projektów. Teraz tylko pytanie czy spodoba się wam? Nie mogę go pokazać na podkaście, ale zajrzyjcie na Fejsbuka i tam je możecie zobaczyć. Mam nadzieję, że wam też się spodoba. Zapraszam Was też na profil Barbary Maroń na Instagramie i na stronie Behance, na której możecie zobaczyć inne jej prace.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!
Stres– Polish with John # 120[ A2]
Cześć! Co u was słychać? Witajcie w kolejnym podcaście“ Polish with John”. Nazywam się Jan Oko i chcę Wam pomóc w nauce języka polskiego.
Mówi się, że dzisiejsze czasy są bardzo stresujące. Czy są faktycznie bardziej czy mniej stresujące niż kiedyś, to trudno mi ocenić. Jednak z pewnością dzisiaj stresu w naszym codziennym życiu jest wiele. Wszystko jest coraz szybsze, nie mamy czasu na nic. Nawet wiadomości w radiu są czytane coraz szybciej. Zamiast artykułów w gazetach czytamy nagłówki. Ciągle się spieszymy, martwimy, że nie będziemy na czas. Praca wymaga od nas coraz więcej i więcej. Nie mówiąc o różnych kłopotach i problemach, które pojawiają się w naszym życiu czasem zupełnie niespodziewanie. Co więc robić? Jak sobie radzić?
Niestety, nie wiem, nie mam doskonałej odpowiedzi. Z pewnością są sytuacje, kiedy trzeba szukać rady przyjaciół, a może nawet specjalisty. Jednak są sposoby, jak zredukować negatywne działanie stresu, jak choć trochę jemu zapobiegać.
Jednym ze sposobów, to po prostu zajęcie się czymś. Hobby albo sport mogą zająć naszą uwagę na jakiś czas, spowodować, że chociaż przez chwilę nasze myśli będą wolne od tego, co nas denerwuje. Sam widzę, że czasami dobry serial, książka czy kreatywna praca uwalnia mnie od złych myśli. Mogę się po prostu zająć czymś innym, czymś co jest na tyle interesujące, że odciąga moje myśli od problemów.
Podobno zdrowy tryb życia też pomaga. Zdrowe odżywianie się, ruch mają mieć dobry wpływ na to jak organizm radzi sobie ze stresem. Na pewno będziemy dzięki temu zdrowsi, więc nic nie tracimy.
Gdy jednak przyjdą kłopoty, czasami warto się zastanowić co się może naprawdę stać. Nieraz nasze problemy są jak wielka czarna chmura, która nie ma końca. Nie widzimy za nią świata, słońca i tego wszystkiego, co pozytywne. Gdy jednak odsunie się emocje i uda się podejść do sprawy racjonalnie, to można dostrzec, że to jeszcze“ nie koniec świata”. Owszem, będzie ciężko, ale przecież będą też inne rzeczy, będą inne radości i smutki życia, a czas zagoi rany. Nie zawsze, ale zdarza się, że wyolbrzymiamy nasze problemy, że wydają się straszniejsze niż są naprawdę. Wtedy faktycznie ciężko nad nimi zapanować. Gdy jednak pomyśleć, to przecież są też inne sprawy w życiu, czasami banalne, które odsuną na drugi plan problem, którego w danym momencie nie potrafimy rozwiązać.
Jest jeszcze jeden sposób, który przychodzi mi do głowy, a który wspomniałem na początku. To przyjaciele albo dobrzy znajomi. Czasami warto po prostu zrzucić swój ciężar i komuś o tym opowiedzieć. Czy ten ktoś będzie miał dla nas radę, czy nie, to już nie jest tak istotne. Chodzi o to, żeby się wygadać.
Z drugiej strony, bądźmy też takimi osobami, którym można się wygadać. To czasami jest trudne, aby poświęcić czas innym, ale możliwe. Dajmy się komuś wygadać, wypłakać czy wykrzyczeć, aby wyrzucić ten cały stres jaki w tym kimś siedzi. Często wystarczy po prostu być z tą osobą i zapewnić ją, że się jest i się z nią będzie. Tak po prostu.
Dziś krótszy podcast, ale nauka i egzaminy się zbliżają, więc proszę was o wyrozumiałość.
Dziękuję Wam bardzo za ten odcinek. Zapraszam na mój blog ioannesoculus.com albo polishwithjohn.com. Znajdziecie też na Telegramie grupę Polish with John, gdzie możemy pogadać po polsku. Będę wdzięczny za wsparcie mnie na serwisie Patreon. Tym którzy już to robią, serdecznie dziękuję! Trzymajcie się zdrowo i trzymam za was kciuki! Do usłyszenia!